Sobota, popołudnie. Szpitalny Oddział Ratunkowy.
Do gabinetu wchodzi matka - bez kolejki, wpycha się "bo ja tylko taką małą sprawę mam".
Tłumaczy mi, że syn był niegrzeczny. Gówniarz w ogóle nie słucha. I że ona go zawsze doprowadzała do porządku groźbą ZASTRZYKU. No, ale tym razem nie słucha nadal. I czy ja mogę mu dać zastrzyk, ale najlepiej jakiś bolący, żeby zapamiętał i żeby się bał na przyszłość.
Żuchwa mi opadła, nie wiedziałam czy to żart? Ukryta kamera? Konkurs jakiś, ktoś się założył?
Nie, pani Matka autentycznie oczekiwała pomocy w wychowywaniu syna.
Zasugerowałam psychiatrę. Dla niej. Chyba ją wystraszyłam, bo uciekła. Może ją też straszyli lekarzami kiedyś.
SOR
Mogłaś powiedzieć że ze szczerą chęcią wykonasz taki zastrzyk bardzo bolący..... .....ale na niej samej ;)
OdpowiedzOstatni wers kwintensencją całej historii :) Ogromny plus :)
OdpowiedzA mogła straszyć np odrąbaniem nogi! Always look on the bright side of the life... Fiu fiu!
OdpowiedzSuper. A dzieciak będzie miał iść kiedyś do szpitala, albo na głupie pobranie krwi, czy szczepienie i będzie totalna histeria. Bo matka ma czym dziecko straszyć.
OdpowiedzA potem zdarzy się wypadek, dzieciak będzie potrzebował pomocy, a jego jedyne skojarzenie z lekarzem czy SORem to strach przed zastrzykami. Niestety to niejedyny przypadek rodziców, którzy w ten sposób straszą dzieci, ale nie każdy przychodzi na SOR z taką prośbą... .
OdpowiedzPowiedz, że żartujesz...
OdpowiedzCzęsto mamy małe dzieci straszą: "nie płacz bo pan / pani cię zabierze". A potem się dziwią czemu, jak chcą się maleństwem przed znajomymi pochwalić, dziecko płacze. A historia faktycznie piekielna. Daje plusa
OdpowiedzTia, kiedyś się jedna taka ślicznie nacięła jak dziecko wskazaną panią wzięło za rękę i pomaszerowało z nią. Dopiero matka syrenę rozkręciła, na pół sklepu było histeryczkę słychać.
OdpowiedzMoże być jeszcze gorzej - może sama zechcieć zrobić ten zastrzyk...
OdpowiedzW zeszłym roku zjechałam jedną starszą panią co to mi się chwaliła, że ona zawsze swoje dzieci straszyła szpitalem. Stara raszpla nie ogarniała, że jak coś się stanie któremuś z jej dzieci to będą wiały ze szpitala, bo od zawsze było kojarzone jako coś najgorszego. Sama po zabiegu (głupi Jasiu+oponowe) do lekarza: czy mogę już iść do domu? -przecież pani chodzić to dopiero jutro będzie mogła. -to nic, wnuczek mnie do taksówki zaniesie. Mam też taką w rodzinie, niestety. W dzień porodu jeździła w te i we wte, bo ona nie będzie leżała w szpitalu. A synka ZARAZ po zabiegu przepukliny, wypisała z mężem na własne żądanie. Nic tylko walić w ten pusty łeb z nadzieją, że kiedyś klepki takim ludziom się poustawiają w odpowiednie miejsce. Bo kto jest potem winien jak coś pójdzie nie tak? Całą winę zwalają na lekarzy i pielęgniarki...
OdpowiedzSwego czasu pobierano w laboratorium krew mojemu synkowi - a, jakieś tam badania okresowe, czy coś, nie pamiętam już. Ze trzy lata miał, bodajże. Chłopię ma wysoki próg bólu, więc się tylko skrzywił, i tyle. Pielęgniarka się nachwalić nie mogła, że gtaki spokojny, że nie krzyczy, nie płacze... A ja ją pytam, czy to az taka rzadkość? Na co ona mi: panie, większość dzieci, co tu przychodzi na pobranie krwi, jest w domu straszona zastrzykami. Normalnie mi na ściany ze strachu wchodzą... True story.
OdpowiedzTo już chyba lepiej diabłem straszyć :O
OdpowiedzHeh , ja to znam jako "Zastrzyk na grzeczność"
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2014 o 11:50