Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Klienci warsztatu samochodowego. Część pierwsza. 1. Typ "natychmiast" Dzwoni o 23 w…

Klienci warsztatu samochodowego. Część pierwsza.

1. Typ "natychmiast"

Dzwoni o 23 w niedzielę, bo uszczeleczka nieszczelna, autko nie dynda, a rano do pracy. O 6 by pan, panie złociutki przyjechał. Po tłumaczeniach, że o 6 żadnych części się nie dostanie, klient zgadza się na późniejszą wizytę. Od 6 alarmowanie telefonami i awantury, dlaczego jeszcze nie przyjechał. Po ostrym wytłumaczeniu, że zaraz wcale nie przyjedzie klient zmiękł.

2. Typ "jestem najważniejszy"

Cały plac samochodów, mąż z mechanikami dziubdzia od rana do nocy, zaniedbując ze zmęczenia podstawowe potrzeby ciężarnej małżonki (no co, tort orzechowy o 2 w nocy jest absolutnie niezbędną i podstawową potrzebą...). Wjeżdża ON. Najczęściej jest to właściciel starego trupa, przedpotopowego bitego BMW, którego "przerobił na szport" zakładając lśniące kapsle i naklejając znaczki informujące o jego zajebistości.
Robota poważna, na kilka dni. Poinformowany, że niestety, ale w ciągu 3-4 dni na pewno auto nie będzie ruszone, bo nie ma już rąk do pracy. Nie ma sprawy, on zostawi. Oczywiście już po godzinie pyta, czy auto jest robione i marudzi średnio 86 razy dziennie dopytując czy może już odebrać. Wielce oburzony, że dla mechanika jego "szczałeczka" nie jest takim priorytetem jak dla niego.

3. Typ "a nie można taniej?"

Ten typ ma masę podtypów, w zależności od stopnia upierdliwości. Najgorszy jest typ, który na cito chce mieć wykonaną usługę, a później jest obrażony, że tak drogo, mimo, że o cenie wiedział.

Jeden męża zdenerwował, a że chłop spokojny, jakby go mnisi wychowali, to zasługa była niebywała.

Robota na kilka dni, auto zardzewiałe, generalnie część, której wymiana powinna zająć godzinę jest wymieniana przez 5h. Zrobione! Klient przyjeżdża. Od progu zaczyna przeglądać rachunek skrupulatnie. Dopatrzył się punktu "nowe śruby". Koszt niebagatelny, bo jakieś 6 zł. ALE JAKIM PRAWEM! ON SIĘ NIE ZGADZAŁ NA WYMIANĘ ŚRUB! Tłumaczenie, że stare były tak zardzewiałe i zapieczone, że nie dało się ich uratować nie daje nic. Klient próbuje dalej targować cenę. Kwota, która go zadowoli jest niższa niż pieniążek wydany na zakupione części, o robocie zapominając.

Mąż zabrał mu rachunek, schował do kasetki. Poszedł odkręcać. Klient w panice, cóż ten mechanior, żyd jeden robi! A mąż spokojnie mówi, że skoro mu nie odpowiada, to wyjmuje wymienioną rzecz, i może mu w gratisie auto wypchnąć na drogę. Część wyjęta, mimo szarpaniny (Teraz gładko poszło, wszystko przez te śruby...). Mąż stare części daje w siateczce i auto wypycha, przy groźbach klienta.

Klientowi zostało zamówić lawetę i auto wieźć gdzie indziej, bo mąż zapowiedział, że skoro dwa razy ma robić to samo, to płatna robota będzie dwukrotnie. O tym, że został faszystą i komuchem, bo nie zgodził się na ponowny montaż za wcześniejsze pieniądze wspominać nie będę.

4. Typ "a naucz mnie"

Typ ten jest czytaczem forów motoryzacyjnych. Nie wie jak odróżnić klucz francuski od imbusa, ale wyczytał i wiedzą błyszczy. Stoi nad głową i pyta "ale dlaczego to tak? a jak to się demontuje? a po co się zakłada to? a do czego to służy?", chętny wiedzy praktycznej nabyć. Najczęściej zmywany pomrukiem, a ostatecznie wyjaśnieniem, że płaci za robotę a nie za szkolenie zawodowe. Wtedy się obraża i wtrąca tylko luźne uwagi o tym, że "na forum X to napisali, że ten wężyk musi mieć centymetr mniej, bo jak nie ma to grozi ponownym wybuchem w Czarnobylu".

5. Typ "to wasza wina"

Klient odbiera auto. Wszystko sprawne, podpisane. Wraca po roku z zupełnie inną usterką, chcąc reklamacji, bo przecież on za naprawę zapłacił, a autko nie jeździ, więc to wina mechanika.

Typów, jak i konkretnych sytuacji jest o wiele więcej, ale zostawię je na inną okazję, gdyż właśnie wparowała na podwórko baba-czołg opancerzona w malucha i przeczuwam kolejną historię...

Warsztat samochodowy uslugi

by budyniek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar smal
32 32

Jest jeszcze typ: "Do wymiany prawie wszystko" Z takim właśnie się spotkałem ostatnio. Do wymiany m.in.klocki hamulcowe. Dostarczyłem, eleganckie, firmowe, w opakowaniu. Po naprawie - hamulce piszczą, tak jak piszczały. Sprawdzam, nawet śrub nie odkręcił, a o wymianie nawet nie pomyślał. Jadę więc z reklamacją i co się okazuje? Pan mechanik ma takie samo auto jak ja i akurat u niego zaszła potrzeba wymiany klocków.

Odpowiedz
avatar slawcio99
8 10

Oj coś czuję, że będzie tu seria historie "mechaniczne". Jak się zdarzy coś ciekawego to pisz śmiało :)

Odpowiedz
avatar tombar123
3 5

To będzie bardzo ciekawa seria historii ;)

Odpowiedz
avatar moretta
11 17

"...ale zostawię je na inną okazję, gdyż właśnie wparowała na podwórko baba-czołg opancerzona w malucha i przeczuwam kolejną historię..." Baba-czołg opancerzona w malucha, mnie rozbroiła... oplułam ekran :D

Odpowiedz
avatar filczyca
1 9

Mnie też to zdanie rozwaliło, leżę i płaczę ze śmiechu :D

Odpowiedz
avatar LTM87
13 13

Prawdę mówiąc wszystkie te typy klientów to zmora KAŻDEGO serwisu. Tak jest u mechaników samochodowych, tak jest też i w serwisach komputerowych. Ja pracowałem w tym ostatnim. Każdego dnia pojawiał się przynajmniej jeden przedstawiciel którejś z grup. Dołączyłbym jeszcze wszelkiego rodzaju "rzeźbiarzy". Jak działa "rzeźbiarz"? Ano najczęściej jest to mutacja człowieka z punktu czwartego historii. Nie dość, że chłonie wiedzę z forów, to jeszcze wprowadza ją w czyn. Kończy się to doprowadzeniem sprzętu do ruiny i prośbą o ratunek. Niestety w większości przypadków nie pozostawało nam nic innego jak "stwierdzić zgon". Owocowało to usilnym zaprzeczaniem, bo "przecie pisali..." Ale nie napisali, że przy zakładaniu procesora nie należy łamać płyty głównej, pianka montażowa kiepsko spełnia rolę pasty termoprzewodzącej, a grzechotania dysku nie naprawi się przez jego otwarcie i nasmarowanie talerzy.

Odpowiedz
avatar zochacha
3 3

To zmora każdego zawodu, nawet projektanta wnętrz.

Odpowiedz
avatar macros1980
5 5

Dzięki za radę. Ostatnio coś tam mi dysk grzechocze ;P

Odpowiedz
avatar Goszka
1 23

kobieto, błagam, powiedz, że żartowałaś z tą prośbą o tort o drugiej w nocy, kierowaną do faceta pracującego cały dzień... albo że to była kokieteria, żeby pokazać, jakiego fajnego partnera masz...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2013 o 13:24

avatar konto usunięte
2 6

Myślę, iż autorce chodziło raczej o to, że nie ma czasu na np. przytulenie się, albo coś w tym stylu. Wiesz, to, co zwykle robią ludzie będący w związku.

Odpowiedz
avatar Dedi
3 3

Z tymi forami to nie tak do końca - wszystko zależy co i kogo się słucha. Kilka razy się zdarzyło, że gdyby nie forum z zaufanymi maniakami to wymieniłbym pół samochodu, ale nie należy brać wszystkiego dosłownie. Najgorzej jest u mechaników z elektroniką i bardziej skomplikowanymi rzeczami, jest pełno "fachowców" co nigdy na oczy nie widzieli książki o mechanice. Głównie chodzi mi o diagnostykę, np logowanie i interpretowanie bloków mierzonych w silnikach TDI - masakra w moim 120 tys. mieście nie ma nikogo, kto by potrafił to dobrze - dopiero warsztaty tzw. tuningowe.

Odpowiedz
avatar MadDog
7 7

W pierwszym odruchu przeczytałam "przerobiony na szrot". W sumie, w tym przypadku... (-;

Odpowiedz
avatar budyniek
7 7

u nas wisi taka wariacja: Cennik: Patrzenie mechanikowi na ręce + 100% Patrzenie i podpowiadanie + 130% Twierdzenie, że klient wie lepiej + 180% Twierdzenie, że klient zrobiłby to lepiej + 200% Żądanie dokumentacji zdjęciowej z naprawy + 300 % (tak tak.. są klienci, którzy chcą, żeby robić zdjęcia z odkręcania każdej śrubki, ba kilku nawet zażyczyło sobie film z całego procesu...)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Nie do końca rozumiem, dlaczego klient, który chce się czegoś dowiedzieć, jest taki zły. Gdy mowa jest o takim, który na ustach ma tylko "ja wiem lepiej, sam bym lepiej zrobił", to wszystko jasne, ale ktoś, kto zadaje pytania, wykazuje zainteresowanie. Czy lepiej mieć biernego klienta w ogóle niezainteresowanego sprawą? Obowiązuje jakaś klauzula milczenia? (Nie tyczy się to tylko mechaników, ale również innych, którym pytania przeszkadzają.)

Odpowiedz
avatar LTM87
6 6

Myślę, że chodzi tu przede wszystkim o to, że rozmowa z klientem w trakcie pracy po prostu rozprasza i wydłuża czas wykonywanej usługi. Oczywiście nie ma nic złego w odpowiedzeniu na proste pytania z prostymi odpowiedziami. Problem zaczyna się wtedy, kiedy pojawia się żądanie wygłoszenia niemal całego specjalistycznego wykładu z zakresu obejmującego wykonywaną naprawę oraz dziedzin przyległych, przy czym pytający tak naprawdę niewiele z naszej technicznej paplaniny rozumie. W ten sposób tworzy się dyskusja z masą dygresji, gdzieś na jej odnogach pojawia się motyw "kolegi brata szwagra", który "też tak miał", więc mamy kolejne pytania, prośby o rady (tym razem dla owego n.n.), a robota? Robota stoi, a przecież jest następny klient, który również chciałby być obsłużony. Jest też inny powód. Otóż tacy łowcy wiedzy mają niejednokrotnie tendencje do jej rozpowszechniania, tyle że z dużym zniekształceniem. Ty powiesz facetowi jak to się robi, on pół zrozumie, pół sobie dopowie, spotka się z podobną awarią i zacznie "uzdrawiać". Jeśli coś schrzani, co usłyszy jego ofiara? Ano "serwisant/mechanik mi mówił, że tak się to robi..." Ofiara zapyta, który to taki mundry, "znachor" poda nazwę lub adres firmy i już zła sława idzie w eter. I nie jest to teoria, a sytuacja, z którą osobiście się spotkałem podczas pracy w serwisie. Pracował u nas chłopak, który lubił dzielić się wiedzą. Raz podzielił się nią z takim właśnie magikiem. Minął jakiś czas, serwisant dawno już zapomniał, że taka rozmowa miała miejsce, kiedy ofiara magika zjawiła się u nas. Z uszkodzonym komputerem pod pachą i pianą na ustach. Ciężko było wytłumaczyć chłopinie, że żaden z nas nie kazał przypadkowemu człowiekowi wymieniać dobrego, markowego zasilacza na jakiś chiński szajs znany z funkcji autodestrukcji. Co się okazało? Magik zrobił dokładnie odwrotnie jak mu wspominano. Zamiast no name wymienić na dobry sprzęt, tam gdzie był dobry sprzęt wraził no name. Koledze zaś bezczelnie wskazał nasz serwis jako miejsce, z którego takie mądrości płyną.

Odpowiedz
avatar zaraza
3 3

Jeszcze jeden typ: "złodzieju!" To taki, który oskarża mechanika o wyssanie przez rurkę zawartości baku: "Pełniutki zostawiłem!!!"

Odpowiedz
avatar Wathgurth
4 4

Z drugiej strony, mechanicy też nie wszyscy są święci. O, i to jest pomysł na kolejną nudną historię, która nie opuści poczekalni :D Idę pisać :D

Odpowiedz
avatar Kyu
1 1

Nie zapomnij o jeszcze jednym typie: przyjeżdżają tuż przed jakimś wolnym, a nawet w Wigilię rano(dla zdziwionych - tak, u prywaciarzy się w ten dzień pracuje) bo przypomniało mu się, że coś niesprawne, coś trzeba zrobić, wymienić, a policja w tych dniach łapie częściej i on musi mieć na JUŻ, bo za godzinkę jedzie do rodziny. Mechanicy chcą iść do domu? Jakim prawem!

Odpowiedz
Udostępnij