Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnym synku kolegi. Kolega miał firmę, dość dużą, nawet jak na…

O piekielnym synku kolegi.

Kolega miał firmę, dość dużą, nawet jak na polskie warunki. Znamy się nie od dziś, często rozmawialiśmy o naszych firmach, polskim prawie, taka wymiana doświadczeń np. który klient jest wypłacalny, a który tylko dobrze wygląda :) Pomimo, że moja firma ma trochę inny profil, ogólnie dość dobrze wiedziałem czym się kumpel zajmuje, jakie ma problemy, nawet plany na przyszłość. Kumpel ma również żonę, która nigdy nie pracowała i syna który właśnie zdał maturę i małą córkę chyba 5-cio letnią.

Któregoś dnia kumpel zemdlał w pracy, erka, szpital, operacja, śpiączka farmakologiczna, stan bardzo ciężki. Lekarze nawet nie próbowali ocenić jakie ma szanse na przeżycie, mówili tylko, że nawet jak przeżyje to najprawdopodobniej będzie wymagał całodobowej opieki, nigdy nie odzyska pełnej sprawności, ale wszystko kwestia czasu i być może będzie w miarę dobrze, ale również może być bardzo źle.

Od początku wiedziałem jaka jest sytuacja, razem z jego żoną Moniką byliśmy w szpitalu, po paru dniach zadzwoniła, żebym wpadł porozmawiać o firmie. Okazało się, że Monika nie ma najbledszego pojęcia o działalności męża, ona zajmowała się domem i dziećmi, nigdy nie musiała pracować i ma problem z podjęciem najprostszej decyzji, nie mówiąc o tym, że do wielu działań nie miała uprawnień.

Sytuacja trudna, właściciel nie jest w stanie zarządzać firmą, żona nie może (firma na męża, rozdzielność majątkowa), syn jest za młody i też nie ma pojęcia o prowadzeniu firmy, bo nigdy go to nie interesowało. W skrócie pomysł był taki, że przez miesiąc będę zarządzał firmą, zorientuję się w szczegółach, później albo zostanie zatrudniony manager z zewnątrz albo któryś z kierowników zostanie p.o. prezesa, albo kumpel odzyska przytomność i będzie mógł coś zdecydować. Sytuacja skomplikowana prawnie, niezbędne konsultacje z prawnikami. Prawie wszystko dograne, jednak dość niespodziewanie okazało się, że firmą będzie jednak zarządzał syn właściciela, a ja będę mu pomagał/doradzał. W sumie wydawało mi się, że będzie to najlepsze rozwiązanie, w końcu nie moja firma, nie będę się wtrącał w rodzinne sprawy.

Pierwszy dzień w pracy: młody mówi, że to jego firma, nie mam tu czego szukać, wyp...j, jeszcze coś ukradniesz, tak chętnie się zgodziłeś, żeby pomagać to pewnie chcesz przejąć firmę i jeszcze parę zdań w tym tonie... Szybki telefon do Moniki: Ona się nie zna, nic nie wie, syn się zajmie firmą, takie tam bzdety. Telefon do prawnika, wycofane wszelkie pełnomocnictwa, rozwiązane umowy, rządź się młody, nic tu po mnie, ja za twoje decyzje nie będę odpowiadał...

Niestety na rynku zaczął się kryzys, spadła ilość zamówień, wprowadzono via-toll, Rosjanie przejęli dużo zleceń, bo są tańsi i firma kiepsko zarządzana zaczęła kuleć. Wszystko było fajnie, jak miesięcznie wpadało 50-80 tysi, ale nagle trzeba "przeżyć" za 5-10 tysi, a tu raty za samochód (pierwszy zakup młodego), rata za dom (przecież nie będę mieszkał ze starymi), imprezki, wódeczka, panienki, kluby, są wydatki, nie ma z czego zapłacić...

Takie jego większe wydatki:
(widziałem faktury, bo wszystko co się dało wrzucał w koszty).

Faktura za samochód 580.000 PLN
Tuning samochodu 80.0000 PLN
Dom 220 m2, działka 2200 m2 1.200.000 PLN
Wczasy 4 tygodnie 12.000 (niby spotkanie z klientami zagranicznymi)
Masa faktur z restauracji na dość dużą kasę.

W końcu komornik zajął cały majątek firmy, wszystko sprzedał, młody wrócił do mamusi i tak firma którą jego ojciec rozkręcał przez 30 prawie lat, gówniarz załatwił w rok, bo nie chciał, żeby mu ktoś doradzał...

Po jakimś czasie kumpel uciekł grabarzowi spod łopaty, ale długo nikogo nie poznawał, nie wiedział gdzie jest, rehabilitacja, ćwiczenia fizyczne i praca z logopedą (nie mógł mówić, potem mówił bardzo niewyraźnie, ogólnie ciężki stan wymagający pracy. Został wypisany do domu, zajęła się nim żona, teraz tylko minimalnie "wolniej myśli", powoli mówi, ale już jest całkowicie samodzielny.

nie tak znów daleko od stolicy rodzinny biznes...

by Garrett
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Vampi
45 51

No a co z synem oszolomem?? Za co teraz zyja? Tak na marginesie to bym stlukla dupe gowniarzowi na kwasne jablko za to co zrobil, na miejscu ojca.

Odpowiedz
avatar dzialkis
11 19

Na zbity ryj z domu i jeszcze bym sprawę założył za niegospodarność.

Odpowiedz
avatar Zocha
37 39

Przykre...smarkacz roz...cały dorobek życia.

Odpowiedz
avatar katem
34 62

I mamy najlepszy przykład konsekwencji wysłania baby do kuchni.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
36 54

Moim zdaniem z opisu wynika, że sama się do niej wysłała. Wbrew pozorom to bardzo wygodna pozycja, która zdejmuje z niej całą pracę i odpowiedzialność: ja się nie znam, ja nie rozumiem, ja się tym nie zajmuję, nie na mnie spada odpowiedzialność i nie ja jestem winna - bo co ja biedulinka mogę wiedzieć o takich trudnych, męskich sprawach? Bardzo sprytna strategia.

Odpowiedz
avatar Izura
23 39

Może to im pasowało- ja też nie muszę wiedzieć dokładnie co w pracy mój facet robi, audyt finansowy mnie nie kręci, to czarna magia dla mnie- powinnam się tego uczyć? Każdy ma swoją działkę, on zajmował się firmą a ona sprzątała, gotowała i prała skarpetki. Skoro im pasowało to czemu nie?

Odpowiedz
avatar Jorn
10 14

@Izura – jest zasadnicza różnica między interesowaniem się, co w pracy robi współmałżonek zatrudniony u kogoś, a tym co robi jako właściciel firmy będącej jedynym źródłem utrzymania rodziny.

Odpowiedz
avatar Demolka
14 16

@ grupaorkow To wyjątkowo smutne i niestety wyjątkowo prawdziwe. Z drugiej strony ja totalnie tego nie rozumiem, szczególnie, że nie trzeba być żadnym geniuszem, aby zauważyć jakimi prawami rządzą się polskie realia. Nawet człowiek, który się na tym nie zna powinien wziąć poprawkę na to, że różne przypadki chodzą po ludziach, że w interesach wszystko jest jeszcze bardziej kruche. Nikt jej nie każe od razu być ekspertką w dziedzinach biznesowych, ale chyba w sytuacji kryzysowej (opisanej w historii) powinna nieco przejrzeć na oczy, zainteresować się, utemperować synalka? Mam wrażenie, że po prostu bycie taką przytępawą kwoką i brak jakiegokolwiek zainteresowania sprawą, bo 'co ona może wiedzieć o takich męskich robotach' to robienie z siebie człowieka upośledzonego intelektualnie. Niech się wszyscy nad nią litują i wyręczają, bo ona taka biedna kobieta, gdzież jej od prania skarpetek i mycia garów do kierowania firmą? Nie mam pojęcia co takie kobiety mają w głowie stawiając siebie w świetle lekko ułomnych, nieporadnych dziewczynek, robiąc z siebie kaleki życiowe za które non stop trzeba decydować, bo przecież jak jej jakiś facet nie weźmie pod swoje skrzydła to ona sobie z życiem nie poradzi. Niby kobiety teraz takie wyzwolone, niby tyle się o tym mówi, a niektóre jakby dalej starają z siebie robić nieporadne życiowo sieroty wręcz wymuszając na innych ludziach żeby je uznali za lekko trącone intelektualnie. PS.: Tak, rozumiem. Wolność Tomku, w swoim domku. Nie chcę nikomu wchodzić z butami w życie, są pary którym to pasuje. Zaznaczam tylko, że zbytnie wczuwanie się w swoją rólkę i całkowicie dobrowolne zaniżanie własnej wartości aż do poziomu głupiutkiej, nieporadnej dziewczynki, która nie potrafi nawet w sytuacji kryzysowej przejąć kontroli nad swoim życiem jest krzywdą,którą wiele kobiet wyrządza sobie dobrowolnie.

Odpowiedz
avatar katem
9 13

Nie przypuszczałam, że mój post wywoła dyskusję, ale też uważam, że niektórym paniom bycie wysłaną do kuchni (ograniczoną do spraw domowych) jak najbardziej odpowiada. Nauczone bezradności są bezradne. Nie chcę obrażać pań zajmujących się tylko sprawami domowymi, ale pani z historii nie sprawdziła się w "pracach domowych" - jej zadaniem było wychować dzieci, podczas gdy mąż zajmował się "biznesem", a ona nie wywiązała się ze swojego obowiązku, syna nie wychowała na odpowiedzialnego człowieka. Była tylko "kobietą ozdobną". A z drugiej strony - jesli facet bierze sobie na głowę "kobietę ozdobną", to w sytuacji kryzysowej ma to, co sobie wybrał. I jesli mi go nieco szkoda, to tylko dlatego, ze może nie umiał ocenić wartości swojej wybranki ? Przecież nie mamy pretensji do niepełnosprawnych, że tacy są.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 5

tak a potem facet choruje/umiera w wypadku czy cokolwiek i zonk szukaj sobie pracy jako hot 50 bez doswiadczenia

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 26

Baardzo przykre... Przykre, że młodzi są tacy głupi i przykre, że żona jest taka głupia.

Odpowiedz
avatar hungrymodel
33 37

Syn młody to i głupi, do tego rozwydrzony gówniarz, ale najbardziej się to się dziwię żonie. Miała w ogóle jakiekolwiek zdanie na temat wyczynów synusia?

Odpowiedz
avatar moniap
2 40

Jak facet był głupi i nie zabezpieczył rodziny??. Pełno u nas biznesmenów , których żony tylko leżą i pachną.Utrzymują takie plastiki i nie uczą swoich dzieci samodzielności.No przecież rozmawia taki jeden i drugi z żoną na co dzień i widzi co z niej będzie !!! Taka nie spłodzi i nie wychowa mu dzieci na poziomie !!! Faceci to czasami debile.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
13 21

Historia ma tylko dwa minusy. Chyba synek z mamuśką założyli konta :)

Odpowiedz
avatar Jotka
10 14

Szkoda, że matka nie mogła nad synem jakoś zapanować. Generalnie miazga.

Odpowiedz
avatar Garrett
29 29

Z tego co podejrzewam , mogli mieć odłożoną kasę na jakimś koncie prywatnym (może za ganicą). Na pewno z głodu nie umrą, tyle, że firmy szkoda... A młody chyba nie pracuje. Może Monika została zbyt jednostronnie przedstawiona, jako "kura domowa" ale tak jakoś się umówili i nie była z tego powodu nieszczęśliwa

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2013 o 11:30

avatar Draco
16 16

Tutaj najlepiej pasuje pewne amerykańskie powiedzenie. "Z milionera do zera w trzy pokolenia" Tutaj wystarczyły dwa :/ W pewnym stopniu jest tu wina chorego kolegi. Powinien zostawić swojego następce i kogoś na taką sytuację wyznaczyć do zarządzania. Jeśli syn miał to gdzieś, to np. brata, albo siostrę, kuzyna, przyjaciela, zaufanego pracownika, kogokolwiek kto po takim wypadku, albo jego śmierci by kontynuował to, co on zaczął.

Odpowiedz
avatar Garrett
16 16

Masz rację, tylko często się nie myśli o czymś takim w dosyć młodym wieku, może jakby było to coś mniej nagłego to podjąłby lepszą decyzję...

Odpowiedz
avatar Naa
15 19

Wygląda na to, że synek, który tak się bał, że mu firmę ojca rozkradniesz, rozkradł ją ostatecznie sam. I faktycznie wypadałoby go to ostro potępić, tylko, po prawdzie - przecież to było absolutnie do przewidzenia! Kto rozsądny zakłada, że świeżo upieczony absolwent liceum, który pierwszy raz dorwał się do pieniędzy i - nazywając rzeczy po imieniu - władzy, a który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z prowadzeniem firmy, zdoła dobrze wykonać swoje zadanie??? Wystarczy wybrać się do najbliższego akademika na początku roku akademickiego, żeby zobaczyć, w jakim stopniu pierwszoroczniacy dostają małpiego rozumu, gdy wreszcie mogą rządzić się sami - a dodajmy do tego na pozór niewyczerpane źródło gotówki... Dla mnie co najmniej równie piekielni, co ten chłopak, są jego rodzice: matka, która pozwoliła mu przejąć całkowitą władzę, oboje rodzice, bo nie przygotowali go do podejmowania odpowiedzialności, ojciec, bo nijak nie wprowadził go w sprawy firmy, i - zgadzam się z Draco, że powinien - nie wyznaczył kogoś, kto mógłby go zastąpić "w razie czego". Facet wyobrażał sobie, że jest niezniszczalny? Przy czym nie usprawiedliwiam synalka, ale uważam, że nawet ktoś z dużo bardziej powściągliwym charakterem stanąłby przed ogromnym stresem i ogromną pokusą. Po prawdzie trzeba by trafu równego trafieniu w totka, żeby wszystko poszło mu dobrze beż żadnego przygotowania.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
6 8

Ostatnio w moim otoczeniu były dwa bardzo podobne przypadki: synowie, "spadkobiercy" po przejęciu firm totalnie ją zniszczyli, co ciekawe, obaj byli hazardzistami. W jednym przypadku ojciec chłopaka się powiesił.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2013 o 19:43

avatar Hachimaro
6 14

Oboje? Jeden był transseksualny?

Odpowiedz
avatar aenigma89
2 4

@Hachimaro: pewnie jednym ze spadkobierców był facet, a drugim kobieta... chociaż w sumie mamy XXI wiek, to kto tam wie co jest bardziej prawdopodobne ;)

Odpowiedz
avatar delmet
5 7

Problemy z tego typu "spadkobiercami" są generalnie dwa. 1. Zdolności biznesowe rzadko kiedy się dziedziczy. Zresztą jak chyba każdy talent, bo wśród dzieci czołowych sportowców, artystów itp może z jedna osoba na kilkaset jest w podobnym stopniu zdolna co ojciec lub matka. Dlatego takie irytujące jest, gdy wpływowi rodzice wpychają na różne stanowisko swoje mało zdolne dzieci kosztem ludzi bardziej ogarniętych (któż z nas nie zna osoby pokroju Paris Hilton, która doczłapała się fajnej posadki tylko za nazwisko?). 2. Takiemu "spadkobiercy" rodzice często poświęcają mało czasu, ale jednocześnie ten brak czasu dla dziecka próbują zrekompensować dawaniem mu pieniędzy i prezentów, rozpieszczaniem. I potem niestety taki człowiek uważa, że wszystko mu się należy bez żadnego wysiłku, bo od kołyski dostawał to, co chciał. Nie ma w sobie pokory, szacunku do pracy czy umiejętności gospodarowania pieniędzmi. Koleś z historii ewidentnie podpada pod oba te punkty.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
4 4

@Hachimaro - dzięki za zwrócenie uwagi! Poprawiłam.

Odpowiedz
avatar anka6464
5 9

Jak taki samodzielny ten synek, to na zbity pysk z domu wywalić i ani grosza nie dać!

Odpowiedz
avatar meteor6
11 15

Ktoś go tak wychował... To również po części ojca wina, który synowi podawał wszystko na talerzu. Kumpla ojciec jest właścicielem dużej firmy importującej półprodukty dla żywności ze wschodu. Jako dziesięciolatek już zamiatał podłogi na magazynie i wykonywał inne podobne prace, a gdy każdemu z osobna pracownikowi nie powiedział dzień dobry (zapomniał się) dostawał w dupę. Teraz, gdy mamy już oboje po prawie 30 lat, pracuje z ojcem na umowę o pracę, gdy coś spieprzy - ma z premii, ale ogólnie przydaje się. Gdyby coś się stało ojcu, jestem pewien, że szajby by nie dostał.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 9

Oboje - czyli ona i on. Obaj - czyli on i on. Obie - czyli ona i ona.

Odpowiedz
avatar Canaris
8 10

Taki start mieć w życiu i przepier....ć wszystko na imprezki i byle gówna ( tuning samochodu - Kubica qrwa sie znalazł .. ) .... Rozumiem samochod, mieszkanie - to wiadomo że młody mieć powinien. Ale reszta ?? Wrrrrr rageguy.jpg

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 10

Kilka rzeczy chciałabym, jednak, wyjaśnić. "Monika nie ma najbledszego pojęcia o działalności męża (...) nie mówiąc o tym, że do wielu działań nie miała uprawnień." A syn miał? To znaczy - pojęcie i uprawnienia? To był syn z pierwszego małżeństwa, główny spadkobierca? Bo to tak wygląda, jakby małolat miał dużo więcej do powiedzenia w kwestiach rodzinnych, niż matka. MUSZĘ mieć mieszkanie, MUSZĘ mieć samochód, MUSZĘ żyć "na poziomie". Synalek, ledwo pełnoletni, szasta kasą na lewo i prawo, żyje jak panisko, a matka nie ma w tej sprawie nic do gadania? "...właściciel nie jest w stanie zarządzać firmą, żona nie może (firma na męża, rozdzielność majątkowa)..." No, to mnie interesuje, co to za facet, który ustanawia rozdzielność majątkową z żoną nieposiadającą żadnego dochodu? Czyli, w razie rozwodu - on ma wszystko, ona - nic. Myślę, wobec tego, że w tym domu małżonka musiała dokładnie wiedzieć, gdzie jest jej miejsce i jak daleko może się posunąć. "...(widziałem faktury, bo wszystko co się dało wrzucał w koszty)." Nie rozumiem. Pierwszego dnia pracy kazał Ci wypie*dalać z firmy, a potem pokazywał faktury? "...komornik zajął cały majątek firmy,(...) młody wrócił do mamusi..." Domyślam się, że dom i samochód młodego - też poszły pod młotek? "...Po jakimś czasie kumpel uciekł grabarzowi spod łopaty (...) Został wypisany do domu, zajęła się nim żona..." Ciekawi mnie, skąd miała kasę na życie, utrzymanie rodziny, opłaty, leki, rehabilitacje i wiele jeszcze innych potrzeb? Sprzedawała cenną biżuterię? Odkładała cichcem przez lata reszty z zakupów...?

Odpowiedz
avatar AyatiSajani
8 8

Teoretyzując: Jeśli była podporządkowana mężowi, to jest opcja, że także i synowi dała się łatwo zepchnąć na margines. Osoby prowadzące z powodzeniem działalność gospodarczą przeważnie nie są głupie i mają jakieś konto na czarną godzinę, które właśnie w takiej sytuacji jak opisana wyżej mogło im zapewnić środki do życia. Zakładam, że komornik zajął dom i samochód synuśka, no bo czemu miałoby być inaczej. Faktury autor mógł zobaczyć już po fakcie, jak znajomy wrócił do formy. Nie wiem czy tak to mogło wyglądać, ale można podywagować :)

Odpowiedz
avatar Kropucha
1 1

Jak dom i samochód były kupione na firmę, to jak najbardziej poszły pod młotek, były majątkiem firmy. Na dokładkę niespłaconym.

Odpowiedz
avatar kns0natalia
3 3

Jedna z najbardziej piekielnych historii jakie tu czytałam... Przecież jego ojciec jakby się w pełni ocknął to by się momentalnie załamał... Prawie całe życie pewnie poświęcił na rozkręcanie firmy, a tu jeden gówniarz tak szybko to zepsuł.

Odpowiedz
avatar theKrawat_one
-1 1

z rodziną najlepiej na zdjęciach...

Odpowiedz
avatar DasUberVixen
2 2

Na jakiej podstawie syn przejął firmę?

Odpowiedz
avatar anulla89
10 12

Jakie "przestańcie wsiadać na chłopaka"? Zachował się maksymalnie nieodpowiedzialnie, wykazał się kompletnym brakiem rozumu i szacunku do własnych rodziców, i ciężkiej pracy swojego ojca. Prawdę powiedziawszy nie jestem w stanie nawet do końca ogarnąć jak można zrobić coś takiego. Czy w wieku 19 lat bylibyśmy w stanie zarządzać firmą? Tak jak i ty, podejrzewam, że większość ludzi nie potrafiłaby dobrze zarządzać firmą. Ale ja przede wszystkim zrobiłabym wszystko co w mojej mocy, żeby tej firmy nie rozpieprzyć! Bo zwyczajnie nie potrafiłabym potem spojrzeć w lustro, a co dopiero ojcu w oczy... Można by go może jeszcze usprawiedliwiać, gdyby został postawiony przed faktem: od dziś jesteś szefem, radź sobie, nikt ci nie pomoże. Ale on miał pomoc, choćby w postaci autora, którego pozbył się tylko po to , żeby nikt go nie kontrolował. A skoro tak bardzo "obawiał się", że autor go okradnie, to mógł poprosić o pomoc w zarządzaniu kogokolwiek innego, komu ufał. Ale on nie chciał prowadzić tej firmy, tylko sobie na niej poużywać. A co do tego, że ojciec nie wprowadzał go w sprawy firmy-tak naprawdę powodów takiego zachowania mogłyby być tysiące, ale wydaje mi się całkiem prawdopodobne, że ojciec doskonale zdawał sobie sprawę, do czego zdolny jest jego synek, i zwyczajnie nie chciał żeby młody miał cokolwiek do czynienia z dorobkiem jego życia?

Odpowiedz
avatar Naa
3 3

A może było dokładnie odwrotnie, i ojciec syna zniechęcał do interesowania się sprawami firmy, bo lubił czuć się niezastąpiony, albo chciał mieć nad nim kontrolę (podobnie jak chyba kontrolował żonę) i ciągle traktował jak siedmioletniego dzieciaka? Tego nie dojdziemy, ale jedno jest pewne: odpowiedzialność to nie jest coś, z czym człowiek się rodzi, i ewentualnie później odrzuca. To cecha, czy może raczej umiejętność, której trzeba swoje dziecko nauczyć, jeśli się chce, żeby kiedyś było odpowiedzialnym dorosłym. Żeby ktoś miał problemy ze spojrzeniem w lustro, musi najpierw mieć pojęcie, o co w tej odpowiedzialności chodzi. Nawiasem: odpowiedzialny rodzic nie zapomni o takim "szczególe" w wychowaniu dziecka, więc synek nie był pierwszym, który zawalił swoje obowiązki.

Odpowiedz
avatar kns0natalia
5 7

A to ciekawe, bo jeszcze rok temu ja sama miałam 19 lat i wyobrażając sobie siebie w takiej sytuacji na pewno nie zrobiłabym tak jak ten chłopak. Raczej bym spanikowała, że spada na mnie tak wielka odpowiedzialność i skorzystałabym z pomocy, którą oferował autor historii, lub pomocy kogoś zaufanego kto się na prowadzeniu firmy zna. Chłopak mając bogatych rodziców tak czy siak mógł pewnie korzystać w jakimś stopniu z ich pieniędzy, na pewno dostałby na samochód czy swoje mieszkanie gdyby sobie zażyczył, choć pewnie nie aż tyle. To nie było tak, że był biedny, po czym wygrał fortunę w totka i odbiło mu całkiem. Nic nie usprawiedliwia jego zachowania, po prostu to rozpieszczony tępak.

Odpowiedz
avatar wizjonerlokalny
1 3

Ej no wypraszam sobie, pierwsze zarobione pieniądze odłożyłam. Lat miałam jakieś 15. W wieku 17 lat pojechałam na pierwsze wakacje w całości opłacone z własnych pieniędzy. W wieku 24 lat wyprowadzając się z domu miałam odłożoną pięciocyfrową sumę na koncie oszczędnościowym i stałe dochody. Rozumiem, żeby firmą miał zarządzać 13-latek, ale 19 lat to chyba wystarczająco dużo, by rozumieć, że kasa nie rośnie na drzewie, a jak się na czymś nie zna, to należy szybko znaleźć sobie do pomocy kogoś, kto się zna? Widocznie ojciec przyzwyczaił żonę i dzieci do sytuacji, gdy wszystko "pojawia się samo", bez ich wysiłku. Ale i tak najbardziej dziwię się żonie - wynajęłaby opiekunkę dla młodszej córki i wzięła sprawy w swoje ręce. Pozwolić, by gówniarz przepultał cały dorobek życia... nie, to jest poziom głupoty przekraczający moją wyrozumiałość.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
4 4

"A może było dokładnie odwrotnie, i ojciec syna zniechęcał do interesowania się sprawami firmy, bo lubił czuć się niezastąpiony, albo chciał mieć nad nim kontrolę (podobnie jak chyba kontrolował żonę) i ciągle traktował jak siedmioletniego dzieciaka?" A to moim zdaniem bardzo mozliwe. Sam jestem "ofiara" takiego podejscia - ojciec na dosc wysokim stanowisku [oczywiscie nie az tak jak ofiara historii], spora wiedza techniczna, a jakby nie moja wlasna inicjatywa do teraz nie wkrecilbym ani jednej sruby, nie podlaczyl zadnego sprzetu elektronicznego i wbil zadnego gwozdzia. Zawsze bylo "zostaw, ja zrobie". Przykro mi to pisac, ale nawet pierwszy raz za kierownica auta siedzialem na kursie, do teraz pojecia nie mam jak klasc kafelki albo panele podlogowe, nie wymienialem rur, jedyne co mi pozwolono to odmalowac pokoj. Dlaczego? Nie wiem. Efekt? Niska zdolnosc wyznaczania sobie celow i czesty paralizujacy strach przed nieznanym. Walcze, ale jest niestety ciezko. Troche sie zale i odchodze od tematu historii, ale chcialem jedynie zwrocic uwage na fakt ze sytuacja kiedy to rodzice robia wszystko za dziecko czesto wcale nie jest dla tego dzieciaka komfortowa. W moim przypadku to bylo silnie upokarzajace.

Odpowiedz
avatar didja
3 3

I to jest, niestety, kolejny dowód na to, że właściciel firmy musi być zawczasu prawnie przygotowany na różne niespodzianki losu. Żeby potem taki gnojek nie rozwalił mu w rok dorobku całego życia. Ale mnie ciekawi jedna rzecz: na jakiej podstawie prawnej firmą zarządzał syn? Jeśli to była jednoosobowa dg, to syn może przejąć wartości należące do firmy dopiero po śmierci ojca. Jeżeli to spółka, to ma oprócz prezesa co najmniej wiceprezesa. I albo ten wice ma uprawnienia do podejmowania decyzji, albo robi to prokurent. Jeśli to bohater opowieści byłby jedynym uprawnionym do reprezentacji, spółka, działająca tyle lat i mająca takie obroty (skoro zysk prezesa sięgał 80 tys. miesięcznie) MUSI mieć kogoś do reprezentowania w zastępstwie, to musi być w papierach spółki. Ale wtedy syn nie miałby nic w spółce do powiedzenia.

Odpowiedz
avatar Garrett
3 3

Wszystko było zgodnie z prawem i przepisami, wynajęta była kancelaria prawna, pominąłem pewne drobiazgi, żeby nie zanudzać paragrafami i przepisami. Zresztą uważałem, że chyba najlepiej będzie jak firma pozostanie w rodzinnych rękach... no cóż myliłem się

Odpowiedz
avatar Magnic
1 1

Tak oto wygląda pomyślunek (a raczej jego brak) dzieciaka z dobrego domu.

Odpowiedz
avatar x_alps
3 3

Przykra sprawa, ale na kiedy on odkładał wychowanie swojego syna? Jak był po maturze, to już mógłby się trochę orientować, jak się zarządza firmą. Ktoś tu chyba coś zaniedbał...

Odpowiedz
Udostępnij