Komunikacja miejska..
Wsiadam sobie gdzieś na początku pętli, jeszcze pusto, więc zajmuję miejsce. Im bliżej centrum tym więcej ludzi wsiada, naokoło mnie spory tłum. Rozglądam się czy nie ma starszych ludzi wokół - nie ma, więc siedzę sobie spokojnie i patrzę w okno.
Zaczęło się niewinnie:
- Mamo, ja chcę usiąść.
- Nie ma miejsc wolnych.
Po chwili już krzycząc:
- Mamaaaaa! Ja chcę usiąść! Mi jest niewygodnie!
I patrzy się to dziecko na mnie wymownie, już nie zwraca bezpośrednio do mamy, niby to do niej mówi, ale odwrócony jest do mnie:
- Mama ja chcę usiąść! Ja nie chcę stać! - zaczyna się płacz.
- Nie widzisz, że nie ma miejsc? Chyba cię nie posadzę NA KOLANACH U PANI. - tutaj również mamusia wzrok na mnie.
- Ja chcę usiąść! Usiąść! Bolą mnie nogi! Chcę usiąść! - dziecko już ewidentnie zaczyna krzyczeć na mnie.
- Nie widzisz, że NIKT nie chce Ci ustąpić miejsca?
Trwało to trochę.. wymowne spojrzenia, krzyki w moją stronę, płacz, chłopiec zaczął nawet coś kopać... nie, nie ustąpiłam i naprawdę nie potrafię zrozumieć jak rodzice mogą uczyć wymuszania wszystkiego histerią - na sobie i na obcych ludziach. Mamusia nawet nie kazała mu się uspokoić.
W końcu po kilku przystankach znalazło się miejsce i mały przestał krzyczeć.
A wystarczyło poprosić.
komunikacja_miejska
Mnie się jakaś babka zapytała kiedyś w tramwaju czy może mi posadzić swoje dziecko na kolanach. :P
OdpowiedzJa uważam, że z czystej grzeczności wystarczyło ustąpić :) Jazda z małym dzieckiem stojąc do najbezpieczniejszych nie należy.
OdpowiedzA czy to ja powinnam się troszczyć o bezpieczeństwo obcego dziecka?
OdpowiedzWydawało mi się, że to taki odruch. Wchodzi osoba starsza - wstajesz, wchodzi osoba z małym dzieckiem - wstajesz.
OdpowiedzZ grzeczności należałoby też poprosić :) A nawet jeśli nie poprosić to przynajmniej nie krzyczeć. Ustąpiłabym z miłą chęcią
OdpowiedzEj ja już jestem matka wszystkim dzieciom dookoła, ale też uważam, że jak biega cały dzień, skacze, hasa, a nic mu się nie dzieje, to wielka krzywda się nie stanie kilkulatkowi jak postoi. Jak będziesz całe życie nosić dzieci na rękach, to nie nauczą się chodzić :P
OdpowiedzNo właśnie to mnie najbardziej dziwi. Nie twierdzę, że matka zachowała się dobrze. Zastanawiam się tylko dlaczego, skoro widziałaś, ze jest potrzeba, nie wstałaś i nie ustąpiłaś, tylko czekałaś, aż ktoś Cię poprosi? Odrobina dobrej woli i kultury.
Odpowiedzhermiona ty tak poważnie? Rozumiem ustępowanie miejsca osobie starszej czy komuś kto porusza się np. o kulach, ale dziecku?! Niby z jakiej racji??
OdpowiedzA ja się nawet zgadzam z @hermioną - dziecko po prostu nie zawsze jest się w stanie samo utrzymać w autobusie/tramwaju, gdy gwałtownie zahamuje, wiem z własnej autopsji.
OdpowiedzTak, na poważnie, matkom z małymi dziećmi też się ustępuje miejsca :)
OdpowiedzHermiono tylko co innego ustąpić miejsca matce z niemowlakiem albo dwuletniemu dziecku a co innego siedmiolatkowi. Takie dziecko już raczej samo wystoi przez 15 lub 20 minut jazdy autobusem.
Odpowiedz@hermiona Nie rozumiem twojego toku rozumowania? Matka nie poprosiła o miejsce, więc nikt jej nie ustąpił. Nic to nie ma wspólnego z brakiem kultury ponieważ każda osoba, która kupi bilet ma prawo do miejsca siedzącego. Ustąpienie miejsca to grzeczność nie obowiązek. Nie mam problemu z ustąpieniem miejsca jeśli ktoś mnie o to poprosi, próby wymuszania po prostu olewam.
OdpowiedzJestem zdania, że dzieci powinno się uczyć kultury od początku, a nie tego, że jeśli się wydrze to dostanie wszystko. Dlaczego ja miałam być kulturalna wobec kogoś kulturalna skoro ten ktoś zachowują się agresywnie (nieszkodliwie, ale jednak). Czy przypadkiem nie powinien dojść do tego sam (jeśli mu mama nie wytłumaczyła), że jednak życzliwość wobec kogoś owocuje życzliwością wobec niego?
OdpowiedzSiedmiolatek to nie jest już małe dziecko, tylko dziecko w wieku szkolnym. Dzieci w tym wieku uczy się, żeby ustępowały starszym w autobusie.
Odpowiedz@WrednyPrawicowiec: skoro wiesz to z własnej autopsji, to twój upadek w autobusie musiał być naprawdę wyjątkowo groźny...
Odpowiedz@hermiona- ja sama mam 3 letnie dziecko i jestem w stanie błogosławionym. Może podróż mpk na stojąco nie jest komfortowa, ale uwierz mi nie niebezpieczna. Dziecko potrafi samo się złapać i ja dodatkowo go asekuruję. Jeśli akurat gorzej się czuję z racji mojego obecnego stanu, to proszę kogoś o ustąpienie miejsca bym mogła usiąść i wziąć syna na kolana. Nie rozumiem wymuszania. Wg mnie autorka bardzo dobrze postąpiła. Zresztą dziecko miało siłę się drzeć i kopać, ale stać to już nie? No bez przesady..
OdpowiedzW sytuacji jaka miała miejsce autorka nie powinna ustąpić miejsca z jednego prostego powodu. Dziecko nie może wymuszać czegoś krzykiem, nawet jeśli to coś ważnego. Kłócić się można w ostateczności i to tylko, kiedy ktoś odpowie na naszą uprzejmość chamstwem. Jak będzie miał 15 lat to też będzie krzyczał na ludzi, żeby mu ustąpili bo chce mu się siedzieć? Raz z koleżanką huśtałyśmy się na placu zabaw o porze, kiedy dzieci są w szkole. Miałyśmy wtedy po 18 lat. Nagle patrzymy, a idzie na nas bardzo zdenerwowana mama i mówi "ZEJDŹCIE NATYCHMIAST Z TEGO, BO DZIECKO MI SIĘ CHCE HUŚTAĆ I SIĘ BOI ZAPYTAĆ!". Nie widziałyśmy tego dziecka, dlatego nie ustąpiłyśmy wcześniej miejsca (co byśmy zrobiły). Mamusia zakładała, że skoro mamy tyle lat, to pewnie będziemy robiły problemy. Nie usłyszałyśmy "proszę", a dziecko oczywiście miało cudowny przykład radzenia sobie z problemami. Inaczej mówiąc jak mu się coś nie spodoba, to nie będzie pytało, a poleci z pyskiem.
Odpowiedz@grupaorków - (za SJP.pl): ► autopsja 1. stwierdzenie czegoś poprzez własną (naoczną) obserwację; oględziny 2. badanie zwłok w celu ustalenia przyczyny śmierci i okoliczności jej towarzyszących; sekcja zwłok (ale dowcip był tak uroczy że i tak dałem plus ;) )
OdpowiedzRaczej chodziło o to, że autopsja zawsze jest własna i takie powtórzenie treści naprowadza na to drugie znaczenie ;)
Odpowiedzdzieciaki są za wygodnickie i myślą że im sie wszystko należy i może jeszcze nie mają empatii :) niektóre :) więc myślę, że to dziecko wolałoby wygodnie usiąść i miało w dupie że innym też lepiej jest siedzieć niż stać. nie widze powodu dla którego miałoby siedzieć, chyba że byłoby to tak małe dziecko że nie może złapać barierki, bo jeszcze nie stoi
Odpowiedz@WrednyPrawicowiec: "własna autopsja" :D uwielbiam:D
OdpowiedzPostać pięć minut nie ma siły ale drzeć się przez całą drogę to i owszem. Łatwo odróżnić zmęczone dziecko od rozkapryszonego gówniarza.
OdpowiedzJa też bym nie zeszła, wsadziłabym też w uszy słuchawki, ot tak, ostentacyjnie :) Co to ma kuźwa być? Żebyś dziecku schodziła? Mamusia mogła kulturalnie poprosic, ale może też była wku*wiona tym dzieckiem?
Odpowiedzmyślę, że trochę sobie domówiłaś te "wymowne" spojrzenia. matka się dobrze zachowała, nie ustąpiła marudnemu dziecku... a dzieci takie fazy mają, sprawdzają ile im wolno i niestety nie zależy to od wychowania, tylko od wieku i zmęczenia dziecka. dobrze mu powiedziała i Ty też dobrze zrobiłaś.
OdpowiedzDobrze, że nie ustąpiłaś, mojej siostrze było tak na wszystko pozwalane, wystarczyło że powyła chwilę jak ten dzieciak-i teraz mam w domu pięcioletniego demona, co wszystko wymusza. I osobie starszej i dziecku powinno się ustąpić, o ile zostanie się grzecznie poproszonym, a nie chamsko szantażowanym.
OdpowiedzJa sama byłam dzieckiem rozpuszczonym, dopiero kumple moi mnie oduczyli fanaberii. Trzymali za nogi głową w dół nad podłogą aż mi przeszedł czy to foch, czy atak złości. Spróbuj być rozkapryszoną królewną do góry nogami :D
OdpowiedzNo i mamy efekty bezstresowego wychowania. Przecież dziecku nie można zwrócić uwagi nawet jak zachowuje się niestosownie... Ja mam dwójkę, jeździmy komunikacją, ale kurde żadne z nich nigdy nawet się głośniej nie odezwało w autobusie, uczyłam szacunku że zbyt głośno mówiąc mogą przeszkadzać innym pasażerom. Co do równowagi ;) dają radę robić fikołki na trzepaku, jeżdżą na rowerze? wystarczy powiedzieć że mają się mocno trzymać dodatkowo jeszcze można asekurować dziecko, a ne pozwalać smarkaczowi na jawny cyrk. ogarnijmy się ludzie.
OdpowiedzNie, to jest efekt mamtowdupizmu ze strony matki.
OdpowiedzZulietta powielasz absolutnie bzdurny i nie mający nic wspólnego z prawdą stereotyp na temat bezstresowego systemu wychowawczego.
OdpowiedzJotka-wypróbuję na siostrze ;)zwłaszcza, że kiedy rodzice są w pracy, sama się nią opiekuję.
OdpowiedzCo kraj to obyczaj. Szokowało mnie np. że w metrze moskiewskim starsi ludzie ustępowali miejsce dzieciom. Widocznie u nich kultura tego wymaga ...
OdpowiedzMi też raz starsza kobieta chciała ustąpić miejsca, podczas gdy siedziało wokół sporo młodych ludzi. Podziękowałam, bo stwierdziłam, że lepiej poradzę sobie z dzieckiem na rękach niż starsza osoba, która ledwo co stoi.
Odpowiedz@Kanna: Moim zdaniem "kozaczysz". Kobieta w ciąży, z trzyletnim dzieckiem na ręku, odmawia zajęcia miejsca, bo sobie "lepiej poradzi" niż osoba starsza. No, nie wiem. Ciekawe, gdzie byś wylądowała razem z dzieckiem przy gwałtownym hamowaniu, lub, co gorsza, stłuczce, tym bardziej, gdyby ktoś cię mocno popchnął. Miejsca dla matek z dziećmi, oraz osób niepełnosprawnych nie są, bynajmniej, oznaczone dla "jaj", lub po to, żeby było się o co spierać.
OdpowiedzArmagedon- akurat wtedy nie byłam w ciąży;) może powinnam dodać. Także mogłam spokojnie ustać i przytrzymywać dziecko;) Myślę, że teraz jeśli bym się dobrze czuła też nie było by takiej potrzeby, ponieważ syn jest na tyle duży, że sam stoi i się trzyma, wymaga jedynie asekuracji. I rozumiem jeszcze jak tłumy by były no to ok. Ale jak jeżdżę to zazwyczaj mpk nie jest upchany ;) Także uwierz mi nie "kozaczę", nie będę narażać życia/ zdrowia mojego syna i nienarodzonego dziecka ;)
Odpowiedzja wiem że czasem potrafi nieźle zarzucić, jakieś gwałtowne hamowanie czy skręt. sama trzymając sie barierki latam na wszystkie strony, ale może ty masz lepsze wyczucie równowagi ;)
OdpowiedzNapiszę trochę moralizatorsko z pozycji kabiny motorniczego. Tramwaj/autobus jest pojazdem, a nie budką z pieczywem i porusza się. Osoby starsze i małe dzieci mogą ucierpieć nawet przy normalnym hamowaniu. Ale do jasnej cholery JA lub żona dbaliśmy aby naszym dzieciom nie stała się krzywda podczas jazdy. Po to są poręcze, żeby bezpieczniej jechać. Ja byłem po to, żeby kilkuletnie dziecko pilnować, żeby się trzymało i je asekurować jeżeli staliśmy. To są moje dzieci, ja je wychowuję i ja za nie odpowiadam. Nie byli i nie są bezstresowo wychowywani, bo takie wychowanie to kpina z wychowywania. Wiedziałem, że któryś jest zmęczony to po to mam ręce, żeby go podnieść i mu ulżyć. Nie można żerować na innych. Ten z historii to rozwydrzony i nie wychowany bachor i dobrze, że sobie postał.
OdpowiedzPRAWIDŁOWO PROWADZONE tzw. bezstresowe wychowanie nie jest ani kpiną ani bzdurą, lecz z punktu widzenia psychologii dziecięcej najzdrowszym i najlepszym dla dziecięcej psychiki sposobem poznawania świata i zasad w nim panujących. Męczą mnie już te powielane przez wielu mity. W brew temu co się wielu z was wydaje, system bezstersowego wychowania wymaga od rodziców żelaznej konsekwencji w postępowaniu, a także poświęcenia dużo większej uwagi, czasu i wysiłku, niż tradycyjny system kar i nagród.
Odpowiedzreinevan... żelazna konsekwencja to już nie jest bezstresowe wychowanie :) stresujesz dziecko bo mu nie ulegasz. Więc nie powielasz modelu bezstresowego wychowania, a żelazna konsekwencja i czas poświęcony dziecku to NORMALNE WYCHOWANIE.
OdpowiedzZ twojego postu wyraźnie wynika, że nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz, a jedynie powielasz (po raz kolejny) stereotyp. Zasada bezstresowego wychowania rzeczywiście sprowadza się do minimalizowania stresu u dziecka i eliminacji sytuacji stresogennych, nie ma jednak nic wspólnego ze spełnianiem wszelkich dziecięcych zachcianek ani też tolerowaniem niewłaściwych zachowań. Różnica między wychowaniem bezstresowym a tzw. tradycyjnym, w dużym uproszczeniu jest następująca: wychowanie tradycyjne opiera się na systemie kar i nagród, wychowanie bezstresowe natomiast opiera się na rozmawianiu z dzieckiem w taki sposób, aby samo potrafiło własne postępowanie oceniać i kwalifikować jako dobre lub złe. Efektem wychowania tradycyjnego jest myślenie dziecka na zasadzie: "nie zrobię tego bo mama/tata będzie krzyczeć i dostanę karę." Efektem PRAWIDŁOWO prowadzonego wychowania bezstresowego jest myślenie dziecka na zasadzie: "nie zrobię tego, bo sam nie chciałbym, żeby ktoś się tak wobec mnie lub przy mnie zachowywał".
Odpowiedzhi hi, ale Wam się dyskusja wywiązała... Mam czteroletniego synka i kurdziu, nie wiem czy go wychowuję bezstresowo czy tradycyjnie (czytając Wasze przepychanki) bo nawet mi się czytać formułek o tym nie chce, ja się kieruję sercem i rozumem przy wychowaniu i tyle i dumna z syna jestem, a jak się zdarzy, że gdzieś czegoś nie ogarnę to przepraszam za niego bo w końcu to ja jako rodzic jestem odpowiedzialna i pracuję nad tym aby jakieś sytuacje się nie powtarzały( aczkolwiek wybryki młodego polegają przeważnie na smyraniu obcych czasami, a nie wrzeszczeniu i kopaniu itp.). Jak dla mnie to mamusia w tej historii jest najbardziej piekielna
OdpowiedzTibka i tak powinno być, znajomość regułek i definicji z całą pewnością nie gwarantuje sukcesów wychowawczych (podobnie jak nieznajomość nie jest gwarantem porażek). Mnie biega jedynie o to, aby ludzie przestali rzucać hasłami o których nie mają zielonego pojęcia, a które pasują do sytuacji jak przysłowiowa pięść do nosa. Wychowanie bezstresowe nie ma bowiem absolutnie nic wspólnego z brakiem nadzoru nad dzieckiem, brakiem norm społecznych u dziecka tudzież "w-dupie-maniem" rodziców.
OdpowiedzBezstresowe wychowanie chyba jest wtedy gdy dziecko ma granice. Zna zasady, więc nie ma stresu. Z drugiej strony "bezstresowe wychowanie" jest teraz hasłem postrzeganym jako wychowanie w stylu "w ogóle nie daję kar". Podejrzewam, że wielu rodziców źle rozumie to wszystko i twierdzi, że wychowanie bez stresu to brak karcenia kompletnie, albo trzymanie dziecka pod kloszem "żeby się nie stresowało" i stąd się wzięły stereotypy. A stres w gruncie rzeczy jest potrzebny w życiu. Nie jego nadmiar, ale jakaś niewielka ilość, żeby organizm potrafił się zmobilizować.
Odpowiedz@reinevan problem w tym, że naprawdę małe dziecko, a takie są najbardziej problematyczne, jest głupie jak noga od stołu i nie jest w stanie przeprowadzać tak złożonych procesów myślowych jak ocenianie jakie zachowanie jest dobre i bezpieczne, a jakie złe i ryzykowne. I całe tłumaczenie i rozmowy jak psu pod ogon.
Odpowiedzgrupaorkow - kolejny nie mający pokrycia w faktach stereotyp. Zgodnie z najnowszymi wynikami badań dziecko jest w stanie oceniać w kategoriach dobre - złe (oczywiście o ile było tego uczone przez dorosłych) już w wieku 2 - 2,5 roku.
OdpowiedzNo cóż, to nie jest "głupi stereotyp", tylko opinia oparta na obserwacjach dzieci wychowywanych normalnie i po twojemu. Małe dzieci nie są zdolne do rozważania konsekwencji swoich zachowań ani do racjonalnej oceny sytuacji, bo po prostu nie dotarły jeszcze do tego etapu rozwoju i oczekiwanie od 2-3 latka, że będzie swoje zachowanie analizowało i kwalifikowało do czegokolwiek to jak czytanie poezji krowie. Mija się z celem. No ale, co ja cię będę nawracać, co wychowasz, to będziesz miał.
Odpowiedzgrupaorkow a gdzie ja napisałem, że 2-3 letnie dziecko jest w stanie poprawnie analizować sytuację i przewidywać konsekwencje?? Czytałem swoje posty 5 razy i w żadnym takich stwierdzeń nie znalazłem.
OdpowiedzMoja kuzynka też jest nauczona, że histerią wymusi wszystko od mamy. Nie raz byłam tego świadkiem, ale na mnie to 'niestety' nie działa. Kiedyś została ze mną sama i przyszła do mnie z żądaniem, że MUSZĘ jej coś dać. Jak powiedziałam, że ładnie poprosi to dostanie. Zaczęła więc płakać i krzyczeć, a potem sama próbowała wziąć, ale zła ja schowałam to na szafę i zajęłam się sobą, ona natomiast płakała, krzyczała, wyła jak jeszcze nigdy, ale nie zwracałam na nią uwagi. Dopiero po mniej więcej pół godzinie przyszła do mnie, już spokojna, ale oczy czerwone od płaczu, przeprosiła za swoje zachowanie i zapytała czy ściągnę z szafy i jej dam, a na końcu nawet poprosiła. c:
OdpowiedzTeż postępuję w tym schemacie wobec moich braci, jednak efektem jest tylko poskarżenie się dla matki, która potem wspaniałomyślnie umila mi życie, nie wiem, mszcząc się na mnie za to, że próbuję wychować rozwydrzone dzieci. Jej zemsta zawsze polega na odmawianiu mi np. pożyczenia samochodu, którym jeżdżę codziennie (ona używa go tylko do dojeżdżania do pracy) od ponad roku, ale nigdy wtedy, gdy "skrzywdzę" rodzeństwo np. każąc im poprosić, a nie żądać, będąc konsekwentną, gdy mowię, żeby podnieśli coś, co rzucili na ziemię (zawsze mówię dwa razy prosząc o podniesienie, za trzecim mówię, że jeśli tego nie zrobią, to im pomogę, a za czwartym wstaję, biorę dzieciaka za rękę i podprowadzam do tej rzeczy, czekając aż podniesie) lub odmawiając poczęstowania ich jakimś łakociem, gdy 5 minut wcześniej rzucali we mnie zabawkami albo pluli w stronę drzwi od mojego pokoju. Kochana rodzinka.
Odpowiedzdlatego tez do komunikacji miejskiej zawsze trzeba nosic ze soba jakies mp3 lub cos podobnego... albo jesli wolisz dyskretnie "podsluchiwac" co inni mowia - wystarcza zwykle sluchawki z kabelkiem schowanym w kieszeni - taka "szpiegowska" atrapa - wtedy po: 1. zawsze mozesz udawac ze nikogo nie slyszysz 2. jak ktos zacznie cie obrazac - od razu mozesz zażadać przeprosin ;)
OdpowiedzJa jeździłam na studia do innego miasta autobusem. Droga w jedna stronę około godziny. Miejsc zawsze mało, zawsze tłok i wzsystko zajęte, szczególnie w godiznach rannych/popołudniowych. Zawsze mnie wkurzało, że jak był ktoś z małym dzieckiem to zajmował miejsce on osobno i dziecko osobno, a starsi ludzie stali... Szczytem było dla mnie jak para miała dwójkę dzieci i zajeli 4 miejsca. Nie, nie było gorąco, więc posadzenie dzieciaka na kolanach nie wiązałoby się z jakimiś męczarniami. Może i marudze, ale stanie godzine jest naprawdę męczące, szczególnie jak spędziło sie 9h na zajęciach i nie jadło śniadania.
OdpowiedzA jeszcze gorsze jest jak komuś się zmęczą torby i musi je posadzić na siedzeniu..
Odpowiedz