Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, że coś, co dla jednych jest podłogą, dla innych jest…

O tym, że coś, co dla jednych jest podłogą, dla innych jest sufitem.

Krótki wstęp: Współlokatorka studiuje – kierunek zamawiany w dodatku. Radość, bo dostała stypendium, fajnie, 1000 zł to kupa forsy. Kiedyś wspomniała, że jak zdobędzie to stypendium, to będzie się już sama utrzymywać, opłaci sobie pokój, a za resztę będzie żyła.

Ostatnio wywiązała się rozmowa:

[W]spółlokatorka: Irys, wiesz, ja to stypendium dostałam!
[Ja]: No, gratuluję. Teraz pewnie połowę będziesz oddawać rodzicom na opłatę mieszkania?
[W]: No, ja tak chciałam, ale wiesz, dla mnie takie życie za 500 zł na miesiąc to skrajna bieda jest, rozumiesz?
[Ja]: No nie bardzo.

W tym momencie poczułam, że to pewnego rodzaju przytyk w moją stronę, bo po wszystkich koniecznych opłatach w polotach zostaje mi 300 zł na jedzenie, ubranie się, ksero notatek i inne takie studenckie pierdoły... i to nie tak, że chcę się skarżyć, bo naprawdę niczego sobie nie odmawiam i jakoś do końca miesiąca zawsze dociągnę, a czasem jakieś grosze odłożę. Z kolei współlokatorka ma 1000 zł na wszelkie wydatki i jeszcze pod koniec miesiąca dzwoni do rodziców, bo nie ma pieniędzy na chleb (już kilka razy pożyczała ode mnie chleb lub jajka itp., bo nie miała nic swojego, obiecywała, że odda – nie oddała, ale nigdy się nie piekliłam, w końcu i obcemu da się kawałek chleba).

[W]: Wiesz, bo ja mam wydatki. Mam potrzeby. Ja mam znajomych, nie to, co ty. Ja chodzę do kina, na zakupy, a ty ciągle w pokoju siedzisz z włączonym kompem. Ale w sumie to się nie dziwię. Wiesz, ja to mam kasę, to mogę sobie iść do kosmetyczki, a ty zobacz, jak wyglądasz. Włosy sama sobie farbujesz, chodzisz do miasta bez makijażu, to ja się nie dziwię, że cię nikt nie lubi.

Później rozmawiała jeszcze z koleżanką z roku na Skype, na tyle głośno, że słyszałam całą rozmowę. I tak wiem, że podobno chodzę do opieki społecznej żebrać na chleb, mam na koncie kilka kradzieży, chodzę po ludziach i zbieram od nich ciuchy, bo mnie nie stać na takie ze sklepu, a ostatnio to nawet zaczęła podejrzewać, że trudnię się najstarszym zawodem świata – ostatnie podejrzenia przez to, że kupiłam sobie coś droższego i jak to możliwe, że mnie było na to stać!

No. To się o sobie dowiedziałam.

współlokatorzy

by irysek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar irysek
2 20

Mało ludziom odbija, jak trochę kasy poczują w rękach? :)

Odpowiedz
avatar minus25
4 20

Chyba jeden z niewielu przypadków gdzie zgadzam się z SecuritySoldierem. Myślę że tak bardzo boli Cię fakt że ona ma więcej i narzeka, że domyśliłaś sobie resztę wydarzeń.

Odpowiedz
avatar irysek
5 11

Jasne, fajnie byłoby mieć więcej kasy, ale dlaczego mam mieć do niej żal o to, że ma dodatkowe 1000zł, bo uczciwie zdobyła je za naukę? Mogę mieć do siebie żal tylko o to, że nie jestem na tyle mądra, żeby studiować, jak ona, kierunek zamawiany :) a do niej mam żal o to, jak się zachowuje po nagłym przypływie gotówki, nie o to, że ma jej więcej.

Odpowiedz
avatar tab_
4 4

Nie wierzę w to, że po usłyszeniu takich inwektyw pozostałaś spokojna i nadal tam mieszkasz.

Odpowiedz
avatar eskimos4455
0 8

SecuritySoldier-tak samo jak większość twoich historii

Odpowiedz
avatar irysek
3 7

Zaraz kończy się na dobrą sprawę rok akademicki, po co miałabym się na siłę wyprowadzać? Trudno, jakoś to przetrwam. Za to mieszkanie na przyszły rok mam już znalezione :) Z natury jestem spokojna, poza tym wychodzę z założenia, że nie powinno się zniżać do poziomu głupiego.

Odpowiedz
avatar TheHolyBlaze
2 4

Ja jako facet przeżyję w DUŻYM mieście (istotne) mając 300zł miesięcznie na wszelkie potrzeby, poza opłatami regularnymi - ledwo, kiedyś dawało radę za 200zł żyć jak król, ale inflacja i unia (witaj, niemiecki cukrze! Jajka po 60gr! itp.) zrobiły swoje, ceny podskoczyły dość konkretnie. Rozumiem, że jem znacznie więcej niż przeciętna kobieta, ale i tak zastanawia mnie trochę - nie używasz żadnych kosmetyków? Nie jestem za makijażem u kobiet, ale jakoś nie przychodzi mi na myśl żadna, która nie potrzebuje chociażby głupiego kremu do wszystkiego.

Odpowiedz
avatar psychofanka
1 5

Jak się nie jest bardzo brzydką i się ma wystarczająco wysoką samoocenę, to krem Nivea i kilka podstawowych kosmetyków do twarzy kupowanych co 2-3 miesiące po 10 zł naprawdę wystarcza ;)

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
7 23

Jesli taka jeszcze wspomagasz, to jestes glupia jak but.

Odpowiedz
avatar izetka
26 30

Irysek, kiedyś to było kiedyś, teraz jest teraz.Panna obrabia ci tyłek, jest zwyczajnie bezczelna wobec ciebie, a ty jej jeszcze pomagasz?Jak następnym razem przyjdzie po jajko, to powiedz, że nie masz, bo niestety, w tym miesiącu opieka społeczna i dobrzy ludzie nic nie dali;)

Odpowiedz
avatar Kamisha
9 9

Przecież pomagała jej ZANIM tamtej odbiło, ludzie, czytajcie ze zrozumieniem.

Odpowiedz
avatar slawcio99
3 5

Zmień mieszkanie, będzie musiała sama sobie poradzić. A co :P

Odpowiedz
avatar irysek
-4 10

Stwierdziłam, że nie będę zniżać się do jej poziomu, bo po co? A poza tym tak mnie to zaskoczyło, że wydusiłam z siebie tylko "aha".

Odpowiedz
avatar Miryoku
7 19

500zł na miesiąc na jedzenie, ubranie, środki czystości, kosmetyki itp. to faktycznie nie jest dużo. Oczywiście do przeżycia, bez wątpienia, ale skoro dziewczyna woli trochę większy luksus, a jej rodziców stać na to, żeby jej pomóc, to jej i ich sprawa.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
0 24

Moim zdaniem to jest nie do przeżycia. A przy 300 zł wychodzi na to wszystko 10 zł dziennie. To jest za mało żeby zjeść jeden ciepły posiłek i kilka kanapek o ubraniach, kosmetykach, chemii domowej i oszczędnościach (!) już nie wspomnę. Rozumiem, że niektórzy na studiach jedzą chińskie zupki wymiennie z sosem z torebki i żarcie nie kosztuje ich dużo, ale nadal są to sumy z, za przeproszeniem dupy. Cała historia się kupy nie trzyma.

Odpowiedz
avatar Miryoku
7 7

Ludzie czasem muszą przeżyć za taką kwotę. Po prostu czasem nie ma innego wyjścia. Za dychę dziennie da się przygotować posiłki na cały dzień, niekoniecznie niezdrowe (zwłaszcza gdy gotuje się dla kilku osób), ale nie jest to komfortowe, trzeba w sumie liczyć każdy grosz. 500zł na samo jedzenie dla jednej osoby byłoby ok, ale dochodzą też koszty innych rzeczy, no i, jak wspomniałeś, trzeba mieć jakieś oszczędności w razie czego. Jakieś buty czasem trzeba kupić czy coś.

Odpowiedz
avatar Trollita
9 15

Jeśli wspomaga się wałówkami z domu i faktycznie nigdzie nie wychodzi, to można przeżyć.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
11 19

Wiem, że muszą, nie negują tego. Ale jak dziewczyna twierdzi, że za 300 zł na miesiąc opędziła wyżywienie, wszystkie inne potrzeby i jeszcze jej zostawało to jednak wybaczcie, ale wątpię.

Odpowiedz
avatar Miryoku
2 4

A z tym to się jak najbardziej zgodzę, grupoorków.

Odpowiedz
avatar soraja
-5 5

@grupaorków Da się - w lumpeksach są przeceny, najtańszy makaron nie jest drogi i na długo starcza, w miastach studenckich śmietniki są dość bogato zaopatrzone itp. Tylko że na dłuższą metę taki sposób odżywiania się jest zwyczajnie niezdrowy - organizm w końcu dopomni się o swoje.

Odpowiedz
avatar irysek
6 10

Da się przeżyć za 300zł miesięcznie. Serio. I niekoniecznie siedząc w domu i udając, że się nie ma życia (oczywiście nie mówię tutaj o codziennych imprezach tylko sporadycznych wyjściach na piwo, dwa, w polotach trzy) z wymiennym na kino. Wałówki z domu też przywożę, nie przeczę. No i dochodzi też to, że z ukochanym żyjemy na pół, a, jak ktoś wspomniał, dla dwóch osób wychodzi gotowanie taniej (a koszty naprawdę staramy się dzielić po równo).

Odpowiedz
avatar Devotchka
-2 10

Jak na mój gust przeżycie mając 10 zł na dzień będąc studentem, to nie jest zła kwota i to nawet jak chcesz żyć zdrowo. Bo jak się nakupuje warzyw na całkiem porządną zupę (ja na ten przykład nie jem mięsa, więc nie biorę go pod uwagę), to można się zamknąć w kwocie 7 zł, a będzie ona starczyła jednej osobie na dwa dni na obiad (czaami można dodać jogurt naturalny, za zawrotną kwotę 1,50). Czyli 20 - 7 = 13. Mamy 13 zł, a za nie kupujemy chleb i ser, no i dajmy na to jakiegoś ogóra czy pomidorka albo dwa. Powiedzmy, że na to idzie jakieś 8 zł, ale to starczy jednej osobie na jakieś 3 dni. 5 zł zostaje nam na ksero, długopis. I bierzcie pod uwagę, że ksera nie trzeba robić co dwa-trzy dni, tylko czasami. Zawsze zostaną jakieś pieniądze, które można wydać na ubrania chociażby z second-handu, albo na piwo. Gorzej ze środkami czystości, ale bierzcie pod uwagę, że czasami wychodzi taniej bo się np. jedzie do rodziców. I tu problemem jest inna sprawa. Przeżycie jak przeżycie, ale co z taką kom kartą. Jak dojechać na uczelnię? Bo przyznam - żyłam takim trybem miesiąc będąc na wakacjach, ale to był hel i wszędzie się dało dotrzeć pieszo. Wiem, że nie musiałam płacić za ksero itp, ale za to zdarzyło mi się zamówić pizzę ze znajomymi i wtedy zamiast 7 zł na dwa, zużywałam na jeden dzień.

Odpowiedz
avatar kuli
1 11

A nie lepiej popracowac te chocby 10 godzin w tygodniu i nie zyc jak dziad?

Odpowiedz
avatar SoSilly
-1 7

Ja jakoś nie wierze. Sama mam około 600zł na miesiąc i zwykle starcza na styk. I to tak na styk że starcza mi na jedzenie, czasem jakieś piwo ze znajomymi, kserówki, chemie do mieszkania i tyle. Ubrania kupuje stosunkowo rzadko a i zostawianie czegoś na przyszły miesiąc nie wychodzi. I ja w tym momencie faktycznie nie odmawiam sobie niczego. Jeśli mam ochote na obiad w KFC to go tam jem. I dlatego myślę ze to jednak podkolorowane z tymi 300zł.Znam osoby które tak zyją bo utrzymują się jedynie ze stypendium ale to jest życie "na krawędzi" :P I na pewno te osoby nie należą do tych które sobie "nie odmawiają". A co do autorki, jeśli po czymś takim nic jej nie powiedziałaś, nadal z nią mieszkasz i pożyczasz kasę to masz jeszcze mniej szarych komórek niż ona. O ile ta historia jest cała prawdziwa. Bo jakoś mi się to nie klei.

Odpowiedz
avatar Foka
4 8

Kurczę... Wy tak serio? Szczerze mówiąc, nie liczę każdego grosza, ale po opłaceniu rachunków też zostaje mi na miesiąc jakieś 300 czy 350 zł i nie uważam, żeby czegokolwiek mi brakowało. Do tego noszę soczewki i mam bilet miesięczny. A i odżywiam się całkiem nieźle chyba, obiadki czasem lepsze niż u mamy, bo bardzo lubię gotować i na bułkach z pasztetem nawet nie chciałabym próbować ciągnąć ;) Naprawdę, myślicie, że ile student może dostawać od rodziców pieniędzy na miesiąc? 2 000? Wiadomo, że można pracować, to się chwali, oczywiście - z tym, że nauka na studiach jednak jest najważniejsza... Moi rodzice np. wręcz nie chcieli, żebym pracowała na pierwszym roku, woleli, żebym się trochę oswoiła i rozeznała, na ile będę w stanie pracować. Trochę swoich pieniędzy też zawsze miałam, w wakacje trochę pracowałam, stypendium dostaję... Kurczę, nie uważam, żebym żyła jak ostatni dziad, serio :D Nawet stać mnie od czasu do czasu na kino/zoo/piwo/wino... Da się przeżyć za 300 zł, naprawdę. Z oszczędnościami to może faktycznie jest kiepsko, ciuchów też nie kupuję co miesiąc, bo nie cierpię zakupów. Malować się maluję... Przepraszam, że taki chaotyczny ten komentarz, ale bardzo mnie dziwi zdanie komentujących na temat niemożności przeżycia miesiąca za 300 zł (oczywiście poza opłatami i czynszem) :)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
14 18

Nie przejmuj się irysku, my cię lubimy. I dla nas nie musisz się malować, akceptujemy cię bez makijażu.

Odpowiedz
avatar irysek
-3 13

Nie maluję się, bo uważam, że nie muszę. Dlatego jeśli to ironia, to naprawdę niepotrzebna ;)

Odpowiedz
avatar mijanou
6 14

Wiesz co, Irysku? Już jej nie pomagaj. A przy najbliższej okazji, gdy panna przyjdzie coś pozyczyć to delikatnie lub mniej delikatnie daj jej do zrozumienia, że Ty wiesz, co ona o Tobie opowiada. Bo chyba aż tak bardzo nie zależy Ci na utrzymaniu tej znajomości?

Odpowiedz
avatar irysek
4 10

Nah. Ostatnio próbowała żebrać o ksero, drukowanie, tabletki przeciwbólowe, plastry... Zdziwiona, że odmówiłam. Generalnie staram się z nią nie rozmawiać, jeśli naprawdę nie muszę i nie wychodzę z pokoju, kiedy ona tłucze się po mieszkaniu (znaczy w granicach rozsądku, nie będę przecież się bunkrować u siebie i nie robić sobie np. jedzenia, bo ona będzie w kuchni, czy coś :P)

Odpowiedz
avatar ibiza
11 11

Jak następnym razem przyjdzie do Ciebie po jakieś jedzenie powiedz jej, żeby sobie wpieprzała swoje kosmetyki.

Odpowiedz
avatar digi51
8 16

No cóż, niestety taka prawda, jednemu starczy 100zł, innemu i 10 000 będzie mało. Zależy, kto do czego przywykł. Nie pochodzę z jakiejś wybitnie bogatej rodziny, nie byłam wychowywana w luksusach, ale jednak od kiedy zaczęłam sama zarabiać nie wyobrażam sobie mieć 500zł na przeżycie w miesiąc. Szczerze mówiąc, pomijając ten wywód w Twoją stronę, na moje oko, trochę przesadzony, nie ma nic piekielnego w tej historii. Swoją drogą - 500zł, w tym kosmetyczka, fryzjer, wyjście do klubu i kina chociaż raz w miesiącu? To naprawdę mało zostaje.

Odpowiedz
avatar irysek
-1 15

Ona nie wyobraża sobie życia za 500zł. Dlatego rodzice opłacają jej mieszkanie, a ona całą kwotę, to jest 1000zł, zostawia sobie na przeżycie i jeszcze dzwoni do rodziców, bo brakuje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

Ale irysku, co Cie obchodzi, że nie dość, że dostaje 1000zł to jeszcze bierze od rodziców? Mówisz o tym z takim potępieniem, ale to naprawdę nie Twoja sprawa. Widać, że jej rodziców stać na to, więc w czym problem? Jest przyzwyczajona do innego poziomu życia, a skoro może, to po co ma to zmieniać? Ja też sobie nie wyobrażam życia za 500zł. Co prawda, nie biorę z domu wałówki i staram się porządnie odżywiać, gdzies wyjść etc.

Odpowiedz
avatar psychofanka
3 3

Mi akurat nigdy niczego nie brakowało, tata ma super pracę i mogłabym dostawać ze 2000 zł na życie na miesiąc, ale i tak nigdy nie wydaję ponad te 700, co dostaję, a mieszkam w Warszawie. I wydaję tyle tylko dlatego że chodzę na koncerty częściej niż raz w tygodniu. Serio, jak komuś nie uwłacza kupowanie w Biedronce i umie gospodarować pieniędzmi, to nie potrzebuje ich bardzo dużo... A jeżeli opisana przez Iryska sytuacja jest prawdziwa, to wybacz, Yunne, ale gdyby Ci ktoś nawtykał, że nie potrzebujesz pieniędzy, bo nie masz życia i wyglądasz beznadziejnie, to chyba też uznałabyś to za swoją sprawę.

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 21

Moim zdaniem to Ty jesteś geniuszem gospodarności. Jeśli dycha dziennie starcza Ci na "jedzenie, ubranie się, ksero notatek i inne takie studenckie pierdoły..", i do tego niczego sobie nie odmawiasz, a jeszcze potrafisz odłożyć - to ja Cię zgłoszę do "Księgi rekordów Guinnessa".

Odpowiedz
avatar Kamisha
1 11

Kiedyś żyłam za 100zł miesięcznie, na 2 osoby. 500zł szło na opłaty, a 500... tak, masz rację. Musieliśmy za to przeżyć. Żyję? Żyję. Da się, tylko trzeba mieć coś w głowie a nie za dużo w tyłku.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 10

@Kamisha: Rozumiem, że jedno zero ci się zgubiło. Bo za stówę miesięcznie na dwie osoby, to nawet mysz by nie przeżyła. Poza tym jest różnica: -co innego przetrwać -co innego przeżyć -co innego normalnie żyć Za 8 zeta dziennie można jedynie przetrwać. No, ale skoro to wystarcza, to może najniższa krajowa jest kwotą przyprawiającą o zawrót głowy i należałoby ją obniżyć?

Odpowiedz
avatar GythaOgg
7 9

Kamisha, "kiedyś"! Kiedyś za 50zł utrzymywałam się przez tydzień, bez jakichś szczególnych wyrzeczeń. Teraz za 50 zł robię skromne zakupy lub jedną "lepszą" kolację. I nie jest to kawior i homar.

Odpowiedz
avatar tab_
-1 1

GythaOgg, dokładnie. Na studiach potrafiłam przeżyć tydzień za 10zł (dwa kilo pierogów na wagę z marketu, dziesięć kajzerek za 1zł i duży pasztet). I nawet jakoś specjalnie nad tym nie bolałam. Teraz sobie nie wyobrażam, podobnież potrafię zostawić w sklepie 80zł na samą spożywkę i nie wiem w sumie na co. Więc - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Z tym że ja w historię i tak nie wierzę. Nawet jeśli autorka rzeczywiście ma tylko 300zł miesięcznie, to nie wierzę, że jej współlokatorka powiedziała dokładnie tak, jak w historii, i nadal są współlokatorkami.

Odpowiedz
avatar Kamisha
0 0

@Armagedon tak, 1000zł, jak widać z dalszej części było dwa razy po 500 ;) Co do przeżycia za te pieniądze to oczywiście nie było frykasów, ale nie nazwałabym tego pod żadnym pozorem "przetrwaniem". Żyliśmy skromnie, ale nie jakoś biednie. @GythaOgg kiedyś, czyli 5 lat temu. Chyba od tamtej pory strasznej inflacji nie było, aczkolwiek kilkakrotnie czynsz mi podnieśli :)

Odpowiedz
avatar toskana
2 14

Przyczepiliście się 300 zł, a taki budżet sama miałam niewiele ponad rok temu i żyję. Ponadto nie siedziałam całymi dniami w akademiku, chodziłam do klubów( w końcu studenci wejście za free), od czasu do czasu do kina i teatru też się wybrałam. I wcale nie jadłam zupek chińskich i pasztetu. Jeśli autorka jest domatorem, to 300 zł nie jest cyfrą z dupy, tylko wartością realną.

Odpowiedz
avatar digi51
5 13

Kurcze, gdyby nie to, że nie wypada poprosiłabym Cię o rozpisanie dzień po dniu, jak wydawałaś pieniądze przez miesiąc, bo szczerze to po prostu nie jestem w stanie sobie wyobrazić, aby za 300zł miesięcznie porządnie i zdrowo zjeść, wyjść parę razy do klubu, kina czy teatru. Nie mówię, że Ci nie wierzę, po prostu mnie zastanawia jak ludzie to robią...

Odpowiedz
avatar toskana
1 9

Po prostu nauczyłam się kupować tyle, żeby nie wyrzucać. Planowałam obiady, zakupy raz w tygodniu, które wcześniej też były planowane ( sprawdzanie gazetek promocji). Dużo gotowania w weekendy i trochę mrożenie (pewna restauratorskie tego nie pochwala...). Poza tym ja nie jem słodyczy, więc to odpada, a i biletów mpk za dużo nie kupowałam, bo wolę się przejść, a w strategiczne miejsca blisko było. Generalnie trzeba być zorganizowanym, a wszystko idzie sprawnie

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 8

@toskana: Zgodzę się z Tobą, że trzy stówy miesięcznie na samo "życie" - dość skromnie - ale wystarczy. Nie uwierzę jednak, że w tej kwocie można zamknąć inne potrzeby, jak środki higieny osobistej, chemię gospodarczą, przejazdy, drinki w klubie, teatr, kino, czasopisma, odzież, obuwie, kosmetyki, ewentualne leki, przybory piśmiennicze, ksero, kosmetyczkę i fryzjera. (O ewentualnych składkach na prezenty dla jubilatów, lub solenizantów nie wspomnę.) Można zacisnąć pasa na jakiś czas, kilka miesięcy, ale nie na stałe i na wciąż. Bo, jak mawia mój znajomy, "golasem być - to żaden wstyd, tylko ku*ewsko niewygodnie". I jak długo można oszczędzać dezodorant, proszek do prania, pastę do butów, szczotkę do zębów, płyn do naczyń, szampon, mydło... i tak dalej? Jak długo można nie kupować nowej bielizny, rajstop, skarpetek, kapci, modnego ciuszka, jakiejś książki? No, wybacz. W trzech stówach to się nie zmieści, żeby one nawet z gumy były.

Odpowiedz
avatar toskana
0 4

Armagedon wybaczam- fakt ciuchy kupowałam z oddzielnej puli (zarobione przez wakacje), a chemia gospodarcza w akademiku to płyn do mycia naczyń i ew coś do podłogi. Autorka napisała, że jej 300 zł były po opłatach wszelakich. Moje podobnie - po opłatach miałam 10 dziennie i żyję, więc jest to możliwe (przynajmniej było, bo teraz sama się zastanawiam, jak ja to rok temu robiłam), a mam znajomych, co czasem i tego nie mieli.

Odpowiedz
avatar irysek
0 4

Środki do higieny kupuje się na bieżąco, to jasne. Ale serio, płynu do prania od października zużyłam połowę. Na chemię "do mieszkania" robimy składki i nie kupujemy najdroższych detergentów, więc to praktycznie groszowe sprawy. Ciuchów też nie kupuję jakoś przesadnie często, tylko według potrzeb. Poza tym... nie wiem, to chyba też od miasta zależy, jakbym miała mieszkać w Krakowie lub Warszawie to za taką kwotę na pewno bym nie przeżyła.

Odpowiedz
avatar mezmerize
0 0

dlaczego? w Krakowie Biedronek i innych Lidlów jak mrówków, więc na codzienne zakupy się nie wydaje więcej w porównaniu z mniejszymi miastami ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

Nie przejmuj się głupią bździągwą. Raz na wozie raz pod wozem, jeszcze sobie te chude lata odbijesz :) Na studiach różnie u mnie z kasą było, raz lepiej raz gorzej, częściej jednak gorzej :( no ale warto było się przemęczyć :):):) pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Naa
2 4

To 300 złotych może być np. po opłaceniu obiadów w jakiejś stołówce, biletu miesięcznego na komunikację, i.t.p., a wtedy 300 zł/mc nie jest już tak nierealne, zwłaszcza, jeśli popolować w sklepach na promocje. Osobiście mam ogromną odrazę do ludzi, oczerniających innych za plecami, i radziłabym pojechać na całego: nagrać współlokatorkę, gdy rozpowiada swoje wymysły znajomym, i pozwać ją do sądu o zniesławienie. Zamiast na kosmetyczkę będzie wydawać na koszta sądowe, to się nauczy...

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

Tak to mi też starcza 300zł miesięcznie - jak odliczę kosmetyki, ubrania, paliwo i jedzenie O_o

Odpowiedz
avatar Naa
-1 1

;] Miałam na myśli 300 złotych właśnie na kosmetyki, ksero, śniadania i kolacje... No, i część jedzenia może być z domu (moje koleżanki z akademika przywoziły całkiem sporo!), albo stołówka z jakąś dopłatą - bywają takie "cuda".

Odpowiedz
avatar soraja
0 0

z historii wynika, że jeśli już to obiady w stołówce (to jeszcze są gdzieś niezlikwidowane stołówki?) są wliczone w te 300 zł

Odpowiedz
avatar Naa
0 0

Miejsca, gdzie można wykupić niedrogie obiady istnieją. Co do dopłat... Cóż, tu się nie wypowiadam, nie szukałam. A jeżeli pamięta się, gdzie i kiedy można coś kupić taniej (zwłaszcza promocje i przeceny) - można zaoszczędzić ładne parę złotych, o ile znajdzie się czas i chęci, żeby tego pilnować.

Odpowiedz
avatar digi51
4 6

@Naa, chodziło mi raczej o to, że jeżeli już ktoś chwali się kwotą, za jaką jest w stanie przeżyć w miesiąc, to najlepiej uczciwie, a nie odejmując od tego pewne wydatki, bo to przekłamuje trochę rzeczywistość. Nieważne czy odejmujemy obiady czy kosmetyki, fakt faktem, realnie wychodzi jednak więcej niż deklarowana kwota.

Odpowiedz
avatar soraja
5 5

2 sprawy: a)współlokatorka rzeczywiście piekielna, biorąc pod uwagę jej komentarze, oskarżenia itp. b) 1000 zł na życie to wcale nie jest dużo. Akurat w tym wypadku racje ma twoja współlokatorka - nie ma nic zdrożnego w chodzeniu do kina czy fryzjera, chociaż większość osób o takich zarobkach przeznacza je na utrzymanie rodziny, zakup jedzenia, lekarstw itp. To, że człowiek musi oszczędzać na jedzeniu, żeby zrobić sobie kserówki na studia (za moich czasów szło na to do 200 zł miesięcznie przy bardziej obciażonym roku, nie wiem jak jest teraz) nie jest w porządku i czasami po takich "mam 100 zł na jedzenie (bo tyle zostaje po odjęciu "notatek i innych studenckich pierdół"), ale jakoś do końca miesiąca zawsze dociągnę, a czasem jakieś grosze odłożę" podjeżdża karetka pod akademik. Bo ich "dociąganie do końca miesiąca" kończy się anemią, niedożywieniem itp.

Odpowiedz
avatar irysek
0 8

A niech chodzi sobie do kosmetyczki czy fryzjera nawet codziennie, tylko byłabym wdzięczna, gdyby nie wieszała na mnie psów, bo ja tego nie robię tylko dlatego, że nie czuję, by było mi to potrzebne. Co do kserówek: w większości wszystko mam na komputerze, bo skanowanie nie kosztuje, a mam w pokoju urządzenie wielofunkcyjne :) No i te 10gr od kartki raz na jakiś czas to nie tragedia jeszcze. Naprawdę nie rozumiem tego, że dla niektórych przeżycie za 300zł na miesiąc jest nierealne. Może w naprawdę dużych miastach pokroju Krakowa/Warszawy by mi te pieniądze nie wystarczyły, ale w takim Toruniu to naprawdę nie jest wyrok śmierci.

Odpowiedz
Udostępnij