Zaczęłam robić obiad i tak mnie tknęło.
Wprowadzenie:
Mieszkam w akademiku. Nie jest to jednak akademik jak każdy inny. Mieszkają w nim doktoranci i inni pracownicy uczelni. Nie dziwi więc nikogo, że zdarzają się tu rodziny z malutkimi dziećmi, nawet z bobasami.
Na każdym piętrze jest wspólna kuchnia z 3 kuchenkami gazowymi, jednym stolikiem oraz dwoma 2-komorowymi zlewami i suszarkami.
Na moim piętrze mieszka pewna rodzinka - młodzi rodzice około trzydziestki i mała, na oko 2-letnia córeczka. Ja z nimi jako takiego problemu nie mam, ale jakby było tak kolorowo to by nie było historii.
Otóż od jakiś 3 tygodni, dzień w dzień, w kuchni panuje istny sajgon... Rodzinka robi przetwory w słoikach. Nie wiem, czy to soki, dżemy czy coś podobnego. Przetwory są robione z owoców, głównie jagody, borówki, wiśnie czy inne bordowo-brudzące owoce.
W trakcie przygotowywania przetworów zajęty jest stolik, jeden zlew i jedna kuchenka. Niby nie dużo, ale w godzinach przygotowywania obiadu stwarza to pewien problem.
To jednak nie jest tak piekielne jak to, co ta rodzinka po sobie zostawia... Cała kuchenka czerwona, to samo zlew, stolik, podłoga i ściany. Do podłogi można się dosłownie przykleić.
W akademiku od poniedziałku do piątku są panie sprzątaczki. Dziś rano z jedną rozmawiałam. Już kilka razy zwróciła uwagę tej rodzince. Nic to jednak nie dało...
Ja rozumiem, że w akademiku niektórzy mieszkają tymczasowo, nie traktują tego jak swojego domu. Ale żeby nie szanować pracy innych i codziennie zostawiać po sobie taki chlew?? Ciekawe czy w pokoju mają taki sam bałagan.
To, że codziennie jest pani sprzątaczka nie oznacza, że trzeba zostawiać wszystko w takim stanie - bo ona od tego jest, by sprzątać. Nikt nie każe tej rodzince myć podłogi, ale mogli by chodzić przetrzeć na mokro ściany czy kuchenkę po sobie...
Możecie uznać, że się czepiam. Jednak jest to akademik doktorantów i pracowników uczelni państwowej, ktoś by mógł rzec "inteligencji narodu". Jednak jak patrzę na stan kuchni wieczorem, to zastanawiam się czy ktoś tu jest przypadkiem, bądź z przymusu...
akademik
Posiadanie wyższego wykształcenia już dawno nie jest równoznaczne z byciem inteligencją.
OdpowiedzDlatego też dałam to w " ".
Odpowiedzjeśli kuchnie macie w takim stanie, że każdy może po sobie sprzątać (w akademiku rzadkość, chyba że ktoś nie brzydzi się sprzątać tłuszczu i przypalenizny po 20 poprzednich osobach) to zgłoście sprawę do kierownika/kierowniczki. Kara finansowa albo groźba usunięcia z akademika powinna pomóc, wiele akademików stosuje tę zasadę wobec imprezowiczów którzy zasyfiają korytarz - w przypadku kuchni podpadnie pod ten sam paragraf.
OdpowiedzJak to w kuchni - każdemu zdarzy się, że coś wyciekło czy chlapnęło. Ale jak ktoś od 3 tygodni codziennie robi przetwory i brudzi pół kuchni i nawet zwracanie uwagi nic nie daje, to chyba jedynym wyjściem będzie kara o której piszesz. Ja nie mówię, że musze cała kuchenkę myć, ale jeśli zaczynają coś robić gdy ona jest czysta, a kończąc pozostawiają ją całą czerwona i klejacą to chyba coś jest nie tak...
OdpowiedzA co na to owa, że jej stolik zajęli.
Odpowiedzmnie bardziej zastanawia co autorke tknelo.
OdpowiedzWłaśnie miałam pisać, żeby "inteligencja narodu" tę nieszczęsną "ową" poprawiła, bo historia całkiem na plus, ale jednak razi :)
OdpowiedzNo cóż - w końcu studiowanie na uczelni państwoeje zobowiązuje...
OdpowiedzTknęło mnie to, że idąc do kuchni robić obiad zastałam ten sam obrazek: na kuchence 3 spore gary pełne przetworzonych owoców (tak mi to wygląda), kuchenka czerwona od soku, podłoga w koło kuchenki zachlapana. A co do słowa "owa" - poprawiłam, choć do końca nie wiem o co wam chodzi. I proszę nie nazywać mnie "inteligencją narodu", bo za taką siebie nie uważam. Mieszkam w tym akademiku z moją drugą połówką, on jest doktorantem i pracownikiem na tej uczelni.
OdpowiedzNie wiesz, o co chodzi? Postaram się wyjaśnić: mianownik (kto? co?) - ów dopełniacz (kogo? czego?) - owego celownik (komu? czemu?) - owemu biernik (kogo? co?) - ów narzędnik ((z) kim? (z) czym?) - owym miejscownik (o kim? o czym?) - owym Widzisz gdzieś tu słówko "owy"???
OdpowiedzDobra, mój błąd.
Odpowiedz@gorzkimem: w starszej literaturze można się natknąć na formę "owy" np. „Kto tedy widział owy kocioł z kaszą / Lub ową izbę – ten łatwo zrozumie, / Jaki gwar powstał w tylu pułków tłumie, …” Adam Mickiewicz, Dziady cz. III Więc nie najeżdżaj tak ostro na ludzi, którzy ów błąd popełniają, bo może po prostu czytają za dużo :)
OdpowiedzCzystość wynosi się z domu, a nie z murów uczelni wyższej.
OdpowiedzAle ej - skoro mieszkaja w akademiku, a nawet w tych doktoranckich wiele miejsca nie ma, to gdzie oni trzymaja te wszystkie przetwory, skoro 3 tydzien i kazdego dnia je robia? Sprzedaja chyba, bo gdzie by to chowali?
OdpowiedzPokoje w naszym akademiku takie małe nie są, więc jeśli mają sporo szafek to mają gdzie to pochować. Chyba że faktycznie sprzedają...
OdpowiedzDlatego ja mieszkając w akademiku (uf, na szczęście mam to za sobą) wyposażyłam się w płyty grzewcze (przepraszam, ale nie wiem jak to się fachowo nazywa- w każdym razie działało na prąd :)). I też mieszkałam z dzieckiem i nikogo mimo wszystko nie dziwił widok biegającego po korytarzu 2-letniego szkraba, który na dodatek wpychał się wszędzie gdzie ktoś zostawił otwarte drzwi ( najlepsze było jak wpadł do sąsiadek, zabrał kanapkę i zrobił "papa" ;))
OdpowiedzWidok dziecka mnie nie dziwi w takim akademiku jak mój, ale dziwi mnie, że ludzie mogą pozostawić po sobie taki syf i się tym nie przejmować...
OdpowiedzWysmaruj im w nocy drzwi tym przetworem. Może dotrze.
OdpowiedzLepiej wprosić się, przynieść czipsy. Niechcący wysypać je przy nich, podeptać i zamieść stopą pod mebel. Na zdziwione spojrzenie odpowiedzieć: przecież sprzątaczkę macie. A tak bardziej poważnie- zgłosić administracji akademika.
OdpowiedzDziś byłam świdakiem innej, ale też dość piekielnej sytuacji w kuchni. W czasie kiedy przygotowywałam obiad, oprócz mnie w kuchni był jeszcze jeden koleś. Kiedy wrzucał makaron do garnka, jeden makaronik upadł mu na podłogę. Koleś bez zastanowienia kopnął makaronik pod stół... Do kosza na śmieci miał ok. 2 metry. Wystarczyłoby, żeby się obrócił i zrobił jeden krok. No ale po co...
OdpowiedzDom Asystenta polsl?
Odpowiedz1weź słoiczek 2.zjedz zawartosc 3 odczekaj aż przetrawisz 4 napełnij słoiczek w wc. po przetrawieniu barwa powinna być "jagodziana"
OdpowiedzSprzątaczka przychodzi raz na dobę a chlew jest przez całą resztę. I ja się w tym chlewie źle czuję, bo wychowałam się w domu a nie w oborze - tak powiedziałam koleżankom, które też uważały, że jak jest sprzątaczka, to one prawieżemagistry palcem nie tkną. Odpowiedź - to twój problem. No cóż można mieć tytuły i słomę w butach.
OdpowiedzChamstwo i buractwo jest wszedzie, niezaleznie od wyksztalcenia
OdpowiedzJa kiedyś miałem wątpliwą przyjemność przemieszkać w hotelu pracowniczym kilka miesięcy. Tam syf syfem, ale tam to by te przetwory zniknęły, normalnie. I nikt by nic nie widział. Ginęły całe garnki z kuchenek, ginęły kotlety z patelni, solniczki zostawione w kuchni na chwilę, bo nie miało się trzeciej ręki do zaniesienia do pokoju, zapalarki do gazu, nawet zapałki. Szkoda słów, trzeba było gotować w minimum 2 osoby… Tak więc jagody wszędzie to jeszcze nie najgorsze, co może być. Acz fakt, zgłoś. Albo zbierzcie się w kilka osób i porozmawiajcie z nimi przy jakiejś okazji.
Odpowiedz