Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pewna miła pani sprawiła, że mimo trzydziestki na karku, znów poczułam się…

Pewna miła pani sprawiła, że mimo trzydziestki na karku, znów poczułam się jak studentka w dziekanacie...

Pracuję sobie w jednym z urzędów. Ostatnio staramy się zbudować bazę danych we współpracy z innymi instytucjami, które zbierają różne ciekawe informacje o swojej działalności, ale rzadko je udostępniają, bo w sumie nikt ich o to nie pyta. No to poszło kilkanaście pism i przyszło kilkanaście odpowiedzi z zakresem danych do ewentualnego udostępnienia. Wszystko pisemnie, z pieczątkami, pełna pompa. Jedni pisali mało, inni całe wypracowania. A że ja też z urzędu to muszę zrobić sprawozdanie.

Żeby nie wklepywać tego odręcznie do komputera, dzwoniłam i mailowałam do większości tych "bardziej rozpisanych" z prośbą o elektroniczną wersję pisma. Nie jest to żadne naciągnięcie przepisów, w końcu tekst został zatwierdzony i przypieczętowany przez Wszystkich Świętych przed wysłaniem, więc puszczenie tego mailem jest zwykłą kurtuazją...
Wojewódzka Komenda Policji i WK Straży Pożarnej uwinęli się w 5 minut. Izba Skarbowa, Izba Celna? Nie ma problemu, od ręki.
Szpitale, urzędy wojewódzkie, różne jednostki podległe i tym podobne potrzebowały kilku chwil, czasem godziny, żeby coś wysłać. Generalnie sielanka i serce rośnie na tą przyjazną atmosferę współpracy.
Na ścianę trafiłam, gdy próbowałam to samo uzyskać od Rektoratu.

Dzień 1, środa
Nie.
Pan Rektor jest dziś na urlopie, jego sekretarka też i nikogo tu nie ma (paranormal activity normalnie).
A ja tu nie znajdę tego pisma, może pani mi przesłać skan tego pisma, to będzie mi łatwiej?
No numer pisma też może być.

Dzień 2, czwartek
Nie.
Pamiętam o pani, ale przecież mówiłam, że rektor jest na urlopie. Do poniedziałku. Tak, znalazłam to pismo, ale nie wyślę.
Bo Pan Rektor jest na urlopie, a bez jego zgody w rektoracie nie wysyła się maili.
Nieważne że już to podpisał i to nie jest żadna tajemnica.
Nie i już. Jak wróci z urlopu, i będzie miał czas, żeby o tej sprawie porozmawiać, to podejmie decyzję.

Dzień 6, poniedziałek
Nie.
Pan Rektor jest teraz na bardzo ważnym spotkaniu i nie wiadomo, kiedy wróci.
Nie wiem, czy będzie miał czas ze mną porozmawiać w tej sprawie.
Być może w pani urzędzie dyrektor ma czas żeby rozmawiać ze swoimi pracownikami, ale tutaj Pan Rektor jest bardzo zajęty.

I w tym miejscu coś we mnie pękło, przyznaję się bez bicia, zapowietrzyłam się okrutnie i rzekłam, że moim miejscu pracy nie muszę się pytać o pozwolenie w kwestii takich pierdół. Tekst przepisałam odręcznie, rzucając co bardziej soczyste wiązanki na wszystkie Panie Halinki*
A potem zaczęłam się śmiać... Bo w sumie.. to prawie tak, jakby znowu ktoś mnie poprosił o dowód przy zakupie piwa.
To było ponad tydzień temu. W robocie zaczęliśmy robić zakłady, ile to może potrwać, ale potem zwyczajnie miałam inne sprawy i to zostawiłam. Maila oczywiście nie dostałam. Pani oczywiście na pewno o mnie pamięta, ale przecież Pan Rektor jest taki zajęty...

*dla niezorientowanych: www.pani-halinka.pl

Rektorat

by Chrupki
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Micke
14 22

Oooooo, a ja nie wiedziałem że uprzejmość ludzi to jakiś zakaz i skandal. Po za tym widzę że kolega nigdy żadnych sprawozdań nie pisał, mając kilkadziesiąt źródeł można spokojnie pracować nad tym przez te 4 (tak CZTERY dni robocze) dni nim się dotrze do takiego momentu gdzie będzie się opracowywać przypadek takiego na przykład rektoratu. I tak rektorat był tu piekielny, bo swoją postawą reprezentował czasy PRL'u które w XXI wieku w czasach demokracji (kulawej ale jednak) zwyczajnie nie powinny się objawiać. No więc kto jest tu piekielny? IMHO na pewno nie Chrupki, prosząc o wersję elektroniczną wystawionych już dokumentów.

Odpowiedz
avatar skyman
6 6

@gjoaa Obowiązku może i nie mają, ale autorka znalazła rozwiązanie, które mogłoby skrócić potrzebny czas pracy, więc należą się jej oklaski. @Chrupki - na przyszłość proszę nie przepisywać takich rzeczy ręcznie. W internecie jest dużo dostępnych aplikacji OCR, które potrafią z plików graficznych (np. skanów) stworzyć plik tekstowy. Co prawda ie jest to w 100% zadowalające rozwiązanie, bo zdarzają się literówki w rozpoznawaniu, oraz nie zostaje zachowane formatowanie dokumentu, ale chyba łatwiej sprawdzać błędy i sformatować dokument niż przepisywać go od podstaw? :)

Odpowiedz
avatar pawel78
-4 10

@gjoaa: niestety ale tak jest na uczelniach. Wozilem czasami do nich telefony? Myslisz, ze podawali nazwe wydzialu lub nazwisko? NIE. Za kazdym razem sekretarki namierzaly mi do kogo/gdzie mam isc.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

A jaki był problem żebyś ten tekst zeskanowała sama? Przecież każdy skaner Ci przerobi zeskanowany tekst do Worda.

Odpowiedz
avatar Chrupki
-1 9

Skaner z czytnikiem tekstu w moim urzędzie? Buhahahaha:-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Skaner masz na pewno, a czytanie tekstu to kwestia programu nie skanera.

Odpowiedz
avatar kostuszka88
6 6

Potwi erdzam. I polecam bardzo Abby fine Reader (ja mam wersję 8.0) super. Zamieniasz tylko PDF na word albo na pdf z odczytem tekstu, z którego można kopiować. Bez dzwonienia i bez proszenia się. Może być kilka literówek, gdy tekst jest jakiś niewyraźny czy źle zeskanowany, ale pisma urzędowe zazwyczaj rozczytuje bezproblemowo

Odpowiedz
avatar mariamasyna
5 7

W sumie najbardziej piekielne są procedury, że urząd A musi pismo wydrukować (zmarnować papier), podbić piezątką, wysłać (zapłacić za pocztę) do urzędu B, w którym to urzędzie B trzeba pismo ponownie przepisać na komputerze (a myślę, że nie każdy urzędnik wpadnie na poproszenie o maila, więc marnując jeszcze czas i pieniądze na przepisanie)

Odpowiedz
avatar butelka
0 0

no wlasnie, bardzo jestem ciekawa ile jeszcze polskim urzedom zajmie czasu zeby wymyslic ze nic wlasciwie, albo prawie nic nie trzeba juz drukowac, ale nie lepiej wydawac gruba kase na uswiadamianie ludzkosci o recyklingu, a ile drzew mozna by oszczedzic usuwajac ta papirologie. pracowalam w wakacje w tauronie i zuzywalysmy we dwie ryze papieru na dzien, bo co z tego ze wszystko w systemie, zapelnione segregatory i pierdyliard tabelek i sprawozdan to podstawa.

Odpowiedz
avatar Jotka
5 9

Jakbym czekała 6 dni, to już dawno bym to przepisała. Ile to jest? 500 stron?

Odpowiedz
avatar cicikowo
11 11

Jestem skłonna uwierzyć, że w rektoracie potrzebna jest zgoda rektora na byle maila, telefon itp. Oni mają taki lekki kompleks boga. Poza tym, zajmując się takimi pierdołami ma się poczucie, że robi się bardzo dużo, jest się niezastąpionym i w ogóle superduper decyzyjnym. Jakbym mojemu szefowi takimi rzeczami zawracała gitarę, to chyba byśmy już nie współpracowali. Różnica jest taka, że mój szef zarabia pieniądze dla firmy i nie chce się rozpraszać na drobiazgi. Pan rektor może.... Kocham Panią Halinkę. Czasami mi imponuje:):):)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 sierpnia 2013 o 13:59

avatar konto usunięte
4 4

Ehm, a ja Cię uwielbiam za tą panią Halinkę. Nie znałam wcześniej, przy paru komiksach prawie się popłakałam ze śmiechu :)

Odpowiedz
avatar tab_
-1 3

Jak można nie znać Pani Halinki? ;) Toż to klasyka. A ja jestem wierną fanką i gratuluję twórcom pomysłu.

Odpowiedz
avatar Chaos
1 1

skan pliku do PDF => dysk google => konwersja do dokumentu. Działa jak marzenie. jest jeszcze komputerowe rozpoznawanie tekstu. Też ulatwia pracę.

Odpowiedz
Udostępnij