Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znajome małżeństwo pod czterdziestkę od kilku lat starało się o adopcję dziecka.…

Znajome małżeństwo pod czterdziestkę od kilku lat starało się o adopcję dziecka. Własnych mieć nie mogli mimo wielu lat starań, zdecydowali że chcą dziecko - ze względu na swój wiek już nie bobasa, ale starsze, ok 6-7 lat.
Finansowo ustatkowani - duży dom z ogrodem w małym miasteczku, na parterze domu od lat własny, dobrze prosperujący interes. Bardzo sympatyczni, spokojni i wzorowi sąsiedzi.

Starania o adopcję trwały latami, a to dlaczego? Ze względu na "wymagania", nazwane pięknie przez urzędników "sugestiami":
- remont wcale nie starego domu - od podłogę po sufit
- nowa zewnętrzna elewacja w domu
- wymiana ogrodzenia (w dobrym stanie)
- wymiana żwirowego parkingu pod domem na kostkę brukową
- zmiana samochodu na większy i nowocześniejszy (byli w posiadaniu Matiza)
Nie mówiąc już o szczegółowych wywiadach środowiskowych, niezapowiedzianych kontrolach i niezliczonej ilości podobnych formalnośći.

W efekcie - po wprowadzeniu wszystkich sugerowanych "zmian", dzieciaczek do nich trafił i chowa się wspaniale, ale powiedzcie mi... czy porzucone dziecko z Domu Dziecka naprawdę potrzebuje do szczęścia nowej kostki brukowej, czy kochających rodziców?

adopcja

by jasmin
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
60 62

Swego czasu (z 10 lat temu) zmarł dobry przyjaciel mojej mamy. Przed śmiercią poprosił, żeby mama wzięła do siebie jego (wtedy) 8 -letnią córkę. Mama bardzo chciała wypełnić ostatnią wolę przyjaciela, ale właśnie urzędnicy zaczęli psioczyć, że mama samotna jest i dziecko nie będzie miało opieki (babcia w domu cały czas, mama w pracy 8 godzin, a weekendy wolne, poza tym 8letnie dziecko chodzi przecież do szkoły), że "nie ma warunków" (chałupa 200m2 + duży ogród w cichej dzielnicy, mała miałaby własny pokój). Czepiali się praktycznie wszystkiego. W rezultacie dziewczynka zamieszkała z jakąś ciotką.

Odpowiedz
avatar plokijuty
25 35

Jak widać z historii urzędnicy utrudniają adopcje na wszelkie możliwe sposoby a z drugiej zachęcają bez tych wszelkich możliwych sposobów. Zamiast w domu dziecka kłaść na dziecko około 3000 złotych to równie dobrze mogliby dać rodzinie zastępczej 1/3 tej kwoty - czy nawet tym biednym kochającym rodzicom - żeby dziecko miało lepiej.

Odpowiedz
avatar Jacobs
21 25

Wymagają cudów od ludzi, ale o warunki w jakich dzieci żyją u nich już są nieważne. Lepiej gdyby dziecko mieszkało w bloku dzieliło pokój z przyrodnim rodzeństwem, mieszkało kochającymi, niekoniecznie zamożnymi ludzi-bo to są normalne warunki, niż żyło w Dd.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
61 65

Co ty, w bajki wierzysz? Że tam komuś zależy na "dobru dziecka"? Liczy się żeby załatwić znajomemu zlecenie na renowację elewacji, innemu znajomemu zorganizować robotę przy zmianie ogrodzenia, kumplowi z firmy budowlanej załatwić robotę z kostką brukową... Dziecko to tam jest najmniej ważne, taka prawda.

Odpowiedz
avatar JasniePanQrdupel
54 56

A tymczasem w tysiącach domów warunki są gorsze, jak w chlewie, dach przecieka, na podwórku śmietnisko, oboje rodziców pije - i co? I nic urzędnicy z tym nie robią. Żeby "nie odbierać dzieci rodzicom". Ze już nie wspomnę o pewnej "matce" z Sosnowca, która ciepnęła dzieckiem o ziemię, a prokurator prawie pół roku zastanawiał się, czy to wystarczy do postawienia jej zarzutów. Ech, Polska i jej polityka społeczna...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 26

Jak czytam takie historie to przypomina mi się stary dowcip o socjalizmie : " Czym jest socjalizm ? Socjalizm TO ustrój który bohatersko walczy z problemami które nie występują w innych ustrojach". Urzędnicy tworzą problemy które musi zwalczać ich własny urząd udowadniając jaki jest niezbędny. Rozumiałbym taką sytuację gdyby chętnych do adopcji było tysiące a dzieci setki. Niestety jest odwrotnie i wszyscy powinni być zadowoleni że dzieci mogą być szczęśliwsze. No ale po co były by potrzebne te "biurwy" ? Oczywiście kuratela nad takimi rodzinami być powinna ale w miarę dyskretna i raczej pomagająca a nie tylko nadzorująca

Odpowiedz
avatar djdomin
0 0

No, niestety, wolne dzieci zaczynają się gdzieś tak od 6 - 7 roku życia. Młodszych brakuje do adopcji, a starszych mało kto chce.

Odpowiedz
avatar OszukanaNiewiasta
35 37

Mój wujek z ciocią również starali się o adopcję 6 letniego chłopaka. Mieli warunki, mieli duży dom z ogrodem, mały miał przygotowany swój pokój, oraz przed jego adopcją zrobili remont pokoi, które nie były remontowane w przeciągu ostatnich 2 lat. Koniec końców adopcja trwała 3 lata, dzięki biurokracji. A mały do końca nie był pewny czy się uda, płakał po nocach, że może nie trafi do wujostwa i zostanie w domu dziecka i strach wujostwa, że chłopiec, którego tak pokochali całym sercem, być może będzie musiał zostać w domu dziecka, lub zaadoptują go inni ludzie. Ot biurokracja, a potem się dziwią, że tak dużo dzieci w domu dziecka jest

Odpowiedz
avatar xxxmen
24 24

A najlepsze jest to że później takie dziecko trafia do rodzinnego domu dziecka i jest zakatowane jak miało to miejsce w Pucku, gdzie dwoje dziecko zgineło z rąk ludzi którzy mieli się niby opiekowac. A rodzina jak w tekście u góry dostaje nakazy że ma być kostka, itp. Polska to dziki kraj

Odpowiedz
avatar Gryfu
30 30

Nie od dziś wiadomo, że żwirowy parking i dom pomalowany dawniej niż 10 lat temu, to najzwyklejsze w świecie oznaki patologii. W piętrowych domkach jednorodzinnych, gdzie na piętrze dodatkowo znajduje się siedziba jakiejś działalności gospodarczej (na pewno nie dostosowanej do tego, żeby dziecko mogło się znajdować w odległości mniejszej niż 2 kilometry - no wiecie, domestos postawiony na wysokości tylko półtora metra, czy zaślepione gniazdko elektryczne bez informacji na żółtej karteczce 'Uwaga - kopie' opatrzonej dodatkowo trupim łbem - naślijmy na nich PUP i Sanepid! ) nie ma prawa przebywać żadne dziecko!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2013 o 16:15

avatar Agness92
24 24

nigdy nie oznaczaj niczego czaszką, bo to tylko zachęca dzieci :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 21

Znam to doskonale z autopsji! Staraliśmy się o adopcję przez 10 miesięcy. Pani się nie podobała moja praca (bo dyżury, bo w nocy mnie nie ma), mieszkanie chłopaka (bo TYLKO 2 pokoje), w końcu kupiliśmy mieszkanie na obrzeżach miasta (4 pokoje, ale pani się nie podobało, że na obrzeżach, że dziecko będzie musiało dojeżdżać do szkół), to że dziadkowie są daleko i wiele, wiele innych.

Odpowiedz
avatar topmodel
2 2

drabineczko Czy mimo tych wszystkich nakazów udało się?

Odpowiedz
avatar djdomin
0 0

Mieszkanie chłopaka? W Polsce wspólna adopcja jest tylko dla małżeństw... więc coś w twojej wypowiedzi nie gra...

Odpowiedz
avatar natalia
8 8

Wywiady środowiskowe zrozumiem, ale cała reszta to jakieś nieporozumienie... :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

Miłością rodziców nie będzie mogło wybijać szyb w samochodach albo rzucać w pociągi. Kostką brukowa tak.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
10 12

Tak właśnie słyszałam, że adopcja to nie jest takie hop-siup i że może trwać latami. Tak się wmawia, że kobieta zawsze może oddać noworodka do adopcji, bo szybko znajdzie swój dom. A tak naprawdę to rodzice zastępczy przynoszą do domu nie noworodka, ale kiluletnie dziecko.

Odpowiedz
avatar butelka
11 11

nie znam sie ale przeciez jesli chodzi o noworodka to daja go chyba tej rodzinie ktora swoj boj o dziecko zaczela zanim dziecko zostalo poczete, a wiadomo ze o noworodka nie jest latwo, wiec pewnie maja juz kostke brukowa itp. jest taka zasada ze proces adopcyjny musi trwac przynajmniej 9 miesiecy zeby nie byla to pochopna decyzja, bo niestety nie brakuje takich rodzin jak z komentarza ponizej, nawet byla tu kiedys historia jak to rodzice adopcyjni oddali dzieciaka bo mial alergie i nie mozna go bylo zabrac na wakacje. co nie zmienia faktu ze zasady sa w naszym kraju chore, powinien byc wiekszy nacisk na testy psychologiczne a mniejszy na zamoznosc rodzicow. a co do historii to przeciez kazdy wie ze do szczescia dzieciaka niezbedna jest elegancka elewacja domu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

Dziecko wg prawa musi odczekać 6 miesięcy bo może matka zmieni zdanie. Tak to jest chore ale nie można adoptować młodszego dziecka.

Odpowiedz
avatar Jacobs
18 22

Na podobnej zasadzie odbyła się moja pierwsza adopcja, a to było już sporo lat temu. Rodzina była bardzo zamożna, z eleganckim samochodem, domem-pałacem, ogrodem. Co z tego skoro na święta pożałowali mi na prezent pod choinkę, a następnie wykopali po pierwszej wpadce, bo najwyraźniej nie pasowałem do jaśnie państwa:/ Więc nie wiem czy bogactwo to dobre kryterium, bo wiadomo że to psuje ludzi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2013 o 19:32

avatar Yennefer_
15 15

W tamtym semestrze uczęszczałam na fakultet coś w stylu "adopcje- fakty i mity". Jak usłyszałam, jaką drogę prawno-biurokracyjną muszą przejść przyszli rodzice i jakie wymagania muszą spełnić, to przestałam się dziwić, że tak dużo dzieci czeka na nowy dom. Na każde dziecko, które chce się adoptować, musi przypaść pokój. Dlatego, jak ktoś chce np. trójkę rodzeństwa, to każde z nich musi mieć osobny pokój (dużo moich znajomych mieszka w bloku i jak odwiedziali mnie w domu, to rozmarzonym głosem mówili, że chcieliby mieć swój pokój, a nie dzielić z rodzeństwem!). Do tego oczywiście absurdalne zarobki rodziców, odpowiedni wiek i staż małżeństwa. Już nie pamiętam kwoty, ale dość pokaźna, którą trzeba zapłacić, za odbycie kursu, który i tak nie gwarantuje, że zostaną zakwalifikowani. Itp, itp...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

bo Polska to chory kraj pod względem praw i chyba tak zostanie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Oj no proszę was przecież każdy dzisiaj wie, że jak nie ma się fajnego podjazdu to kumple się śmieją z kogoś takiego.

Odpowiedz
avatar Gemma
7 7

Urzędnicy potrafią być tak krótkowzroczni i oderwani od rzeczywistości, że w głowie się nie mieści. Nie wiem czemu? Przecież chociażby po pracy muszą się stykać z normalnym życiem? Chyba że "klapki na oczach" to choroba zawodowa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Ja tam bym wolał nową kostkę brukową.

Odpowiedz
avatar Aribeth
1 1

Nie dość, że sama decyzja o adopcji jest trudna, to jeszcze trzeba się wykazać nie lada bohaterstwem, by proces adopcyjny doprowadzić do końca Oo.

Odpowiedz
avatar Glucha
5 5

Ja swego czasu myślałam sporo o adopcji dziecka głuchego. Jednak się okazało, że nie powiedzą, w którym ośrodku jest dziecko głuche, a jeśli się zgłosisz do danego ośrodka, to możesz adoptować dziecko z tegoż ośrodka. Więc już na starcie mam przesrane, a przecież nawet nie jestem mężatką i nie mieszkam w willi ;

Odpowiedz
avatar butelka
1 1

a potem placza ze nikt nie chce adoptowac takiego dziecka.

Odpowiedz
Udostępnij