Jestem wykładowcą uniwersyteckim. Od czasu do czasu prowadzę również jakiś wykład monograficzny dotyczący literatury XIX wieku. Kilku studentów dodało mnie do znajomych na facebooku. Większość z nich potrafi ukryć niektóre statusy czy zdjęcia przed wykładowcami. Nie wszyscy.
Zaliczenie wykładu monograficznego miało odbyć się w czerwcu. Wszyscy wiemy, że jest to miesiąc, podczas którego zdarzają się upały.
Kilka dni przed kolokwium pewien student wysłał mi wiadomość przez facebooka. Nie będzie mógł zjawić się na zaliczeniu, gdyż zmarł mu ktoś z rodziny. Otrzymał odpowiedź, iż nie ma się przejmować i na spokojnie podejdzie do rozmowy w drugim terminie.
Minęło kilka dni. Słuchacze w większości pozdawali. Moja znajoma obiecała wysłać mi przez facebooka harmonogram konferencji naukowej. Od razu po uruchomieniu portalu społecznościowego na ekranie pojawiło się zdjęcie wyżej wymienionego studenta. Bynajmniej nie z pogrzebu. Z plaży. Szczegółowo podpisane:
"Pierwszy tegoroczny wypad nad morze uważam za udany! Gdańsk 12.06-18.06.2013"
Termin kolokwium został ustalony na 14.06. Drugi termin już jutro. Życzę mu szczęścia, na pewno się przyda.
Czytam te opowieści i zaczynam się zastanawiać kogo TY uczysz? Studentów czy "gimbusów"?:)
OdpowiedzNo cóż, niektórzy całe życie pozostają gimbusami, a to studentom nie wolno? :D
OdpowiedzWiesz, to są ci o których od czasów reformy edukacji, mówiło się z przekąsem "przyszłość narodu". Tak więc "przyszłość" rośnie, ich ptasie móżdżki niekoniecznie. Oczywiście nie dotyczy wszystkich, ale części jednak tak.
OdpowiedzSporo studentów uczelni nie powinno oglądać nawet na wycieczkach. Niestety, wartość studiów jest dzisiaj bardzo niska.
OdpowiedzGimbus to stan umysłu :)
OdpowiedzJak mawiają, łatwo można wyciągnąć człowieka z gimnazjum, ale gimnazjum z człowieka...
OdpowiedzDlatego najrozsądniej jest nie dodawać do znajomych wykładowców, nauczycieli, szefów itp. W ogóle to po co takie osoby w znajomych na Facebook'u?
OdpowiedzSądzę, że można dodawać, sam mam paru... ale to już PO zaliczeniach, żeby nie robić sobie czy wykładowcy nieprzyjemności w przypadku oskarżenia o nepotyzm czy faworyzowanie. No i zawsze obowiązuje szacunek względem wykładowcy, nawet jak ten chce przejść "na ty". :)
OdpowiedzNo właśnie też mam bardzo mieszane uczucia co do tego procederu. Może dlatego, że skoro student kontaktuje się w sprawie "zawodowej" z wykładowcą, to powinien korzystać z oficjalnych kanałów komunikacji i autor takiej komunikacji powinien wymagać. Dla mnie fejsbuk takim nie jest (chyba, że to oficjalna strona np. wydziału, w którym pracuje wykładowca). I takie traktowanie na półoficjalne kontaktów niesie za sobą pewne konsekwencje. Z jednej strony autor chce być traktowany serio i poważnie jako wykładowca, a z drugiej spoufala się ze studentami. Tego nie da się wypośrodkować. Ideały ideałami, a kiwi kiwi kiwi:) Jakby mail studenta przyjął oficjalnie, odpuścił sobie sprawdzanie na fejsbuku, to byłoby Ok, tak? A w tej sytuacji znajomość portalowa jest niby prywatna ale konsekwencje będą "zawodowe". Kurczę, niefajne. Pomijam już oszustwo studenta i jego, pożal się losie, błyskotliwość. Bo to komentować hadko....
Odpowiedzcicikowo: Student rzeczywiście intelektem nie błysnął. Hmm.. Czy czasem studenci to nie powinni być tylko najzdolniejsi? Cóż, dewaluacja dyplomów uczelni postępuje :(.
OdpowiedzHmm...MyCha - jak dla mnie starczyloby po prostu byc uczciwym.
OdpowiedzUczciwym powinien być każdy. Student powinien być inteligenty, na wejściu posiadać sensowny zestaw wiedzy i umiejętności. O samej ciekawości świata już nie wspomnę.
OdpowiedzProblem z dodawaniem wykładowców na Facebooku: ci wykładowcy widzą potem nie tylko twoje zdjęcia i statusy, ale także wszystkich twoich pozostałych znajomych.
OdpowiedzTeż nie wiem czemu taka głupota, a potem wychodzi wszystko na wierz via facebook :P
OdpowiedzMoże ja po prostu miałam pecha do prowadzącej - na pierwszych zajęciach powiedziała nam, jak powinna wyglądać bibliografia, a potem przez kolejne przynosiła kserówki i szukaliśmy błędów :D
OdpowiedzLajtowe studia, jakieś dyrdymały o wierszokletach to i studenci bujają w obłokach. Niech jeden z drugim spróbuje zdać Centrale Komutacyjne i Urządzenia Abonenckie, albo Projektowanie Urządzeń Cyfrowych czy też Cyfrowe Przetwarzanie Sygnałów to ani nie pierdnie, 7 lat studiowania to była norma, a jak ktoś w piątym terminie jakiś egzamin zdał to się cieszył.
OdpowiedzNiestety, mylisz się - filologia polska nie jest, jak to określiłeś - lajtowa - jak każdy kierunek, zawiera przedmioty w pełni bezsensowne (pamiętam, jak przez semestr chodziłam na Nauki pomocnicze - przedmiot o tym, jak się pisze bibliografie), ale tak naprawdę te najważniejsze zajmują bardzo dużo czasu i wymagają bardzo dużo poświęcenia. To nie są studia, które da się przejść na ściągach. (Nie mówię, że to najtrudniejszy kierunek, po prostu wymaga bardzo dużo samozaparcia i silnej woli).
OdpowiedzJeśli nie jest lajtowa to dlaczego nie ma ogłoszeń "zatrudnię polonistę", a do nas na polibudę to przedstawiciele firm przychodzą, biją się o absolwentów? Niestety sonetami krymskimi i gramatyką opisową się nie najesz, to dobre dla hobbystów i synów bogatych rodziców którzy nie mają czego z kasą zrobić, ale nie dla normalnych ludzi.
Odpowiedz> Jeśli nie jest lajtowa to dlaczego nie ma ogłoszeń "zatrudnię polonistę", a do nas na polibudę to przedstawiciele firm przychodzą, biją się o absolwentów? Bo nie ma zapotrzebowania. Elementarne, drogi Watsonie. To dwie różne rzeczy, zapotrzebowanie i łatwość studiów.
OdpowiedzO absolwentów polibudy też się coraz rzadziej biją. OlciQ, nauki pomocnicze wbrew pozorom, są bardzo przydatne. Napisanie dobrej i w pełni poprawnej bibliografii nie jest banalne. Tak może i są pierdoły, ale bardzo przydatne.
OdpowiedzArcheoziele, to byłoby przydatne, gdyby trwało dwie, może jednostki, a nie cały semestr. W takim układzie ten przedmiot naprawdę jest bez sensu
OdpowiedzOj tak, ludzie...polonistyka jest T A K A trudna... Nie to co architektura. My tam tylko rysujemy:) O, a zdanie egzaminów kierunkowych na na takie studia to też zaiste banał:) Rzeczywiście, jakiś odsetek ludzi idzie na filologię polska bo ma taką pasję...ale reszta? To się odbywa na zasadzie: "z matmy jestem cienki, reszta przedmiotów ścisłych też nie bardzo... Matura średnio zdana... a no pójdę sobie na polonistykę, postudiuję cokolwiek." I nikt mi nie wmówi że tak nie jest:) Bo to łatwe studia, każdy sobie poradzi. Każdy po ogólniaku umie czytać, więc wierszyki i książki przeczyta, a co trzeba wykuć na pamięć, wykuje.
OdpowiedzOlciQ - nie daj się sprowokować Drill_Sergnatowi, to typowy hejter. A o przydatności nauk pomocniczych można dyskutować. Moim zdaniem pewną wiedzę na temat bibliografii właśnie polonista powinien posiadać, tak na wszelki wypadek, jakby kiedyś w trakcie studiów padł Ci router od internetu i nie dało się w trakcie pisania pracy semestralnej wklepać w Google "opis bibliograficzny artykułu w tomie zbiorowym" itp. Powiem więcej, ostatnio koło naukowe, do którego należę organizowało warsztaty na temat konstruowania bibliografii i trochę ludzi się zebrało, więc może to tylko Ty traktujesz po macoszemu nauki pomocnicze.
OdpowiedzEve - następna mądrala, która uważa się za lepszą, bo studiuje taki, a nie inny kierunek. Ja mam znajomych z różnych uczelni, ludzi na kierunkach zamawianych, którym państwo buli po 1000 złotych stypendium, i tak, przyjaciela na architekturze też mam, jakoś oni nie krytykują humanistów. Ale przyznaję rację: studia techniczne są trudniejsze. Zupełnie nie rozumiem hejterów, którzy nakręcają podział humaniści - ścisłowcy, przecież to do niczego nie prowadzi, żadnej mądrej debaty z tego nie będzie. Co najwyżej banda snobów poczuje się lepsza.
OdpowiedzA może warto studenta mimo wszystko ocenić na podstawie wiedzy, którą będzie prezentował, a nie urażonej dumy? Bądź profesjonalistą. Odnośnie jego postępowania można z nim porozmawiać nie oblewając go jeszcze przed kolokwium.
OdpowiedzDlaczego od razu zakładasz, że autor chce go oblać? Może życzy mu szczęścia, bo wiadomo już, że rozumem się raczej nie popisze...
Odpowiedzmoim zdaniem nie chodzi o urażoną dumę, tylko o oszustwo - dlaczego wykładowca ma być fair wobec gościa, który go okłamuje?
OdpowiedzStudenta oczywiście należy ocenić wg wiedzy, ALE: w związku z tym, że zwolnił się z pierwszego terminu uzasadniając to wydarzeniem, które nie miało miejsca można mu powiedzieć "szanowny panie, w związku z tym, iż będąc zwolnionym z przybycia na egzamin przebywał pan w innym miejscu, niż wymagał tego powód zwolnienia, uważam zwolnienie za niebyłe i informuje, że pierwszy termin egzaminu przepadł z powodu nieusprawiedliwionej nieobecności". A jako dupochron zachować screen z fejsa.
OdpowiedzMoże po prostu pogrzeb też był nad morzem, a on przy okazji zrobił sobie wakacje? :D Chociaż szczerze wątpię, po prostu porwałam się na szaloną wiarę w ludzi.
Odpowiedz@rafe: Dokładnie to chciałam napisać. Jeśli umrze ktoś bliski to jest obowiązek pogrążyć się w rozpaczy, zwijając się w kłębek w piwnicy? Sama dwa dni po pogrzebie bliskiej osoby wybrałam się w góry z rodzina, która z tej okazji się zebrała w jednym miejscu i chciał spędzić czas razem. i owszem, miałam zdjęcia z gór na twarzoksiążce, a zdjęć z pogrzebu nie miałam, bo jestem normalna i sobie takich zdjęć nie robię. To co, należałoby mnie zlinczować i uznać,że żadnego pogrzebu nie było, a wcześniejsze zwolnienie wzięłam niesprawiedliwie? Chyba po to są dwa terminy,żeby każdy sobie zdał wtedy, kiedy może. na moich studiach zachowanie pierwszego terminu załatwia się urzędowo u szefa instytutu, a nie u prowadzącego, co czyni taką decyzję bardziej obiektywna i niezależną od czyjegoś widzimisie. Strata tego terminu to jedno, ale egzamin u wykładowcy uprzedzonego wyszpiegowanymi informacjami do miłych raczej nie należy.
Odpowiedzzuy wykładowca :) żartuję :D studenci to czasem taki bezmyślny naród :D
OdpowiedzI co? jak mu poszło?
Odpowiedzbyło polajkować, miałby śliczną minę :D
OdpowiedzProszę napisz jak mu poszło. :)
OdpowiedzNie zaliczył.
Odpowiedz