Pod jedną z historii otrzymałam taki komentarz:
Fragment mojego tekstu: "Wiadomo, nadzór jest ważny, w końcu pewnie ci niesforni pacjenci/lekarze/farmaceuci żrą leki dla przyjemności i zupełnie bez potrzeby. Albo sprzedają. Albo w ogóle robią z nich kolorowe konfetti i trzeba łapać na gorącym uczynku."
I komentarz: Z sarkazmu wnoszę, że jest zupełnie inaczej. To miło dowiedzieć się z pierwszej ręki, że wszyscy pacjenci/lekarze/farmaceuci są kryształowo uczciwi i tylko wredny system nie pozwala służbie zdrowia rozwinąć skrzydeł.
Pozwolę sobie odpowiedzieć przykładem.
W naszym szpitalu wszczepiane są protezy biodra. Zabieg mocno pożądany, w dodatku nasz zespół całkiem nieźle sobie z nim radzi.
Mocy przerobowych mamy, dajmy na to, na 2 zabiegi dziennie. Jest sprzęt, są ortopedzi, pielęgniarki, anestezjolog, dostępna sala. Są chęci, żeby zabiegi robić. Są pacjenci, którzy ten zabieg chcą teraz już.
W normalnym systemie (pieniądz idzie za pacjentem) w naszym szpitalu robione byłyby 2 zabiegi protezowania biodra dziennie. Szpital by zarobił, kolejka krótka, pacjenci zadowoleni. Szpital w sąsiednim mieście zamiast robić biodra, które im nie idą, robiłby kolana, które robi lepiej. Byłaby jedna kolejka, przejrzysta. Chory miałby zabieg wtedy, kiedy go potrzebuje, więc nie musiałby kombinować i szukać.
W naszym wcale-nie-wrednym systemie jest tak:
Za zabiegi płaci NFZ z góry. Tam ze szklanej kuli wyczytują ile zabiegów będzie potrzebnych w tym roku w naszym rejonie, dzielą wartość przez 4 i taką ilość wykupują u nas. Wychodzi jeden zabieg na dwa dni. Kupują też jeden zabieg tygodniowo u sąsiadów i jeden w szpitalu, w którym nikt nie chce się operować.
U nas zespół robi jeden zabieg, pozostały czas pisze dokumenty, uzupełnia rubryczki do NFZ i robi inne "bardzo ważne" rzeczy. Szpital dostaje 1/4 pieniędzy, 1/4 dostają ludzie. Pieniędzy mało, więc kwitnie wychodzenie do innej pracy, prywatne poradnie, kombinowanie przyjęć na oddział poza kolejką. Łapówki odchodzą w przeszłość, ale jeszcze niedawno była to plaga. Operatorzy są zmęczeni po nocnych dyżurach, są opryskliwi, zwłaszcza, jak 150 raz muszą tłumaczyć, że "w tym roku się nie da".
A pacjenci? Dostają informacje, że u nas zabieg za dwa lata, u sąsiadów za półtora roku, a kawałek dalej od ręki, ale tam nikt nie radzi i tam idą tylko desperaci. Zapisują się do kilku kolejek, do dwóch szpitali nie idą, ale z kolejki się nie wypiszą, bo nie trzeba. Na zabieg czekają grzecznie dwa lata - to dwa lata bólu, braku ruchu, zaniedbywania się (bo jak dbać, jak ledwo można stanąć na nogach). Próbują, z różnym skutkiem, dostać się na zabieg wcześniej. Utrwala się opinia, że u nas tylko po znajomości. Ci, którzy trafili na zmęczonych operatorów krzyczą o chamstwie (i w sumie mają rację). Ci, którzy trafili do sąsiadów (tych słabo sobie radzących) krzyczą o partaczach. I tak dalej, i tak dalej...
A wystarczyłoby, żeby to wszystko regulował wolny rynek. Do chama nie pójdziesz - będzie musiał być grzeczny. Do partacza też nie, więc nikt nie będzie się brał za coś, czego nie umie, a wymaga od niego NFZ (bo NFZ kupuje tylko pakiety usług). Pójdziesz tam, gdzie dobrze i miło. Czyli tam, gdzie robią to co potrafią i lubią. A jeśli lubią, to znaczy, że na tym zarabiają. Takie pieniądze, żeby nie jeździć w nocy karetką, nie brać 15 dyżurów, żeby lekarza i pielęgniarkę stać było spokojnie na kurs z nowinek.
A oszuści i naciągacze? Cóż, kiedyś szynkę można było dostać tylko po znajomościach albo stojąc w kolejce od 3 w nocy. Pani w mięsnym, to był ktoś! Pokątny handel kwitł, łapówki, przysługi. Chamstwo sklepowych było przysłowiowe. Dziś jakoś tego nie ma (a jeśli nawet, to raczej marginalnie). Te same sklepowe nagle przestały brać łapówki, zrobiły się milsze.
Chyba jednak system...
Ale masy dalej wierzą w mityczną reformę, która naprawi służbę zdrowia. Jakoś każdy kolejny rząd, każda władza w NFZ, itp. twardo udowadnia, że państwo po prostu nie potrafi tego zrobić dobrze.
Odpowiedzreforma nie miała naprawić służby zdrowia, tylko sprawić, by szło na nią tyle pieniędzy, ile jest, a nie tyle ile potrzeba (bo tyle nie ma)
OdpowiedzDobrze gadasz. Polac jej!
OdpowiedzTia... 2 miesiące temu z przykładu na własnej, nomen omen, skórze. Draśnięcie policzka podczas remontu, nie poczułam nawet, zabrudziło się - skutek - zapalenie skóry. Opuchlizna taka, że nie byłam w stanie mówić a jeść to tylko przez słomkę drugą stroną twarzy. Rodzinny: "Pani idzie do dermatologa". Przychodnia: "Dermatolog to za 3 miesiące." Przeszłam dosłownie 20 metrów do prywatnego "szpitala jednodniowego" - wizyta, zastrzyk przeciw opuchliźnie, recepta na antybiotyki. 15 minut i po sprawie - stówę skasowali, ale możliwość jedzenia jest jakoś dla mnie więcej warta. 10 dni antybiotyku, wygojone bez śladu. Po 3 miesiącach z NFZ to bym się chyba na operację plastyczną kwalifikowała :/
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 września 2013 o 17:29
To jest jakiś ku*wa żart, jakim cudem ten syf zwany NFZ jeszcze istnieje?
OdpowiedzMaszynka do wysysania kasy z kieszeni podatników. Wiadome jest, że składki u nas nie są wstanie zapewnić potrzeb na usługi medyczne i trzeba do nich dopłacać z innych środków. Można by cały ten biurokratyczny grajdołek zamknąć i zaoszczędzić sporo kasy ale fakt jest, że wymagałoby to zwolnienia dziesiątek tysięcy ludzi w zarządach, komisjach, zus itd. Nie byłoby to dobre zagranie PR dla rządu kiedy wybory za pasem.
OdpowiedzA czymże jest 10 czy 20 tysięcy wyborców (urzędników) dla rządu, skoro uszczęśliwiliby resztę? Moim zdaniem byłoby to mistrzowskie zagranie PR. No tak, tylko ci urzędnicy to rodziny polityków…
Odpowiedz@michel87: monopolizacja rynku uslug medycznych oraz ubezpieczeń społecznych ;] za cały ten bajzel prosze obarczać zus i debila na stołku przy ulicy wiejskiej.
OdpowiedzJa za komuny jadłem szynkę własnego wyrobu z domowego własnego chowu.
OdpowiedzTo proponuję iść na studia medyczne i leczyć sie samemu...
Odpowiedz> Pod jedną z historii otrzymałam taki komentarz: Mój ci jest! Jak to ongiś zakrzyknęła była Danusia. A wracając do współczesności - muszę uczciwie przyznać, że ta historia zrobiła na mnie wrażenie: jest naprawdę bardzo piekielna. Naprawdę pani doktor nie była w stanie odczytać mojego komentarza w kontekście, w którym on został umieszczony? Że też jeszcze raz zacytuję: > Wiadomo, nadzór jest ważny, w końcu pewnie ci niesforni > pacjenci/lekarze/farmaceuci żrą leki dla przyjemności i zupełnie bez > potrzeby. Albo sprzedają. Albo w ogóle robią z nich kolorowe konfetti > i trzeba łapać na gorącym uczynku. A cóż pani powie na przykład na takie coś: http://biznes.pl/wiadomosci/kraj/wyludzili-leki-na-falszywe-recepty-nfz-stracil-pon,3105360,news-detal.html hę? Podpowiem: komentowałem jedynie twoje nabijanie się z konieczności nadzoru. Nic więcej. Czyli cała ta historia napisana jako odpowiedź na mój komentarz to jakaś kompletna porażka. Mimo że sama w sobie jak najbardziej piekielna i słusznie wytykająca systemowe absurdy... A piekielność tej historii - jako odpowiedzi na mój komentarz - polega na tym, że po jej lekturze trochę strach do lekarzy chodzić...
OdpowiedzCo do Twojego linku: udowodnij, że wszyscy lekarze, lub chociaż poważna część, to oszuści. Wydaje mi się, że 23 osoby to bardzo mały procent ogólnej liczby lekarzy w Polsce.
OdpowiedzJakkolwiek na potrzeby historii Traszka posłużyła się mocnym sarkazmem piętnując absurdalne wymagania i zarzuty KUNTRULERÓW. Tak kontrargument o białych jak anielski puch sumieniach i czynach jest klasyczną polaryzacją - my i oni, dobrzy i źli. Takie myślenie w kategoriach wartości skrajnych jest typowe dla fanatyków, młodych (zmieniamy świat) i starych (trzymamy się starych standardów by nie zgubić się w pędzącym świecie).
OdpowiedzKefir, nie idź na medycynę, proszę. Timothy cokolwiek chciałeś napisać, wyszło - łagodnie rzecz ujmując - dziwnie. Bo polaryzacji dokonała właśnie autorka, ja odpowiadając sarkazmem na sarkazm chciałem to właśnie wyśrodkować; wypadkowa tych wektorów powinna mieścić się już w sensownych normach. I żeby była jasność - nie mam pretensji o to, że gimbaza (w sensie stanu umysłu) może mieć problem ze zrozumieniem pewnych rzeczy. Martwi mnie tu jedynie fakt, że z kojarzeniem mają problemy osoby z dość niebanalnym wykształceniem; o tym z kolei był mój poprzedni komentarz. Z innych ciekawostek - Elvis Presley nie żyje, a 2+2=4 (jeśli nie zaczniemy za głęboko grzebać w algebrze, rzecz jasna). Uff.
Odpowiedz@Llort: Tak się składa, że w tym roku zaczynam kierunek lekarski :)
OdpowiedzCo odpowiem? Odpowiem, że gdyby pacjenci mogli dostać te leki (z linku) legalnie, wtedy, kiedy trzeba, to nikt nie wpadłby na pomysł sprzedawania ich na czarno - bo i nikt nie potrzebowałby ich kupować na czarno. Innymi słowy - dopóki jest popyt, jest podaż.
OdpowiedzSprzedawania na czarno? Ty to na serio wyczytałaś z tego linku? Jezu, ty naprawdę jesteś lekarzem? Ja pierdzielę... Kefir, w takim razie nie idź tą drogą. Jestem w stanie zrozumieć emocjonalne podejście do tematu ("naszych biją!") ze wszystkimi tego konsekwencjami dla racjonalnego myślenia; ale jeśli chcesz, to możesz spróbować domyślić się dlaczego twoje wymagania dotyczące jakichś dowodów mogły wywołać co najwyżej załamanie rąk. Tak sam dla siebie. Ech, do chorowania jednak trzeba mieć końskie zdrowie.
OdpowiedzLlort, weź nie rób jaj. Krzyczysz "lekarze to wyłudzacze", bo jakaśtam grupka załatwiała leki na lewo. To ma taki sam sens, jak opinia "Polacy to złodzieje i oszuści". Wsód lekarzy są osoby nieuczciwe, niekompetentne itp. - podobnie jak w KAŻDEJ grupie zawodowej, ale jest też mnóstwo osób porządnych. Ale Ty wolisz budować stereotypową opinię na podstawie jednego doniesienia. Cóż, można i tak.
Odpowiedz> Krzyczysz "lekarze to wyłudzacze" Ale że co? Chyba rośnie nam kolejny lekarz, który nie rozumie co czyta i wyciąga wnioski z... sam nie wiem skąd. > bo jakaśtam grupka [...] Przy okazji jakichś tam grupek - nie krzyczę też, że lekarze to analfabeci funkcjonalni; nawet jeśli napiszę teraz, że po ostatnich dyskusjach... ... idę się trochę poobkładać ziemią, tak dla przyzwyczajenia.
Odpowiedz@Llort: a to że z nfz "zniknęło" 20 mld zł to juz nie wiemy co? ze budują sobie nowe siedziby za gruba kase ze nie bylo przetargów ogłoszonych to tez nie wiemy? te stracone 4 miliony to nie brzmi tak strasznie...Zorganizowana grupa przestepcza? poczytaj co sie stało z ostatnimi 3 prezesami slaskiego nfz, byle nie na tvn.24 bo oni po jednych "piniondzach" ;]
OdpowiedzByły Kasy Chorych. Regionalne. Gdzie fundusze danej Regionalnej Kasy Chorych to składki zebrane w danym regionie. Gdzie 'pieniądze wędrowały za pacjentem'. Czyli jak np. na Dolnym/Górnym Śląsku były problemy ze składkami (bo np. państwowe molochy zalegały nawet po kilkanaście miesięcy z wpłatami) - to tamtejsza RKCH nie ma pieniędzy. Dość szybko powstał WIDOCZNY dla wszystkich problem. Problem z którym bohatersko walczy socjalizm. Bo w kapitalizmie to nie jest problem. Mianowicie jedne RKCH mają pieniądze, są wyraźnie bogatsze od innych. A inne RKCH nie mają pieniędzy na funkcjonowanie. I zamiast zaakceptować fakt 'są bogatsi i są biedniejsi' lub szukać rozwiązanie dla złagodzenia problemu 'Dlaczego w danym regionie zbieralność składek jest taka niska' - zrobiono jak zawsze. Wspólny kubełek i dzielenie wedle reguł. Sprawdzony biurokratyczny bałagan dla urzędników, sprawdzona recepta na cierpienie dla petentów. Centralne planowanie. Choć gdzieś w tle powyższego rozumowania kryje się zagrywka polityczna. Poprzednia kadra i zaplecze partyjne tak mocno siedziało na stołkach i synekurach RKCH, że tylko całkowita zmiana systemu mogła ich stamtąd wywalić i uwolnić miejsca dla 'swoich'. Ta teoria spiskowa jest dla mnie zbyt szalona, choć mrowienie na plecach mówi mi, że wcale nie taka nierealna.
OdpowiedzNo cóż, NFZ owszem, powinno się zaorać, tylko kto to zrobi…?
OdpowiedzHistoria z dzisiaj: zatyka mi się ucho, czasami na minutę, czasami na dwie, czasami na godzinę, a w poniedziałek to był dopiero hardcore, bo ucho zatkało się na cały dzień. Wizyta u rodzinnego, skierowanie. Terminy? 29 listopada, połowa października, 2 października. Jakby nie moja babcia, która kiedyś pracowała w recepcji przychodni i jej znajomości to półgłucha czekałabym sobie, a tak idę jutro. TYLKO KUR## MOJE PYTANIE JEST NASTĘPUJĄCE! SKORO PŁACĘ TE WALNIĘTE SKŁADKI TO DLACZEGO DO CHU... PANA MUSZĘ BIEGAĆ OD PRZYCHODNI DO PRZYCHODNI I SKOMLEĆ O KONIECZNĄ DLA MOJEGO ZDROWIA WIZYTĘ! Na pocieszenie taki menel ma komplet badań na dzień dobry pełen. Popier...kraj.
OdpowiedzTraszka, historia jak najbardziej dobra ale mała uwaga : podział na :My robimy biodra bo nam wychodzą a ktoś inny kolana bo robi lepiej to KORPORACJONIZM ,zwany Trzecią Drogą :) To właśnie taki podział, że każdy dostaje to w czym jest dobry i ludzie są zadowoleni, zanika konkurencja i tego typu historie jak ta powyżej . W czystym kapitalizmie NFZ wybrał by po prostu tańszy szpital . Niestety, 20 lat wmawiania nam ze jedyną alternatywą dla komunizmu jest kapitalizm robi swoje.
OdpowiedzNFZ płaci chyba wszędzie tyle samo, więc wystarczy aby pieniądze szły za pacjentem, tak jak pisze Traszka, więc dobre szpitale miałyby sporo pieniędzy na nowy sprzęt (dużo pacjentów), a słabe nie. W czystym kapitalizmie NFZ nie zabierałby Ci pieniędzy, tylko każdy poszedłby do szpitala na jaki go stać za własne pieniądze, więc "umieralnie" i tak nie miałyby chętnych.
OdpowiedzWinston Churchill o demokracji powiedział: "Stwierdzono, że demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu." Sparafrazowano to kiedyś mniej więcej tak: "Demokracja to najgorszy system, ale jak dotąd nie wymyslono nic lepszego" Dlaczego piszę o demokracji? Ponieważ niejaki Ludwig von Mises o kapitalizmie napisał czy powiedział tak: "Kapitalizm to wielka demokracja konsumentów. Każdy wybiera taki towar, jaki jest przez niego uważany za najlepszy bądź najbardziej potrzebny. W socjalizmie zaś każdy wybiera taki towar, jaki został dla niego wybrany przez państwo." Uważam, że w NFZ nadal trwa głęboko zakorzeniony socjalizm.
Odpowiedz