Od kilku lat, tj. odkąd wyjechałam na studia, nie mieszkam już w domu rodzinnym, jednak staram się tam bywać w miarę często, ze względu na mojego wiekowego ojca. W trakcie pobytu w rodzinnym mieście zawsze robię ojcu zapasy jedzenia oraz innych potrzebnych artykułów (aby ojciec nie musiał dźwigać), więc podobnie uczyniłam ostatnim razem. Teraz jednak postanowiłam zaopatrzyć się w nowo otwartym sklepie.
Sklep jak sklep. Samoobsługa, szeroki asortyment i obsługa miła. Jednak nie wszystko złoto co się świeci...
Po wybraniu potrzebnych mi produktów, staję w kolejce do kasy, jako piąta bodajże. Przede mną starsza pani (SP), nieco przygarbiona, zakupów w jej koszyku niewiele. Znam ową panią z widzenia, bowiem jej mąż został pochowany nieopodal grobu mojej babci i często widziałam ją na cmentarzu. Dochodzi jej kolej, pani przy kasie (K) skanuje produkty i podaje kwotę do zapłaty. Starsza pani płaci i wychodzi. Dochodzi moja kolejka.
Jednak do sklepu wraca rzeczona staruszka.
SP: Ja bardzo przepraszam, ale na paragonie jest kilka rzeczy więcej, których nie kupowałam. O, proszę spojrzeć do siatki.
K: W tym sklepie po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględniamy - wskazała tu na ukrytą pośród reklamówek tabliczkę z identyczną treścią.
SP: Ale ja nie wiedziałam. I jakoś tak do głowy mi przyszło, że drogie te zakupy, musiałam okulary wyciągnąć. A tu na paragonie cukier, mąka - nie kupuję tego sama, bo mi dźwigać nie wolno.
K: (podniesionym głosem) Trzeba bardziej uważać na to co się robi...
Ja: Ano właśnie. Należy bardziej uważać na to, co się wbija na kasę. Przecież to oszustwo. Poza tym tego typu klauzule, jakie widnieją na owej tabliczce są niezgodne z prawem. Proszę zatem nie utrudniać życia tej pani, tylko zwrócić jej pieniądze.
K: Ja tu tylko na kasie siedzę, robię co mi każą.
Ja: To ja poproszę z kierownikiem sklepu.
Kasjerka poszła po kierownika, staruszka próbuje i mi się tłumaczyć, przepraszając przy tym resztę klientów, że przez nią tak długo czekają w kolejce. Wszyscy za mną stojący w ogonku bardzo serdeczni, kibicują staruszce, wyrażają swoje oburzenie zachowaniem kasjerki, z niecierpliwością czekając na rozwój sytuacji. I nadchodzi oczekiwany pan kierownik (PK).
PK: Słucham, co się tu dzieje? W czym mogę pomóc?
SP: Bo ja kupiłam tylko to - pokazuje zawartość reklamówki - a tu mi pani naliczyła inne rzeczy jeszcze.
PK: Mariolu, dlaczego naliczyłaś pani te produkty?
K: A ja nie wiem, nie przypilnowała (sic!) i jakoś tak wyszło. Poza tym poszła sobie, nie mówiła wcześniej, że coś się nie zgadza...
PK: W tym sklepie po odejściu od kasy reklamacja nie jest uwzględniana.
Ja: Ale powinna być, to nie jest zgodne z prawem, nie mogą państwo stosować takich wybiegów.
Reszta kolejki obstaje za moim zdaniem, domagając się przy tym zwrotu pieniędzy staruszce.
A pan kierownik co na to? Zwrócił się do mnie tymi słowami:
PK: Proszę opuścić sklep. Pani obecność i tej starej pani wprowadza zamęt w sklepie.
Inni klienci oczy w słup, jakiś mężczyzna z końca kolejki krzyczy:
- Przecież to skandal! Dopiero co sklep otworzyliście i tak klientów chcecie zachęcić?!
PK: Jeśli się komuś coś nie podoba, może zrobić zawsze zakupy w innym sklepie. Nie potrzeba nam takich klientów - i wyszedł na zaplecze.
Kasjerka nie wiedziała co robić, nie mogła przecież zwrócić pieniędzy. Ludzie powoli zaczęli opuszczać sklep. A pan z końca kolejki, czerwony ze złości, wziął paragon staruszki, sprawdził co jest w reklamówce i poszedł buszować po półkach. Przyniósł po chwili resztę artykułów widniejących na paragonie, wrzucił do siatki i zaproponował starszej pani, że chętnie ją odwiezie, żeby nie musiała dźwigać.
Moje rodzinne miasteczko jest niewielkie, toteż wszystkie informacje szybko się rozchodzą, a w szczególności tego typu historie. Coś czuję, że długo nowy sklep nie będzie funkcjonował, zwłaszcza, że odpowiednie instytucje zostały już poinformowane o praktykach tego punktu.
sklepy
A gdzie to? To wbiję na jakieś lokalne fora i założę watek trollujący sklep.
OdpowiedzPotwierdził smutną prawdę.;/
OdpowiedzOj widzę, że pan z końca kolejki kradzież popełnił. Chyba że zapłacił za te produkty...
OdpowiedzJaka kradzież?Doniósł tylko kobiecie produkty za które zapłaciła...
OdpowiedzNie popełnił kradzieży, tylko pomógł starszej pani przynieść produkty ze sklepu za które ona ZAPŁACIŁA.
OdpowiedzA klientka i tak była stratna, bo zapłaciła za towary, których nie chciała kupić. Dzięki akcji tego mężczyzny przynajmniej je dostała.
OdpowiedzJesteś debilem czy takiego udajesz?
OdpowiedzA wyobraźcie sobie taką sytuację. Staruszka wyszła ze sklepu i przekazała komuś te towary, po czym wróciła i powiedziała, że ich nie kupowała... Możliwe prawda?
OdpowiedzNie udaje, jest debilem. ;)
OdpowiedzRany, co za buractwo ze strony pracowników. A kierownik to faktycznie oszust. Przynajmniej Ty i inni klienci stanęliście w obronie staruszki, no i zapewne słusznie przewidujesz, że sklep niedługo padnie :) Szkoda tylko nerwów starszej pani.
OdpowiedzSprawa na pewno będzie miała happy end. Zgadałam się później z panem z kolejki. Jak się okazało, jego syn, prawnik, jest kolegą mojego brata ze szkolnych czasów i bardzo chętnie podejmuje się spraw z zakresu praw konsumenta. Tak więc przypuszczam, że sklep wytrzyma najdłużej do końca miesiąca.
OdpowiedzNapisz w osobnej historii jak się to skończyło :)
OdpowiedzBrawo dla pana z końca kolejki, dla Ciebie także;)
OdpowiedzNo niestety - jeśli sklep jest prywatny to może sobie "wybierać" klientów. Ja też zostałam "poproszona" o nieprzychodzenie do pewnego miejsca, bo ośmieliłam się wyrazić niezbyt pochlebną opinię na temat jego funkcjonowania...
OdpowiedzNo tak, tylko że to klient generuje każdy grosz zysku osiąganego przez ten sklep. Sprzedawca luksusowych limuzyn może bezkarnie przeganiać biedaków, bo oni i tak nie kupiliby u niego, w przypadku sklepu spożywczego takie praktyki szybko mogą się odbić czkawką właścicielowi.
OdpowiedzCzyli właściciel sklepu może np. "poprosić" o opuszczenie sklepu ciemnoskórych? Mówiących ze wschodnim akcentem? Niepełnosprawnych?
OdpowiedzZałóż sklep, stosuj takie zasady, a jak trafisz na takiego klienta jak ja i odmówisz mu sprzedaży towaru bez podania zgodnej z prawem przyczyny, to za kilka miesięcy będziesz wychodzić z sądu trzaskając drzwiami po usłyszeniu wyroku na xxxx PLN. Przetrenowane w praktyce na podobnie myślącym osobniku :).
OdpowiedzvonKlaus -> Wprawdzie nie w sklepie, ale podobna akcja miała miejsce jakieś 1,5 roku temu w Poznaniu. W kilku klubach nie wpuszczano romów. Sprawa skończyła sie w sądzie. Właściciel jednego, konkretnego, pozwanego klubu został zobligowany do przeprosin i wypłaty odszkodowania.
OdpowiedzA może ta staruszka kupiła te rzeczy, a potem je gdzieś schowała, przyszła i mówiła że ich nie kupowała? Uwielbiam jak ludzie oceniają znając tylko jedną stronę medalu.
Odpowiedz"Przede mną starsza pani (SP), nieco przygarbiona, zakupów w jej koszyku niewiele." Przecież autorka stała za babcią w kolejce, kiedy ta robiła zakupy. Więc gdzie tu "ocenianie znając tylko jedną stronę medalu", skoro autorka widziała, co babcie kupuje?
OdpowiedzMożna łatwo sprawdzić na monitoringu. Jakby sklep nie miał nic "za uszami" to by to bez problemów zaproponował.
Odpowiedza może nie ma monitoringu?
OdpowiedzA to już sklepu problem. Starsza pani miała świadków (ludzi, którzy stali za nią w kolejce), że np. mąki w koszyczku nie miała. W tym momencie, gdyby sprawa trafiła na policję (zgłoszenie zajścia jako wyłudzenie, a nie kradzież pozwoliłoby obejść bzdurny limit "małej szkodliwości czynu"), to kasjerka musiałaby się gęsto tłumaczyć.
Odpowiedz@Sine, limit małej szkodliwości byłby bzdurny, gdyby istniał.
OdpowiedzA ja się zapytam, po co w ogóle te kartki "Reklamacji nie uwzględnia się"? Nie wiem, jakaś paniusia przebierała w mięsnym i trzy razy zdanie zmieniała, aż w końcu żeby strat nie było postawili taką tabliczkę i się rozrosło po Polsce całej? Wiem że to jest niezgodne z prawem, i tu kolejna zagwozdka - czemu nikt z tym nic nie zrobi?
OdpowiedzRelikt czasów komuny gdzie sklepowa z nożyczkami to był KTOŚ!
OdpowiedzTy nie wiesz co ludzie potrafią wymyślić. Kupiła babka keczup (zagraniczny, jakiś smakowy), na 2 czy 3 dzień przychodzi i chce oddawać albo wymieniać bo źle etykietę przeczytała. Na sklep nie można tego wystawić z powrotem, bo skąd my mamy widzieć że nie leżał np. w samochodzie w 50 stopniach te 2-3 dni, nie zepsuł się i komuś nie zaszkodzi? I sklep by tracił. Gdyby był przeterminowany czy coś, nie ma problemu, wtedy kartka nie obowiązuje.
OdpowiedzMówimy o reklamacji, a nie o zwrocie. Reklamację "abojaźleprzeczytałem" mogą umieścić w...
OdpowiedzPrzepisy są dosyć jasne w kwesti żywności. Produkty żywnościowe nie podlegają zwrotowi to po pierwsze, więc babce od keczupu mogliście pokazać figę z makiem. Reklamacji podlega niezgodność towaru z tym co jest napisane na opakowaniu, czyli w tym keczupie musiałby znaleźć się majonez żeby owa niezgodność zaistniała. Fakt, że klient się pomylił, kupił nie to co miał lub kupił za dużo nie stanowią podstawy do reklamacji, zwrotu itp.
OdpowiedzTacy wy wszyscy solidarni, ale jakos nikt nie cisnal im zakupow przed kasa na ziemie, albo zostawil je w koszyku i nie powiedzial ze od natychmiast nic nigdy tam nie zakupi. Bo blizsza koszula cialu i wygodnictwo? @Miryoku. Nikt tak nie zrobil, bo inaczej byloby napisane o takim bohaterstwie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 czerwca 2013 o 15:21
Skąd wiesz, że nikt tak nie zrobił?
OdpowiedzKierowca zapomniał o oklaskach. FAKE
Odpowiedz" Ludzie powoli zaczęli opuszczać sklep.". Może nie było to tak teatralne jak rzucanie koszyków i oświadczanie o tym, że więcej się tam kupować nie będzie, ale skoro zaczęli opuszczać sklep, jak napisała autorka tzn., że zrezygnowali z zakupów i po czymś takim sama wątpię czy jeszcze zechcą ten sklep odwiedzić.
Odpowiedz@fomalhaut - oczywiście że to się odbije czkawką - jeden niezadowolony klient zniechęci kilkunastu następnych. ale znajdą się tacy co przyjdą i tak. takie prawo rynku...
OdpowiedzMam takie dziwne wrażenie, że kasjerki mają przykaz(lub są zachęcane) do takich numerów. A właściciel jeszcze pożałuje. Zastanawia mnie tylko praktyczna strona zagadnienia: jak to jest z tymi reklamacjami? Chodzi o reklamacje rachunku? Produktu jako takiego? Reszty? Jaki to przepis? Warto wiedzieć :)
OdpowiedzŻe niby co? Kasjerki pod kasą chowają dodatkowe produkty i je kasują? Bo zgodzę się, że można pomylić kody bułek, źle wbić czy coś, ale to zawsze wychodzi na inwentaryzacji. Ładnie się krzyczy "Kasjerki to, kasjerki tamto", w małych sklepikach to i owszem, jak są ręcznie wbijane produkty i podawane przez Panią ekspedientkę, mogą takie sytuacje następować, ale nie tam, gdzie kasjerka tylko kasuje kod kreskowy. No ludzie...
Odpowiedz:P zdarza się, że kasjerka "nie zamknie" poprzedniej transakcji i rachunek składa się ze zlepka produktów poprzedniego klienta i aktualnego. Nie wiem jak jest w nowych kasach, ale w młodości przy zakupach mi się to ze 2 razy zdarzyło tyle, że już przy kasie było to wyjaśniane :P
OdpowiedzHm, a takie rzeczy jak niezgodność zakupów z paragonem to przypadkiem nie w BOKu się zgłasza? Tam by pewnie donieśli zakupy, albo oddali pieniądze za wszystko czego nie miała w torbie. Mój tata po tym jak już wyszedł ze sklepu z zakupami włożył je do bagażnika, posiedział chwilę, poczytał paragon i dopiero wrócił znajdując niezgodność. Za dwa doliczone piwa dostał w BOKu zwrot pieniędzy od ręki. Kaufland to był, ale może w innych sklepach też tak to działa?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 czerwca 2013 o 19:49
Nie w każdym sklepie funkcjonuje BOK. A tu kierownik odmówił rozwiązania sprawy, i wyprosił klientów...
OdpowiedzN a co z twoim ojcem? Jaki on ma udział w historii? Bo wspomniałaś o nim, swoim studiach za miastem, i..? Tak, wiem, czepiam się, ale nie lubię jak się przedłuża historię wtrącając zupełnie nieistotne szczegóły.
OdpowiedzA ja tam lubię wprowadzenia do historii, pod warunkiem, że nie są za długie w porównaniu z resztą historii. Tutaj jest ok.
OdpowiedzTak, wspomniałam o tym na początku. Bardziej ze względu na to, iż mój ojciec ma już sporo lat, podobnie jak ofiara tej historii i można pomyśleć, że mógłby również paść ofiarą podobnych zabiegów ze strony sklepu. Ale chyba mogłam to zawrzeć w morale tej opowieści, moje intencje byłyby bardziej oczywiste :)
Odpowiedzchytry dwa razy traci...
OdpowiedzMnie zastanawia jedno: jakim cudem na paragonie znalazła się mąka i inne produkty, których nabicie odbywa się poprzez skanowanie produktów? Bo skoro to sklep samoobsługowy (co można wywnioskować przez samo wybieranie produktów), to wątpię, by kasjerki znały PLU każdego produktu.
OdpowiedzNie mam pojęcia jak Pani kasjerka nabiła te produkty. Nie raz, nie dwa zdarzyło mi się w podobny sposób zostać oszukaną, ale nauczona doświadczeniem zawsze sprawdzam paragon i udało mi się zawsze wyjaśnić sprawę od razu. Zapewne nie jeden z Was tutaj został również w podobny sposób zrobiony w konia, ale starsi ludzie są z pewnością bardziej narażeni na tego typu praktyki.
Odpowiedztak jak pisałam :P możliwe, że zakupy poprzedniego klienta :P
OdpowiedzNie przeczytałam wcześniej Twojej wypowiedzi :) Ale zapewne masz słuszność w tej kwestii, więc tajemnica rozwiązana :)
OdpowiedzPrzypomniało mi się jak pracowałam w jednym z marketów: do niektórych produktów kasjerzy mieli kody kreskowe przy kasie (najwięcej to z warzyw i owoców, bo najczęściej odpadały). Wystarczy mieć mały prostokącik z kodem i po przeskanowaniu jednego produktu szybko zeskanować "produkt widmo".
OdpowiedzSą także programy kasowe, które pozwalają na wybieranie produktów z listy oprócz normalnego kasowania. Wiem, bo używam takiego - tylko nie w sklepie spożywczym.
Odpowiedz