Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ach ta mentalność... Historia będzie maturalna i niezbyt piekielna, aczkolwiek z rodzaju…

Ach ta mentalność... Historia będzie maturalna i niezbyt piekielna, aczkolwiek z rodzaju tych niesamowicie irytujących.

Jak większość wie maj jest miesiącem maturalnym. Jednym z przedmiotów zdawanych na maturze jest język angielski. Poziom podstawowy i rozszerzony odbywają się tego samego dnia. Między nimi następuje trzygodzinna przerwa. Toteż jeżeli ktoś pragnie zdawać zarówno poziom podstawowy i rozszerzony, a nie mieszka w pobliżu swojej szkoły ,jest skazany na spędzenie w placówce niemal 10 godzin. Przynajmniej w naszym przypadku tak było - wymagano od nas zjawienia się chwilę po 8 a wychodziliśmy przed 18.
Uczęszczam do małej szkoły mieszczącej się z dala od wszelkich atrakcji oraz mojego domu. To nic to nic, ponieważ dobroduszna dyrekcja (i nie jest to ironia) zorganizowała darmowy poczęstunek dla około 50 uczniów zdających oba poziomy. Rocznik liczył około 90 osobników.

Wszystko byłoby ładnie, pięknie i tip top gdyby nie fakt, że w momencie kiedy wyszłam z egzaminu i dostałam się do bufetu większość z bułek przygotowanych dla nas była już zjedzona, o cieście czy napojach nie wspominam. Jak to się stało, że w tak krótkim czasie zniknęła znaczna część prowiantu? Ano w bardzo prosty sposób...

Uczniowie zdający tylko poziom podstawowy postanowili się posilić. A w zasadzie to wziąć do domu najlepsze kąski. Widziałam osoby wynoszące po 3-4 bułki, karton soku i paczkę ciastek. Dlaczego? Bo są za darmo! Kiedy zwróciłam uwagę jednej z dziewczyn dowiedziałam się, że jestem nietolerancyjna i że jej zdaniem to niesprawiedliwe aby dyrekcja fundowała jedzenie tylko części uczniów.
Bo człowiek po 2 godzinach pisania jest niesamowicie głodny, a w domu do obiadu zostało jeszcze sporo czasu.

Uprzedzając pytania - żaden z uczniów biorących jedzenie do domu nie chodzi głodny... wręcz przeciwnie, wszystkich stać na markowe ciuchy, a na maturę przyjechali własnymi samochodami.

Malutkie liceum

by Pendrak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar minus25
6 20

Fakt, sytuacja piekielna, ale... naprawde nie można było wziąć ze sobą kanapek i zostawić ich nawet u dyrektora w gabinecie? Albo pójść po podstawowej maturze choćby na pizze? W 3 godziny zdążylibyście ją nawet sami zrobić. I trochę piekielne że kazali wam przychodzić na 8... po to matury są na 9 żeby można było się choć trochę wyspać, a nie po to żeby uczniowie siedzieli godzine w szkole. I oczywiście żarłoki z podstawy piekielne, ale skoro podstawa jest obowiązkowa, więc wszyscy byli na jednej sali- jakim cudem żarcie zniknęło zanim Ty tam dotarłaś? Wszyscy wyszli zaraz po słuchance? (w sumie w mojej klasie to była norma, bo ta matura jest śmiesznie łatwa)

Odpowiedz
avatar Marta
3 7

My wchodziliśmy na salę ok. 8.30 żeby spokojnie podpisać listę, wpisać pesel, nakleić naklejki. Wszystko po to żeby zacząć o tej 9, ewentualnie 5 minut po, a nie 9.30. U nas były bułki słodkie i woda. Też znaleźli się tacy, co zjedli trzy, ale dla nikogo nie zabrakło. Nie było u was nikogo (woźnych, rodziców z komitetu) kto przygotował to jedzenie i mógłby zwrócić uwagę tym głodomorom?

Odpowiedz
avatar Pendrak
8 10

Było to rozwiązane na zasadzie szwedzkiego stołu. Wszyscy siedzieli w bufecie i rozmawiali a kto chciał mógł się częstować. Nikt nikogo nie sprawdzał. A pizza nie była niestety w naszym zasięgu bo na rozszerzenie również musieliśmy się stawić wcześniej (o 13:15) a szkoła na totalnym wygwizdowie, gdzie lokale maści przeróżnej owszem są... jednak otwarte od 13

Odpowiedz
avatar Kemiki
6 10

Przynajmniej coś dostaliście. W mojej szkole podczas matur bufet jest tylko dla nauczycieli zasiadających w komisjach ;)

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 15

@Minusie. Procedura maturalna nakazuje i zdającym i egzaminatorom stawiać się w szkole na godzinę przed rozpoczęciem egzaminu ( egzaminatorom nawet wcześniej). Procedury nie przeskoczysz. Dzieje się tak dlatego, żeby zapobiec spóźnieniom ( z chwilą wybicia godziny 9 nie wejdziesz już do sali) no i trzeba też na 30 min przed egzaminem porozsadzać zdających, którzy losują miejsca, sprawdzić dowody tożsamości i podać nieobecnych dyrekcji, by można było zadzwonić i ustalić, co się dzieje z danym abiturientem. Co do zabierania kanapek: wiesz, matury to nerwówka i w sumie rano nikt nie myśli nawet o tym, by robić kanapki a większość nie jest w stanie niczego przełknąć. Przynajmniej ja tak miałam. A ileś tam godzin wytężonej pracy umysłowej budzi wilczy głód potem. Dyrekcja chyba nie doceniła w tym przypadku czynnika pazerności no ale z drugiej strony nie można jednym dać, a drugim nie. Po prostu zamiast szwedzkiego stołu chyba należało każdemu wydzielić określoną ilość. Intencje były dobre tylko wykonanie nie bardzo:)

Odpowiedz
avatar ewilek
5 5

Pomysł dyrekcja miała dobry ale organizacja już była do kitu. Niestety często tak właśnie jest, że chce się zrobić dobrze a wyjdzie jak zawsze...

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 19

@Kemiki pozwól,że Cię poprawię ale chyba rozwieję mit darmowego bufetu dla nauczycieli. Powiem Ci, jak to działa: Do każdej szkoły są zapraszani nauczyciele z innych szkół jako obserwatorzy/egzaminatorzy podczas matur. Szkoła zapewnia kawę, herbatę i cukier. Takie są przepisy. Ale wiadomo, że jeśli dany nauczyciel siedzi na egzaminach w turze rannej i popołudniowej to będzie głodny. Jest więc taki obyczaj, że nauczyciele macierzystej szkoły robią sałatki, kanapki, do szkolnej kawy dokupują mleko, jakieś ciasto. Nie, ten bufet nie jest sponsorowany z komitetu rodzicielskiego. Kanapki i sałatki robią nauczyciele macierzystej szkoły dla siebie i zaproszonych gości, szczegolnie ze względu na tych ostatnich. Za własne pieniądze. Jeśli TY zapraszasz gości (nawet jeśli to zaproszenie jest wymogiem procedury maturalnej) to nie trzymasz ich tyle godzin na kawie i herbacie, prawda? Mam nadzieję, że wyjaśniłam sprawę mitycznego sponsorowania jedzenia nauczycielom przez uczniów i ich rodziców.

Odpowiedz
avatar Devotchka
2 8

Moja szkoła nie sponsorowała bufetu, bo to nie jest wcale dobry pomysł, przecież to bardzo ciężkie do zwryfikowania kto może jeść, a kto nie. Racja, uczniowie z podstawy zachowali się źle, ale nikt ich nie zatrzymał. To chyba szkoła źle się zorganizowała. Dla mnie jednak to i tak niezrozumiałe. Każdy był poinformowany, że te egazminy będą rozdzielone przerwą i wiedząc, ze lokale wokół nie są otwarte i nie można nic nigdzie kupić, to bierze się własne jedzenie. @Mijanou Jak ktoś jest niezorganizowany do tego stopnia, że przed maturą nie pamięta o przygotowaniu się do dnia w którym ma się odbyć, to chyba może jednak nie powinien zdawać rozszerzenia?

Odpowiedz
avatar Marta
3 5

Szkoła sponsoruje bufet dla uczniów i kawę dla egzaminatorów? To fajnie w waszych szkołach było, bo w mojej to uczniowie przy okazji płacenia za studniówkę musieli doliczyć koszt kawy i bułek dla siebie po maturze. Także gdyby w takim przypadku dla kogoś zabrakło, to rzeczywiście można się wkurzyć.

Odpowiedz
avatar mijanou
-4 8

@Devotchko yo chyba nie jest do końca jak, jak myślisz. Nie pamiętasz swojej matury? Ja nie spałam pół nocy z nerwów a rano miałam taką 'gulę' w żołądku, ze na sam widok jakiegokolwiek jedzenia robiło mi się źle. Chyba myślami już byłam na maturze ale chyba miałam trochę szczęscia bo mama mi wsunęła do torby kanapki, picie i jakiś owoc. Nie uważam się za osobę niezorganizowaną ale w tamtym czasie po prostu nie myślałam o jedzeniu. Dlatego nie dziwię się Autorce, że nic z sobą nie zabrała. Nerwy i stres jednak swoje robią.

Odpowiedz
avatar Devotchka
7 7

W takim razie współczuję Tobie, że tak bardzo się stresujesz poważniejszymi sprawami. Zapomniałam, że niektórzy mają mniej wyluzowane podejście. Ja osobiście się nie martwiłam, ale chyba rozumiem. Zgadzam się- niektórzy mogą się niepokoić.

Odpowiedz
avatar mijanou
0 6

Devotchko- studia mnie zahartowały bo pewne rzeczy zdążyłam zrozumieć i podchodzić do egzaminów spokojniej. Inaczej lądowałabym na prochach przed każdą sesją. Ale w tamtym czasie tak miałam. Teraz się z tego śmieję ale wciąż pamiętam.

Odpowiedz
avatar Kemiki
0 0

@mijanou - u mnie w szkole odbywało się to w inny sposób. Nikt nie przynosił sobie prywatnego jedzenia. W momencie, kiedy zostały pieniążki ze studniówki, zostaliśmy poinformowani, że fundusze te zostaną przeznaczone na poczęstunek dla nauczycieli podczas matur i kwiatki na zakończenie roku. A przygotowaniem poczęstunku zajmował się pan prowadzący szkolny bufet. Może w innych placówkach jest inaczej? Ja tylko mówię, jak to się odbywało u mnie.

Odpowiedz
avatar Pendrak
13 13

Forma matur jest taka, że trzeba zdawać 3 podstawowe przedmioty (matematyka, język polski i dodatkowy język, ja wybrałam angielski). Aby zdać maturę należy mieć zdane te trzy przedmioty (plus ustny z polskiego i angielskiego). Matura rozszerzona jest zupełnie dobrowolna, aczkolwiek daje więcej punktów na studia. Oczywiście istnieje możliwość tylko rozszerzonej matury, jednak tylko z przedmiotów nieobowiązkowych. Więc, żeby zdawać rozszerzony angielski, polski czy też matematykę trzeba stawić się również na podstawie

Odpowiedz
avatar Berlinka
2 2

Sysem jest teraz zdaje się taki, jaki za moich czasów był, czyli kiedy matura nowa dopiero wchodziła. Najpierw podstawa, potem tego samego dnia rozszerzenie. U nas jednak nie pamiętam, żeby przerwa była aż taka długa. Chyba z godzinkę trwało albo już mam pamięć nie tą... I nasza szkoła też nie była blisko "atrakcji", nic nam nikt nie zaserwował :)

Odpowiedz
avatar ciotka
2 2

Amczek: No właśnie, kiedy ty zdawałaś były inne zasady. Ostatnio praktycznie co roku zasady się zmieniają

Odpowiedz
avatar WscieklyPL01
11 15

Błąd dyrekcji , jeśli poczęstunek dla uczniów, przewidzieć 90 porcji zestaw w stylu 2 kanapki mięsko+warzywa, co by vege nie narzekali soczek i ciastko i osoba od wydawania z lista obecności, 1 porcja = jeden podpis osoby uprawnionej do jej odbioru i po kłopocie, tylko was szkoda , bo 10 h bez jedzenia to mało komfortowa sytuacja.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

Może niektórym matura poszła źle i stwierdzili, że przynajmniej wynosząc ze szkoły "darmowe" jedzenie coś z tej szkoły w ogóle wyniosą? Skoro nie mam matury, będę miał chociaż karton soku, a co!

Odpowiedz
avatar lillith
14 20

zarloki piekielne, ale z drugiej strony, skoro wiesz, ze w szkole bedziesz 10+ godzin to chyba zapakowanie dwoch kanapek i butelki soku do torby nie stanowi az takiego problemu?

Odpowiedz
avatar Yennefer_
2 8

Ale chyba jak z góry wiesz, że szkoła zapewnia jedzenie, to po co masz brać kanapki? A dodatkowo, dziewczęta miały zapewne małe torebki,które mieściły długopisy i dowód osobisty,więc gdzie miały zmieścić kanapki? Ja bym nie brała, gdybym wiedziała, że będzie poczęstunek, bo i po co?

Odpowiedz
avatar Irasiad
1 1

większa torebka?

Odpowiedz
avatar FrauRyszarda
5 5

Na mojej maturze było troszkę lepsze rozwiązanie. Na rozszerzeniu wybrałam niemiecki, ale procedura była identyczna. Dostawaliśmy kanapkę i soczek wychodząc z sali. Dla każdego wyliczone. I wszyscy zadowoleni (dodam jeszcze, że moja szkoła nie była na wygwizdowie i w bliskim otoczeniu znajdowały się lokale gastronomiczne, mimo to szkoła zrzuciła się na ten poczęstunek)

Odpowiedz
avatar mijanou
-4 20

Ano, takie czasy i taka mentalność. Jak coś jest za darmo to trzeba brać ile wlezie na zasadzie: "Kto pierwszy ten lepszy". Ciekawa jestem, ile z tych cwaniaków tak naprawdę zjadło te kanapki a ile wylądowało w śmietniku. Bo skoro za darmo to wziąć trzeba. Zjeść już niekoniecznie. Ja się może mylę i może nie mam racji, ale zaobserwowałam, ze najbardziej pazerni na darmowe są zawsze ci lepiej sytuowani. Bo nie przywykli do liczenia się z innymi. I "Im się należy'.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
1 9

Już nie narzekaj - byłam pierwszym rocznikiem zdającym maturę na dwóch poziomach, język polski, angielski i matematykę zdawałam na rozszerzeniu - zatem przez 3 dni siedziałam na uczelni od 8 do 17:30. Nie mieliśmy zorganizowanego "poczęstunku". Jakoś przeżyłam.

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 17

Ale to chyba nie o tym traktuje historia Autorki. Ona pisze o ludzkiej pazerności a nie żąda, by szkoła jej fundowała te kanapeczki. Jednak, skoro już zafundowała to powinno to być w innej formie, choćby tak, jak wskazuje wściekły.

Odpowiedz
avatar Shakkaho
-1 15

..ale ja nie przeczę, że branie czegoś tylko dlatego, że jest darmo było właściwe, słowa o tym nie napisałam. Wkurza mnie za to autorka, która narzeka na czyjąś mentalność "biorę bo darmowe", ale własnej "bo mi się należy" już jakoś nie zauważa.

Odpowiedz
avatar Damrus
10 10

A ja też będę wredny i powiem że mi pracodawca zapewni kanapeczki po maturze i nie tylko- uroki pracy w kuchni :D

Odpowiedz
avatar ciotka
6 8

Shakkaho: Wcale nie zauważyłam u autorki mentalności "bo mi się należy"

Odpowiedz
avatar manieczek
-1 5

Bez przesady. Jeżeli szkoła nie zapewniałaby nic, to pretensje faktycznie byłyby nieuzasadnione. Ale zapewniała - jako miły gest, jako formę wsparcia i zrozumienia dla zestresowanych maturzystów. @Shakkako - takie to wspieranie niedorajd? Tylko, że to, co zostało przygotowane, pozabierali nie ci, co trzeba. To do nich jest pretensja, czytaj ze zrozumieniem. Szkoda - chciałoby się myśleć, że pazerność na darmochę jest wymierającą cechą PRL-owskiej mentalności, ale trzyma się to nadzwyczaj dobrze.

Odpowiedz
avatar Pelococta
3 13

a ja się zgadzam z Shakkaho. Każdy ma swój mózg i może zadbać o siebie, zamiast polegać na innych.

Odpowiedz
avatar Pendrak
3 7

Shakkaho, Widzę, że nawet dorośli mają czytanie ze zrozumieniem... Historia traktuje o maturze z angielskiego właśnie. Po drugie nikt nie mówi, że mi się to należy, potraktowałam to jako miły gest ze strony dyrekcji. Historia traktuje o mentalności, nikt nie miałby nic przeciwko gdyby do domu zabierano po 2 kanapki ale 4 i karton soku jest już oznaką pazerności. A zapomniałabym, wcale nie uważam się za niedorajdę tylko dlatego, że szkoła przygotowała dla mnie kanapki na czas jednej matury...

Odpowiedz
avatar Draxi
2 6

@Shakkaho Ja, podobnie jak ciotka, nie zauważyłem tutaj żadnego "bo mi się należy", a nawet jeśli by tak było to byłoby to uzasadnione: dyrekcja dobrowolnie organizuje jedzenie konkretnej grupie uczniów, więc z założenia jest to coś dla nich, więc tak, im się to "należy".

Odpowiedz
avatar digi51
3 7

Ja się zgodzę z tym punktem, że szkoła nikomu nic nie powinna fundować. No sorry, z jakiej racji? Skoro dzieciaki w 1 klasie podstawówki są w stanie zabrać ze sobą na wycieczkę prowiant na cały dzień, to nie wiem po co cyrk z kanapkami i sokami dla maturzystów.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
6 6

Od 2010 roku z języka polskiego, angielskiego i matematyki obowiązkowo przystępuje się do poziomu podstawowego, zatem przy rozszerzeniu pisze się egzamin dwa razy.

Odpowiedz
avatar Draxi
-2 6

Zupełnie nie rozumiem czemu wszyscy pytający o zmiany w sposobie zdawania matur są tak zminusowani, chyba można czegoś nie wiedzieć i zapytać, co?

Odpowiedz
avatar nisza
3 5

Draxi mozna :) Ale mozna tez sobie wpisac to w google. A nawet jesli nie w google, to przeczytac kilka komentarzy wyzej i juz sie wszystko wyjasni :)

Odpowiedz
avatar schroniskowa
0 0

Nawet nie tak do końca angielski, tylko język obcy nowożytny. Równie dobrze można zdawać zamiast angielskiego niemiecki, rosyjski czy francuski.

Odpowiedz
avatar rowerzystka
0 2

Na naszej maturze, każdej ustnej i pisemnej były bułki, ciasteczka, możliwość zrobienia kawy i herbaty oraz woda do wzięcia. Oczywiście jeżeli chodzi o pisemne zjeść można było po wyjściu z egzaminu. Tak więc wynosiliśmy jednie po butelce wody (przecież nikt tego nie będzie wypijał na miejscu od razu w całości) i przy ustnych jak się komuś spieszyło to brał bułkę na tramwaj. Nawet jak się zdarzyło kilka wygłodniałych osób były zapasy. Wprawdzie składaliśmy się na to, składka poszła też na nagrody końcoworoczne i bukiety dla komisji i jedzenie dla nich ale uważam, żeby 50zł było jakimś super wydatkiem na to. Nie żałuję bo i tak musiałabym kupić picie i jedzenie.

Odpowiedz
avatar Mroovkoyad
2 2

Wciąż mamy komunistyczną mentalność - jeżeli coś jest darmowe, to TRZEBA to wziąć nawet jeżeli tego nie potrzebujemy.

Odpowiedz
avatar Ciby
2 2

A z jakich pieniędzy był organizowany bufet? Podejrzewam, że z jakiś klasowych, rodzicielskich czy coś w ten deseń, czyli te bułki należały się wszystkim nie tylko zdającym rozszerzenie. Oczywiście nie po 5 ale nie powinno być tak, że tylko wybrani mogli je dotknąć.

Odpowiedz
avatar Fou
-2 2

Też tak miałam w tym roku! Tyle, że niedaleko mojej szkoły jest knajpa, do której poszłam się posilić. Mimo wszystko jednak dwa egzaminy w ciągu jednego dnia (a przecież rozszerzenie z angielskiego jest dzielone znowuż na dwie części) jest męczące i jeżeli jakikolwiek nauczyciel pragnął zobaczyć o godzinie 17 skupienie na twarzach uczniów, to się tego nie dopatrzył.

Odpowiedz
avatar kaziu_92
0 2

Może nie pisałem matury aż tak dawno temu, aczkolwiek również byłem zmuszony czekać na poziom rozszerzony z angielskiego parę godzin ze względu na miejsce zamieszkania. Moja sytuacja jednak różniła się tym, że w naszym przypadku nikt nawet nie pomyślał o jakimkolwiek wypełnieniu czasu oczekiwania - tym bardziej o poczęstunku! Reasumując; zamiast wylewać swoje żale na piekielnych po prostu doceń to, że ktoś w ogóle wyszedł z taką inicjatywą! Cóż, urażona duma nastolatka...

Odpowiedz
avatar jager197638
0 0

Dałoby rade nad tym zjawiskiem zapanować, wystarczyło by sporządzić listę osób które zdają z zakresu podstawowego i rozszerzonego, i tylko osobom z tej listy wydawać ten darmowy posiłek. Proste, ale pewni nikomu nie chciało się owej listy sporządzić ...

Odpowiedz
Udostępnij