Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, że petent jest dla urzędu, a nie urząd dla petenta…

O tym, że petent jest dla urzędu, a nie urząd dla petenta wiem nie od dziś. Jednak niektóre urzędy wybijają się ponad normę.

Przy okazji załatwiania jednej sprawy w MOPSie, przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce kilka lat temu.

Urodziłam synka, więc wybrałam się do MOPSU po becikowe. Tysiąc złotych piechotą nie chodzi, a wyprawka kosztuje. Pierwsza wizyta przebiegła bez większych problemów. Jedynym zgrzytem był fakt, że potrzebny był dowód osobisty ojca dziecka, a ściągnąć go z zagranicy nie bardzo miałam jak. Stwierdziłam jednak, że jakoś się to da załatwić, a panie w okienku stwierdziły, że wystarczy ksero dowodu. Wystosowałam więc wiadomość do narzeczonego i czekałam cierpliwie na przesyłkę, przy okazji zbierając pozostałe dokumenty.

Kolejna wizyta, wraz z teczuszką wracam do MOPS, a tam pani mi mówi, że brakuje jeszcze tego, czy tamtego. No kurczaki, nie mogła mówić od razu? Zacisnęłam zęby i potruchtałam do odpowiedniej instytucji po papierek. Udało się wszystko pozałatwiać, nie bez kombinacji niestety, bo narzeczonego nie ma, a papiery być muszą bo deadline na horyzoncie. Poczekałam tydzień, aż mi dokumenty przyślą (osobiście nie mogłabym odebrać za narzeczonego niestety) i po otrzymaniu ich biegnę znów do MOPSU (pominę konieczność organizowania opieki nad kilkumiesięcznym dzieckiem, chociaż MOPS powinien bardziej ułatwiać życie matkom).

Uradowana, że już koniec załatwiania, wkraczam do pokoju i oddaję teczuszkę (trochę jednak tych papierków było). No i co się okazało? Nie może być różowo, prawda? Otóż szanowne (tfu!) panie urzędniczki stwierdziły, że nie mogą mi przyjąć dokumentów bo (UWAGA!) ksera dowodów są różnej jakości (że co?!). Tego było za wiele. Wściekłam się niesamowicie i w kilku krótkich słowach (bez przekleństw) oświadczyłam, że zażalenie to mogą składać do punktu ksero w Holandii i że to nie moja wina, że mają lepsze maszyny od tych w Polsce. Pani się zapowietrzyła, dokumenty przyjęła, a ja wściekła jak osa wyszłam z nadzieją, że prędko nie wrócę.

Powiedzcie, dlaczego szukają takich bzdet, byleby tylko wniosek odrzucić? Najlepiej niech cofną wszelkie zasiłki (bo i tak szkoda na nie zachodu), oszczędzą ludziom nerwów.

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej

by Salemone
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar chozjor
14 16

Rozwiazaniem takich i podobnych problemow jest prosba o podanie podstawy do zadania lub odrzucenia dokumentow oraz zadanie tego na pismie - przynajmniej odmowy. Z doswiadczenia wiem, ze to zniecheca do takich kombinacji. A co do samych pan, to nie zebym ich bronil, ale podejrzewam, ze jest to remedium na ograniczona pule srodkow na becikowe.

Odpowiedz
avatar klemenko
6 6

Potwierdzam, pytanie o podstawę prawną i prośba o decyzję na piśmie czynią cuda. Tak w ogóle to dobrze zawsze samemu sprawdzić przepisy - trudniej będzie potem dać sobie wcisnąć jakiś kit.

Odpowiedz
avatar atlantis
0 0

Nie zawsze, oj nie zawsze. Te panie dawno temu zapomniały, co tak naprawdę jest ich zadaniem. One nie wykonują prawa, one same je tworzą. Kiedyś zapytałem jedną taką "panią z okienka" o podstawę prawną, gdy zaczęła piętrzyć absurdalne przeszkody podczas załatwiania pewnej (trywialnej, mogłoby się zdawać) sprawy. Co usłyszałem: "Tak już jest i już!"...

Odpowiedz
avatar Dogwood
4 8

Dlaczego MOPSY tak postępują? Mogę spokojnie odpowiedzieć na to pytanie! Bo muszą! Pracownicy socjalni mają odgórnie narzucone limity na ilość wydanych świadczeń przez władze miasta czy gminy (w zależności pod kogo podlegają). Wszystko rozbija się o pieniądze bo w końcu MOPRY/MOPSY nie dysponują ŻADNYMI własnymi pieniędzmi! Wszystko z czego płacone są wszelkie świadczenia rodzinne, becikowe i wszystkie zasiłki są wykładane przez miasto/gminę/województwo. Pomoc społeczna zgodnie z ustawą ma obowiązek rozpocząć procedurę i jeśli klient spełnia wszystkie kryteria zapewnić wydanie pozytywnej decyzji, a tym samym odpowiedniego świadczenia. Tyle tylko że władze narzucają limity do których nigdy publicznie się nie przyznają, a pracownik nie ma wyboru jak tylko odrzucać wnioski ze względu na takie właśnie pierdoły. Czym innym jest jednak chamstwo wśród urzędników! Sam jestem urzędnikiem pracującym w pomocy społecznej więc wiem o czym mówię i też się z tym nie zgadzam!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 maja 2013 o 17:35

avatar asienne
6 10

To nie władze narzucają limity, trochę to inaczej wygląda. Na początku roku rozliczeniowego taki MOPS zgłasza ile pieniędzy będzie potrzebował na podstawie kalkulacji z lat poprzednich oraz- jak sądzę- zasięgając opinii współpracującego jasnowidza. Jak pieniędzy nie starczy to jest źle, bo miasto niechętnie patrzy na taki ośrodek jak trzeba dopłacać. Jak zostanie jest jeszcze gorzej, bo nie mogą przejść na następny okres rozliczeniowy. Kretynizm totalny, ale tak to właśnie działa.

Odpowiedz
avatar Dogwood
2 2

Asienne - oczywiście tak właśnie jest. Ograniczenia pojawiają się nieoficjalnie zaraz po ustaleniu budżetu na pierwszy i kolejny kwartał. Znasz ten temat więc wiesz że rzadko kiedy nie pojawiają się obiekcje co do planu budżetu ze strony władz. U mnie i każdym kolejnym mieście województwa w którym pracuję to mniej lub bardziej tak wygląda że są to po prostu negocjacje. Niestety zaraz po nich przychodzi informacja: 'Chcieliście tyle, dostaliście mniej ale wydacie z tego tylko 2/3'. Tak to jest gdy prezydent miasta nie ukrywa że dyrektorów placówek i urzędów to on ma od cytuję: 'Trzymania ludzi za mordę i pilnowania pieniędzy!'

Odpowiedz
avatar elda24
8 16

A to tak wielki problem był wziąć dziecko ze sobą? ja rozumiem rozgoryczenie postepowaniem urzędu, ale podkreślanie tej konieczności szukania opieki nad małym jest dla mnie dziwna. Dziecku się krzywda nie dzieje nawet jak trzeba je przeciągnąć przez cale miasto.

Odpowiedz
avatar kotwszafie
-2 8

Słusznie. Ja byłam z trzytygodniowym w MOPSie, wszyscy przeżyli. A paromiesięczne? O ile nie podejrzanie chorowite, to przecież można je ze sobą wziąć.

Odpowiedz
avatar Salemone
3 9

Problem w tym, że to nie była kwestia ciągnąć przez miasto tylko do innego miasta. A ostatnie o czym marzyłam to fundować kilkumiesięcznemu niemowlęciu wycieczkę śmierdzącym, rozklekotanym autobusem (auta niestety bark).

Odpowiedz
avatar Sine
2 4

A nie pomyślałyście może obie panie powyżej, że dla osób czekających w kolejce obok to też żadna przyjemność słuchać płaczu małego dziecka? Dla mnie jest to wyjątkowo irytujący dźwięk i wystarczy mniej niż pięć minut, żebym miała dość. A przecież takiemu szkrabowi wiele nie trzeba: nie wyspał się, zgłodniał, zapaskudził pieluchę, ktoś głośniej się odezwał, mama jest denerwowana i zniecierpliwiona...

Odpowiedz
avatar BlackMoon
6 10

Sine zgadzam się, czekałam ponad godzinę w konsulacie na paszport a wokół wszędzie ryczące dzieci, pod koniec myslałam, że sama się rozryczę. Okropny wrzask. Jeżeli jest taka możliwosc to nie powinno się zabierać dzieci w takie miejsca.

Odpowiedz
avatar bukimi
14 14

Dlaczego czekałaś na wysyłkę KSERA dowodu w formie papierowej? Przecież równie dobrze mógł to być plik ze skanem, który wydrukujesz w każdym miejscu. Nic nie wspominasz o tym, by ojciec musiał podsyłać cokolwiek innego.

Odpowiedz
avatar Gbursson
10 10

Przecież ksero to też taki wydrukowany skan...

Odpowiedz
avatar Gbursson
8 8

Powtórzę rozwijając myśl: Skan idzie mailem do Ciebie, Ty drukujesz tenże skan. Pani w MOPSie myśli że to ksero.

Odpowiedz
avatar blood997
2 2

Salemone, a czym wg Ciebie różni się ksero, od wydrukowanego skanu? Czy jak każą mi przyjść z kserem jakiego dokumentu to ja muszę iść do ksera, a nie mogę skopiować u siebie w domu? Proszę Cię, nie ośmieszaj się. Chyba nie myślałaś, że Panie w urzędzie powiedzą Ci "proszę przynieść ksero, ew. wydrukowany skan dowodu, a jak to będzie problem, to można zrobić zdjęcie aparatem i wydrukować w domu" ...

Odpowiedz
avatar MaryAnnn
2 6

Co do wymaganych papierów - u mnie "becikowym" zajmuje się Poznańskie Centrum Świadczeń, zadzwoniłam tam, przekazali mi, co mam przynieść i szłam tylko raz; ja dziecko zostawiłam pod opieką babci, ale na miejscu było kilka mam ze szkrabami w wózkach - żaden problem.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
4 10

Bo może przypadkiem dasz się zniechęcić i pani urzędniczka nie będzie musiała się "uganiać" z twoimi papierami

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-4 26

Kretynstwem sa jakiekolwiek premie za rodzenie dzieci.

Odpowiedz
avatar Salemone
-2 10

Idąc tym tokiem myślenia należałoby zlikwidować wszelkiej maści zasiłki. Bo przecież, na co bezrobotnym zasiłki, niepełnosprawnym dodatki. Niestety sytuacja w kraju jest taka, że bez tego dodatkowego tysiąca wielu ludzi nie byłoby stać na podstawową wyprawkę. Tak na szybko, z tego co pamiętam: wózek (najtańszy jaki znalazłam) 300zł, łóżeczko z materacem kolejne 300zł, body, średnio cena 10zł za sztukę (potrzebne jest kilkanaście sztuk co najmniej) pieluszki od 20zł do 60zł za paczkę (starczy na około 3-4 dni) wanienka 70zł, plus jeszcze przybory kosmetyczne i niekiedy mleko, bo nigdy nie wiadomo czy matka nie straci pokarmu. I wyjdzie Ci ten 1000zł jak nic. A to są podane rzeczy, które są potrzebne na sam początek i to tylko te najważniejsze, a gdzie jakieś zabawki, grzechotki... Więc powiedz mi, jakim cudem rodzinę w której (optymistycznie zakładając) oboje zarabiają 1500zł (za mieszkanie z tego płacą 1000 plus media) ma być stać na taką wyprawkę?

Odpowiedz
avatar Vividienne
7 9

A jakim cudem rodzinę, której nie stać na wyprawkę, ma być potem stać na utrzymanie dziecka przez kolejne osiemnaście lat? Najpierw co chwilę większe ubranka i pieluszki, potem opłaty za przedszkole, wyprawkę do szkoły itd.? Ktoś już kiedyś wyliczył, że dziecko kosztuje w sumie prawie 200 tys. zł, państwo wykłada z tego tysiąc - skąd wezmą resztę? Jeśli przez 9 miesięcy ciąży nie byli w stanie odłożyć tysiaka, to ja czarno widzę przyszłość takiego malucha.

Odpowiedz
avatar Gbursson
2 2

@Vividienne: a bo zawsze jakoś to będzie ;)

Odpowiedz
avatar blaszka
2 4

Kretyństwem? Dawno większej bzdury nie widziałam. Dziecko kosztuje. Może w ogóle przestańmy się rozmnażać, niech cywilizacja upadnie?

Odpowiedz
avatar atlantis
0 0

Zgadzam się w 100% - jeśli kogoś nie stać na posiadanie dzieci, nie powinien się decydować na dziecko, bo może tylko zepsuć życie sobie i potomstwu. Inna sprawa to system "redystrybucji dóbr" ogromną część naszych dochodów oddajemy państwo w postaci składek, kosztu uzyskania przychodu, podatków ukrytych w cenach produktów itp. Gdybyśmy mogli po prostu dysponować tymi środkami (jak na wolnych ludzi przystało) dla wielu ludzi nie byłoby problemem wychowanie dziecka. A tak? Oddajemy państwu spore pieniądze, państwo funduje za nie ciepłe etaciki dla pań urzędniczek, które potem decydują, kto może dostać jakiś ochłap w postaci tysiąca złotych za urodzenie dziecka. Wolne żarty...

Odpowiedz
avatar atlantis
0 0

@blaszka: Tak, kretyństwo. Państwo praktycznie nie ma własnych pieniędzy (no, może poza dywidendami ze spółek skarbu państwa). Prawie wszystkie pieniądze w budżecie pochodzą z kieszeni obywateli. Wszystkie środki, które państwo "da" obywateli, muszą najpierw zostać zabrane jemu samemu lub jego rodzicom. Każda pożyczka zaciągnięta przez państwo będzie musiała zostać spłacona przez obywatela lub jego potomstwo. W dodatku władza wycwaniła się w zabieraniu. Pieniądze zabiera się tak, żeby obywatel prawie nigdy ich nie widział na własne oczy, a więc żeby nie zaczął ich traktować jako "swoich". Odcina się je od wypłaty, zanim ta trafi do jego rąk. Dopisuje się je do ceny niemal każdego produktu, właściwą kwotę zapisując maleńkimi literkami (lub wcale). A potem daje się jakiś ochłap - niech się delikwent cieszy, bo dostał tysiąc złotych za dziecko...

Odpowiedz
avatar vonKlauS
2 2

Skandalem jest uniemożliwienie złożenia tegoż wniosku. A do tego sprowadzała się działalność urzędniczek w opisanej historii.

Odpowiedz
Udostępnij