Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jeszcze jedna historia z ZUS - krótsza i bardziej piekielna... Wyjeżdżaliśmy do…

Jeszcze jedna historia z ZUS - krótsza i bardziej piekielna...

Wyjeżdżaliśmy do Szwecji kiedy nasz młody miał 3 tygodnie. Przez pierwsze 4 miesiące pobieraliśmy zasiłek macierzyński z Polski, ale że w Szwecji zasiłek ma 13 miesięcy, kiedy skończył się ten Polski wystąpiliśmy do szwedzkiego odpowiednika ZUS (i NFZ razem) aby wykorzystać tutejszy należny zasiłek.
Wizyta w FK, pani sprawdziła sobie PN (odpowiednik pesela) żony i syna, spisała daty od kiedy do kiedy pobieraliśmy zasiłek w Polsce i powiedziała, że wyśle tylko zapytanie do ZUS w celu potwierdzenia.

Teraz pytanie - co robi ZUS, po otrzymaniu zapytania z zagranicy o czas pobierania zasiłku macierzyńskiego?

Wysyła odpowiedź do szwedzkiej FK.... eee - otóż nie - to byłoby zbyt oczywiste...

ZUS wysyła pismo do... żony, na stary polski adres i prosi o dostarczenie... łącznie 17 (siedemnastu!) dokumentów. Nie pamiętam już wszystkich, między innymi były to odpis aktu urodzenia dziecka, zaświadczenie o niezaleganiu ze składkami (który to dokument wystawia sam ZUS - po jaka cholerę mamy to my dostarczać - tak trudno sprawdzić u siebie?) itd. Z bardziej absurdalnych - zaświadczenie z opieki społecznej o niepobieraniu innych zasiłków.
I moje ulubione: KSEROKOPIĘ DOWODU OSOBISTEGO MAŁŻONKA, POŚWIADCZONĄ PRZEZ ORGAN WYDAJĄCY.

Zastanawiam się tylko - pomijając już ilość i sensowność dokumentów - co trzeba mieć w głowie, żeby wysłać list do osoby o której wiadomo, że już w kraju nie ma i żądać dostarczania dokumentów, na podstawie których oni łaskawie napiszą odpowiedź, którą znają od początku - bo FK pytała tylko o zasiłek macierzyński i nic więcej.

ZUS absurdy polskie urzędy

by ncc1701
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar dobromika
16 16

Komuś się ewidentnie nudzi. Szkoda, że za nasze pieniądze.

Odpowiedz
avatar dzikaciekawosc
15 25

W Polsce jest 600 000 urzednikow na 40 milionow ludzi. W USA tyle samo urzednikow obsluguje miliard osob. Za komuny bylo 100 000 urzednikow i nie mieli komputerow. Dalo sie. Dokad zmierzamy?

Odpowiedz
avatar otaku1
14 20

A skąd w USA miliard osób?

Odpowiedz
avatar Miaukun
5 7

Skąd ten minus dla otaku? Stany to nie Chiny, więc dobrze prawi - jaki miliard?

Odpowiedz
avatar asox5
0 4

Minus dla otaku1 z prostej matematyki. Nieporozumienie wynikło z niefortunnego sformułowania "dzikaciekawosc". Powinno być "W USA tyle samo urzednikow obslugiwaloby miliard osob"

Odpowiedz
avatar zendra
-3 3

asox5, chyba jednak nadinterpretujesz intencje @dzikiejciekawości, bo jeżeli chodziło o zwrot "obsługiwałoby miliard osób", to jaki sens mają USA w tym zdaniu? Jeżeli @dzikaciekawosc uważa, że 600 tys. urzędników obsłuży miliard osób, to stanie się tak wszędzie na świecie, a najpewniej w Chinach lub Indiach, bo tam jest tylu mieszkańców. USA jest w tym przykładzie bezsensowne. Proste?

Odpowiedz
avatar asox5
-1 1

Nie. Po prostu za przykład wziął USA i to, ilu tam jest urzędników.

Odpowiedz
avatar pandora
13 15

Bardzo podobny w upierdliwości system wprowadziła nasza uczelnia. W ramach "odciążenia" dziekanatu podania o stypendium składa się przez USOS (odpowiednik internetowego dziekanatu). Świetny pomysł - stwierdziliby niektórzy, gdyby nie fakt, że całą tą papierologię i tak trzeba do dziekanatu zanieść, a przez to, że sporo osób nie ogarnia tego systemu na naszym wydziale została powołana specjalna komisja do sprawdzania wniosków, więc najpierw trzeba było odstać swoje w kolejce do sprawdzenia, a potem odstać swoje w kolejce do dziekanatu (co i tak nie było najgorszym pomysłem, bo na innym wydziale owej komisji nie powołali i niektórzy stali w kolejce do dziekanatu od 5, a nawet 4 rano)... Ale nie to mnie najbardziej wkurzyło, bo jeszcze jestem w stanie zrozumieć sprawdzanie wniosków, jednak co sprawiało, że tyle to trwało? Wniosek składał się z 3 części: 1 kartka deklaracji, że w ogóle chcesz pobierać stypendium (no fakt, nie wpadłabym na to, że ktoś składający podanie o stypendium faktycznie chce to stypendium pobierać) kolejna zawierała deklarację, że nie pobiera się stypendium na żadnym innym kierunku ani uczelni. Natomiast potem było jakieś 30 stron, z których np. osoba taka jak ja (czyli bez zarobków, na utrzymaniu rodzicielki, która również nie ma zarobków a dostaje jedyne alimenty) wypełnia aż 3 STRONY, natomiast na każdej innej wpisuje kreski albo zera. Bo koniecznie musi być wydrukowana informacja o rencie kombatanckiej. I emeryturach. I dochodach opodatkowanych. I nieopodatkowanych też. I ewentualnej pracy za granicą. I czy przypadkiem może w zeszłym roku dostało się jakieś odszkodowanie. I wszystkie inne możliwe tylko dochody, każdy na innej stronie, w każdym wpisane okrąglutkie 0, każdy komisja musi sprawdzić... Jakby nie można było (tak jak do ubiegłego roku było) przynieść wszystkich zaświadczeń o jakichkolwiek dochodach i złożyć deklarację, że więcej dochodów się po prostu nie ma. Ale nie, ponad 30-stronicowy operat jest fajniejszy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

Jeśli dobrze rozumiem, generalnie chodzi o to, żeby zasiłki się nie dublowały? Bo, jeśli tak, to pani urzędniczka w Szwecji nie była wiele lepsza od tej z Polski. Wystarczyło sprawdzić datę urodzenia syna i dowiedzieć się jak długo można w Polsce pobierać zasiłek. To, czy go pobierano, czy też nie, w ogóle nie powinno jej obchodzić. Gdybyście wystąpili o zasiłek w Szwecji tuż po przyjeździe, wtedy, istotnie, wysłanie pisma do polskiego ZUS w celu ustalenia, czy nie chcecie, przypadkiem, pobierać zasiłku w dwóch krajach, byłoby zasadne. A tak - narobiło tylko kupę zamieszania. Jeśli, zaś, chodzi o reakcję urzędniczek w Polsce, to jestem dziwnie spokojna, że te wszystkie pisemka wysłano do Was nie z głupoty, nie z niewiedzy, tylko z czystej, ludzkiej zawiści i złośliwości. Żeby Wam trochę życie utrudnić. A co? Chcą tam jacyś w "lepszym" kraju pobierać zasiłek o 9 miesięcy dłużej niż w Polsce? To niech się trochę "pogimnastykują".

Odpowiedz
avatar ncc1701
7 7

Dokładnie - chodzi o to, że jeśli pobieraliśmy zasiłek w danym okresie z Polski, to ze Szwecji nam nie przysługuje. Ze strony szedzkiej nie doszukuję się piekielności - takie informacje - czas pobierania zasiłku macierzyńskiego, na dziecko do 7 roku życia, urlopów bezpłatnych, zwolnienń lekarskich itd. - to mają tu na jedno kliknięcie komputera. Obojętnie czy zadzwonisz, czy pójdziesz do siedziby, czy np. przychodzi konsultantka do przychodni, żeby porozmawiać o pacjencie, który jest na zwolnieniu. Jej zapewne do głowy nie przyszło że w Polsce to może funkcjonować inaczej i że ZUS będzie pisał do nas na nasz stary adres, żeby jakieś dokumenty dostarczać...

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@ncc1701: No, dobrze, ja wszystko rozumiem, ale wytłumacz mi jaki jest cel sprawdzania przez stronę szwedzką CZY pobieraliście zasiłek w Polsce, skoro czas (okres) jego pobierania już minął? Chyba, że istnieje jakiś przepis, który uzależnia DALSZE pobieranie zasiłku w Szwecji od tego, czy był on dotąd pobierany w Polsce, czy nie.

Odpowiedz
avatar ncc1701
4 4

@Armagedon - no bo po pierwsze - strona Szwedzka nie musi wiedziec jakie sa przepisy w Polsce i czy nie ma np. jakis wyjatkow. Dla nich najprościej jest zapytać w jakim okresie pobierany był zasiłek (na takie zapytanie strona szwedzka może odpowiedzieć w ciągu pół minuty po wpisaniu tylko numeru PN) Po drugie - niezależnie od czasu złożenia wniosku o zasiłek, jeśli dostaną potwierdzenie, mogą naliczyć należny zasiłek od ostatniego dnia zasiłku z Polski a nie od dnia złożenia wniosku

Odpowiedz
avatar SzaraDama1999
0 2

@ncc1701 - no wiesz, w Szwecji (mieszkam tam na stałe) po historiach z ludzmi z Arabskich krajów, którzy przyjeżdząją i strasznie się dziwią jak im każą pracować, urzędnici wolą mieć pewnośc co do obcokrajowców i ich dokumentów. Oczywiście nie jest to oczywiste wytłumaczenie dla aż 17 dokumentów, ale tak dla jasności to napisałam.

Odpowiedz
avatar ncc1701
0 0

@SzaraDama 1999 - ale to nie szwedzcy urzednicy tylko polscy kazali dostarczac te dokumenty...

Odpowiedz
avatar prasbs
-4 8

Nie chcę być tu postrzegany jako adwokat ZUS (choć i tak pewnie na mnie wsiądziecie :) ) ale zastanówcie się: ZUS to państwowa instytucja publicznoprawna i jako taka rządzi się pewnymi prawami. I to nie swoimi, ale narzuconymi przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Zatem każda czynność przez tę instytucję wykonana musi być wykonana odpowiednio. I tak - każde pismo ma być poparte paragrafem albo przynajmniej jakąś procedurą. Takie "poparcie" w postaci pouczenia zazwyczaj na tym piśmie jest - wystarczy przeczytać i sprawdzić. I się odwołać. Tyle teorii. Jeżeli faktycznie jednak, ktoś wysłał to wszystko (tu chodzi mi głównie o zaświadczenie o niezaleganiu) i się pod tym podpisał to wystarczy jedno proste pismo w postaci skargi do prezesa ZUS (tak dokładnie - i wiem z autopsji że działa) a wszystko szybciutko się wyjaśni. Oczywiście najpierw należy przestudiować wszelkie cytowane w pismach paragrafy. Bo jeżeli ustawa mówi że tak było trzeba, to jaki jest sens biadolić na ZUS skoro tak na prawdę powinno się swoje żale skierować do ministerstwa...

Odpowiedz
avatar ncc1701
3 5

ZUS rządzi się swoimi bezprawiami. Dostają zapytanie jak długo pobierany był zasiłek macierzyński. Kto wypłaca zasiłek macierzyński? Ano ZUS. Koniec kropka. Zasiłek został przyznany i wypłacony. Znaczy się - przedsiębiorca nie zalegał ze składkami - bo inaczej by mu tego zasiłku nie wypłacono - po jaka cholere wiec ponownie mamy dostarczać zaświadczenie o niezaleganiu ze składkami? Naprawdę - nie pamiętam już jakie to były pisma - może zawezmę sie i znajdę gdzieś to pisemko, ALE - jeśli nawet potrzebne były jakieś dodatkowe zaświadczenia - jak np to z MOPS o zasiłakch (nie wiem po co, no ale załóżmy że jest na to jakiś paragraf) - to dlaczego zamiast wysłać po prostu zapytanie do MOPS (co by było sensowne i logiczne), wysyła się to zapytanie do osoby na adres pod którym ona najprawdopodobniej już nie mieszka (bo w liście ze Szwecji stoi jak byk, że żona mieszka teraz w Szwecji i stara się o zasiłek) - sorki, ale tylko idiota kieruje się taką logiką. Jeżeli już, to list powinien być wysłany na nasz adres podany w liście FK ze Szwecji. Natomiast odnośnie skargi do prezesa - no bez jaj. ZUS to czarna dziura gdzie giną dowody wpłat, które ZUS ma obowiązek przechowywać - i to nie na podstawie widizmisię, tylko na pewno Bardzo Ważnych Przepisów określających sposób przechowywania, ochrony i dostępu do tych danych. Jak to w praktyce wygląda to wszyscy wiedzą. Moja skarga... jaka skarga? I bardzo chciałbym zobaczyć jak ktoś "szybciutko wyjaśnił sprawę" w ZUS... Naprawdę :)

Odpowiedz
avatar notaras
1 1

@skarga do prezesa Nie dowiesz się, czy szybko zadział dopóki nie spróbujesz. Na pewno warto poświęcić te 15min. na jej napisanie. Co do samych listów, to jest możliwe, że taka jest procedura. Zgaduję, że Twoja sprawa jest tak egzotyczna, że nie jest dobrze uregulowana, więc te kila/kilkanaście wniosków rocznie załatwia się według jakiegoś pokrętnego schematu wynikającego z połączenia kilku innych procedur. Co do adresu to istotny jest adres podany w ZUSie jako kontaktowy, bo to na ten adres będą wysyłać wszystkie listy (bo takie prawo).

Odpowiedz
avatar Timothy
1 5

Istnieje uzasadnione podejrzenie, że urzędnik zastosował jedną ze sztuczek z klasycznego repertuaru. Petent coś chce, wiec zarządajmy niby potrzebnych, ale z logicznego punktu widzenia bzdurnych dokumentów. Może petent nie zdąży lub po prostu nie będzie w stanie i nie trzeba będzie przygotowywać NIC. Przypomnijcie sobie np. scenkę z 'Alternatywy 4' kiedy Balcerek chciał dostać przyobiecane przed kamerami mieszkanie. Ile bzdurnych dokumentów zażyczył sobie prezes spółdzielni. Wszystko się zmieniło, by nic się nie zmieniło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

To jest ZUS, tego nie ogarniesz. Plotka łosi, że kiedyś jeden człowiek zrozumiał, o co tam chodzi- szkoda, że zaraz po tym zwariował i dalej nikt nic nie wie... Wiecie- jest takie powiedzenie: książę szaleje, a król szczerym złotem płaci. W przypadku ZUSu książę i król to jedna i ta sama osoba: kasy mają na tyle, żeby sobie kolejne pałace z helipadami za miliardy stawiać- w końcu je*ią nas z kasy równo. W końcu akronim Zapłać-Uklęknij-Spier*alaj nie wziął się z powietrza, nie? Więc co oni się będą przejmować, że ty- szarak- będziesz zapieprzać po dokumenty, co oni w komputerze dawno mają. Albo chociaż mieć powinni, ale obserwując ten burdel mam duże wątpliwości, że oni potrafią się w ogóle w tym odnaleźć... Ale co tam- w komputerze dawno jest, ale pani Krysia nie potrafi/ nie chce obsługiwać maszyny szatana, więc ty i tak musisz każdą pierdółkę przynosić na papierze w pierdyliardzie kopii, ku*wa mać. Z resztą- co ja będę mówił: w Polsce jest armia pieprzonych urzędasów. Około 600 tysięcy (tak naprawdę to wątpię, żeby ktokolwiek znał dokładną liczbę) na około niecałe 40 milionów. Czyli od czasów komuny ta liczba wzrosła aż 5-krotnie! Ale dalej wierzmy Tuskowi, że on tak bardzo walczy z biurokracją, że aż powołuje kolejne urzędy, do walki z nią...

Odpowiedz
avatar kaede
4 4

A z tych 600 tysiecy większość nie ma odpowiedniego wykształcenia, uprawnień, wiedzy potrzebnej do sprawowanej funkcji... większość to rodzina, bo jak ojciec sie gdzies zatrudni to i córkę, ciotkę, teściową wciągnie na listę. Albo stażyści, którzy przyuczą się przez pare miesięcy i kiedy w końcu jest z nich pożytek to urząd wywala się ich na zbitą mordę. Tak właśnie wyglądają polskie urzędy. A pozniej dziwne że nie da się nic załatwić- bo na dziale niby jest 20 osób ale tak naprawde tylko jedna osoba która rzeczywiście pracuję i która fizycznie nie da rady ogarnąć 200-300 petentów.

Odpowiedz
avatar ncc1701
1 1

@kaede - zapewne też, moim zdaniem problem leży jednak przede wszystkim w przepisach, które pozostawiają dowolność decyzji urzędnikom. W USA jest określone postępowanie, schemat działania i tyle. Jeśli spełniasz jakieś warunki to ok, dostajesz okresloną decyzję, jeśli nie to decyzja jest odmowna. Nie potrzeba wyksztalcenia, długiego stazu itd. U nas jest "do decyzji kierowniaka urzędu/burmistrza/wojewody/ kierownika urzędu skarbowego" itd itp. To powoduje wydłużenie czasu, kolejki, kolesiostwo znajomości, protekcje i lapówki. Bo ostatecznie decyduje personalnie ktoś na podstawie swojego widzimisię a nie przepisów (upraszczam oczywiście, ale chodzi o zasadę). Przykład, który znam bezpośrednio - kiedyś istniała taka forma jak podatek drogowy płacony do Urzędu Gminy. Co roku masa ludzi pisała żeby im ten podatek umorzyć czy rozłożyć na raty - z różnych względów. Przychodził Burmistrz i mówił - temu umorzymy, temu też, temu nie, temu też nie, temu rozłożymy na raty. Oczywiście pod każdą decyzją podstawa prawna, tylko co z tego. Burmistrz decydował tak jak chciał a uzasadnienie leciało ze schematu... I ulubione - "interpretacja". Jeden kierownik urzędu skarbowego "zinterpretowal" przepis tak a inny siak. Dwa różen urzędy i dwie różne decyzje. Ba - zmienił się kierownik i może uznać że stary nie miał racji - nawet jesli decyzje mamy na piśmie. Niestety ale tak się nie da na dluższą metę. Przepisy muszą byc jasne i nie pozwalające na różne "interpretacje" i maksymalnie ograniczające personalny wpływ urzędników na decyzje. A że jest dokładnie odwrotnie to mamy to co mamy.

Odpowiedz
avatar lucreatia
5 5

Artykuł 220 kodeksu postępowania administracyjnego, na którego podstawie równierz ZUS ma działać, mówi, że organ administracji nie może żądać zaświadczeń ani oświadczeń na potwierdzenie faktów lub stanu prawnego, jeśli są one znane organowi z urzędu lub mogą być ustalone przez organ na podstawie posiadanych przez niego rejestrów itd. Itp. Czyli ZUS z lenistwa zatrudnionych tam osób i z racji chyba czystej złośliwości, żeby tylko było pod górkę, działa bezprawnie. I tyle.

Odpowiedz
avatar asox5
-2 4

Wyjechaliście do Szwecji ciągnąc socjal? Brawo, Szwedzi są na pewno zachwyceni łożąc ze swoich pieniędzy na utrzymanie imigrantów. W takim razie dlaczego, jeśli do Polski (bądź szerzej- UE) przyjeżdżają ludzie z <wstaw dowolne miejsce> i są na zasiłku mówi się o nich jako "nierobach", "darmozjadach" czy "byciu na łasce uczciwych obywateli" to w tym wypadku to jest OK? Argument o Obywatelstwie Europejskim jest tu bez sensu. Owszem, mamy swobodny przepływ ludzi- ale czy to znaczy, że powinniśmy obciążać sobą inne kraje?

Odpowiedz
avatar Xirdus
-1 3

Jak zacznie imigracja nadmiernie obciążać budżet to rząd się za nich weźmie. I nie mów, że nie będzie się dało - jak rząd chce, to potrafi.

Odpowiedz
avatar Everyone_should_be_killed
0 2

Nie, nie potrafi. Proponuję poszerzyć wiedzę na temat postawy Szwecji wobec przyjezdnych i ich polityki imigracyjnej. Bezczelność napływowych to jedno, głupota we wpuszczaniu ich i finansowaniu przez państwo to drugie.

Odpowiedz
avatar delmet
4 6

Zaraz, zaraz. Rozróżnijmy człowieka, który przyjeżdża do jakiegoś kraju tylko i wyłącznie po socjal, od kogoś, kto przyjeżdża tam pracować i PRZY OKAZJI korzysta z niektórych przywilejów. O ile ten pierwszy człowiek jest godny potępienia, to ten drugi już nie. Skoro taki Polak mieszka w Szwecji, pracuje na rzecz tamtejszej gospodarki, płaci tam podatki to dlaczego ma nie korzystać z podobnych przywilejów czy ulg co Szwedzi?

Odpowiedz
avatar ncc1701
2 2

@asox5 Wyjechałem do Szwecji jako lekarz, na zaproszenie regionu i przychodni w której miałem pracować. Zarabiam dużo lepiej niż większość Szwedów i obecnie płacę podatki 2-3 krotnie większe niż przeciętnie. Nie widzę powodu, żeby nie wykorzystać urlopu macierzyńskiego, bo w końcu opłacany jest on z MOICH pieniędzy, które państwo mi zabiera. Szwedzkie państwo nie dało mi nigdy nic za darmo.

Odpowiedz
avatar ncc1701
2 2

@delmet - o tym właśnie piszę. Nigdy nie byłem na "bezrobociu" czy "socjalu". Pracuje od początku, na pełnym etacie. podatki płacę obecnie sporo wyższe niż wiekszość. Nie widzę więc problemu, żeby korzystać z należnych przywilejów tak jak inni obywatele.

Odpowiedz
avatar Everyone_should_be_killed
2 4

Przepraszam, ale krew mnie zalewa, jak słyszę rzeczy takie jak "aby wykorzystać tutejszy należny zasiłek". Tak się składa, że ze Szwecji pochodzę, mieszkam jedną nogą tam, drugą tu z różnych przyczyn i do szału mnie doprowadza, jak widzę kolejnych ludzi migrujących do Szwecji (czy innych państw skandynawskich) z nastawieniem, co to im się nie należy z tego słynnego socjalu.

Odpowiedz
avatar ncc1701
2 2

Żle się wyraziłem. Nie zasiłek, ale urlop macierzyński. Mieszkam i pracuję teraz w Szwecji. Płacę podatki - obecnie wyższe niż większość Szwedów, bo zarabiam bardzo dobrze jako lekarz. Stać mnie na to żeby utrzymać siebie, żonę i dzieci. Nie bardzo więc widzę powód, żeby tym doprowadzać kogokolwiek do szału. I nie czuję się winny również z tego powodu, że wysokość szwedzkiego "Foraldrarledighet" nie zależy bezpośrednio od moich zarobków, tylko jest wyliczana na podstawie średniej. Wykorzystując to nie dostanę więc 80% - jak większość która zarabia średnią lub poniżej, tylko 80% od tej średniej. Pomimo więc, że odprowadzam podatki dwu czy trzykrotnie wyższe niż przeciętnie, gdybym chciał wziąć wolne na dziecko jestem stratny dużo bardziej. Tak więc szwedzka wersja socjalizmu ma dla mnie również wady.

Odpowiedz
avatar Wathgurth
1 1

Miałem niemal identyczną historię w Norwegii. Z tym że po telefonie do pana zajmującego się sprawą (numer był w liście wysłanym na polski adres) okazało się, że z dokumentów połowa nie jest im faktycznie potrzebna, reszta wystarczą skany wysłane mailam, a dokumenty wystawione przez organy norweskie (między innymi zaświadczenie o aktualnym zameldowaniu) mogą pozostać w języku norweskim, bo miły pan "sobie radzi z norweskim". Więc coś, co początkowo wyglądało na mocno piekielne okazało się w sumie formalnością

Odpowiedz
avatar blood997
0 0

a co z adresem korespondencyjnym w ZUS? Zmieniłaś? Bo jak nie top gdzie mieli wysłać to pismo jak nie na adres korespondencyjny, który jak sama nazwa wskazuje służy do korespondencji? (pomijam inne aspekty w tej historii)

Odpowiedz
avatar PanKlekswKosmosie
0 0

To jeszcze nic, mój znajomy w UK, dostał list z HM Revenue & Customs,(chodziło o zasiłek na dziecko), dzwoniąc do nich trzeba przejść etap weryfikacji, urzędnik pyta o hasło, a on mówi ze hasło to imię syna: RAFAŁ, po poprawnej weryfikacji, kolega mówi, że otrzymał list z prośbą o kontakt więc dzwoni, na to urzędnik: Proszę podać imię syna. Kolega podał, urzędnik podziękował i tak oto zakończyła się historia. Nie był bym zdziwiony, gdyby to były świeżo złożone dokumenty, ale nie po dwóch latach takie zapytanie przyszło. W Polsce powoli też widać podobne historie, dzwonią i jak by z kartki czytali, zero własnego myślenia, dzwoniąc na infolinię do banku, odbiera zadowolona Pani z Indii, czekam kiedy nasze infolinie tam przeniosą :)))))

Odpowiedz
Udostępnij