Zacznę od tego że od prawie 6 lat mieszkam w Irlandii, nie narzekam, ale na piekielność natrafiam cały czas... a to pod postacią pracy/szefów, związków, wynajmowanych mieszkań, klientów.... zacznijmy po kolei.
Jakoś tak się w Polsce przyjęło że osoby pracujące za granicą siedzą na garnku złota.... To już nie to samo co było za komuny gdy królowały dolary albo marki i osoby zza granicy naprawdę miały kasę. Cóż - mit w narodzie żywy.
Jesienią 2011 roku, moja kuzynka, z którą nigdy blisko nie byłam, urodziła dziecko. Bodajże chłopczyka, ale tak naprawdę nie wiem - niech będzie dziecko.
Szukali chrzestnych według określonych kryteriów.
Przyjechali do domu moich rodziców, żeby pytać ich czy zostanę chrzestną. Dodam tutaj, że jestem dorosła samodzielna osobą i decyduję sama o sobie.
Rozumiem że w Polsce jestem rzadko, mało osób ma mój numer komórki. Moja mama też to rozumiała - dała im mój numer i kazała dzwonić...
Nie dzwonili. Nawet nie napisali smsa. Nie wspominając nawet o mailu czy wiadomości na facebooku/nk.
Czekałam jak się sprawa rozwinie ale żeby nie skłamać nie uśmiechało mi się być chrzestną - powodów było mnóstwo: jestem niewierząca od jakiś 10 lat i wszyscy o tym wiedzą, rzadko bywam w Polsce, uczyłam się wtedy i studiowałam i choćbym nawet chciała to nie mogłam itd. itp. wiele powodów.
W międzyczasie cisnęli moją mamę żebym przyjechała do Polski, bo w Boże Narodzenie chcą ochrzcić dziecko.
Czekałam i się doczekałam - w styczniu zadzwonili zapytać kiedy przyjadę, bo chcieli w końcu ochrzcić (Przypominam - nikt mnie o zdanie nie pytał). Powiedziałam im jasno i wyraźnie że to ze mną się załatwia takie sprawy, że będę w Polsce najwcześniej w okolicy czerwca. I że jestem niewierząca.
Czego się dowiedziałam? Że wszystko jest ok, że oni zapytają księdza co i jak i oddzwonią..... Długo nie oddzwaniali.
Wpadli przy jakiejś okazji do mojej mamy, powiedzieć jej że mogę zastać chrzestną na odległość jeśli jakieś zgody im podpiszę! Naprawdę nie wiem co i jak. Jak oni to załatwili, bo moja przyjaciółka przeszła przez piekło, żeby zostać chrzestną bratanicy. Potrzebowała między innymi zaświadczeń od księdza, że chodzi na msze i jest katoliczką.
Naprawdę do tej pory się zastanawiam czy oni aby na pewno są zdrowi na umyśle i co tak naprawdę chcieli osiągnąć poza wkurzeniem mnie doszczętnie.
Cóż sprawa skończyła się tak, że gdy w kwietniu, od wielkiego dzwona, zadzwonili zapytać czy będę w czerwcu na chrzest, dostali ostry opiernicz za całe ich zachowanie, za tą dziecinadę, męczenie mojej mamy i za to że pomimo iż planowali zrobić mnie chrzestną, nikt mi nawet nie powiedział czy to chłopak czy dziewczynka...
Wiecie jaką mieli wymówkę? Bark zasięgu!
Pozostawię to już bez komentarza.
rodzina kuzyni chrzestni polska
Jak to jak załatwili zgodę? Kasa załatwia wszystko. Kościół nie jest wyjątkiem.
OdpowiedzTo nie jest konieczne. Różne kościoły mają zupełnie różne zasady. Moja koleżanka, żeby dostać bierzmowanie musiała chodzić na mszę co niedzielę i brać podpis od księdza, a ja musiałam tylko mieć podpis od rodziców, że raz w miesiącu byłam na spotkaniu bierzmowania. Z resztą ominęłam cały ostatni rok, a i tak mnie dopuścili. Księża są czasami fajni i jak im się ładnie wytłumaczy, to zrozumieją.
OdpowiedzJa żeby dostać bierzmowanie musiałam chodzić raz w miesiącu na spotkania młodzieżowe do kościoła. Wszystko było tak niezorganizowane, że spotkania były ze trzy. Jedyne co było naprawdę wymagane to spowiedź.
OdpowiedzA ja musiałem przez 3 lata chodzić na dosłownie wszystko. Od mszy, przez gorzkie żale, roraty, wielkie piątki, święta, drogi krzyżowe, rekolekcje po spowiedź
OdpowiedzA właściwie po co Wam bierzmowanie, skoro narzekacie na chodzenie do kościoła...? To sakrament dojrzałości religijnej, ważny, o konkretnym celu, ale nieobowiązkowy...
OdpowiedzBo inaczej do wyprowadzki miałbym szlaban na wszystko prócz szkoły i kościoła? Nie zamierzam mieć przesrane do końca technikum z powodu tego, że internetowy mędrek uważa, że jak się nie postawie to jestem frajerem.
OdpowiedzPodpis na bycie zaoczną chrzestną? Uważaj, żeby podpisu nie podrobili...
OdpowiedzNie jestem Katoliczką, być może coś się zmieniło od czasu gdy zostałam apostatą ale..chrzestna zaocznie? Albo ta historia jest fejkiem albo Kościół Katolicki zrobił się nagle bardzo postępowy. Kiedy usłyszymy o spowiedzi przez skype?
OdpowiedzPrzecież jest już spowiedź online :D http://www.ojciec-dyrektor.de/grzechy0.htm
OdpowiedzBlack, jeden zero dla Ciebie:)
Odpowiedzmijanou, moja mama była taką 'zaoczną' chrzestną na odległość. Chrzest miał miejsce w Hiszpanii, a moja mama nijak nie miała możliwości zjawić się na uroczystości. Zarówno kościół w Hiszpanii jak i w Polsce nie robił problemu. W Hiszpanii była osoba na zastępstwo, w tym samym czasie mama poszła na msze u nas, w dokumentach wpisana jest ona.
OdpowiedzJa bym to olała:P
OdpowiedzChodziło im tylko o mamonę, którą spodziewali się dostać od chrzestnej, czy było jakieś drugie dno?
OdpowiedzNieprzyjemnie się to czyta. Literówki (bArk zasięgu), zdecydowanie za mało przecinków, wielokropki-mutanty (wielokropek składa się z trzech kropek, nie czterech albo pięciu).
OdpowiedzI ta "polska" z małej litery tuż obok poprawnie napisanego Bożego Narodzenia.
OdpowiedzA jeśli Oni naprawdę nie mogli dać znać z powodu braku zasięgu, a dokładnie chodzi o brak zasięgu do własnego mózgu ;)
OdpowiedzPrzepraszam za błędy, rzadko (żadko piszę przez ż i tylko dzięki autokorekcie wyłapuję błędy) piszę po polsku i sama widzę jaka kaleka ortograficzna się ze mnie zrobiła :) postaram się dodawać więcej piekieloności to może wrócę do normy :) A co do historii to w 100% prawdziwa! Z całą moją wyobraźnią naprawde nie potrafiłabym wymyślić co moja rodzina zrobiła :)
OdpowiedzJeśli chodzi o bierzmowanie to starsze roczniki odbębniały cały ten cyrk z modlitwami egzaminami itp. a do nas przyszli i zakomunikowali że za tydzień mamy bierzmowanie, podobno dla tego że nie opłacało się dla nas znowu biskupa wołać
OdpowiedzCo ma do tej historii piekielność życia w Irlandii?
OdpowiedzMoże autorka chciała zaznaczyć, że życie za granicą to wcale nie taka idylla jak sobie wielu rodaków wyobraża. ;-)
OdpowiedzDlatego, że rzadko jest w Polsce, a przez to rodzina uważa, że śpi na pieniądzach?
OdpowiedzA mnie zastanawia przedostatni akapit... Rozumiem zaświadczenie o obecności na mszy w jakiejś małej wiosce. Ale w większych parafiach? Jestem z dzielnicy, w której mieszka 16000 osób. Jest tylko jeden kościół. Nawet szacując, że tylko 85% to katolicy, a tylko 30-40% chodzi na msze(jakoś tak się kształtuje średnia w całym kraju), daje to około 5tys. osób. Proboszcz nie jest w stanie znać ich wszystkich, a co dopiero pamiętać, kto zawsze jest na mszy, a kto tylko czasami. A parafie bywają większe... Słyszałam o czymś takim, ale czy ktoś mi może wytłumaczyć sens takiego działania? Chyba, że od mojej ostatniej wizyty, dawno temu, wprowadzono karty(takie jak w zakładach pracy albo autobusach).
OdpowiedzJa podczas przygotowań do bierzmowania (w "stolicy" archidiecezji, w jej głównym kościele) musiałam udział w mszach, nabożeństwach i spowiedzi dokumentować podpisami księży w "indeksie". Trzeba było po mszy i in. obrzędach tuptać do zakrystii i odczekać swoje w całkiem pokaźnej kolejce do księdza. Cóż, ktoś tak wymyślił i się zrobiła kościelna biurokracja... Pewien ksiądz wypowiadał się w tej kwestii (konkretnie w temacie bierzmowania), podając ironiczną propozycję "zaczipowania" wiernych: "Chcę dać propozycję, która może okazać się szansą. Technologicznie staje się to już możliwe. Otóż każdemu wierzącemu należy wszczepić pod skórę chip. Także każde chrzczone dziecku, po skończonym obrzędzie taki chip dostanie. Każda świątynia, kaplica zostanie wyposażona w czytniki. Także każdy konfesjonał, szafarz komunii świętej i katecheta w taki czytnik zostanie wyposażony. Nastanie wreszcie ład i porządek, skończymy z udawaniem. Baza danych zapełniać się będzie konkretnymi informacjami – o obecności na Mszy świętej i nabożeństwach (także o spóźnieniach), o częstotliwości spowiedzi, uczestnictwie na katechezie, przyjmowaniu komunii. Każda kancelaria będzie miała dostęp do bazy danej. Przyjdzie kandydat na ojca chrzestnego – sprawdzimy i bez błędu orzekniemy, czy faktycznie ów człowiek, tak jak twierdzi, jest wierzącym i praktykującym katolikiem, czy też do pełnienia tej funkcji się nie nadaje. W tym drugim przypadku grzecznie acz zdecydowanie odmówimy wydania stosownego zaświadczenia (...). Mam przekonanie o istnieniu kilku błędnych założeń, które tkwią w mentalności wielu księży i katechetów. Inne błędy widać w czasie realizacji przygotowania. Trzeba przyznać, że często tym błędom towarzyszy duszpasterska gorliwość i duże zaangażowanie. Nie zmienia to faktu, ze nie wystarczy dobrze biec, trzeba jeszcze biec we właściwym kierunku." http://bierzmowanie.natan.pl/chipowanie-wiernych-negatywnie-o-przygotowaniu-do-bierzmowania/
OdpowiedzI to jest właśnie dziwne. Bo w sumie nie trzeba chodzić na msze, nie trzeba być nawet na tej konkretnej, wystarczy po jej zakończeniu pójść do zakrystii. Niczego to nie rozwiązuje, a jedynie dokłada nużącej pracy dla samych księży. Kościół, jak widać, w tym nie różni się od dużych firm. Góra nawymyśla głupot, a doły muszą zacisnąć zęby i załatwiać. Ech...
Odpowiedztysenna, nie wiem, czy to sprawka "góry". W niektórych parafiach tak jest, a w niektórych nie, co może wynikać stąd, że to "dobrowolnie" podjęta inicjatywa nadgorliwych proboszczów danych miejsc... No, ale to tylko moje przypuszczenie, równie dobrze może być tak, że "góra" narzuca, a pomniejsi księża egzekwują mniej lub bardziej według własnego sumienia i intelektu. ;-)
OdpowiedzCo do tego, że w Polsce się utarło iż "zagraniczniaki" śpią na forsie to muszę stwierdzić, że to nie tylko polska cecha. Byłam na spacerze z narzeczonym. Dzwoni do niego kumpel z "prośbą": "Stary, DAŁBYŚ mojej dziewczynie 100 funtów, bo chce w przyszłym tygodniu przylecieć do Londynu"...
Odpowiedzty uwazaj, zeby ci na tym papierze od chrztu na odleglosc podpisu nie podrobili...
OdpowiedzWięcej o życiu za granicą możecie poczytać w innych moich historiach :) jeśli się spodobają obiecuję że będę pisać częściej :)
OdpowiedzJa się zastanawiam: co to za "droga przez piekło", którą przeszła Twoja przyjaciółka, żeby zostać chrzestną? Tak się składa, że sama niedawno zostałam chrzestną i jedyne czego potrzebowałam, to zaświadczenie, że jestem praktykującą katoliczką. I dostałam je bez problemu, przy okazji załatwiania zupełnie innej sprawy.
OdpowiedzW moim mieście jest polski ksiądz do którego nie dociera że ludzie czasem muszą pracować w niedziele. Komplikował wszystko do granic możliwości. Znajoma miała problemy w pracy bo musiła się na mszach pojawiać..... długa historia. Zapytam znajomą jak to dokładnie było i może dodam osobną historie tylko o tym :)
OdpowiedzAnnulka, no to faktycznie... A przecież Msza np. w sobotę wieczorem też jak najbardziej jest wskazana - a to jest właśnie rozwiązanie dla pracujących. Nie wiem czym się zajmuje Twoja przyjaciółka, ale wiadomo, że w niektórych zawodach nie ma bata, trzeba pracować w niedzielę.
OdpowiedzKażdy rodzic chce aby dziecko miało w życiu lepszy start (choć każdy to inaczej rozumie;)). Ja tu nic piekielnego, poza Tobą nie widzę. Mogłaś od razu im powiedzieć, że nic z tego, a nie zwodzić ludzi przez rok, że bedziesz chrzciła ich dzieciaczka. I nie wiem, jak to jest u Ciebie w rodzinnych stronach, ale w moich jest przesąd że jeśli chrzestny proszony już bezpośrednio przez rodziców o trzymanie dziecka do chrztu, odmówi, to przyniesie to nieszczęście dla dziecka na całe zycie. Dlatego wlaśnie ludzie wpierw delikatnie wypytują rodzinę potencjalnego chrzestnego, czy ten bedzie chciał się zgodzić na pełnienie takiej funkci. Może Twoja kuzynka właśnie dlatego nachodziła Twoją mamę, a nie Ciebie?
OdpowiedzA może chrzestnym się zostaje po to, żeby wspomóc w wychowaniu w wierze, a nie po to, żeby fundować drogie prezenty? Może nikt poza Tobą nie wierzy w takie bujdy o tym, że nie można odmówić, bo to przyniesie pecha? może autorka napisała w historii, że nie zapytali jej, czy zostanie chrzestną, tylko uznali, że to zrobi? Może autorka powiedziała od razu, że jest niewierząca? Może przeczytaj, zanim skomentujesz?
OdpowiedzNie atakuj mnie, bo nie rozumiesz chyba co napisałam. Ja bardzo dobrze zrozumiałam wypowiedź autorki, która przez rok zwodziła rodziców dziecka, zamiast od początku powiedzieć,że sie nie zgadza. No i do Twojego "autorka napisała że jest niewierząca" - znam ludzi którzy to niby są niewierzący, ale chrzestnymi zostają i śluby kościelne biorą, wiec chyba lepiej było powiedzieć, od razu NIE, niż mówić, że ona jest niewierząca. I jak dobrze widzisz, albo raczej nie widzisz napisałam, że dobrego chrzestnego dla dziecka każdy widzi inaczej, dla jednego to bedzie wujek z kasą, dla innego to będzie pobożna ciocia. Przy okazji też wyjaśniłam, dlaczego wg. mnie kuzynka kontaktowała się z mamą, a nie bezpośrednio z kandydatem na chrzestnego. I w takie "bujdy" wierzą wszyscy z moich rodzinnych stron, zabobon bardzo stary z dziada-pradziada przekazywany. Więc zanim zaczniesz po kimś jechać poczytaj ze zrozumieniem co ten ktoś napisał, a potem komentuj.
OdpowiedzW którym miejscu autorka kogokolwiek zwodziła? Jeżeli na pytanie "czy zostaniesz chrzestną?", dziewczyna odpowiada "jestem niewierząca", to jak można to odebrać? Jako "och, tak, oczywiście"? Chrzestny to nie jest "dla każdego coś innego". Poczytaj katechizm, zapytaj księdza. Chrzestny to osoba, która ma wspomóc rodziców w wychowaniu dziecka w wierze, a w razie śmierci zaopiekować się dzieckiem. Jeżeli będzie taką osobą, a jednocześnie bogatym wujkiem- super. Jeśli będzie tylko bogatym wujkiem- to chrzestnym zostać nie powinien. I gdyby podpytali mamę, a później(po pozytywnej weryfikacji) POPROSILI autorkę, byłoby inaczej. Jej mama ANI RAZU nie zasugerowała, że autorka się zgodzi, nie zapytali jej, tylko ZAŁOŻYLI. To różnica. I nie atakuję Ciebie. Odpowiadam na Twój komentarz, bo uważam, że mylisz się w każdym punkcie. Nie myl.
OdpowiedzI znów mnie atakujesz, a do tego zaczynasz pouczać, a to juz bardzo niegrzeczne z Twojej strony. Jeszcze nie wiesz, że ile ludzi, tyle opinii? A Ty starasz sie mnie przekonać za wszelką cenę do swoich racji. Wyciągasz błędne wnioski i nawet tego nie widzisz. Ja się skupiłam na potępieniu postępowania autorki, a co do rodziców dziecka wypowiadać sie nie będę, bo to nie moja sprawa kto kogo wybiera na chrzestnego. Nie rozumiem dlaczego właśnie mnie tłumaczysz, do czego ma być chrzestny, ja to wiem. Ale są też ludzie którzy mają inne myślenie, i nic ani mnie, ani tobie do tego. Widzę za to, że wierzysz w to, że tylko Ty masz racje i wszyscy inni mają się dostosowac do Twoich poglądów, bo każde inne są błędne. Ale nie widzisz tego, że: w tekście nie ma ANI SŁOWA o opinii i zachowaniu mamy autorki, ale za to aż bije po oczach uraza autorki, że "chociaz jest pełnoletnia to nikt sie jej o zdanie nie zapytał". Do tego test "Czekałam jak się sprawa rozwinie ale żeby nie skłamać nie uśmiechało mi się być chrzestną " ukazuje jak piekielną jest osobą, a forma tej wypowiedzi wskazuje, że jednak brała taką możliwość pod uwagę, pomimo iz jest niewierząca. Na tym skonczę dyskusję z Tobą bo nie lubię jak ktoś stara sie mnie przekonywać do swoich racji, nie dając mi prawa do mojej opinii.
OdpowiedzNie znam się na takich tradycjach i nie mam pojęcia jak się takie sprawy jak chrzest załatwia. Naprawdę jestem niewierząca od jakiś 10-11 lat. Byłam ochrzczona, przyjełam wszystkie sakramenty ale poprostu tego nie czuję. Jedno wiem na pewno, rodziców chrzestnych się pyta osobiście (ew. tel) a w każdym razie tak chyba powinno być?? :/ Przy pierwszym telefonie (wcześniej rozmawili z moją mamą a ona w moim imieniu się nie wypowiadała) powiedziałam im że nie planuję przyjeżdzać do Polski i że jestem nie wierząca, że do spowiedzi nie pójdę a wiem że to jest wymagane.... Nawiedzona nie jestem wiec do kościoła wejść mogę....... wtedy mnie chcieli zrobić chrzestną zaocznie Przypominam: 2x do mnie dzwonili
OdpowiedzPardon. Chciałam napisać że mogę bezpiecznie wejść do kościoła, i sam fakt chrztu by mi nie przeszkadzał... ale! *Ponieważ jestem niewierząca wymagali by ode mnie zaświadczeń że praktykuję (minimum parę wizyt w kościele) a do tego spowiedzi, komunii podczas mszy (a w ostatnich latach byłam tylko na kilku ślubach) * Nie planowałam wakacji, studia + praca na pół etatu = bark czasu + brak kasy
OdpowiedzW którym momencie Cię atakuję? To jest dyskusja, nie zgadzamy się z sobą, mamy do tego prawo, dopóki nikt nie jest obrażany. Nie atakuję Cię, uważam, że nie masz racji- zamieszczając komentarz musisz się z tym liczyć. 1. Tak, każdy ma prawo wybierać chrzestnych wedle własnego klucza. Chrzest mogą urządzić jak chcą. Tyle, że chrzest to nie imprezka, tylko sakrament. I chrzestny, jako uczestnik tego sakramentu, ma swoje określone zadanie. Ludzi może to nie obchodzić, ale to pokazuje, że podchodzą do sprawy niepoważnie. I to ma prawo się nie podobać. 2.Jeżeli oni mogą robić co chcą, włącznie z oznajmianiem dziewczynie, że zostanie chrzestną i nikomu nic do tego, to autorka może robić co chce i nikomu nic do tego, w ogóle nikomu nic do tego, co kto robi a komentarzy pod historią być nie powinno. 3."Dodam tutaj, że jestem dorosła samodzielna osobą i decyduję sama o sobie. Rozumiem że w Polsce jestem rzadko, mało osób ma mój numer komórki. Moja mama też to rozumiała - dała im mój numer i kazała dzwonić..." Jest wyraźnie napisane, jak zachowała się mama autorki. I uważasz, że jest piekielna, bo uważała, że powinno się ją zapytać o zdanie, czy zostanie chrzestną??? Sorry, ale kuzynka zachowała się niedojrzale, a jak widać Ty temu przyklaskujesz. I zabawne jest dla mnie, że zamiast dyskutować i bronić swojego zdania, strzelasz fochem, bo ktoś ośmielił się z Tobą nie zgodzić.
Odpowiedztysenna, miło wiedzieć że ktoś mnie rozumie :)
OdpowiedzNie rozumiem miekkości co poniektórych ludzi apropos takich spraw. Zamiast z miejsca powiedzieć : NIE , odwalcie sie ode mnie ze swoimi gusłami to próbujecie jakichś wykretów, cudowania, argumentow i tłumaczenia sie itp a potem zdziwko że kłopoty sie robią ..
OdpowiedzTeraz chrzestnego się wybiera pod kątem kasy i nie ważne czy wierzy czy nie, czy jest w bliskich kontaktach z rodzicami dziecka. Jest dziwny zabobon, że dziecku się nie odmawia, więc przedsiębiorczy rodzice szukają kogoś majętnego.
Odpowiedz