Jako że ani Nutricia Polska, producent Bobovity, ani Państwowa Inspekcja Sanitarna w Chorzowie, a także Carrefour w Chorzowie, nie poczuwają się do obowiązku poinformowania klientów o możliwości znalezienia się pleśni w obiadkach Bobovita junior-obiadek, warzywa z wołowiną w sosie pomidorowym, jestem zmuszony zrobić to ja.
W kwietniu 2013 roku zakupiłem w hipermarkecie Carrefour w Chorzowie, ul. Parkowa 20 kilkanaście sztuk słoiczków marki Bobovita, w tym obiadek - warzywa z wołowiną w sosie pomidorowym w ilości trzech sztuk, seria 570200/L:05.01.2015. Po otwarciu pierwszego z nich odczuwalny był smak pleśni zarówno przeze mnie, jak i przez żonę. Uznaliśmy, że być może nie zwróciliśmy uwagi i słoiczek był nieszczelny. Otwierając drugi upewniliśmy się, że jest on szczelnie zamknięty, wieczko nie było wypukłe i podczas odkręcania wydało charakterystyczne 'pyk'. W tym słoiczku również wyczuwalny był smak pleśni.
Przypomnieliśmy sobie wtedy z żoną iż w marcu mieliśmy już taki przypadek z jednym ze słoiczków Bobovita, nie pamiętaliśmy jednak którym. Uznaliśmy wtedy, że na pewno był otwarty i został wyrzucony do śmieci.
Mając na uwadze niedawną aferę wywołaną przez Panią Kamilę T. z Lublina, która rzekomo znalazła w kaszce firmy Nestle szczura i od razu powiadomiła o tym opinię publiczną poprzez Facebooka, a który to szczur okazał się być grudką kaszki, zaniechałem podzielenia się tym z wszystkimi pochopnie i pod wpływem emocji, by nie szkodzić wizerunkowi firmy.
Podzieliłem się więc najpierw z tym wyjątkowym odkryciem firmie Nutricia Polska i poinformowałem ich o fakcie wyczuwania pleśni. Po zapewnieniu mnie iż to jest niemożliwe, a jeśli już, to na pewno słoiczek był nieszczelny, odwiedziła mnie Pani przedstawiciel i zabrała ode mnie otwarty słoiczek do badań. Jednocześnie kupiła do badań, jak się później okazało, w Carrefourze słoiczki tej samej serii w ilości sztuk 2.
Kilka dni później otrzymałem od Nutricia Polska takie pismo:
http://images61.fotosik.pl/421/e06af8d1d18f2e81med.jpg
Fragment pisma:
"...Eksperci ds. zapewnienia jakości natychmiast po otrzymaniu informacji przystąpili do badań. Sprawdzili zapisy dotyczące dnia produkcji wyrobu i potwierdzili, że proces ten przebiegał prawidłowo.
Dodatkowo specjaliści przeprowadzili badania tzw. prób trwałościowych (obiadki z tej samej partii produkcyjnej, przechowywane na terenie zakładu produkcyjnego zgodnie z wymogami systemu zapewnienia jakości) - wyniki potwierdziły prawidłową jakość przebadanego produktu. Smak i zapach były właściwe.
Udostępniony przez Pana otwarty słoiczek (zawierający około 90% produktu) oraz zakupione przez naszą przedstawicielkę dwa słoiczki obiadku z tą samą datą przydatności i w tym samym sklepie gdzie Pan dokonał zakupu przekazałam do badań w Dziale Zapewnienia i Kontroli Jakości. Testy wykazały, że zapach i wygląd obiadków były zgodne z charakterystyką w normie jakościowej. Smak produktu z zamkniętych słoików był właściwy. Eksperci nie stwierdzili zapachu i smaku pleśni..."
Pomyślałem - niby wiem jak smakuje pleśń, moja żona wie jak smakuje pleśń, ale może coś z nami jest nie tak, bo Pani zapewniała mnie jeszcze przez telefon, że taki posmak jest charakterystyczny dla tej potrawy (?). Sprawdziłem w Carrefourze na półkach - po otrzymaniu od nich pisma słoiczki tej samej serii stały tam nadal, więc uznałem - jakby coś rzeczywiście znaleźli, nawet gdyby mówili inaczej, to przecież by partię usunęli z półek.
Jednak tego samego dnia, kiedy Pani z Nutricia odwiedziła mnie zabierając słoiczek, udałem się z drugim otwartym do Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Chorzowie i zgłosiłem, że obiadki tej serii mogą zawierać pleśń. Otwartego słoiczka ode mnie nie przyjęto, z uwagi na to iż nie wiadomo ile i w jakich warunkach mogłem go przechowywać, co jest dla mnie zrozumiałe. Sanepid przyjął zgłoszenie i obiecał się zająć sprawą.
W dniu 29.07.2013, czyli ponad 3 miesiące po zgłoszeniu, odebrałem z poczty takie oto pismo z Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Chorzowie:
http://images65.fotosik.pl/422/f5fabbe602a63490med.jpg
"W dniu 18.04.2013r. przeprowadzono kontrolę interwencyjną w sklepie Carrefour ul. Parkowa 20 w Chorzowie, w trakcie której pobrano do badań Obiadek Bobovita Warzywa z wołowiną w sosie pomidorowym.
Badania sensoryczne wykazały zapach charakterystyczny dla użytych warzyw, pozostałych surowców i użytych przypraw, smak - swoisty z WYCZUWALNYM POSMAKIEM OBCYM. W związku z powyższym w celu dalszej weryfikacji pobrano do badań laboratoryjnych w/w próbki w kierunku oznaczania pleśni.
Badania wykazały w 3 na 5 próbek obecność 1 kolonii pleśni, w związku z czym podjęto działania zgodnie z kompetencjami. Przesłano informacje do Inspekcji Weterynaryjnej nadzorującej producenta, która podjęła stosowne działania."
Czyli jednak smak nas nie mylił.
Tego samego dnia poinformowałem o tym Nutricia Polska, przesyłając im skan pisma od Sanepidu i informując, że wynik ich "badań" zasadniczo różni się od wyniku badań Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Firma skontaktowała się ze mną informując, że kontrola na zakładzie produkcyjnym nie wykazała żadnych nieprawidłowości i wszystkie produkty są najwyższej jakości. Poinformowano mnie również, że jestem jedyną osobą, która taki fakt zgłosiła i że przykro im, że mam takiego pecha. Wg nich najprawdopodobniej wina leży po stronie Carrefoura, który nieodpowiednio przechowuje/transportuje słoiczki i nawet jeśli było charakterystyczne pyk przy otwieraniu, to istnieje możliwość iż były mikronieszczelności, dzięki którym rozwinęła się pleśń. Na moje pytanie dlaczego wobec tego nie rozwinęła się w innych słoiczkach Bobovita (skoro są seryjnie niewłaściwie przechowywane/transportowane), tylko akurat w wołowinach w sosie pomidorowym kupionych przeze mnie jak i przez Sanepid, nie uzyskałem logicznej odpowiedzi.
29.07.2013, po otrzymaniu pisma z Sanepidu, odwiedziłem Carrefour, kupiłem 2 sztuki tego słoiczka, jednak z inną datą ważności - 570200/L:21.02.2015 i po otwarciu jednego z nich znowu to samo - smak pleśni.
W rozmowie telefonicznej z Panią z Nutricia Poland poinformowałem o tym fakcie i spytałem czy poinformują i ostrzegą klientów chociaż o tym, że słoiczki tej serii z tego konkretnego sklepu mogą zawierać pleśń (skoro przerzucają winę na stronę sklepu), lecz Pani powiedziała, że nie ma ku temu podstaw, bo ich kontrole niczego nie wykazały i wszystko jest w należytym porządku.
Zadzwoniłem więc do Sanepidu w Chorzowie i poinformowałem Panią, żeby skontrolowali również słoiczki tej serii, bo wg mnie z tymi również jest coś nie tak. Powiedziano mi, żebym przyszedł i złożył pismo. Odpowiedziałem, że jestem sam z dzieckiem, gdyż żona pracuje do godz. 22 i nie dam rady ich odwiedzić, ale zgłaszam to telefonicznie. Przecież i tak muszą jechać kupić te produkty do badań jak poprzednim razem. Pani mówi, że ona nie może opuszczać budynku, a inne osoby są w "terenie". Czyli krótko mówiąc pleśń w obiadkach dla małych dzieci - nie jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Po kilku minutach Sanepid zgodził się bym wysłał mu zgłoszenie mailem, co uczyniłem.
Pani z Sanepidu poinformowała mnie również, że:
- Był dzisiaj już u nich jakiś Pan z Nutricia Polska.
- Oni zakładu nie mogą kontrolować i robi to Inspekcja Weterynaryjna, któremu oni to przekazują. A kontrola Inspekcji Weterynaryjnej nic nie wykazała.
- Że tak naprawdę ilość pleśni była tak niewielka, że gdyby to było danie dla dorosłych, to nawet by o tym nie poinformowali, ale że to jest jedzenie dla małych dzieci, no to... wypadałoby.
- Na moje doniesienie o tym, że przedwczoraj kupiłem również słoiczek z pleśnią, Pani z Sanepidu zasugerowała mi, że być może mi się wydaje i może to być nie pleśń, a... tymianek, użyty w tej potrawie.
Moim celem nie jest psucie wizerunku marki Bobovita, gdyż kupowałem produkty tej firmy przez dwa lata będąc zadowolony i nie spotkała mnie przez ten czas, żadna niemiła niespodzianka. Ale skoro żadna ze stron nie kwapi się do ostrzeżenia klientów, to w takim razie poczuwam się do obowiązku poinformowania rodziców, by sprawdzali dokładnie i próbowali słoiczki tych serii, kupionych szczególnie w tej lokalizacji, gdyż mogą natrafić na pleśń, która to w składzie potrawy dla dzieci nie ma prawa się znajdować w żadnej ilości.
Uważajcie na "tymianek".
bobovita
Kurde... nie jadłem nigdy pleśni. Jak smakuje pleśń? Poważnie pytam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2013 o 15:17
Paskudnie. Weź kilkudniową kromkę chleba i spróbuj zjeść. Zaraz zrozumiesz.
Odpowiedztak... grzybami jakby. Zjedz coś nadpsutego, to będziesz wiedział.
OdpowiedzByłeś kiedyś w starej, zawilgłej piwnicy? W takich miejscach często pachnie pleśnią. Jeśli kojarzysz zapach, to wyobraź sobie to samo, tylko jako smak.
OdpowiedzNie rozumiem, czemu posypały się na Ciebie minusy. Pytanie jak pytanie.
Odpowiedzarcheoziele, dokładnie, bo to samo pytanie przyszło mi na myśl co vfm po przeczytaniu części historii. Ja nie wiem nadal bo jedynie widziałam a nie smakowałam ( na szczęście) i chyba właśnie najpierw widać, przynajmniej ja na szczęście najpierw widziałam a nie skosztowałam, więc nie wiem jak to smakuje. PO kolejnej części historyjki gratulacje dla autora i partnerki, że przez wcześniejsze przykre doświadczenia , potrafili po smaku wyczuć i dziecie uchronili, plus walczyli o to aby innych dzieci nie truto, bo niestety większość ludzi myśli sobie, że takie "zmielone" żarcie w słoiczkach dla dzieci z natury jest niedobre i niesmaczne (ja widocznie trafiałam na dobre partie tego wyrobu bo i dziecie jadło a i ja dojadałam po małym i smakowało obu :)). W każdym bądź razie dobrze, że zawalczono i nie poddano się po pierwszej odpowiedzi. Nie mam czasu zawsze śledziś informacji... Kiedy to było? i czy poszło w eter o wycofaniu tej partii itd?
OdpowiedzNie życzę abyś musiał próbować, kiedyś napiłam się soku z kartonu a w środku była taka "skórka" pleśni. Smak przywodził na myśl zepsute jabłko tylko mniej gorzkie (czasem można ugryźć przez przypadek) zapach rownież.
OdpowiedzWoah, historia od admina o.o Z deczka rzadkość.
OdpowiedzPraktyka karygodna, ale w sumie czy kogoś to dziwi że wielka korporacja ma w nosie, czy to co ci sprzedają szkodzi ci? Pieniądze wydałeś, zysk jest, to dla nich jest ok.
Odpowiedzno to teraz można narobić im rabanu na facebooku :P
OdpowiedzNajlepiej zacznij gotować dziecku przyzwoite obiady. Informować można klientów "o możliwości zawarcia..." umowy ;)
OdpowiedzOd słoiczków odchodziliśmy stopniowo, coraz częściej karmiąc domowymi obiadami. Natomiast po sytuacji kwietniowej przestaliśmy kupować jakiekolwiek słoiczki.
Odpowiedzprzyzwoite obiady z warzyw marketowych, które nie wiadomo czym były pryskane i na pewno nie spełniają norm przestrzeganych przy produkcji żarcia dla dzieci? czy ma sobie chłop warzywa i mięso na balkonie hodować?
Odpowiedz@birdgirl Na rynek się można przejść... Albo na giełdę... To tak a propos tego, że warzywa to tylko w markecie. Piekielności historii nie podważam, bo szczerze mówiąc, ja już po pierwszym takim przypadku miałabym poważne wątpliwości, czy nie przerzucić się na produkty innej firmy.
OdpowiedzSerio wierzysz, że na rynku to tylko warzywka 'od chłopa' pestycydem nietknięte? No więc pora zejść na ziemię - większość handlarzy na ryneczkach zasuwa rano na giełdę kwiatowo-warzywną w okolicy i kupuje od hurtowników zupełnie zwyczajne, "przemysłowo" hodowane warzywa. Takie same jak w markecie. A jak już się trafi rolnik z własną produkcją, to nie ma się co łudzić, zazwyczaj też pryskaną. I to niekoniecznie w zgodzie z jakimikolwiek normami dawkowania albo przestrzeganiem okresu karencji ("Że co, 2 tygodnie mam czekać żeby zebrać? Ale teraz drożej sprzedam!" czy inne "Ale to deszcze idą to mi na krzaku zgnije jak będę jeszcze czekał po oprysku!")
OdpowiedzJest taki facet w Małopolsce. Ma sad. Gerber bierze od niego ładne jabłuszka. Przyjeżdżają na kontrolę, oglądają, sprawdzają, super. Odjeżdżają - koleś zaczyna spryskiwać jabłka.
OdpowiedzJezu i pomyśleć, że w części takich obiadków (innych smaków) też może być pleśń w takich niewielkich ilościach, ale niewyczuwalna przez przyprawy albo coś. Ech, aż mnie skręca na samą myśl, choć może to przez to, że cała moja rodzina cierpi na wstręt do takich mielonych obiadków i żadne dziecko ani dorosły nie chce ich wziąć do ust, więc i bez tej pleśni by mnie skręcało. Deserki, soczki - jasne. Ale obiadki? A fe. xD Pominę może postawę firmy, bo tu zwykła chciwość i piekielność jest oczywista, ale martwi mnie trochę druga odpowiedź Sanepidu. "Gdyby to było danie dla dorosłych, to nawet by o tym nie poinformowali"? WTF? Znaczy, założę się, że nie raz na taką sytuację trafiłam i jakoś mi to jeszcze nie zaszkodziło, ale wiedza, że takie przypadki mogą być po prostu ignorowane zbyt satysfakcjonująca nie jest.
OdpowiedzMnie natomiast zdziwiło stwierdzenie Pani, że być może to nie jest pleśń a tymianek i może mi się wydaje. Rozumiem, gdyby przy pierwszym zgłoszeniu ich badania nic nie wykazały. Wtedy mogłaby pomyśleć - o Boże, to znowu ten co mu się wydaje, że pleśń jest, bo nie wie jak smakuje tymianek. Ale ich badania wykazały zawartość pleśni, więc chyba mieli podstawy do tego by od razu przyjąć kolejne zgłoszenie i zająć się tym natychmiast. Wiem co czuję na języku, mam potwierdzenie na piśmie, że się nie myliłem, ale mam wrażenie że co chwila ktoś próbuje zrobić ze mnie idiotę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2013 o 14:21
aż się zalogowałam by powiedzieć, że opryski nie zawsze są "fe pestycydami i o boże one nas zabiją" polecam przeczytać o nawożeniu dolistnym. naturalne związki - lepiej wchłanialne, wydajniejsze niż zwykłe nawożenie glebowe które z każdym opadem wędruje głebiej zatruwając wody powierzchniowe. Mniej ignorancji, polecam. <br/ >Poza tym chciałabym zobaczyć wasze miny jak by przyszło wam płacić za warzywa jak za mięso. bo bez oprysków jak pie*rznie zbiory to tylko trawa zostanie. wszystko z umiarem, oczywiście, ale patrząc na to jak dużo nas jest, a jak mało miejsca trzeba sobie radzić.
Odpowiedzhehe ten komentarz miał sie odnosić do wyższego o chłopie co pryska jabłka po odjechaniu przedstawicieli gerbera. nie tu skomentowałam:)
OdpowiedzA nie lepiej porcję obiadu przemielić blenderem i dać dziecku? Taniej, zdrowiej... Może się mylę, nie wiem, nie posiadam potomstwa.
OdpowiedzOczywiście że lepiej. Tak robimy. Z tym, że nie wszystko już mielimy, bo ma zęby.
OdpowiedzLepiej i tak robiliśmy w większości, ale czasem wyjazd dłuższy z nienacka i się ufało, ja się nie zawiodłam i przykro czytać, że tak się zdarza, szczególnie jeśli chodzi o dzieci. Na szczęście mój już normalnie wszystko je, bo ta historia jest okropna dla mnie dla mamy, a była gorsza ze szkłem w takich "zupkach". Głośno było, ale już po tym jak mój tego nie jadł i się nic nie trafiło złego na szczęście.
OdpowiedzTibka, mieszkasz w Nienacku? ;-) A co do nadprogramowych dodatków do jedzenia: kiedyś w jakichś daniach była też taka niebieska folia, ale konkretów nie pamiętam.
Odpowiedz1. Wykryto pleśń 2. Był jakiś pan z Nutricia Polska 3. Pleśń tak naprawdę była tymiankiem No cudowna przemiana, prawie jak woda w wino.. Ci ludzie z firmy to potrafią działać cuda
OdpowiedzA sprawdzałeś czy obiadki nie-z-Carrefoura też są takie dziwne?
OdpowiedzBardzo słuszne pytanie :)
OdpowiedzMyślę, że to akurat już nie autora obowiązek - jeździć po okolicznych sklepach szukając słoiczków o tej serii. I tak zrobił więcej, niż zapewne przeciętny obywatel w tej sytuacji, bo zgłosił to służbom, które powinny zareagować...
OdpowiedzHmmm...wystosować list do Uwagi, z całą dokumentacją :) Oni uwielbiają takie sprawy, jeśli pleśń jest, to to udowodnią.
OdpowiedzNo i kara za lenistwo ! Może tak należałoby przejść na gotowanie dziecku samodzielnie ?
OdpowiedzLenistwo? Nasz syn (obecnie prawie 4 latka) nie chciał jeść gotowanych domowych obiadków, za to słoiczkowe zajadał z chęcią. Nie długo, ale jednak. Teraz córa, troszkę ponad 7 miesięcy tylko gotowane przez nas i to normalnie doprawione, a nie gotowane specjalnie dla niej. Każde dziecko jest inne.
OdpowiedzCiekawi mnie jedno, czy Ty nigdy nie korzystalas/es z gotowych posilkow nie przygotowanych samodzielnie?
OdpowiedzJak łatwo oceniać komuś, kto dzieci nie posiada... :-)
OdpowiedzPozwoliłam sobie skopiować tekst na forum parentingowe. Niech dotrze do osób najbardziej zainteresowanych: rodziców. http://mjakmama24.dlarodzinki.pl/threads/7098-Przyjrzyjcie-si%C4%99-uwa%C5%BCnie-obiadkom-w-s%C5%82oiczkach-zanim-podacie-je-dziecku
OdpowiedzJakie forum?
Odpowiedz"Forum parentingowe" Wow. Powiało wielkim światem.
OdpowiedzI dziękuję za opublikowanie tej informacji. Będę uważniej przyglądać się zawartości słoiczków zanim podam ją dziecku.
OdpowiedzA ja pół godziny temu otworzyłam woreczek kaszy manny i znalazłam w nim larwę. Całość poszła do kosza.
OdpowiedzChyba Nutricia dużo pieniędzy musiała zapłacić Sanepidowi, że nagle pleśń zmieniła się w tymianek :) żeby nie było żadnej afery oczywiście. Swoją drogą ja i tak bym się bała dziecku dawać gotowe jedzenie z marketów, tym bardziej, że tyle kosztuje...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2013 o 21:44
Zgadza się, tak być nie powinno, i sprawą powinien zainteresować się sanepid. Ale może dobrze by było żeby księżna małżonka zakasała rękawki i ugotowała dziecku obiadek z warzywek a nie ze... słoiczka. I zdrowo, i pożywnie, i wiadomo co się dziecku daje.
OdpowiedzWidać, że z opieką i karmieniem dzieci niewiele masz wspólnego! 1.Byli by zmuszeni zawsze gotować potrawy nadające się dla dzieci (np. bez żadnych produktów wzdymających) i je miksować- każdy rodzic ma na to czas i każdemu smakują takie obiady 2.Musieliby gotować dwa obiadki- dla siebie i dziecka (żadne dziecko nie jest wybredne, o nie) i na to także każdy ma czas 3.Skąd wiadomo czy jest to rodzina 2+2? Dziecko może wychowywać samotny ojciec albo niepełnosprawna matka... Nie cierpię takich tłoków, którzy nie zamierzają się wysilić z myśleniem ale moralizować to pierwsi. Ludzie myślcie!
Odpowiedz@Toyota dlaczego nazywasz moją małżonkę - księżną? Księżna nie pracuje codziennie od 9 do 22. Po drugie, jakie masz pojęcie o tym co nasz syn je i kto mu gotuje? Czy po prostu tak ni stąd ni zowąd chciałeś pierdolnąć sobie jakąś super-poradę od jasnowidza-experta?
OdpowiedzNie no jasne, a zaraz potem księżna małżonka powinna zaserwować małżonkowi piwo, żeby jej nie przeszkadzał w sprzątaniu. Toyota, niech buk strzeże kobiety przed facetami takimi jak Ty.
Odpowiedz@wlsz- to drugie. Zawsze znajdzie się jasnowidz-ekspert, znający każdy szczegół cudzego życia po kilkulinijkowej historii. Kwestia przyzwyczajenia :)
Odpowiedzjestes na glownej na wykopie http://www.wykop.pl/ramka/1602243/jak-bobovita-truje-male-dzieci/
OdpowiedzNa demotach posypały się głosy oburzenia, no, prawie lincz, że nie gotuje sam tylko daje syf ze słoiczków. Jakby ta zgraja dzieciaków mogła cokolwiek wiedzieć na temat wyczerpania brakiem snu, chęcią normalnego umycia się czy chociażby pooglądaniu co tam w necie bo 2 miesiące nie było czasu. Ba, mówią to mężowie o swoich żonach, że codziennie gotują. A oni co robią w zamian przy dziecku? W robocie siedzą 9 h to potem nie mają siły na opiekę? A kobieta ma mieć tę siłę 24/dobę i nie ma prawa kupić czasem obiadku żeby nie narazić się na krytykę.
OdpowiedzPrawdę mówiąc nie rozumiem jak można kupować takie słoiczki dla dzieci... Lenistwo jak widać nie popłaca (raz w tygodniu można nagotować na zapas). Co rusz słyszy się o jakichś świństwach w tych słoiczkach: stare produkty, moan etc. A wy dalej wydajecie kasę by "zaoszczędzić czas".
OdpowiedzSkoro ani producent ani sanepid nie przykładają zbyt dużej uwagi na zgłoszenie to może by "czarny pijar" pomógł. Taka "Uwaga" lubi tego typu historie ;) Ja co prawda sama będę mojemu synkowi gotowała jednak nie chciałabym w kryzysowej sytuacji trafić na taki słoiczek, tym bardziej że sama nie próbuję smaków ty papek bo dla mnie są blee...
OdpowiedzZ jednej strony, sama rodzicem nie jestem i nie chce nikogo krytykować czy oceniać, bo niby z jakiej racji. Z drugiej strony jednak, moi rodzice jak słyszą o "słoiczkach dla dzieci" to tylko kręcą głowami. Moja mama, pracując, gotowała jednak nawet te dwa obiady albo, po prostu potrawy, z których, przed przyprawieniem można było oddzielić część na obiadek dla dziecka. Ja sama robiąc zakupy natomiast, nauczyłam się omijać szerokim łukiem produkty dużych koncernów i wybierać małe lokalne firmy. Takie, które po podobnej aferze po prostu już by się nie podniosły i nie mają grubej kasiory na łapówki więc muszą uważać. Oczywiście nie mam pojęcia jak wygląda sutuacja w Polsce z tego typu produktami, ale może warto się rozejrzeć?
Odpowiedzdo wszystkich tępicieli słoiczków: mój syn do 7 miesiąca życia nie chciał tknąć innego jedzenia niż takie ze słoiczka, a wiadomo, że jak się robi obiadki maluchowi, to się ich za bardzo nie przyprawia. Nie smakowało mu i już. Co miałam zrobić, zmusić go do jedzenia normalnego jedzenia na siłę czy przegładzając je? To i jadł ze jedzenie ze słoiczków. Potem mu się odmieniło. Chciał jeść tylko to co rodzicie, najlepiej z ich talerza. Trzeba mu było jego jedzenie na swój talerz nakładać koło swojego jedzenia i udawać, że dostaje to samo.
OdpowiedzNiektórzy pisza, że to niemożliwe aby Sanepid tuszował sprawę itp. Wielkie korporacje mają to do siebie, że potrafią wpływać w odpowiedni sposób na takie instytucje, a nawet na prawo danego państwa tak, żeby było na ich korzyść.
Odpowiedz