Od urodzenia mam problemy zdrowotne, kardiologa, ginekologa i neurologa odwiedzam częściej, niż ulubioną ciotkę, tabletki łykam jak cukierki, operacji nie chce mi się już zliczać, a za pieniądze wydane na prywatne wizyty postawiłabym sobie już dawno różowy pałac.
Dziś będzie o niedawnej wizycie u ginekologa właśnie (co ważne dla późniejszych wydarzeń, mimo, że pełnoletnia od kilku lat jestem, wyglądam na jakieś 16-17 lat, szczególnie, że nie robię makijażu).
Na początek rys sytuacyjny: gdy miałam 11 lat zapadła decyzja, że trzeba mnie leczyć hormonami, ponieważ dojrzałam za wcześnie i nie rozwijałam się tak, jak powinnam.
Przez lata regularnie odwiedzałam moją zaufaną panią ginekolog (do której specjalnie jeździłam wiele kilometrów z mojego miasta do rodzinnej, malutkiej miejscowości), robiłam badania. Od zawsze słyszałam jednak jedno ostrzeżenie: jeśli będę chciała mieć dzieci, to nie mogę zbyt długo zwlekać, ponieważ już teraz będą problemy z zajściem w ciążę, a z czasem będzie ich coraz więcej, bo mogę nie donosić, płody będą uszkodzone, bo moja choroba wolno acz systematycznie pogłębia się.
Kilkanaście miesięcy temu postanowiliśmy z narzeczonym, że jeśli mamy zdecydować się na dziecko, to właśnie teraz jest odpowiedni moment, bo mimo mojego bardzo młodego wieku wiem, że to ostatni dzwonek. Rodzice każdej ze stron poinformowani, że decydujemy się na ten krok, rozumieją, że taka sytuacja jest ze mną, będą dla nas wsparciem i psychicznym i finansowym (mimo, że oboje pracujemy, a ja jestem jeszcze w trakcie studiów).
Zaczęło się dbanie o siebie, witaminy, ścisła kontrola gina, badania nas obojga etc.
Starania nie przyniosły jednak efektu i po prawie roku bezowocnych badań stawiłam się w gabinecie lekarza, by kolejny raz potwierdzić, że dziecka pod sercem nie noszę.
Partner czeka w poczekalni, obok kilka pań w wieku różnym, w tym dwie 65+, które przyszły z wnuczkami chyba.
Wychodzę zapłakana z gabinetu z wydrukiem usg, na którym nic nie ma (lekarz dał, żeby mi dokładnie pokazać, bo nie wierzyłam), narzeczony mnie przytula i sam ma łzy w oczach, pociesza, że będzie dobrze, że coś na to poradzimy, no co jeden babiszon donośnie syknął i BARDZO GŁOŚNO zwrócił się do drugiej, mówiąc:
- Patrzy pani, dzieciaka jej zrobił to ryczą tera, puszczalska jedna, tera to co jedna smarkula nogi rozkłada i ma za swoje, dziwka!
na co babsko nr 2 kiwając głową równie głośno powiedziało:
- Ale tego dzieciaka żal, matko boska! jeszcze zabiju, te aborcje zrobio, zaglodzo a puszczać się dalej bedo.
Gdyby mnie pielęgniarka nie złapała, to oczy wydrapałabym.
Niektórzy najwyraźniej jednak nie rozumieją, że jak młoda, to niekoniecznie do lekarza z niechcianą ciążą idzie i jak wielką tragedią jest dla kogoś o silnym instynkcie macierzyńskim fakt, że nigdy tego dziecka mieć nie będzie.
słuzba_zdrowia
Zawsze mnie ten fakt zdumiewa: czemu te starsze panie tak namiętnie do ginekologa chodzą? Za mało im obgadywania ludzi w normalnych przychodniach to dla większej rozrywki chodzą do ginekologów? Szkoda, że nie wyszło ale próbujcie i dacie rade :) trzymam kciuki :)
OdpowiedzMoże, żeby sprawdzić się poskarżyć na menopauzę? :) Dziękujemy Ci bardzo za dobre słowo :)
Odpowiedz@Kosz - nie wszyscy wyznają tę samą religię i nie wszyscy mają takie same obyczaje. Kultura wymaga, żebyś to uszanował. Wykaż się tolerancją.
OdpowiedzStarsze panie mają prawdpodobnie problemy ze zdrowiem. Dlatego chodzą. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka z napisem: hipochondrycy
OdpowiedzGabinety ginekologiczne są często obok gabinetów lekarzy innych specjalności. Niekoniecznie pacjenci czekają na wizytę u ginekologa.
OdpowiedzPierścień Adepta Płodności ;)
OdpowiedzUpss, nie tu :p
OdpowiedzNiektórzy nadal żyją w ciemnogrodzie.
OdpowiedzPopieram w 1000% chęć posiadania dziecka, a nawet wielu. Ale dlaczego próbujesz zajść w ciążę z narzeczonym, a nie z mężem? To może być jednym z powodów, dla których się nie udaje.
Odpowiedzchyba sobie zartujesz?
OdpowiedzNie uważam, że trzeba mieć ślub, by stanowić pełną i szczęśliwą rodzinę.
OdpowiedzTaak, obrączka na palcu bardzo wspomaga rozwój płodu a akt małżeństwa stymuluje owulację i reguluje poziom hormonów :P Rozumiem, że sugerujesz jakieś ukryte blokady ze względu na "nieunormowaną" sytuację cywilną, ale litości... Postawić taka diagnozę mógłby co najwyżej specjalista po dłuuuugiej analizie obojga zainteresowanych i wykluczeniu innych powodów (których jak czytam może być dużo, skoro lekarka od lat przestrzegała).
OdpowiedzA to przepraszam dwie różne osoby są? I stres związany z organizacją całej szopki i darmowego uchlania ryjów dla wszystkich pociotków raczej dobrze na płodność nie wpłynie.
OdpowiedzNo cóż, nie ja cierpię z powodu braku dziecka... Możecie sobie pominusować i dalej trwać w problemie. A możecie się zastanowić i zaufać Bogu.
Odpowiedz@Kosz - nie wszyscy wyznają tę samą religię i nie wszyscy mają takie same obyczaje. Kultura wymaga, żebyś to uszanował. Wykaż się tolerancją.
OdpowiedzA któremu konkretnie, bo spory wybór tego typu istot na przestrzeni wieków i narodów...
Odpowiedz@Kosz- a to ciekawe, że ja nie mając męża dwa razy w ciąże zaszłam. No do drugiego brakowało kilku dni jak się okazało ;) Zujka- nie poddawaj się i próbujcie dalej:) Trzymam kciuki, powodzenia!
OdpowiedzKosz, święta prawda. Jak żyję nie spotkałem się z przypadkiem, żeby niezamężna kobieta zaszła w ciążę. Bez ślubnego cyrografu zwyczajnie łaska boska nie ma szans zagnieździć się w macicy, a bez tego nie dojdzie do poczęcia. Sam plemnik wnikający do komórki jajowej może dobry jest u zwierząt, ale człowiek musi wpierw dostąpić do sakramentu małżeństwa. Inaczej na ciążę zwyczajnie nie ma szans. P.S. Czy to nie ty kiedyś pisałeś, że czytanie książek to głupota i strata czasu? W jednej książce napisano, że "po owocach ich poznacie". Twoje drzewo mądrości życiowych właśnie obrodziło.
OdpowiedzFormalhaut, czyścisz mi ekran...
OdpowiedzPrzez chwilę myślałem że przypadkiem wszedłem na Frondę...
OdpowiedzObrączka daje +30 do szansy zapłodnienia, +10 do dobrego rozwoju i +50 do wychowania :P
OdpowiedzPierścień Adepta Płodności ;)
OdpowiedzNiektórzy nadal żyją w ciemnogrodzie. Przepraszam za komentarz wyżej.
OdpowiedzKosz gratuluję najgłupszego komentarza na piekielnych :)
Odpowiedznie martw się:-) mi lekarze nie dawali szans, a obecnie za 2tyg mam termin:-) robili wielkie oczy jak się okazało, że jednak jestem w ciąży:-)
OdpowiedzTeż trzymam kciuki aby się udało, musi się udać ;) Co do starszych pań, a raczej bab, u ginekologa - często mam wrażenie, że takie komentujące złośliwce same mają coś za uszami, ale koniecznie chcą towarzysko uchodzić za święte i odbić sobie na młodych.
OdpowiedzDziewczyno nie łam sie tylko! Mi to zajęło ok. 9 m-cy, a już leci 5 miesiąc :-) Planowałam już robić badania, a tu niespodzianka, jednak w ciązy wyszły mi problemy z tarczycą, także możliwe, że to ona była przyczyną tak długich starań... Jak chcesz podam Ci na priv adres fajnego forum, gdzie dziewczyny długo się starają ( lub starały), bo większośc jest już w ciąży - a kazda z innymi problemami zdrowotnymi. Trzymaj się.
OdpowiedzDziękuję bardzo, oczywiście poproszę Cię o wiadomość z adresem:)
Odpowiedzo tak, tarczyca może być główną przyczyną, tak jak u mnie. nam się udało po 2latach starań... miałam tarczyce właśnie bardzo rozregulowana i do tego policystyczne jajniki. hormony wszystkie masz w porządku? jeszcze prolaktyna:-) jak za wysoka to też ciężko podobno zajść:-)
Odpowiedz9 miesięcy to też nie tak dużo. Teoretycznie dopiero po roku mówi się o problemach z zajściem w ciążę. A z ekstremów to znam parę, której się to udało po 11 (!) latach intensywnego leczenia. Tak więc głowa do góry, myśleć pozytywnie i próbować. Najważniejsze, to się nie załamać.
OdpowiedzA adopcja nie wchodzi w grę?
OdpowiedzWiesz, wydaje mi się,że adopcja to taka ostateczność- są pary co się starają kilka lat, i dopiero po kilku takich żmudnych, cieżkich decydują sie na adopcje... Znam przypadki, gdzie para decydowala się na adopcje a tu niespodzianka, bo kobieta zaszła :-) Są różne możliwości, jesli nie wychodzi naturalnie to najpierw inseminacja, potem in vitro no i ostatecznosc adopcja. Juz wysyłam Ci adres :-)
OdpowiedzOczywiście, że wchodzi w grę, jednak już sama ciąża wydaje mi się być czymś niezwykłym, czuć ruchy swojego dziecka, słyszeć bicie jego serca na monitorze u lekarza. Jeśli nie, to przynajmniej uszczęśliwimy jakiegoś malucha, którego pokochamy równie mocno ;)
OdpowiedzZ całego serca życzę wam powodzenia i zdrowego dziecka :) Ale dziecka nie nosi się pod sercem, tylko pod wątrobą jakoś.. No, ale powodzenia w staraniach :)
OdpowiedzMetaforycznie to ujęłam, bo zawsze lepiej brzmi, że malucha pod sercem będę mieć, a nie gdzieś między żołądkiem a wątrobą :))
OdpowiedzWątroba jest pod sercem, więc dziecko też. ;-) @zujka Na pewno macie szansę na podwątrobowego szkraba. :-) Życzę Ci dużo wiary i cierpliwości, i narzeczonemu też. No, i zdrowia. Nie zapominajcie tylko, że starania o dziecko nie mogą się ostatecznie stać męczącym obowiązkiem; cieszcie się sobą! Powodzenia!!
OdpowiedzOkej, okej, po prostu zawsze mnie to śmieszyło, tak samo jak mówienie "dzidzi" "bobo" "fasolka" zamiast po prostu "dziecko" czy "niemowlę". Po prostu takie słowa są tak infantylne, że nie pasują mi do dorosłej kobiety decydującej się na rolę matki. wumisiak - oczywiście, ale dziecko nie jest bezpośrednio pod sercem ;) Wątroba też chyba raczej nie jest bezpośrednio pod sercem, więc odejdźmy od tego tematu.
OdpowiedzTe Babcinki piekielne bo może oceniały ciebie o swoim życiu ;) Mam taką sąsiadkę co każdą młodą dziewczynę (czyt. młodszą od siebie o przynajmniej 10 lat) która jest w ciąży wyzywa od puszczalskich. Ale jak to mówią zapomniał "wół jak cielęciem był" bo ona sama zaszła z pierwszym dzieckiem jak miała około 15-16 lat a było to dawno temu.
Odpowiedz@kns0natalia wypraszam sobie. Naprawdę myślisz, że zdecydowałabym się na dziecko, jeśli z góry wiedziałaby, że będzie z mojej winy obciążone jakąś chorobą? Nie. Wystarczy, że ja dość się w szpitalach należałam i swoje wycierpiałam. Jeśli będę mieć dziecko, to żadna z powyższych chorób nie przeniesie się na nie, co dogłębnie sprawdziłam, konsultując się z masą lekarzy. Wyjątkiem będą SKŁONNOŚCI do zapadania na choroby serca, jednak to jest namniej uciążliwe a SKŁONNOŚCI to nie przeniesiona na pewno choroba. Gdyby tak było, ludzie prawie w ogóle nie mogliby mieć dzieci - no bo od matki będą mieć skłonności do zawału, od dziadka do astmy, od taty do chorób tarczycy itp. Nie jestem lekkomyślna.
OdpowiedzProszę mnie tylko nie zjechać, ale dlaczego ludzie świadomie starają się o dzieci? I to jeszcze w takiej sytuacji, jaką w kraju mamy? Ja rozumiem, wpadka, ktoś się nasłuchał, że aborcja to morderstwo i rodzi, lub nie ma pieniędzy, żeby ją wykonać... Ale żeby celowo i świadomie chcieć dziecko? Po co?
OdpowiedzAlien: są ludzie o silnych i słabych instynktach macierzyńskich. Zaraz Cię zminusują, nie zdziw się, ale jeśli pytasz poważnie, a masz więcej niż 25 lat, ja też lekko się dziwię, czemu jeszcze nie rozumiesz, że dla niektórych dziecko to sens życia.
OdpowiedzPytam śmiertelnie poważnie, słowo. Bo naprawdę nie rozumiem, jak można chcieć dobrowolnie się skazać na 9 miesięcy męki, uważania na wszystko i latania do lekarza co chwila (a tutaj autorka sama napisała, że może mieć spore problemy przez to). A potem wychowywać i to bez pewności, że przyniesie jakiś pożytek i nie wypnie się na Ciebie na starość. Więc przepraszam, ale naprawdę nie widzę w tym większego sensu.
OdpowiedzAlien, każdy ma swoje poglądy i ja osobiście minusować Cię nie będę. Chciałeś/chciałaś (wybacz, obcym może być i kobieta i mężczyzna :) ) mieć kiedyś coś bardzo, np upragniony samochód, rzecz etc.? Jeśli tak, to potrzeba macierzyństwa i tacierzyństwa to taka chęc, lecz spotęgowana ogromnie :) szkoda byłoby zmarnować również tyle historii, bajek które znam, nie móc nikogo wprowadzić świat, być nauczycielem dla niego. Dla mnie to też istotne, widzieć owoc swojej ciężkiej pracy, starań, ta duma, gdy moje dziecko za 20lat dostanie się na studia. Tego nie da się porównać :) Osobiście uważam, że dziecko to nie tylko zabezpieczenie na starość, po prostu żal byłoby mi, gdybym nie miała czegoś, co jest zrodzone ze mnie, z mojej krwi. To takie zachowanie mojego śladu, genów na Ziemii. A co najważniejsze, mogłabym wreszcie bezkarnie chadzać do kina na filmy animowane i nikt nie patrzyłby na mnie z politowaniem ;) żartuję, choć w każdm żarcie ziarenko prawdy jest.
Odpowiedz"Proszę mnie tylko nie zjechać"? Pff... no dobrze, jakoś się powstrzymam. ^^ Osobiście znam osoby, które nie chcą mieć dzieci - i szanuję ich decyzję i poglądy. To, że czegoś nie rozumiemy, nie znaczy, że nie ma to sensu - jednak takie stwierdzenie nie może być jednostronne. Wszystko zależy od tego, jaki jest konkretny człowiek, czego potrzebuje i co jest dla niego ważne. Ja na przykład bardzo chcę być matką. Myślę, że ważna tu jest chęć opiekowania się, wychowywania, obserwowania, jak ktoś rośnie na naszych oczach, z naszym udziałem. Będąc rodzicem uczestniczy się w tworzeniu człowieka, jakkolwiek patetycznie brzmi to i patetycznie, i banalnie. Możemy mieć różne przekonania i wierzyć w różne rzeczy, mniej lub bardziej rozumieć kwestię zapłodnienia itd., ale świadomość, że we mnie jest nowe życie, że ja czemuś nadaję tak wielki sens, to musi być niesamowite i piękne uczucie. To od strony metafizyczno-filozoficzno-emocjonalnej; kwestią bardziej przyziemną jest natomiast, jak mi się wydaje, właściwa kobietom potrzeba opiekowania się, która najłatwiej i najpełniej realizuje się w "odchowaniu" dziecka. Pewnie jest jeszcze wiele przyczyn i bodźców skłaniających do reprodukcji, z mojego punktu widzenie te są dość prostym wyjaśnieniem. Mam nadzieję, że mój wywód trochę pomoże Ci zrozumieć, czemu ktoś może "celowo i świadomie chcieć dziecka". ;-)
OdpowiedzWiesz, Alien, czasem ciąża to jednak nie 9miesięcy męki, zależy od podejścia i samopoczucia :) a "zaplanowane macierzyństwo" daje trochę więcej spokoju (nie ma przerażenia "o boże, jestem w ciąży!") Dla mnie pierwsza ciąża to było tylko radość i wyczekiwanie, żeby już przytulić swoje maleństwo :) nie miałam mdłości, zgagi, omdleń, wymiotów, zachcianek ani innych "efektów ubocznych" tyle tylko że starałam się nie dźwigać zbyt wielkich ciężarów i to było tyle :) a "po co?" część osób po prostu odczuwa taką potrzebę zostawienia czegoś po sobie ;) ciężko to nawet w słowa ubrać, tak jak część osób nie była by w stanie dokładnie wytłumaczyć "dlaczego nie" @Zujka ja również trzymam kciuki żeby się Wam w końcu udało :)
OdpowiedzA tek już zupełnie na marginesie, to chyba powinnaś/powinieneś się cieszyć, że twoi rodzice nie mieli takiego podejścia...
OdpowiedzJeśli chodzi o sytuacje w kraju, to nie koniecznie wszyscy są biedakami, którzy nie będą potrafili wykarmić dziecka i zapewnić mu godnego życia. Chociaż swoją drogą z tym się zgodzę, że jeśli jest się w ciężkiej sytuacji finansowej to nie powinno się planować dzieci, dopóki się nie ustatkuje w kwestii materialnej, ponieważ dziecko nie będzie raczej wystarczająco szczęśliwe (a jeśli chodzi o autorkę, to nie wiesz ile ma pieniędzy). Druga kwestia, która mnie zainteresowała co do historii i Twojego komentarza to to, że autorka wspomina, że ma duże problemy zdrowotne. Czy w takim wypadku powinna się rozmnażać, kiedy jest pewnie duża szansa, że dziecko też będzie chorować? Nawet kwestia tego, że mogłaby dziecko szybko osierocić (wypluwam)...
OdpowiedzAlien- szanuje twoje poglądy, nie wiem tylko czy jesteś kobietą, czy mężczyzną? Bo o ile są kobiety bez instynktu, dla których np. liczy się tylko kariera,pieniądze, a 'bachory' są tylko przeszkodą ( mam w rodzinie taki przypadek- ona dzieci nie chciała i nadal ma je gdzieś, opiekuje się nimi tylko ojciec), to jednak większość kobiet instynkt posiada- ja jeszcze niedawno nie podejrzewałabym siebie o to, że tak bardzo pragnę dziecka, po prostu w jakimś momencie życia to poczułam, kiedyś straciłam kogoś ważnego dla mnie, kogoś z kim planowałam dzieci, dom, rodzinę, jednak on nagle odszedł po nagłym wypadku... i kiedy już myślałam, ze nic dobrego mnie w zyciu nie spotka i będę sama, pojawił się ON i wspólnie w porozumieniu poczuliśmy tę potrzebę założenia rodziny :-)
Odpowiedz"liczy się tylko kariera,pieniądze, a 'bachory' są tylko przeszkodą" bo jeżeli kobieta nie chce mieć dzieci to na pewno pracoholiczka? Ja jestem kobietą, karierę fakt faktem chciałabym zrobić, ale nie jest to jakiś mój największy cel w życiu, a dzieci nienawidzę. Z całego serca. Jeżeli już kiedyś będę miała dzieci, w co bardzo wątpie, to jedynie adoptowane, w wieku przedszkolnym lub coś koło tego.
Odpowiedzvivian, współczuję tym dzieciom.
Odpowiedzmietekforce - ale co ona ma poradzić na brak instynktu macierzyńskiego? Ja dzieci lubię - w wieku około 7 lat. Młodszych nie, bo są zbyt absorbujące, i absolutnie się tego nie wstydzę. Nie jeczę i nie ślinię się na widok "małych stópek", i nie odczuwam pociągu do posiadania potomka, nie chcę nikomu przekazywać swoich genów, nie chcę mieć miniaturowej wersji mnie. I sorry, ale nic się na to nie poradzi, żaden człowiek z internetów tego nie zmieni ;)
Odpowiedzanq, dokładnie.
OdpowiedzDzieci trzeba umiec kochać, a swoje własne jest dużo łatwiej. Szkoda tych ewentualnie adoptowanych dla osoby z takim podejściem. Hodowanie dzieci jak psów się nie sprawdza.
Odpowiedza adoptować nie można? spytaj jakiegokolwiek rodzica wychowującego adoptowane dziecko, na pewno ci powie że zaspokaja to jego instynkt macierzyński czy ojcowski i tak samo się kocha takie dzieci. to nie masz co rozpaczać
OdpowiedzTwoja odpowiedź wydała mi się po prostu chamska. W stylu "nie masz dzieciaka to weź do adopcji, nie ma co ryczeć". Swóje poglądy już przedstawiłam - chcę przyżywać trudy ciązy etc. mieć kogoś podobnego do mnie i partnera, z wyglądu i charakteru. A dziecku adoptowanemu mogę przekazać niektóre cechy (poprzez naśladownictwo), wychować je, ale to już nei to samo. Oczywiście, że gdy nie będzie innej możliwości na urodzenie dziecka to będę chciała takie z domu dziecka, aczkolwiek to nie jest "stworzenie" potomka od podstaw.
OdpowiedzWydrapywanie oczu - za duże uszkodzenie ciała. Spoliczkowanie - doskonały respons.
OdpowiedzA tak jeszcze troszkę z innej strony-rozumiem, że głównym problemem w Twoim przypadku są problemy zdrowotne, ale podobno kiedy para przez dłuższy czas stara się bezowocnie o dziecko, dobrze jest zrobić sobie przerwę, trochę zmniejszyć ciśnienie na zajście w ciążę, i wtedy, kiedy zniknie parcie i cała ta stresująca napinka, często się udaje, i jest wielkie pozytywne zaskoczenie. Znam osobiście dwa takie przypadki, a słyszałam o kilku kolejnych. A nawet jeśli to nie pomoże, to odrobina relaksu, i zwolnienie tempa w "biegu po malucha" na pewno wam nie zaszkodzi :) Osobiście trzymam za was mocno kciuki, i mam nadzieję, że w końcu będziecie mieli upragnione maleństwo, bo chociaż moja ciąża nie była planowana, a wręcz była olbrzymim zaskoczeniem, to doskonale rozumiem Twoją potrzebę posiadania dziecka, i z całego serca życzę Ci tego szczęścia. Pozdrawiam, i życzę wszystkiego dobrego.
OdpowiedzWeszłam, żeby życzyć Ci szczęścia bo o wrednych babach nie ma co gadać. Dzidzia na pewno będzie, zobaczysz :)
OdpowiedzMysle ze u ciebie nie ma instynktu macierzynskiego, tylko świadomość niespełnionej zachcianki. Jakbyś nie miała problemów zdrowotnych to nie zaczelabys sie starac tak szybko o dziecko. To nie jest koniec świata. Tyle dzieci czeka na adopcje w domach dziecka. Trzeba pomoc tym istotom ktore sa juz na swiecie i tej pomocy potrzebuja zamiast dla widzimisie sprowadzac kolejne "bo własne bo moje" itp
Odpowiedzcieszę się, że tak dobrze znasz moją głowę. Dziecko pragnęłam mieć od kiedy tylko ukończyłam gimnazjum - oczywiście, wtedy nawet się nigdy nie całowałam, wiedziałam, że nie ma mowy, za wcześnie, szkoła etc., ale w zamian udzielałam się w wolontariacie w domu dziecka. I uwierz, chciałam, pragnęłam tego. Gdybym nie miała problemów ze zdrowiem również starałabym się. Dlaczego? Choćby dlatego, że mój narzeczony, mimo pełni zdrowia też od kiedy skończył 20lat chiał mieć dziecko.
Odpowiedz@zujka, napisałaś: "że pełnoletnia od kilku lat jestem, wyglądam na jakieś 16-17 lat, szczególnie, że nie robię makijażu" - to tak jak ja :D A miny ludzi jak się dowiadują ile mam lat - bezcenne :)
OdpowiedzJakiś czas temu widziałam w TV dziewczynę, która też tak miała i postanowiła poddać się operacji plastycznej, aby się postarzyć. Bardzo to przeżywała, bo ludzie traktowali ją protekcjonalnie itd.
OdpowiedzUrodziłam się (cała i zdrowa) po 14 latach starań moich rodziców - w sytuacji teoretycznie beznadziejnej, gdy żaden lekarz nie zostawiał nadziei. Więc nie poddawajcie się ;) uszy do góry :)
OdpowiedzZnajomego dziewczyna parę lat temu dowiedziała się, że ma potężną' hiperprolaktynemię. Minęły 4 lata, urodziło się im dwoje dzieci.
OdpowiedzAch te babcie ... Powodzenia w dalszych próbach!
OdpowiedzDygresja w zasadzie niezwiązana z historią: czemu np. popędu seksualnego nie nazywamy instynktem seksualnym, a instynktu macierzyńskiego nie nazywamy popędem macierzyńskim? Bajka ta sama, a jednak to jakieś takie dziwne wartościowanie...
Odpowiedzdorosła kobieta o adopcji nie słyszała hmm. czy jak nieswoje geny to już nie zaspokaja instynktu macierzyńskiego opieka nad biedną sierotą?
Odpowiedz