Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W pracy niekiedy jestem zmuszona poruszać się po mieście taksówkami (w sumie…

W pracy niekiedy jestem zmuszona poruszać się po mieście taksówkami (w sumie prywatnie od czasu do czas również, ale te podróże zazwyczaj przebiegają naprawdę dobrze). Dzieje się tak zazwyczaj, gdy jadę na jakieś spotkanie, a więc na konkretnie umówioną godzinę.

Niestety nie mam do wyboru całej palety firm - moja firma ostatnio podpisała umowę z tylko jedną korporacją taksówkarską.

Ostatnia podróż (i bodajże trzecia od momentu podpisania umowy) napsuła mi nieco krwi.

Spotkanie umówione, godzina 9:30. Czas dojazdu - kwadrans taksówką, nieco ponad pół godziny komunikacją miejską. Przezornie zamawiam więc taxi na 8:45 i to również z konkretnym wyprzedzeniem. W planach również obecność w kawiarni przed spotkaniem, coby uzupełnić zapas kofeiny. W trakcie zamawiania przekazuję, że gdyby był jakiś problem z dojazdem to proszę mnie informować (poprzednio raz zadzwonili, że taksówkarz się 5 min spóźni - sami z siebie).

Godzina 8:45 - nic nie przyjechało.
8:50 - dzwonię, w razie czego zdążę dojechać dwoma autobusami. Pani po drugiej stronie słuchawki informuje mnie, że kierowca jedzie i będzie za 5-10 min. Pyta czy się zgadzam poczekać. Zgadzam się, nie będę z wywieszonym jęzorem na szpilkach po mieście latać, jeśli mam alternatywę.

Godzina 9:00, taxi ani widu ani słychu. Dzwonię ponownie. Na czas autobusem średniawo już dojadę.

(J)a: Dzień dobry, zamawiałam taksówkę na nazwisko Ygritte. Nadal jej nie ma.
(P)ani: Niestety nie mamy żadnego wolnego kierowcy. Bardzo panią przepraszam.
J: Powiedziano mi poprzednio, że taksówka już jedzie, zamawiałam odpowiednio wcześniej, aby na pewno przyjechała i poprosiłam o kontakt w razie gdyby były jakieś opóźnienia. A drugi raz do państwa dzwonię sama. Kiedy w takim razie mogę się jej spodziewać?
P: Niestety naprawdę nie mamy żadnego wolnego kierowcy. Nie jestem w stanie pani przekazać takiej informacji.
J: Czemu w takim razie nikt mnie nie powiadomił?!
P: My sami nie wiemy wcześniej! (oburzony głos, serio)
J: A kiedy państwo wiedzą?
P: Zazwyczaj dosłownie kilka minut przed planowanym przyjazdem.
J: Proszę mi uwierzyć, że kilka minut przed planowanym przyjazdem było mniej więcej 20 minut temu. Nie zostałam powiadomiona, mam spotkanie, na które zapewne się spóźnię, proszę coś załatwić możliwie najszybciej.
P: Postaram się...

Dzwonię do klienta zła na siebie, na taksówki i na cały świat, poinformować go, że bardzo przepraszam, ale prawdopodobnie się spóźnię. Klient podchodzi jak człowiek, chociaż pewnie rozwalam mu plan, prosi tylko o poinformowanie na którą dojadę.

Mija 10 min i podjeżdża taksówka. Pan za kierownicą bardzo miły, dojadę również na czas, o czym w pierwszej chwili informuję klienta. Siedzę już spokojnie, bez nerwów, nawet o czymś tam rozmawiam z taksówkarzem.

W pewnej chwili jednakże pada stwierdzenie:
- A bo pani wie, do was tam to nikt nie chce jeździć, bo korki są i ciężko dojechać, ale akurat kończyłem kurs tu blisko, to powiedziałem w centrali, że panią przejmę.

Za szczerość i "przejęcie" zdecydowanie warto podziękować, co też uczyniłam. Jednakże jeśli taksówkarzy zniechęcają korki w Warszawie o 9 rano i nie dojeżdżają do klientów, to może należałoby wybrać inną pracę. A następnym razem chyba jednak wybiorę podróż komunikacją miejską. I płaskie buty.

ps. Nie było zamieci śnieżnej, ulewy, burzy ani poważnego wypadku w pobliżu siedziby mojej firmy. Ja do pracy, co prawda godzinę wcześniej, dojechałam bez najmniejszego problemu. Po drodze również nie uświadczyliśmy korka. W 15 min. pan taksówkarz bezproblemowo dowiózł mnie na miejsce.

Warszawa

by Ygritte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar yannika
15 17

A zgłosiłaś w swojej firmie co i jak? Może następnym razem podpiszą umowę z kimś bardziej godnym zaufania.

Odpowiedz
avatar Ygritte
10 10

Zgłosiłam. Głośno, dobitnie i w nieco niewybrednych słowach, wstyd przyznać. Planuję jednak zobaczyć jak będzie dalej wyglądał poziom obsługi (choćby i po kolegach z pracy) zanim wytoczę prawdziwie ciężkie działa ;) Btw, z usług tej korpo nie raz korzystałam jako osoba prywatna właśnie. I zadziwiająco wszystko było niemalże bez zarzutu.

Odpowiedz
avatar paula3mi
4 10

Mieszkam na wsi pod Warszawą, w numeracji domów jest bałagan, dlatego zawsze, gdy wzywam taksówkę dokładnie tłumaczę jak dojechać podając charakterystyczne punkty i prosząc o telefon w razie problemów. Tego dnia miałam jechać na usg, bo było podejrzenie, że zapalenie pęcherza przeszło mi już na nerki - wybrałam więc taxi zamiast auta, bo w takim stanie bałam się prowadzić. Auto wezwałam odpowiednio wcześniej, niestety pan przez 20 minut szukał właściwego numeru (mimo telefonicznych wskazówek), zatrzymał się pod domem z numerem 15 zamiast 13 pod którym mieszkam i kazał mi do siebie przyjść, bo go oszukałam i domu z numerem 13 nie ma (na wsi jest to odległość rzędu 400 metrów, z gorączką o niczym innym nie marzyłam). Jak mu przez telefon powiedziałam, że w takim razie dziękuje dojadę autem, to dziwnym trafem 13 się znalazła, a awanturę jaką pan mi urządził przed moim domem będę wspominać długo... Nie wiem jak w innych miastach, ale w Warszawie taksówkarze strasznie narzekają na swoją robotę, że nic nie zarabiają i że praca beznadziejna. Jadąc taxówką, klient płaci za 1 km (około 2,2 zł) + opłata za trzaśnięcie drzwiami (około 6 zł). Za 40 km zarabia więc około 95 zł. A popatrzmy na taki samochód L - myślę, że w ciągu godziny też jest w stanie przejechać około 40 km - w Warszawie cena 50 zł, a eksploatacja auta dużo większa i do kursanta też trzeba dojechać. Ok, taksiarz nie jeździ bez przerwy i rzadko zdażają mu się tak długie kursy, ale jak słysze o zapowiedziach kolejnych strajków w Warszawie i blokowania ulic, bo oni nie mają za co żyć... Może pora się przebranżowić na Elkę...

Odpowiedz
avatar yannika
13 17

Po jednej awanturze urządzonej taksiarzowi fochy korporacji przeszły. A straszliwie się ubawiłam jak po jednej bardzo przyjemnej jeździe i konwersacji z taksiarzem usłyszałam, że "a kolega to ostrzegał, że pani taka hetera". Jak się staje 200 metrów od zamówionego miejsca i wymaga żeby klient po deszczu łaził i szukał to i hetera wyłazi :P A słowo daję, jakby mi taksiarz próbował urządzać awanturę, to mogłoby się dla niego bardzo źle skończyć...

Odpowiedz
avatar Paulanerrr
1 3

Jakbym o olsztyńskim green taxi słyszał.

Odpowiedz
avatar Dobiechna
8 8

jestem centralką w radio taxi. nie wiem, jak w stolicy, ale u nas jest tak: kiedy mamy tzw. "terminówkę" i brak taxi na postoju, oddajemy to zlecenie do innego radio taxi. dzwonimy i sami zamawiamy klientowi tę taksówkę. informujemy o tym klienta. i choć o piekielnych kierowcach taksówek sama mogę książkę napisać, to w Twojej historii wina chyba jest po stronie dyspozytorki- prawdopodobnie za późno wysyła taksówki na zlecenia. taksówkarz może odmówić realizacji takiego zlecenia, kiedy wie, że nie zdąży na czas (a jak już pojedzie i nie zdąży, to on oberwie od klienta).

Odpowiedz
avatar Ygritte
8 8

Dobiechno, tak podejrzewam, że to wina dyspozytorki. Nie dziwię się również taksówkarzom, że nie lubią stać korkach - kurcze, ja też nie lubię! Zastanawia mnie tylko dlaczego nikt nie powiadomił mnie jak prosiłam - miałabym jeszcze czas na dotarcie autobusem bez stresu ;) Już pal licho te szpilki. Z zamawianiem innego radio taxi pewnie byłby problem, bo voucher na to konkretne akurat był.

Odpowiedz
avatar hawk
0 0

To przecież jak macie voucher w firmie A, a firma A jest porządna i wie, że nie da rady cię obsłużyć to zamawia kurs w firmie B. I za kurs firmą B płaci firma A. W ten sposób.

Odpowiedz
avatar sengana
2 2

Nie chcą brać kursu nie dlatego że korki tylko dlatego że voucher;) Inna sprawa, ze wystarczy zadzwonić do biura jeśli to korporacja na E.... i bardzo szybko doprowadziliby sprawe do porządku.

Odpowiedz
avatar Sniezka
0 0

Ostatnio jak jechałam taxi w Warszawie to okazało się, że za stanie w korku liczą sobie 40 zł/h, więc zawsze coś. A remonty w centrum trwają w najlepsze. Jakiś czas temu zamawiałam taxi z powodu ulewy, chcąc dotrzeć do domu. Na wstępie dyspozytorka uprzedziła, że czas oczekiwania może wynosić do 10 minut z racji ulewy. Ok, niewiele dłużej niż zawsze. Po 20 minutach próbuje się dodzwonić, że rezygnuję, wezmę inną taxi z pobliskiego postoju. Nikt nie odbiera, ale sygnał jest. Próbowałam 2 razy, drugi raz po ok 3 minutach. Po 35 minutach od wezwania, kiedy siedzę w domu i piję herbatę, dzwoni telefon z jakiegoś nieznanego numeru "witam, czy może Pani wyjść od taksówki?". Szczęka mi opadła..

Odpowiedz
Udostępnij