Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mamy dwójkę dzieci, w tym Krzysia, siedmioletniego teraz brzdąca, który nie raz…

Mamy dwójkę dzieci, w tym Krzysia, siedmioletniego teraz brzdąca, który nie raz już się nam zgubił. Z myślą o tym przypadku opracowaliśmy procedury awaryjne: A, B, C, D, E, F i nawet G. Znacie je pewnie sami:
• Swoje imię, nasze, i adres nasz Krzyś może recytować nawet w nocy.
• Zegarek lokalizacyjny na ręku.
• Paski z imieniem i nazwiskiem oraz naszym telefonem na kurtce.
• Gdy się już synku zgubisz, zatrzymaj się, porozglądaj spokojnie gdzie są twoi rodzice.
• Jeśli nas dalej nie widzisz, to wróć do miejsca, w którym nas ostatni raz widziałeś.
• Gdy to nie zadziała, poczekaj pięć minut.
• Potem szukaj policjanta lub innej osoby w mundurze.


Jako trzy- i czterolatek, Krzysio był mocno trzymany za rękę, czasami chadzał nawet na dziecięcych szelkach. Jednakże, jako pięcio- i sześciolatek dalej czasami zapominał o bożym świecie i biegł „w długą” do następnej atrakcji, szczególnie w ogrodzonych parkach rozrywki. My zaś, objuczeni drugą pociechą i bagażami, i krzycząc "stój" do niego, po prostu za nim nie nadążaliśmy. Działał wtedy niezawodnie plan G: nasza zguba dostała nawet samochodziki i lizaki od włoskich strażników parku, by mu nie było smutno czekać, gdy wzywano naszą pozostałą trójkę do recepcji.

Działał na szczęście w takich wypadkach plan A, B lub C, w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, w Serbii, w Turcji i Rumunii itp. (Dużo wtedy jeździliśmy po świecie.)


Po powrocie do Polski musieliśmy na jakiś czas zrezygnować z wielce przydatnego do tej pory planu B, czyli chińskiego zegarka z GPS-em, który się po prostu zepsuł. "Znane stare śmieci, znani ludzie, znany mu w końcu język, stała droga ze szkoły do domu z rodzicem" - myślę sobie. "Nie ma powodów do obaw."

Przez miesiąc Krzysiu grzecznie wracał ze mną ze szkoły, druga już klasa, prowadzony za rękę lub koło nogi, czasami podskakując czy goniąc wiewiórki - nie mam serca cały czas dziecko więzić. Często ze zwykłej trasy zbaczaliśmy i wracaliśmy przez nasz ogromny Rynek miejski, dla rozrywki.

A jednak. Naszedł ten dzień. Odprowadzałem Krzysia przez Rynek do domu. Podniecony, po 5 godzinach tkwienia w twardej ławce, Krzysiu wgapiał się w mijane wystawy z klockami lego, czasami krążąc jak fryga dookoła mnie z nadmiaru energii. Wolno posuwaliśmy się od atrakcji do atrakcji. Po którymś okrążeniu Krzysiu już do przede mną się nie zjawił.

- Nic to - myślę. – Po raz enty jeden z naszych sprawdzonych i przećwiczonych planów zadziała. A, C, może D...

Na miejscu, gdzie go ostatni raz widziałem, czyli trzy metry wcześniej, Krzysia nie ma. Pięć minut już minęło. W promieniu stu metrów ani w sąsiednich uliczkach też gada nie widać.

- OK, nauczy się, w końcu chłopak - pocieszam się. – Znajdzie osobę w mundurze, pogada, ta go do domu odprowadzi, i będzie dobrze. Będzie miał nową przygodę do opowiadania rodzinie. Może nawet policyjny samochodzik dostanie.


Nie przewidziałem jednak piekielności zastosowania tego planu G w naszym rodzimym kraju i mieście, czyli zwrócenia się przez zgubione dziecko do organów władzy. Po nieowocnych poszukiwaniach, idę dalej do naszego pobliskiego domu, gdyż może Krzyś sam wpadł na plan H, czyli wrócił osobną dróżką. Nie ma go tam jednak. Biorę latarkę, jako że zaczynało się już szarzyć. Poinformowawszy lubą o sytuacji, schodzę dalej szukać Krzysia na Rynku i zawiadomić Straż Miejską.

Lecz ona, a raczej oni, już czekają na mnie, ze zgubą na schodach na dole. Straż plus policja.

Ulga i radość. Krzysiu rzuca mi się na szyję na oczach władzy: sielanka. Władza jednak nie popuszcza – wchodzą nam do mieszkania. Zapraszam, proponuję herbatę lub soczki, dziękuję za spełnienie obywatelskiego obowiązku, ściskam ręce i życzę wszystkiego najlepszego na dalszej drodze do komendy. Straż Miejska i policjanci dalej jednak tkwią w mieszkaniu. Streszczam więc sytuację, w stosownym czyli ograniczonym zakresie, i żegnam ich ponownie czule. „Jeszcze się spotkamy”, słyszę na odchodnym.

I rzeczywiście. Policja widocznie chciała ze mną dalej rozmawiać, więc nachodzili nasze mieszkanie ze trzy razy. Nigdy nie mogli mnie spotkać (godziny pracy), a luba ich aktywnie zniechęcała do dalszych widzeń, jako że chcieli widzieć mnie a nie ją. W końcu zostawili karteczkę, z telefonem. Napisałem zaraz miły, acz stanowczy list do komendanta, że jeśli chcą, to niech mnie wezwą formalnie do komendy, podając podstawę prawną itp.

Jakoś nie wezwali. Pojawił się za to kilkukrotnie kurator, także podczas naszej nieobecności, przeszkadzając w odprowadzaniu dzieci na zajęcia i męczący o kontakt. Otrzymaliśmy też pismo ze sądu o odbytej bez naszego udziału rozprawie w sprawie „wydania zarządzeń w przedmiocie władzy rodzicielskiej”.
Brzmi groźnie. Grzecznie poinformowałem więc telefonicznie naszą ulubioną kurator o jej prawach i obowiązkach, umawiając się w ich siedzibie przy sądzie i uprzedzając, że rozmowa będzie nagrywana. Ponieważ nie chcieli tam w swoim mateczniku niczego zeznawać, ani nie poinformowali nas, o co im może chodzić, z wielką atencją obie strony słuchały wzajemnego milczenia.

Odbyły się dwie dalsze rozprawy w sądzie rodzinnym. Za każdym razem milczeliśmy i odmawialiśmy zeznań, uśmiechając się czule do podstarzałego nieco, żeńskiego składu sędziowskiego. Kurator przeprowadzał w tle wywiady w terenie z gruntowną pisemną analizą psycholog naszego drugiego dwuletniego dziecka w przedszkolu, żądał opinii szkoły. Nasi sąsiedzi zostali obleceni przez wywiadowców z góry do dołu ze dwa razy.

Nic, nie znaleźli na nas haka. Trzeba coś szybko znaleźć, bo rybka (my) ucieknie. Przed czwartą rozprawa, w końcu dorwała mnie samego w mieszkaniu kurator, w towarzystwie dwóch rosłych policjantów.

- Nie nagrywać, zabraniam - słyszę od niej.
Z wielką rozkoszą NIE poinformowałem jej, że są nagrywani. A byli, z dwóch kamer. W końcu moje mieszkanie, moje małpy - mogę śpiewać, tańczyć, grać. I nagrywać, co chcę. Szczególnie jeśli władza chce nam odebrać dzieci, tylko dlatego, że jedno się na pół godziny zgubiło.

Pytania i uwagi policjantów, do raportu:
• Syf w mieszkaniu, bo na balkonie leży nadpsuta gruszka (dla ptaszków)
• Dziwne chińskie znaki życzeń noworocznych na drzwiach
• Niezaścielone łóżko
• Dziecięce naczynia w zlewie.
Syf i mogiła, znaczy się.

- To co, zważywszy na ten zastany stan, powie Pan nam coś? Odmawia Pan całkiem zeznań?
Nie tylko odmawiam, lecz też milczę dalej, uśmiechając się od ucha do ucha. Na zakończenie namawiam też towarzystwo do uśmiechu, gdyż nagranie, ze stosownym komentarzem, ląduje po edycji na YouTubie.

Epilog. Po pół roku naszego aktywnego milczenia, uśmiechania się pomocnego, i nagrywania władz wszelakich, pod naszą nieobecność odbyła się czwarta rozprawa. Z braku dowodów „stwierdzono brak podstaw do ingerencji we władzę rodzicielską... Kosztami postępowania obciążyć Skarb Państwa.”

Oglądając wyczyny władzy na YT, przyjaciele mają ubaw, kiwając jednak z rozpaczą głowami nad głupotami, które są płacone z ich podatków:
• Jazda trzysta metrów dwoma samochodami: straży miejskiej i policji, z Krzysiakiem koło kajdanek, zamiast jedna osoba odprowadzająca go dyskretnie za rękę
• Wielokrotne nieskuteczne wizyty policjantów w mieszkaniu.
• Jeszcze liczniejsze wizyty coraz bardziej skołowanej kurator.
• Cztery rozprawy sądowe w pełnym składzie.
• Dwukrotne rozpytanie wszystkich sąsiadów, by wykryć w końcu naszą piekielność.
• Kilkustronne analizy psychologiczne naszych pociech w szkole i przedszkolu.
• Zaniepokojeni przyjaciele, nauczycielki i sąsiedzi. „Jeśli o coś policja tak bardzo pyta, to na pewno coś jest z nimi na rzeczy”.

W kąt idzie plan G. Nauczyliśmy dzieci, żeby nie zwracały się tak skoro do władzy i nie rozmawiały z nią bez naprawdę ważnej potrzeby.

I chyba to, a nie nasze wspólne pieniądze, czy czas stracony przez kilkunastu ludzi, jest najbardziej w tym piekielne.

Policja dziecko zgubienie

by Shuhasu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar tombar123
17 19

Może jakieś linki do YT?

Odpowiedz
avatar Shuhasu
-1 31

No, link do widła YT istniej oczywiście, prywatny. W nagraniu są widoczne twarze i tabliczki instytucji. Zbytnio bym się kochanym Piekielnym ujawnił. A mam kilka pikantnych historii w zanadrzu, które wymagają względnej anonimowości. Znasz jakiś program do zamazywania twarzy i detali w widłach?

Odpowiedz
avatar zastaw
5 21

Czyżby kolejne wcielenie malinowej? Raczej nie sądzę. Malinowa miała polot.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
64 96

Może ja się nie znam, ale jeśli dziecko regularnie gubi się bądź ucieka, to chyba jednak coś jest naprawdę nie tak.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
37 55

Jak go teraz tego nie oduczycie, to starczy że raz ucieknie na wycieczce szkolnej, wyjściu do teatru czy czymś takim, i już nigdy na żadne wyjście czy wycieczkę nie pojedzie. Co więcej, jeśli organizator kolonii poprosi o opinię ze szkoły (za moich czasów to była norma) to i na żadne kolonie, żaden obóz dziecka nie wezmą. A jak organizator nie poprosi, to po pierwszym takim numerze dostaniecie wezwanie i będziecie dymać pół kraju, żeby go zabrać do domu. Naprawdę tego właśnie chcesz dla swojego syna?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
37 59

Nie wymieniłeś ani jednej metody zniechęcania syna do uciekania. Nie wymieniłeś też ani jednej metody nagradzania go za trzymanie się w pobliżu. Wygląda na to, że nie robisz nic, by rozwiązać problem, a jedynie radzisz sobie z jego konsekwencjami... Ochroniarze i policja nagradzający dziecko cuksami za zwiewanie rodzicom tylko pogarszają sprawę.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
26 46

A co radzę? Poradnię psychologiczną dla rodzin z dziećmi. Psychologa dziecięcego i psychologa dla rodziców. Lepsze pakowanie się i lepsza organizacja podróży, coby nie było problemu z bagażem. NIE odbieranie telefonu, o ile nie jest ważniejszy od życia dziecka, jeśli musisz puścić dzieciaka by odebrać. Tego typu drobiazgi.

Odpowiedz
avatar babubabu89
20 86

Wiem, że zostanę zminusowany ale jak nie pomagają proźby i groźby to może zwykły wpier*odl pomoże? Myślę, że po piątym razie wyrobi sobie odruch Pawłowa "nie widać rodziców a nie pozwolili odejść = wpierd*ol" i się będzie trzymał blisko.

Odpowiedz
avatar wumisiak
2 36

@babubabu89: To znaczy tak: jak się autorowi syn zgubi, to jest podstawa do ingerencji sądu i kuratora, bo to źle; ale jak go zacznie bić, to będzie wszystko w porządku? Naprawdę, wydaje mi się, że nie rozumiem Twojej sugestii...

Odpowiedz
avatar andrew78
20 26

Shuhasu, tyle świata zjeździliście a wasze pocieszki gubią się na byle wsi? Naciągane to trochę.... Taki dziecior powiniem być trochę obeznany, zwłaszcza jak ma 7 lat...

Odpowiedz
avatar Izura
12 20

babubabu89 - odruch Pawłowa - nie widzę rodziców, zgubiłem się, ale jak wrócę to oberwę, więc nie ma się do czego spieszyć. Raczej - idziemy synek grzecznie to dostaniesz lizaka, wtedy idę grzecznie, bo mi się to opłaca.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
11 19

@Izura - yep, w tym sęk... za powrót młody dostawał lanie, a za gubienie się cuksy. To czego miał się nauczyć?

Odpowiedz
avatar sysunia072
13 17

Ja też się nie znam... Moim skromnym zdaniem skoro w wieku 5 lat dziecko udało się już tyle razy zgubić to jest dziwne... w ogóle cała ta historia jest bez sensu;]

Odpowiedz
avatar anndab7
-4 52

Minusują chyba kurator, prokurator, sędzia i policjanci :) Z jednej strony strach pomyśleć na co / kogo dziecko może wpaść jak się tak zgubi, nie wszyscy mogą się okazać dobrzy.. z drugiej jednak widać, że w całym tym "szaleństwie" macie roztropne dziecko, które da sobie radę w życiu, a z trzeciej - czeski film, bo tam gdzie na prawdę dzieje się krzywda dzieciom to wszyscy patrzą w drugą stronę...

Odpowiedz
avatar sysunia072
4 12

Jestem sprzedawcą i również nie podoba mi się ta sytuacja.

Odpowiedz
avatar ewilek
15 15

Jakby to dziecko było takie roztropne, to w wieku 7 lat nie gubiłoby się w okolicach swojego domu. W dodatku w czasie drogi szkoła-dom. Mam wrażenie, że stosowane metody wychowawcze nie są najlepsze. Dziecko nie ma zakodowane, że ma pilnować się rodziców, a rodzice wyraźnie nie zakodowali sobie tak do końca, że to oni MAJĄ obowiązek pilnować dzieciaka. Co do samej historii - jeżeli jest jakimś cudem prawdziwa, to mam wrażenie, że rodzice sami sobie utrudnili życie jak się da. Zamiast normalnie porozmawiać z kuratorem czy nawet wyjaśnić całe zdarzenie na rozprawie, postanowili olać całą tę prawniczą machinę i po prostu milczeć głupkowato się uśmiechając. Takie są procedury i nie nam w tym momencie je krytykować czy chwalić. Podejrzewam , że nawet ja mając do czynienia z taką rodziną nabrałabym podejrzeń, że może jednak coś z nimi jest nie tak...

Odpowiedz
avatar Miryoku
46 62

Pięcioletnie (i, rzecz jasna, młodsze) powinno być nauczone, żeby nie znikać opiekunowi z oczu, zatrzymywać się, gdy się je zawoła itp. Strasznie mnie dziwi takie luźne podejście do zgubienia się dziecka. Przyznaję, że nie jest dobrze wpadać w panikę i podziwiam wprowadzone przez Was zasady "w razie czego", ale żeby tak dziecko regularnie się gubiło? Przecież w takiej chwili może się stać milion różnych rzeczy niebezpiecznych dla zdrowia i życia dziecka.

Odpowiedz
avatar Salemone
3 39

Nie przesadzajmy. 5 latek potrafiący wyrecytować adres i dane rodziców to dość odpowiedzialne wychowanie. nie sposób jest mieć oczy dookoła głowy i zdarza się, że dzieci się zgubią. Niektóre gubią się notorycznie, sama ponoć tak miałam i żyję (babcia do teraz mi powtarza, że marzyła o smyczy dla mnie). Widać, że nowoczesne społeczeństwo zbyt szybko wpada w paranoję.

Odpowiedz
avatar Shuhasu
1 31

Dzięki za głos rozsądku. Z chęcią wysłucham rad (poważnie! jestem piekielny pod innymi względami), ale raczej od rodziców co najmniej dwójki dzieci.

Odpowiedz
avatar Salemone
5 13

No to ja się nie łapię... Tylko jedną pociechę posiadam jak na razie (na szczęście niegubiący się... jeszcze)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
70 98

Nie wiem czy twój dzieciak jest w jakimś stopniu upośledzony, czy ty nie za bardzo sobie radzisz z jego pilnowaniem. Gdybym jeździł z synem po świecie i zawsze i wszędzie regularnie go gubił, to po jakimś czasie nadeszłaby refleksja dotycząca albo charakteru dziecka, albo moich zdolności rodzicieskich. Zachowanie wobec policjantów, kuratora i w sądzie też nie najlepiej świadczy o prawidłowym rozuminiu szeroko pojętej odpowiedzialności rodzicielskiej. Pewnego dnia cały alfabet planów awaryjnych może zawieść i Krzyś spotka się z ciężarówką, albo z panem krzywdzicielem, bez munduru. No, ale jak sam napisałeś, twój cyrk i twoje małpy.

Odpowiedz
avatar Pelococta
25 27

"Uczy się włoskiego, chińskiego i angielskiego. Godzinę temu śpiewał i grał na keyboardzie z Synthesii szlagiery Beatelsów. Roztrzepany nieco." Siedmiolatek. Serio? Nie za dużo kładziesz mu na głowę...? Nie wystarczy mu z tym wieku jeden język obcy?

Odpowiedz
avatar Izura
31 33

Dorzuć poza językami jeszcze fortepian, pianino, skrzypce i inne zajęcia, które nie pozwalają się dziecku WYBIEGAĆ. Zmęczyć tak fizycznie żeby na progu padł z nóg. Może nadmiar energii i nuda ciągłej nauki?

Odpowiedz
avatar Pelococta
10 14

@Izura - O to to to...! :D popieram :)

Odpowiedz
avatar Shuhasu
-5 25

"Zmęczyć tak fizycznie żeby na progu padł z nóg. " Często odbieram go specjalnie później: godzinę po lekcjach zostaje na boisku szkolnym się wyszaleć. Lata potem po parku z ulubionym kolegą. A trzy razy w tygodniu ma kung fu. Wystarczy fizycznej aktywności? Uczyć się chińskiego (w szkole, sic) sam lubi - przydaje mu się choćby do grania w Xiangqui z chińskim kolegą, gdzie same figury wymagają znajomości ideogramów. Czekam na minusy.

Odpowiedz
avatar kuli
7 7

Qiangqi, w chinskim nie ma takiego dzwieku jak qui

Odpowiedz
avatar Tarija
7 9

Daj mu walizę do ciągania. Wolniej będzie biegł. A na serio, mój pies przybiega na wołanie, a wcale nie taki bystry, głupi nawet, po włosku nie umie a z muzyki to tylko michą po kafelkach wali.

Odpowiedz
avatar Naa
41 45

Mam takie wrażenia ;] 1) Nie usprawiedliwiam tych wszystkich idiotyzmów, które nastąpiły później, ale chyba Twój Krzyś musiał przy pierwszym spotkaniu ze Strażą/Policją palnąć coś naprawdę ciekawego. Nie spytałeś go czasem, co? 2) Czy mi się zdaje, czy on uważa to gubienie się za rodzaj atrakcyjnej zabawy? W tym drugim przypadku dobrze by było go trochę nastraszyć, i nie znaleźć go za szybko - tylko co, jeśli w trakcie tego zagubienia trafi w końcu na kogoś, kto naprawdę będzie chciał go skrzywdzić?...

Odpowiedz
avatar zendra
14 24

Ponieważ policja i straż miejska odpada z przyczyn opisanych w historii, to ja radzę aby nauczyć dziecko, że w razie gdyby się zgubiło, to żeby szukało pomocy u pani, która spaceruje z dzieckiem. Taka na pewno pomoże.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
36 58

A ja uważam, że dobrze, że policja i kurator się zainteresowali. W tym przypadku nic złego się nie działo, a w innym okazuje się, że świetnie z zewnątrz wyglądająca rodzina tak na prawdę jest patologiczna. A sąsiedzi po wszystkim mówią dziennikarzom "no spokojni byli, normalni...". Dziwi mnie poza tym Twoje lekceważące podejście do tego, że dziecko Ci się regularnie gubi. Nie masz wyobraźni, nie wiesz, co może się stać samotnemu dziecku? Nie chcę Cię pouczać, jestem po prostu zdziwiona.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
21 25

Tak jak wspomniałam, nie chcę Cię pouczać, dlatego też nie mam dla Ciebie rad. Wyrażam tylko zdziwienie, że nie martwi Cię to, że syn Ci się gubi. Takie przynajmniej wrażenie robi Twój sposób opisywania historii.

Odpowiedz
avatar scr
3 11

Bez przesady, sama sie zgubiłam mojej babci, pobiegłam gdzieś z dziećmi, potem coś mnie zainteresowało, później pogadał z innymi dziećmi, i juz byłam daleko od domu. Miejsce nieznajome, wszystkie bloki wyglądały podobnie, błądziłam szukałam, babcia robiła to samo. Zostałam zaprowadzona do babci przez kogoś w mundurze ( nie wiem kogo) i wszystko odbyło sie w spokojnej atmosferze.

Odpowiedz
avatar Treli
7 13

A mnie się ciśnie na usta jedynie to: NA LITOŚĆ BOSKĄ!?!!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
31 43

Ja uważam to za dobrą nauczkę dla rodziców, aby jednak bardziej przykładali się do pilnowania dziecka. I naprawdę, szczęście, że trafiło na straż miejską, a nie na pedofila.

Odpowiedz
avatar Ancymon
5 29

Pojęcia nie mam za co zostałeś zminusowany... Zgadzam się w stu pprocentach: w końcu historia napisana poprawną polszczyzną, bez (jakże tu popularnych) lingwistycznych dziwadeł i podkoloryzowania każdego dialogu dla dodania emocji, o dziwo! bez żadnej ku...y! No ale przecież zasadą jest, że w pierwszej kolejności komentujący próbują najwięszką winą obarczyć autora historii, a już zupełnie rzadko zdarza się, że opinie skupiają się na istocie problemu... Niezmiernie ciężko jest zrozumieć przecież, że historia (abynie być zbyt nudną i "nie na temat") nie przedstawia całości obrazu, a jedynie wycinek. Niestety - jeśli nie chce się być zminusowanym lub lawinowo skrytykowanym, powinno się zacząć od dokładnego wyjaśnienia - w tym przypadku Autor powinien szczegółowo (!) wyjaśnić, że: - niektóre dzieci mają w sobie tyle energii, co pół przedszkola i upilnowanie ich (zwłaszcza, gdy ma się pod opieką jeszcze jednego szkraba) graniczy z niemożliwością [bo wszyscy tutaj przecież wiedzą, że dziecko można wszystkiego nauczyć, więc jeśli w wieku 6 lat dziecko się czasem gubi, to NA PEWNO jest to zaniedbanie rodziców, którzy NA PEWNO nic nie zrobili, aby to zmienić} - wcale nie jest "wyluzowany" i owszem "martwi się", kiedy takie sytaucje się zdarzają, ale zamiast panikować, czy zupełnie rezygnować z wychodzenia z dzieckiem, wybiera rozsądne rozwiązanie - wpojenie podstawowych zasad bezpieczeństwa od maleńkości (nawiasem mówiąc - ile z Waszych pociech potrafiłoby tak "trzeźwo" i odpowiedzialnie się zachować w przypadku zgubienia się...?). - Przede wszystkim Autor powinien najpierw zdać szczegółowy raport ze swoich wcześniejszych starań, aby dziecko "oduczyć" odchodzenia od nogi rodzica oraz załączyć dokładny opis efektów tych starań - inaczej przecież oczywistym jest, że beztrosko podchodzi do wychowania dzieci, nie mając absolutnie na względzie ich bezpieczeństwa. No i zupełnie logiczne jest to, że opracował plany A, B, C itd. bez próby rozwiązania problemu. Shuhasu, takie rzeczy trzeba tutaj opisywać, bo inaczej zamiast prawdziwej piekielności, wszyscy skupią się na Twoich (i Dziecka) domniemanych błedach i niedociągnięciach. A piszę to, bo naprawdę mam nadzieję, że przeczytam wkrótce kolejne Twoje historie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 20

Chyba mam tutaj grono wiernych fanów, którzy walą mi minusy za to, że im kiedyś napisałem coś od serca. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć :D

Odpowiedz
avatar elda24
29 49

Ja pierdziu, gubic notorycznie dziecko i mieć pretensje do świata, ze ktoś się tym zainteresował :) w wielu krajach nawet byś nie mógł podyskutować z "władzą", szczególnie gdyby wyszło na jaw, ze to nie pierwszy raz. Ja też uciekalam mojej babci jak miałam 6-8 lat, bo mogłam, bo na mnie nie uważała lub nie nadążała. Pomogła rozmowa z moim ojcem na temat odpowiedzialności "jeszcze raz to zrobisz a nie będzie zabaweczek, cukiereczkow i wychodzenia na rower" u mnie pomoglo. Nie wiem jak daleko pozwalacie małemu od siebie odchodzić, ale coś mi się wydaje, ze za daleko, dla mnie to kompletnie nieodpowiedzialne, nawet jak maly zna swoje dane na pamięć.

Odpowiedz
avatar b_b
36 50

Twoje oburzenie na próbujące coś zrobić(może nieudolnie) władze jest niezwykle zadziwiająca... Prosiłeś o poradę, więc jako pedagog tak na szybko: - wprowadzić system nagród i kar. Przede wszystkim kar w twoim przypadku. - wrócić na jakiś czas do metody "smyczy". dwa spacerki- jak będzie grzeczny to trzeci bez smyczki. Jeżeli się powtórzy sytuacja to od nowa wracamy do smyczki. - tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć. 5 latek już co nieco zrozumie - nagradzać za nieuciekanie - rozmawiać dlaczego ma ta nagrodę? - zadawać pytania: dlaczego nie możesz się oddalać ? co może się stać? itp... - psycholog. Dobry psycholog- prywatnie. Nie twierdzę, że wasz dzieciak ma jakiekolwiek zaburzenia, ale psycholog pozwoli wam kontrolować postępy, może wyciągnie coś ciekawego z dzieciaka, o czym wam nie mówi, a może jakieś inne ciekawe sposoby podpowie? Generalnie, to sam już zauważyłeś, że, być może nie z waszej winy, utrwaliło się w waszym dziecku poczucie, że uciekanie jest fajne. Ciężka praca przed wami, żeby to odkręcić. Nie polecam natomiast terapii szokowej(celowego zagubienia). Bynajmniej nie dlatego, że to niebezpieczne, ale wasze dziecko się nie przestraszy jak zrobiłoby "normalne" dziecko. Walczcie o niego... Właśnie doczytałam, że dzieciak ma już 7 lat. Jeżeli w takim wieku zachowania nadal się utrzymują to nawet nie wahałabym się nad wizytą u psychologa. Przy takim poważaniu z jego strony, za parę lat zaczną się ucieczki z domu na fajki i woodę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2013 o 0:36

avatar konto usunięte
22 38

Pomijam już fakt tego co się działo później (jednak jestem mile zaskoczona, że policja w końcu zaczęła reagować). Ale jak można być tak nieodpowiedzialnym rodzicem? Gdyby dziecko porwał pedofil to też byś uważał, że to nie Twoja wina? Uwierz mi, że na dzieci czeka dużo niebezpieczeństw. Sama mając 9 lat zostałam prawie zaciągnięta do samochodu jakiegoś dziadka, całe szczęście, że go ugryzłam. Ale gdyby nie to to ciekawe gdzie bym była teraz... Zacznij się dzieckiem zajmować, a potem miej pretensje do władz -.-

Odpowiedz
avatar linka007
9 23

Nie jestem pedagogiem, ale rodzicem i jakby mi dziecko z taką chęcą uciekało, to miałoby potężnie rozbudowany system kar - uciekłeś - siedzisz cały dzień w pokoju, drugi raz - lanie w tyłek aż do skutku, Poza tym ma 7 lat, więc już zna pojęcie wstydu - może zacznij z nim znowu wychodzić na smyczy ? jak koledzy zobaczą, poczuje co znaczy wyśmianie przez kolegów to może odechce mu się ucieczek ? zainwestujcie też w miarę szybko w telefon komórkowy dla dziecka - nawet najprostsza nokia 3310 może mu kiedyś ( wczasie ucieczki ) uratować życie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 21

A według mnie bardzo dobrze zareagowała. Jak byłam mała to takie historie wzbudzały jedynie śmiech o policjantów, podobnie pedofilia czy bicie dzieci/żony/męża. Teraz służby zaczynają reagować. I moim zdaniem lepiej zareagować 100 razy w złym przypadku i raz w dobrym niż nie reagować w ogóle. P.S. Przykład powyższy nadaje się jak najbardziej na interwencję policji i opieki.

Odpowiedz
avatar Ancymon
8 18

Interwencja i zainteresowanie policji są jak najbardziej zasadne. Ale po pierwszej (max po dwóch wizytach) musieli by być ślepi, aby nie zauważyć, że w tym przypadku nie ma powodu do dalszego nachodzenia, bo wszystko świadczy o tym, że było to zwyjkłe zgubienia się i nie ma żadnych absolutnie przesłanek, że coś złego się w tym domu dzieje.

Odpowiedz
avatar Ancymon
3 3

*musieliby, oczywiście

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

Według mnie jednak źle się dzieje skoro ojciec nie pilnuje dziecka.

Odpowiedz
avatar Elfina
17 29

"Działał na szczęście w takich wypadkach plan A, B lub C, w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, w Serbii, w Turcji i Rumunii itp. (Dużo wtedy jeździliśmy po świecie.)" Działał... Pomyśl, jaką traumę przeżyło, około 5-letnie wówczas, dziecko, kiedy zostawiłeś je samotne na szlaku narciarskim w Czechach. Bezradne i zrozpaczone, płacząc, dodzwoniło się do mnie (ojciec był niedostępny, miał zdaje się rozładowaną komórkę) do Polski z błaganiem o ratunek - i z prawie już rozładowaną komórką... :-(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2013 o 12:01

avatar Pelococta
2 2

Aż sobie wyobraziłam tą sytuację i rozpacz małego... Biedactwo.

Odpowiedz
avatar Elfina
20 30

Do scr i innych: Nie, to nie urban legend... Znam sprawę, że się tak wyrażę, od podszewki. Owszem, Shuhasu lubi koloryzować, lubi też pomijać niewygodne dla jego wersji szczegóły, jak choćby to, dlaczego sądowi "znudziło" się ciągłe nagabywanie. I dlaczego nie wymierzyli mu choćby kary grzywny za uporczywe niestawianie się na rozprawy...

Odpowiedz
avatar lapidynka
15 15

Zdradź coś więcej. Przyznam, że oba Twoje komentarze wzbudziły we mnie większe zaciekawienie, niż sama historia. Pozdrawiam! Liczę, że się odezwiesz!

Odpowiedz
avatar Elfina
9 31

Nie mogę zdradzać, bo to osobista historia rodzinna Shuhasu... Już i tak, ze względu na ową sprawę właśnie, popadłam w - najsubtelniej to ujmując - niełaskę z jego strony. Wspomnę tylko, że Krzyś jest wspaniałym dzieckiem, wybitnie inteligentnym i bardzo wrażliwym. Po ojcu przejął chyba skłonność do swego rodzaju "roztargnienia", dlatego zdarza się, że bywa zagubiony (raczej w przenośnym tego słowa znaczeniu), natomiast ojciec wymaga od niego - moim zdaniem - zbyt dużej samodzielności...

Odpowiedz
avatar Elfina
12 22

PS Powiem bardziej dosadnie: jestem przerażona jego niefrasobliwością. :-(

Odpowiedz
avatar lapidynka
10 14

Cóż, szkoda. Mimo to rozumiem Twoje położenie. Skoro jesteś blisko rodziny, to od siebie poproszę - nie daj się Krzysiowi 'zagubić' (dosłownie i w przenośni) na dobre. Rodziców się co prawda nie wybiera, a z tatą, mającym w poważaniu gubiące się dziecko, może być różnie. Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar Elfina
8 14

Dzięki, Lapidynko! Cóż, robię, co mogę. Od momentu "popadnięcia w niełaskę" u Tatusia mam trochę utrudniony dostęp do dzieci. Wychowywać też go nie mogę... A za dzieci tobym się dała pokroić i w razie potrzeby nie zawaham się zawalczyć o ich dobro jak lwica (co zresztą zrobiłam, narażając się na wspomniane wyżej nieprzyjemności...)

Odpowiedz
avatar Pelococta
5 9

Wybacz mi słowo wyróżnione wielkimi literami, czytując piekielnych już sama czasem nie wiem co może być prawdą a co nie :) JEŚLI to co mówisz jest prawdą, to szczerze życzę Ci abyś mogła jakoś wpłynąć na tatę Krzysia. Albo żeby Krzyś sam prosił o kontakt z Tobą, skoro jesteś mu na tyle bliska że dodzwonił się właśnie do Ciebie - na pewno wyszłoby mu to na dobre.

Odpowiedz
avatar ellee
34 46

Ja po przeczytaniu historii odnoszę wrażenie, że autor wręcz chełpi się tym, że jego dziecko ucieka. Jest TAKIE wyjątkowe, a on sam taki cool, że sąd "wyrobił". Takie to dla mnie dziecinne i troszkę nierealne (nieżyciowe) podejście. W ogóle historia zbyt luzacka, żebym mogła ją traktować w 100% poważnie (nie twierdzę, że nie prawdziwa, ale mocno podkolorowana) Odnośnie samego uciekania - na początku pomyślałam, że może dziecko jest w jakimś stopniu upośledzone, albo autystyczne - ale doczytałam w komentarzach, że jest całkiem normalne - no to masz tato problem i to duży myślę. Autor co rusz pyta o "rady" - tyle, że mam wrażenie, że nie chce ich tak naprawdę usłyszeć. Więc radzić nie będę.

Odpowiedz
avatar mailme3
3 15

Może należy zwiększyć dawkę ritalinu? W przypadku silnego ADD/ADHD podaje się środki, bo żaden system wychowania nie poradzi sobie z zaburzeniami koncentracji o podłożu biologicznym.

Odpowiedz
avatar CichoByc
-3 9

mailme chyba jasno napisałam że ani psycholog ani lekarz NIC nie stwierdził, nikt nie pokierował nas dalej więc niby co mamy zwiększać ? Jeżeli masz taką ogromną wiedzę bądź jesteś wyspecjalizowanym lekarzem to podrzuć skierwanie bo takowego nie posiadamy :)

Odpowiedz
avatar mailme3
4 10

@ CichoByc. Po pierwsze - ADHD to tylko przykład - możliwości jest wiele, łącznie z ADHD czy z zespołem Aspargera (kategoria zachowań autystycznych), które mają na tyle rozmytą naturę, że często wymyka się to klasyfikacji, a rozpoznanie jest utrudnione. Ale dzieci da radę wychować. Potrzebne są trzy czynniki: 1) rodzina niepatologiczna 2) świadome wychowywanie i trzymanie się "zasad". 3) brak dysfunkcji o podłożu biologicznym ad 1) silne zdolności adaptacyjne dzieci pozwalają im na zniwelowanie do pewnego poziomu "niezdrowych" warunków panujących w domu. ad 2) - jest to praktycznie awykonalne z biegu, ale od czego jest fachowa literatura, tona poradników, panie przedszkolanki itp. itd. Oni powinni Cię nakierować na właściwą drogę przy wyborze odpowiednich środków wychowawczych. ad 3) w większości przypadków zaburzenia neurologiczne można skwitowac Twoimi słowami "ten typ tak ma". Ale, jeżeli JEDEN psycholog-spycholog stwierdził, że jest dobrze, to dla potwierdzenia odwiedziłbym drugiego psychologa/psychiatrę. LEKARZA DOMOWEGO bym w tym momencie potraktował z przymrużeniem oka - w końcu to lekarz PIERWSZEGO KONTAKTU. Nie jemu wyrokować o zaburzeniach funkcjonalnych dziecka. BTW - 4 latka to wciąż okres buntu dwulatka - proces samookreślania się dziecka, jego znajdowania swojego miejsca w otoczeniu i wczesnodziecięca socjalizacja to proces dość dobrze zbadany, poznany i opisany. Tak więc - stawiam na utrwalone błędy wychowawcze w okresie X>1,5 r. Na pocieszenie mogę dodać, że nie znam osoby, która nie popełniałaby takich, czy innych mniejszych i większych błędów wychowawczych. Jedyne, co można, to, ucząc się na własnych błędach korygować zachowania, wychowywać i jeszcze raz wychowywać.

Odpowiedz
avatar mst
27 43

Człowieku, krótko mówiąc jesteś DEBILEM. Ton Twoich wypowiedzi wskazuje, że jesteś wręcz dumny z ucieczek swojego dziecka. Twoim zasmarkanym obowiązkiem jest pilnować dziecka i dbać o jego wychowanie. Nie ogarniasz ani jednego, anie drugiego aspektu. Skoro w wieku 7 lat dziecko dalej zachowuje się w tak nieodpowiedzialny sposób, a Ty jesteś jeszcze z tego dumny to lepiej zacznij zbierać na jakąś fajną trumienkę, zamiast kursy języków obcych. Chwalenie się swoją walką z instytucjami, które zainteresowały się Twoją nieodpowiedzialnością traktujesz jako powód do dumy. Myślisz, że Twoje dziecko tego nie widzi? Swoim brakiem odpowiedzialności dajesz mu idealny przykład. Jedynym pozytywem jest fakt, że jeszcze żaden pedofil nie zrobił sobie seks zabawki z Twojego syna.

Odpowiedz
avatar PannaSamoZlo
18 22

Nie chcę się wymądrzać, bo sama dzieci nie mam, ale jeśli kiedyś będę mieć to na pewno nie będę traktować jego "ucieczek" z takim stoickim spokojem i chyba przede wszystkim nauczyłabym je, że jak gdzieś wychodzimy to nie powinno się oddalać w nieznanym kierunku bez mojej wiedzy i w takiej beztrosce. Nigdy nie pomyślałeś, że ktoś mógłby wykorzystać okazję albo mógłby mu się przydarzyć jakiś wypadek i coś mogłoby się mu stać tylko liczysz, że jeden z planów na pewno zadziała i dziecko wróci całe i zdrowe?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 25

To jest super, że nauczyli dziecko co ma zrobić jak się zgubi, ale... dziecko nie jest wielkości pająka, że idziesz z nim, a tu nagle go nie ma. Dziecko się pilnuje, a nie zostawia samopas! A autor sam napisał, że takie ucieczki często się zdarzały, więc tak, coś jest definitywnie nie w porządku.

Odpowiedz
avatar Miryoku
10 16

Nie, nazywamy człowieka nieodpowiedzialnym, bo dziecko co chwilę mu ucieka i się gubi, a rodzic nie widzi w tym nic dziwnego.

Odpowiedz
avatar Naa
8 8

Spokojnie, prawda leży pewnie gdzieś w okolicach środka. Jak dla mnie Shuhasu robi błąd w jednym - chyba tak naprawdę akceptuje ucieczki Krzysia i wystarcza mu, że daje radę go odnaleźć, zamiast im zapobiegać. Tak myślę, bo dałoby się zrobić więcej w tym kierunku (mnie na poczekaniu przyszło go głowy kilka pomysłów, a nie jestem nijak zainteresowana osobiście - Shuhasu jest). Można by to nawet uznać za taką formę ekspresji ;) gdyby nie było naprawdę niebezpieczne. Ponieważ jednak jest, faktycznie przydałaby się pomoc psychologa, i od razu jakieś stanowcze działania (w tym wypadku nawet nieprzyjemne - lepiej, żeby Krzyś był niezadowolony, ale żywy). Coś musi sprawiać, że chce uciekać Na dłuższą metę najlepiej by było znaleźć przyczynę i ją usunąć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2013 o 5:11

avatar Elfina
2 8

Krzyś nie ucieka. On się gubi.

Odpowiedz
avatar Naa
1 5

Lepiej brzmi, nie?

Odpowiedz
avatar Elfina
4 12

Nie, ucieczka to działanie celowe, natomiast gubienie się - nie. Krzyś nie ucieka, znam go jak własne dziecko...

Odpowiedz
avatar Naa
4 6

Chcesz powiedzieć, że siedmiolatek po raz któryś-tam-dziesiąty nie wie, że jak pobiegnie na oślep, to straci rodzinę z oczu? będąc normalnie rozwijającym się dzieckiem? Sorki...

Odpowiedz
avatar Elfina
-1 13

Nie uświadamia sobie tego najwyraźniej. A podkreślam jeszcze raz (patrz moje komentarze wyżej), że jest dzieckiem wybitnie inteligentnym. Zresztą nie biega na oślep. Problem tkwi w braku uważności ze strony ojca...

Odpowiedz
avatar Naa
10 10

Jeżeli inteligentny siedmiolatek nie uświadamia sobie czegoś tak oczywistego, to musi być ważny powód - to wbrew wszelkim instynktom, które przecież każą dzieciom trzymać się rodziców. Osobiście wierzę, że gubił się dwa czy cztery lata wcześniej. Teraz już ucieka, chociaż może nie zdaje sobie z tego sprawy. Zresztą, znasz go, to powiedz: gdy jest pod opieką kogokolwiek poza rodzicami, też się gubi? Jeżeli, to powinien np. "gubić się" w szkole, co objawiłoby się przynajmniej regularnymi spóźnieniami na drugie i trzecie lekcje - zdarza się coś takiego? A może np. jakaś sytuacja wyzwala w nim podobną reakcję?

Odpowiedz
avatar Naa
12 14

A czemu nie chciał zostać w szkole? Poważnie, przecież nadpobudliwość psycholog by wykrył, więc to nie była zbyt silna dla niego pokusa - co mu przeszkadzało poczekać, jak umówione, tam, gdzie był? BTW - to przytulanie. Czy przypadkiem nie jest tak, że kiedy się odnajdzie, jest traktowany przez Ciebie i Twoją żonę z wyjątkową serdecznością, i "zaginięcia" kojarzą mu się wyjątkowo przyjemnie? Jeżeli, to nie przestanie jeszcze długo...

Odpowiedz
avatar Elfina
11 13

Zgadzam się, Naa. Tata ma np. pretensje do dziecka, że kłamie. Z moich obserwacji wynika, że Krzyś zrobi wszystko, żeby ktoś się nim naprawdę zainteresował, w znaczeniu: "poświęcam ci całą moją uwagę, a nie tylko podrzucam zabawkę"... Stąd różne jego zachowania, mające na celu przyciągnąć zainteresowanie rodzica. To w późniejszym wielu grozi różnymi, niebezpiecznymi "ucieczkami": w używki itp.

Odpowiedz
avatar misiafaraona
14 14

Czyli to nie Krzyś "gubi się", tylko bardziej tata "gubi" Krzysia

Odpowiedz
avatar nazira
20 24

Shuhasu, Jeszcze nie spotkalam kogos kto mialby az tak wy**ebane na swoje dzieci i opisywal to publicznie. Po co sie martwic prawda ? Jak ten Krzys ci sie zgubi to sobie zrobisz nastepnego, c'nie ? Sugeruje wybrac sie jeszcze raz do Rumunii ( tam potrzebuja dzieci zebrakow). W tym przypadku dozor kuratora jak najbardziej wskazany...

Odpowiedz
avatar obserwator
6 6

A nie odpowiadaliście z artykułu 210 KK o porzucaniu dziecka? Czy jeszcze wtedy go nie wprowadzili?

Odpowiedz
avatar kuli
-1 9

太棒了!妳的兒子會說中文嗎? 如果妳要的話, 我會跟她練習一點. A co do gubienia sie - plan H: porzadne lanie. Dwa lania i by sie trzymal blisko jak najepszy piesek. A dziecko chyba troche uposledzone, jak sie zgubilo w okolicach wlasnego domu.... Jak mialem 4 lata to z bratem co lato jezdzilem na wies i sami caly dzien latalismy po lesie i nie zdarzylo sie ani razu, zebysmy zgubili droge... A GPS i komorek nie bylo....

Odpowiedz
avatar tosemja
0 6

kuli, ja tylko mam nadzieję że ty nie masz potomstwa... nie wiem....powiedz, rodzice cie maltretowali w dzieciństwie, czy jak?

Odpowiedz
avatar kuli
2 10

W sumie przerazajace, ze nie potraficie nauczyc piecioletniego dziecka tego, co rozumie prawie kazdy 2-letni pies...

Odpowiedz
avatar kuli
2 12

Wlasnie doczytalem, ze dziecko ma 7 lat... Przepraszam, ale twoje dziecko jest prawodopodobnie uposledzone umyslowo, nie jest w stanie zapamietywac okolicy, drogi I nie ma totalnie zdolnosci podzielnosci uwagi. Nie wiem, czy da sie to uleczyc, czy tez bedziecie musieli przeniesc dziecko do specjalnej placowki, ale radzilbym sie zajac sprawa jak najszybciej.

Odpowiedz
avatar SoSilly
3 5

Chyba Ty jesteś upośledzony umysłowo skoro nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Dziecko zgubiło się w znajomym miejscu raz. Jakbyś czytał dokładnie historie to może być zauważył że rodzice uczyli go zachowywać się w inny sposób w wypadku gdy się zgubi. Skoro uczyli go żeby zgłosić się do mundurowego to zgłasza się do mundurowego, a nie zapierdziela sobie na piechotke do domu.

Odpowiedz
avatar tosemja
5 9

wiecie co? sama historia mnie tak nie wkurzyła jak niektóre komentarze a to pseudo psychologów, a to tych którzy są specami od wychowywania dzieci (surowi rodzice czy jak?). Czytać się tego nie da, jak można porównać dziecko do psa? albo namawiać do karania w formie bicia... baaa...nie którzy pokusili się nawet o diagnozę ADHD! No sami fachowcy na piekielnych siedzą, a część pewnie nawet dzieci nie ma. Otóż ja autora historii rozumiem, wiem jak to jest wychowywać małego indywidualistę, ale swojego łobuza nie tłamszę ani siłą ani karaniem ani tresowaniem jak psa. Rozmawiam, tłumaczę godzinami, podaję argumenty i konsekwencję danego czynu...półki co dziadziała. Dziecko to nie tępa istota, to człowiek rozumny, jedynie co to "z metra cięty"...

Odpowiedz
avatar viola
2 4

My Polacy tak mamy. Lubimy udzielać rad...

Odpowiedz
avatar Megera
-1 9

Kto by pomyślał, że tyle tu ekspertów od wychowywania dzieci... Kiedy skończy się to pouczanie ludzi, jak mają żyć? Jeden mądrzejszy od drugiego, wszystko wie na temat wychowania, Alfa i Omega pedagogiki.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
19 21

Wszystcy ładnie tu mówią, że jesteś nieodpowiedzialny. Próbujesz dziecku przekazać, co może się stać, ale mam wrażenie, że sam nie do końca to wiesz. Inaczej, wydaje mi się, nie podchodziłbyś do tego tak spokojnie. Wcale nie mówię, że należy panikować i drzeć japę w niebogłosy bo dziecko się zgubiło, ale takie stoickie zachowanie? Dziecko zgubiło się, a ty poszedłeś do domu sprawdzić czy go tam nie ma zamiast iść za własną radą i poszukać na rynku mundurowego, który przez radio dowiedziałby się czy znaleziono chłopca. Władza - dobrze, że się zainteresowała. Jako ratownik medyczny widziałem dużo. Za dużo. Z dziećmi w roli głównej. Ktoś już wcześniej pisał, ze z porozu porządna rodzina może mieć drugie dno. Może syn coś powiedział policjantom, czego tobie nie powtórzył, może powiedział, że nie pierwszy raz ucieka/gubi się (a moim zdaniem to już podstawa interwencji). A czemu nie przestali szybko? Milczeliście jak zaklęci, nikt z was nie odpowiadał na pytania, nie stawialiście się na rozprawy i dziwisz się, że pytano sąsiadów i szkołę?? Że to tak długo trwało?? Jak mieli zamknąć sprawę jak nie chcieliście współpracować?? Wydaje mi się, że chciałeś pokazać piekielność sądów, policji i kuratorów (którzy odwalają kawał naprawdę wspaniałej roboty) a pokazałeś jedynie swoją własną. Tak jak ktoś proponował - zabierz dzieciaka do dobrego psychologa. Może coś w nim siedzi, ze jest taki ciekawy świata, może da się to wykorzystać inaczej, lepiej, BEZPIECZNIEJ.

Odpowiedz
avatar kurzajka
6 8

Rozumiem, że dziecko się czasem zgubi. Mnie się też to zdarzyło (zgubić się, na szczęście nikogo nie zgubiłam ^^). Spróbuj jednak zrozumieć policję, sprawa wygląda tak: znajdują zgubione dziecko, odprowadzają do domu gdzie tata jakby nigdy nic po prostu cieszy się, że się znalazło. Zgubił się a po 5 minutach ty poszedłeś sobie do domu. Też bym nasłała kuratora ^^ z niepokoju o dobro dziecka... Synek nie zwraca uwagi, kiedy za nim krzyczysz? Człowiek może mieć zajęte ręce, ale oczy i gardło zwykle są wolne :)

Odpowiedz
avatar kurzajka
7 9

Aha - widziałam, że pytasz jakie ludzie mają propozycje pomocy. Jeśli synek nie słucha, gdy wołacie, naucz go takiej zabawy: Ustalcie jakieś hasło-klucz. Bawicie się tak, że mały biega a gdy ty krzykniesz to hasło, on musi przybiec. Ćwiczcie na podwórku, w supermarkecie, a pewnego razu może wyćwiczy sobie taką zabawę :) Po drugie: dziecku trzeba wyznaczać bardzo konkretne granice. Nie moża mówić "nie odchodź za daleko" bo dla dziecka pojęcie "za daleko" jest zbyt abstrakcyjne. Dla niego za daleko to 2 km, dla ciebie 200 m. Mówisz dziecku, żeby nie odchodziło dalej niż ten znak drogowy, ten sklep, ta huśtawka. Upewniasz się co do wyznaczonych punktów. Nie wiem, czy coś takiego się przyda, ale takie tam mi się przypomniało :)

Odpowiedz
avatar Tarija
1 1

O_O nie no, ja tak psa uczyłam "do nogi". Jak byłam mała i nie miałam wyczucia kierunku to nie wolno mi było odchodzić poza zasięg głosu - mama śpiewała, w lesie zasięg wzroku mało pomaga. No ale to 4-5 lat a nie siedem.

Odpowiedz
avatar Alien
0 8

Ludzie... LITOŚCI... ADHD, upośledzenie, bo dzieciak ma tendencję do gubienia się. Rodzic nieodpowiedzialny, bo zachowuje trzeźwość umysłu, wierzy w dziecko i nie panikuje. Ja w jego wieku miałam dokładnie to samo. Każde wyjście do supermarketu kończyło się tradycyjnie wzywaniem rodziców przez megafon :D Plan awaryjny jet mi dobrze znany, komórki powszechne nie były, a zegarek z gps-em to w ogóle jakaś abstrakcja. Cały dzień się bawiłam na dworze nie wiadomo gdzie, rodziców to też nie obchodziło, byle bym wróciła na czas do domu. Przeżyłam :D Ale nie, kur*a, zamknijmy dzieciaki pod kloszem, najlepiej je do siebie przywiążmy, bo przecież pedofilia się czai wszędzie.

Odpowiedz
avatar tosemja
7 7

hymmm, mam mieszane uczucia Alien. Zgadza się, zamykanie dziecka pod kloszem -nadmierną opieką, wyrządza dziecku krzywdę i je ubezwłasnowolnia. Ale z drugiej strony nadmierny tzw luz też nie jest dobrym rozwiązaniem, no bo niby skąd się biorą ciężarne 14-stki, pijane 13-stki i naćpani gimnazjaliści? Z nadmiernej opieki? Czy z braku czasu i zainteresowania rodziców? Co do Krzysia, tak jak mówiłam rozumiem rodziców (po części) z drugiej strony zastanawiam się co to będzie jak przyjdzie czas na "puszczanie" Krysia samego na dwór....

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
3 5

Alien co innego biegać na swoim podwórku, w swojej okolicy, a zgubić się w mieście lub co gorsza w obcym państwie. Ja bym osobiście pięcio-siedmiolatka nie puszczał samego po mieście bo tak to jest niebezpieczne.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
4 8

Co jest nie tak z 7 letnim dzieckiem, które gubi się co pięć minut i odwala takie akcje? I co jest nie tak z rodziną, która zamiast się poważnie młodym zainteresować i PILNOWAĆ GO cieszy się w sądzie jak głupi do sera i masz żal, że w ogóle ktoś się ich czepia? Jeżeli to nie fake, to faktycznie ktoś się powinien wami porządnie zainteresować, zanim dziecko "zgubi się" na zawsze.

Odpowiedz
avatar xkira
1 1

Ja bym po prostu wpirzyła gówniarzowi parę razy i by się nauczył, że nie ma latania od wystawy do wystawy, bo on tak chce, tylko kiedy rodzic mówi "nie idź" to się nie idzie. No ale skoro rodzice tak lekceważąco do tego podchodzą i dają się dziecku wodzić za nos to już ich sprawa, kiedyś się zgubi na amen i wtedy nie będziecie się z policji śmiać, ale się do niej zwrócicie o pomoc. Tak btw, którego zdrowo rozwiniętego umysłowo siedmiolatka trzeba uczyć własnego imienia, imion rodziców i adresu? Pozwalacie dzieciakowi na wszystko bo jest "wybitnie zdolny" tak jak tu napisała przyjaciółka rodziny? Widać że w tej rodzinie wychowanie bezstresowe się kłania, może załóżcie temu dziecku obrożę i prowadźcie na smyczy skoro idąc z Wami ulicą potrafi się zgubić, ja tu innego wyjścia nie widzę...

Odpowiedz
avatar xkira
2 2

Poza tym procedura D chyba lekko tutaj zawodzi skoro dzieciak ma w dupie to, że rodziców przy nim nie ma i dalej lata i robi to co mu się podoba więc wątpię żeby był zdolny do tego żeby stanąć i zreflektować się, że się zgubił.

Odpowiedz
Udostępnij