Mój wujek kupił kiedyś małe mieszkanko dla siebie, swojej młodej żony i ich małego synka.
Jako, że jego hobby to majsterkowanie, projektowanie i rzeźbienie, zaczął przeistaczać mieszkanko w prawdziwe dzieło sztuki. Wszystkie meble były idealnie wkomponowane, z rzeźbionymi elementami (np łóżko piętrowe przypominające pnące się drzewo, łączące się z oknem i lampą), okrągłe drzwi jak w domku hobbitów.. dużo by opowiadać.. Wchodziło się tam jak do innego, baśniowego świata.
Po paru latach - cudowna nowina, żona w ciąży... i to bliźniaczej. Trzeba było kombinować, bo mieszkanko za małe na tak liczną rodzinę. Wujek (z bólem serca) dogadał się z babcią, która miała mieszkanie o dużo mniejszym standardzie, ale sporo większe i nie własnościowe, że dokonają zamiany. Wujek spłaci jej mieszkanie, a w przyszłości to mniejsze dostanie się synowi na dobry start w dorosłe życie i swego rodzaju dziedzictwo.
Babcia się zgodziła chętnie. Wszystko zostało załatwione.
Minęło następnych parę lat.
Babcia ciężko zachorowała, lekarze nie dawali jej więcej niż miesiąc życia. Wujek chciał ją wziąć do siebie, żeby miał się nią kto opiekować, ale jego brat upierał się, że on się nią zajmie. Nalegał i nalegał tak długo, aż wujek ustąpił. Miał nadzieję, że może pod koniec jej życia brat czuje się winny, że nigdy się nią nie interesował i chce nadrobić stracony czas.. O naiwności!
Babcia zmarła. I chyba wszyscy już wiedzą jak to się skończyło..
Brat wykorzystał ostatnie dni życia babci najlepiej jak się dało - mieszkanie zostało przepisane na jego córkę. "Bo oni tak się babcią opiekowali to im się należy!"
Mieszkanie zostało oczywiście od razu sprzedane - brat miał spore długi, ponieważ nie miał w zwyczaju płacić podatków, więc go urzędy i komornicy ścigali.
Wujek jak się o tym dowiedział to mało mu serce nie pękło. Raz - ze względu na tak perfidne wykorzystanie babci, dwa - ze względu na to ile serca włożył w mieszkanie, które przepadło bezpowrotnie.
Z bratem od 15 lat nie zamienił słowa.
rodzina
Tak się niestety dzieje , gdy pewnych spraw nie załatwi się do końca tak jak należy. Czasami warto zasięgnąć porady prawnika jak powinno się uregulować różne sprawy bo to potem procentuje z nawiązką. Swoją drogą nie od dziś wiadomo, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach a i to nie do końca.
OdpowiedzPodobno wszystko było załatwione tak jak trzeba, tylko do babci przytargano notariusza żeby w ostatniej chwili zmieniła wcześniejszy zapis.. Działo się to jak byłam małą dziewczynką, moi rodzice już nie pamiętają czy był to zapis testamentowy czy darowizna czy coś jeszcze innego. Wujek był przekonany, że wszystko jest załatwione tak jak być powinno, bo w konsultacji z prawnikiem itd. Nie przewidział interwencji piekielnego brata i uległości babci.
OdpowiedzJakby było załatwione jak trzeba, to babcia nie mogłaby zmienić zapisów sama, a jedynie wespół z wujkiem-majsterkowiczem.
OdpowiedzAle jak tatuś chciał wykręcić brata w ten sam sposób, to było OK? Kto mieczem wojuje...
OdpowiedzObawiam się, że masz problemy z czytaniem. Albo jesteś zwyczajnie złośliwy.
OdpowiedzI w takich przypadkach sprawdza się powiedzenie mojej mamy, że z rodziną to najlepiej wychodzi się za zdjęciach*... *pod warunkiem, że to ty jesteś jego autorem.
OdpowiedzO, tego nie znałam! 100% racja... niestety
OdpowiedzAlbo stoisz po środku, bo jak z boku to cię wytną...
OdpowiedzAle wszystko wskazuje, że babcia w chwili, gdy przepisywała mieszkanie, nie była w pełni sprawna umysłowo, w dodatku przypuszczalnie pod wpływem różnych leków - nie można było zakwestionować ważności takiego zapisu?
OdpowiedzAle czy ten wujek nie miał spłacić mieszkania od babci, tj. w pewnym sensie wykupić? Bo jeśli wykupił, to powinny do niego należeć dwa domy - i ten, przy którym sam majsterkował i ten "babciowy". Czy źle zrozumiałam?
OdpowiedzJak kto głupi, to aż miło. Facet zaoszczędził na prawniku, to ma swoją oszczędność. Jakby do takiej transakcji wziął prawnika, zapłaciłby tysiaka czy dwa, ale umowę z babcią miałby taką, że choćby skały sr#4ły mieszkania by nie stracił. Wolał ryzykować? Zagrał i przegrał, jego wola jego strata.
OdpowiedzZ tego co wiem wujek po prostu zawarł z babcią umowę i babcia w obecności notariusza spisała swoją wolę itd. Nikt nie przewidział wmieszania się osób trzecich. Sprawę wszyscy uważali za załatwioną już od dawna i w obliczu choroby ostatnią rzeczą o jakiej wujek myślał to sprawdzanie papierków. Nie wszyscy myślą w tak wyrachowany sposób jak jego brat.
OdpowiedzChciałbym się zapytać gdzie są teraz osoby, które wcześniej przy każdej możliwej okazji wychwalały pod niebiosa posiadanie rodzeństwa i wieszały psy na jedynakach?
OdpowiedzA czemu jedynak winny, że jedynakiem jest? Przecież nie on o tym decydował... Dyskryminują ze względu na poglądy polityczne, płeć, kolor skóry, a teraz nawet za brak rodzeństwa?? no to już lekka przesada...
Odpowiedz