Mieszkam z moim ukochanym od ponad 2 lat, a od 1,5 roku posiadamy dwa kocury adoptowane ze schroniska mieszczącego się w naszym mieście. Adopcja ta przebiegła szybko a pani, która nas „obsługiwała” była bardzo miła.
Po długich rozmowach i analizie wszystkich argumentów za i przeciw zdecydowaliśmy się na przygarnięcie pieska. Weszłam więc na stronę tego samego schroniska i upatrzyłam psiaka takiego, o jakim myśleliśmy: mały zwykły kundelek tolerujący inne zwierzęta, a w szczególności koty. Dzwonimy z pytaniem czy pies nadal jest w placówce – tak, jest, proszę przyjechać.
Pojechałam sama na drugi dzień bo partner w pracy. Wchodzę do znanego mi biura, a tam zamiast dwóch miłych i uśmiechniętych pań siedzi [K]obieta około 60 lat, paląca papierosa i patrząca na mnie spod byka.
[J]a – Dzień dobry, dzwoniłam wczoraj w sprawie pieska o numerze chipa xxxx, jestem zainteresowana adopcją.
[K] – Uhm, a smycz i obrożę ma?
[J] – Nie, najpierw chciałam pieska zobaczyć na żywo, dowiedzieć się wszystkiego, gdyż mamy 2 koty i musimy mieć pewność, ze pies będzie je tolerował.
[K] – A to ja nie wiem, czy tolerować będzie..
Popatrzyła na mnie z jeszcze gorszą miną i zaczęła sprawdzać w komputerze, czy pies nadal jest w schronisku.
[K] – A wie pani, bo wczoraj ktoś tego psa zabrał do domu.
[J] – Dziwne, gdyż dzwoniłam 20 minut przed zamknięciem schroniska i powiedziała mi pani, że pies jest...
[K] – A bo mi się nie chciało tego wczoraj w bazę wpisać i zapomniałam.
Super, porządek jak nic. Niezrażona sytuacją postanowiłam z bardzo fajnym panem przejść się do boksów z innymi małymi kundelkami. Pan wypatrzył jednego – mały, kudłaty, spokojny, kiedyś mieszkał z kotami. Zabraliśmy go więc i wróciliśmy do biura, aby zostały mi przekazane wszystkie ważne informacje na jego temat. Kobieta z łaską tych informacji mi udzieliła, ale szybko skomentowała to słowami:
[K] – Ale bez obroży i smyczy nie dam!
[J] – Tak, wiem, dziś już nie zdążę podjechać po cały asortyment, ale chętnie po pieska przyjadę jutro.
[K] – A matka i ojciec wiedzą? Siostra albo brat uczulenia nie mają? Żeby mi potem za 2 dni nie przybiegła go oddać!
Stwierdziłam że nie będę tego komentować i zakomunikowałam kobiecie, że stawię się dnia następnego ze smyczą, obrożą, dokumentami i jakimś skromnym datkiem na to schronisko.
Na drugi dzień dzwonię jeszcze rano, żeby się upewnić czy pies nadal jest, a tu nagle słyszę w słuchawce:
[K] – Dobrze, że dzwoni! My zapomnieliśmy wczoraj, że pies jest już przekazany do jakiejś fundacji, ma iść do nich w następnym tygodniu, także nie może go pani adoptować.
[J] – A dlaczego nie powiedziała mi pani tego wczoraj? Wie pani, to już drugi psiak, na którego się nastawiłam...
[K] – A bo mi się nie chciało napisać w bazie i zapomniałam.
No ręce mi opadły. Z jednej strony propaguje się adoptowanie psiaków ze schronisk, słyszałam nawet o becikowych dla takich psów, a tu takie akcje. Nie powiem, zraziłam się bardzo, postanowiłam psa poszukać w innym miejscu, bo nie mam zamiaru nastawić się na trzeciego kundelka z tego przybytku i dowiedzieć się, że jednak nie mogę go wziąć bo coś tam. Paranoja. Dla mnie bardzo piekielne, bo wiele osób taka postawa może zrazić do adoptowania psów czy kotów z jakichkolwiek schronisk. Ciekawa tylko jestem, co z tamtymi miłymi paniami, z którymi załatwiałam formalności przy adopcji kociaków...
schronisko dla zwierząt
Ta bardzo leniwa pani tak sie nadaje do schroniska, jak piesc do oka. Trzeba na nia i jej niepowazne i niesympatyczne podejscie do pracy poskarzyc sie do kierownictwa, badz organizacji przelozonej. W normalnym schronisku (przynajmniej w Niemczech) mozna wziac (przed adopcja) psa na spacery, zorientowc sie, czy pasujecie do siebie, a nawet wziac do domu na probe,a dopiero potem zdecydowac sie ostatecznie. Co to za przekazywanie zwierzat do fundacji?
OdpowiedzTeż bym się bliżej zainteresowała o co chodzi. Fundacja to nie nowy właściciel, tylko kolejne miejsce gdzie będzie czekać na czyjąś łaskę, tak mi na chłopski rozum wychodzi. Skoro chętny znajduje się na "tu i teraz", to co za sens wysyłać go w nowe miejsce i narażać na dodatkowy stres? Baba wyraźnie nie chciała oddać autorce żadnego zwierzaka, może skojarzyła że już ją kiedyś widziała i pomyślała że to taka, co bierze i oddaje? ;)
OdpowiedzNie mam pojęcia, o co chodzi z tą fundacją, to była tylko rozmowa przez telefon. Zainteresuję się tym po weekendzie, spróbuję się skontaktować z kobietą od adopcji kotów, mam na nią namiary na umowie adopcyjnej. Wredzma: babę na oczy pierwszy raz widziałam i ona mnie, bo jak napisałam w historii przy adopcji kotów były obecne zupełnie dwie inne kobiety. I skąd wniosek, ze biorę i oddaję, skoro napisałam, że szukam psa, który moje koty zaakceptuje?
OdpowiedzJa tam nie wiem, próbuję wyobrazić sobie motywy babulca, bo widać że Ci z jakiegoś powodu specjalnie kładzie kłody pod nogi. Pracownik niby ma obowiązek sprawdzić potencjalnego właściciela dla dobra zwierzaka, ale w jej zachowaniu tej troski nie widać, sama złośliwość.
OdpowiedzUważam, że powinnaś podać nazwę i miasto w którym schronisko się znajduje. Może piekielnych czytają członkowie TOZ z tego miasta i mogą coś z tym zrobić? :) Kobieta jest bardzo piekielna. Ludzie do schronisk przychodzą z obawami i wątpliwościami a taka tylko zniechęca.. :/
OdpowiedzŻeby tylko ta fundacja nie nazywała się "zakopane"
OdpowiedzPanie były miłe, więc ktoś je adoptował. Tej nikt nie chciał, to została.
Odpowiedz@ross13 - a zdajesz sobie sprawę z tego, że nie każdy może chcieć mieć dzieci? I bez względu na to czy to własne czy adoptowane/zastępcze. Ktoś może zwyczajnie dzieci nie lubić i woleć zaopiekować się dowolnym innym zwierzęciem bo właśnie to im przyniesie radość. I nie ma to nic wspólnego z jak to określiłeś "pójściem na łatwiznę".
OdpowiedzHeh nie wiem czemu komentarz pojawił mi się pod innym postem i bez możliwości edycji...
OdpowiedzDoszedłem do momentu o "becikowym dla psów" i naszła mnie smutna refleksja - ludzie tak bardzo pragną poświęcić siebie i swój czas na opiekę nad gromadką zwierząt, a nie przychodzi im do głowy, że miłością można obdarzyć także dziecko. Schronisk dla dzieci nie ma ale są za to domy dziecka, a w nich wiele dzieci spragnionych uwagi i gotowych pokochać za odrobinę miłości!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 czerwca 2013 o 14:08
@ross13 Tylko że dziecko ma większe wymagania niż pies/kot, wymaga więcej opieki i sprawia więcej problemów (kot zostawiony sam raczej nie wsadzi palca do gniazdka czy nie zacznie bawić sie zapałkami). Jesteś pewien że te dzieci z domów dziecka zadowolą się budą na podwórku, gdy opiekun będzie w pracy, miską karmy i spuszczeniem na noc? Obawiam się że żadna z organizacji adopcyjnych - czy to dzieci, czy zwierząt - nie podchwyci twojego entuzjzazmu. Abstrahując już od faktu, że starający się o dziecko poddawani są serii testów dotyczących ich światopoglądu, stanu cywilnego itd. Spróbuj adoptować z dziewczyną dziecko, pogadaj z dyrektorem domu dziecka i sądem o tym jak to dasz dziecku uwagę i odrobinę miłości, ale jednocześnie przyznaj że ślubu nie macie, do komuni go nie poślecie bo jesteście ateistami, wynajmujecie kawalerkę i kredytu nie chcą wam dać, bo pracujecie na umowy śmieciowe. Życzę powodzenia. Za to każde schronisko w Polsce przy tych samych warunkach bez problemu odda wam psa czy kota.
Odpowiedz@soraja 1) Abstrachując od wszystkich wymagań i ciężaru obowiązków związanych z rodzicielstwem i opieką nad dziećmi (własnymi czy też przysposobionymi) chciałem zwrócić uwagę, na smutny fakt, że współcześnie wielu młodych ludzi idzie na łatwiznę i adoptuje zwierzątko zamiast podejmować prawdziwe wyzwanie jakim jest wychowywanie dzieci. Pomimo trudności, problemów i kłopotów, które są w tym przypadku nieuniknione, nigdy nie zrezygnowałbym ze szczęścia jakie dają daja mi moje dzieci. 2) Problemy z adopcją - wiem o nich, bo w rodzinie mam bezdzietną parę, która kiedyś tego próbowała ale biurokracja naszego kraju potrafi skutecznie utemperować zapał wszystkim chętnym. Mimo to poradzili sobie! Nie adoptowali wprawdzie niemowlęcia, które mogliby wychować jak "swoje" (tj. biologiczne) dziecko, więc zaparli sią i są rodziną zastępczą dla dwóch kilkuletnich maluchów.
Odpowiedz@ross13 - a zdajesz sobie sprawę z tego, że nie każdy może chcieć mieć dzieci? I bez względu na to czy to własne czy adoptowane/zastępcze. Ktoś może zwyczajnie dzieci nie lubić i woleć zaopiekować się dowolnym innym zwierzęciem bo właśnie to im przyniesie radość. I nie ma to nic wspólnego z jak to określiłeś "pójściem na łatwiznę". PS. Komentarz dodany po raz 2, bo wyemigrował w inne miejsce i nie mogę usunąć/zedytować...
OdpowiedzMy takie sytuacje przeszlismy tylko nie w Polsce. Wybralismy suczke mloda ale bez ucha- nie mozna jej zabrac, bo tyle przeszla i zostaje w schronisku, bo oni ja uratowali? Drugi pies- chudziutki bokserek- tego tez nie mozna, bo jest agresywny!, a w boksie siedzial z innymi psami, nam rece lizal przez siatke. Poprosilismy znajomych, zeby zadzwonili w sprawie adopcji tego psa, podobno nie bylo takiego w schronisku! Podejscie 3 ostatnie, oczywiscie znowu nie mozna, bo potrzebny mu duzy ogrod! Dalismy sobie spokoj. Dodam tylko, ze adoptujac psa ze schroniska trzeba bylo zaplacic, i to nie symboliczna kwote!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 czerwca 2013 o 14:52
Chciałam adoptować psa, możliwie dużego, młodego. Dom na wsi, duże (30 arów) ogrodzone podwórze. Mąż pracował na delegacji, byłam sama z 4 małych dzieci, dom stał praktycznie w lesie , daleko od sąsiadów. W okolicy była seria kradzieży, czułam się więc mało komfortowo, uważałam, że czworonożny przyjaciel sprawi, że poczuję się pewniej. Wybrałam w schronisku kolejno 5 odpowiadających mi psów ( wcale nie rasowych, żeby nie było), dużych i pełnych energii, miałam smycz, obrożę i kaganiec. Nie pozwolono mi adoptować żadnego z nich, natomiast pani usiłowała mi wcisnąć psy dość wiekowe, zmęczone już życiem, niektóre okaleczone. Rozumiem, że taki pies też pragnie domu, ale nie o to mi chodziło. W końcu po długiej dyskusji zrezygnowałam. Pewnie za mały datek oferowałam. A potem w mediach narzekanie, że schroniska przepełnione.
OdpowiedzWiem, że się czepiam, ale serio babka stwierdziła "Mi się nie chciało"? Jako żywo jeszcze w różnych piekielnych sytuacjach się nie spotkałam, żeby ktoś przyznał wprost, że mu się nie chciało.
OdpowiedzNiestety tak było. Po przemyśleniach doszłam do wniosku, że Pani wzięła mnie po prostu za zwykłą gówniarę, stąd te utrudnienia (a właściwie uniemożliwianie) w adopcji psa. Stąd też jej teksty, podejście i traktowanie, część swych wypowiedzi wypowiadała w monitor a nie do mnie, zaciągając się przy tym fajką.
OdpowiedzTak to jest, jak jakiś radny potrzebuje dla ciotki/znajomej niewymagającej posadki...
Odpowiedzzloz skarge na stara wstretna qrwe
OdpowiedzNie zostawiaj tego tak proszę. Zgłoś to do kierownika/dyrektora Schronisko to nie miejsce gdzie ktoś ma pracować "za karę" jak mu się nie chce to niech przynajmniej nie szkodzi.
OdpowiedzTo bardzo przykre, jak niekompetentni ludzie wyrządzają krzywdę tym zwierzakom. Też uważam, że dokładnie powinnaś podać miasto i nazwę schroniska, a przede wszystkim to zgłosić do OTOZ. I pytanie- to schronisko państwowe czy prywatne?
OdpowiedzJa bym nie wytrzymał i bym ją zje*ał od góry do dołu i 10 pokoleń wstecz.
Odpowiedz