Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak na fali rozmyślań o Matkach Przy Łożach Stróżujących - czyli takich…

Tak na fali rozmyślań o Matkach Przy Łożach Stróżujących - czyli takich z dzieckiem w szpitalu. Bez generalizowania, o jednej konkretnej. Działo się to ponad 15 lat temu, i raczej interpretuje tu dziś rzeczy które wtedy zapamiętałam.

Jako dziecko sporo leżałam w szpitalach. Podczas jednego z pobytów poznałam koleżankę starszą ode mnie o rok. Natalię.

Natalia miała prawie tak długą historię hospitalizacji jak ja. Co i raz w innym szpitalu. Mieszkała w zupełnie innym województwie i sądząc po ilości placówek o których opowiadała, zaliczyła każdą po drodze. Ze wstrętem porównywałyśmy co boleśniejsze procedury diagnostyczne, ale ktoś mądrzejszy niż ja pewnie by zwrócił uwagę, że na diagnostyce się kończyło, żadnych realnych działań lekarze nie podejmowali.
Natalia była pewna że umiera i opowiadała, że jej Mama jeździ z nią od szpitala do szpitala, bo lekarze je spławiają, a bez pomocy ona, Natalka, na pewno umrze.

Mamę Natalki pamiętam gorzej, bo wydawała mi się straszna. Poza tym, mimo że była w szpitalu prawie cały dzień, to mało siedziała z nami. Głównie biegała po budynku z miejsca na miejsce.
Zapamiętałam też że non stop warczała na Natalkę. Chodziło jej o to, że na pierwszym obchodzie Natalka była nazbyt żywotna, skutkiem czego "lekarz nie widział jaka jesteś chora". Mama Natalki sprowadzała do pokoju chyba każdą pielęgniarkę jaką widziała, po to tylko żeby zameldować o okropnym stanie córki, w nadziei że powtórzą to lekarzowi.
Na oddziale dawali nam do picia kompot, ale Natalka nie mogła pić kompotu, tylko herbatkę. Jeść też tylko mogła to co dała jej Mama, ponieważ miała bardzo dużo różnych alergii. Problem w tym, że zazwyczaj dostawała jeść później niż my, i zapijała apetyt kiedy patrzyła jak jemy. No i nie wolno jej było bez mamy wstawać z łóżka.

Skończyło się tak, że posiusiała się w łóżko, po czym jej mama załatwiła jej podłączenie do cewnika.
Matczyna nadgorliwość gorsza od faszyzmu.

by Tarija
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Chaos
4 4

o tym samym pomyślałem.

Odpowiedz
avatar Tarija
22 32

I właśnie dlatego nie za bardzo popieram siedzenie Matek przez 24/h w szpitalu. Siedzi, słucha, dostaje kota, nerwy się udzielają dzieciakowi. Nie wszystkie tak mają, ale matka tłumacząca córce że "przecież ty umrzesz, rozumiesz" to jest szczyt tej szpitalnej histerii.

Odpowiedz
avatar archeoziele
14 16

Ciekawa jestem, ile w tym było faktycznej choroby, a ile histerii.

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-2 12

Rzeczywiscie absolutnie nie powinna dziecku mówić takich rzeczy, z tym się zgodzę.

Odpowiedz
avatar medicum
-5 13

No mnie jednak trochę ten Munchhausen nie pasuje, właśnie ze względu na zachowanie mamusi. Matka cierpiąca na syndrom ,,zastępczego Munchhausena" w życiu nie powiedziałyby do dziecka ,,przecież ty umrzesz", nie pokazywałyby pielęgniarkom jak dziecko źle się czuje, a jednocześnie mało czasu spędzała z córką biegając po budynku. Taka kobieta siedziałaby przy dziecku bez przerwy, wspierając je, a jednocześnie chłonąc całą uwagę, jaką poświęcają mu inni. Do tego, dziecko byłoby naprawdę CHORE (a raczej podtruwane przez mamusie), a nie jak w historii lekarze by je spławiali. Munchhausena najprościej wykryć przez brak diagnozy w momencie częstego występowania objawów. Dlatego chorzy tak często zmieniają szpitale, nie dlatego, że nie chcą ich leczyć, ale bo lekarz w końcu nie będąc w stanie postawić diagnozy zaczynają się zastanawiać czy pacjent nie robi tego sam sobie (lub bliskiej osobie). Dziwi mnie też sytuacja w której jakoby mamusia decyduje o szpitalnej diecie czy też założeniu cewnika. Mamusia mamusią, ale podłączenie do cewnika nie jest wcale tak prostą procedurą,zmoczenie łóżka spowodowałoby jej wszczęcie. Mnie mamuśka wygląda raczej na osobę, która najchętniej pozbyłaby sie opieki nad dzieckiem, a szpital to najlepsze rozwiązanie, bo za darmo.

Odpowiedz
avatar bukimi
14 16

Ale przecież mama "była w szpitalu prawie cały dzień". Czyli najpewniej chodziła właśnie zwracać na siebie uwagę przy okazji perswadując innym, że córka ma się gorzej niż w rzeczywistości.

Odpowiedz
Udostępnij