Absurd dnia dzisiejszego mnie przerósł do tego stopnia, że w każdej chwili spodziewam się ukrytej kamery.
Mam kota. Kota pierdołę. Do tego stopnia pierdołę, że w momencie gdy zbierze resztki odwagi to decyduje się wejść do Mordoru, czyli lezie na spacer po korytarzu w bloku. W dodatku pierdoła kocha ludzi. Każdy jest jego przyjacielem. Najlepiej to wziąć na rączki i drapać.
Dzisiaj kot znów się zdecydował. Mamy iść na spacer, ja akurat wczorajsza nieziemsko, koło południa byłam w totalnym nieogarnięciu. Także kot lezie sobie po korytarzu, ja patrzę i akurat wpada na sąsiada. No i się wywiązał dialog:
[S] Ojj, jaki ładny ten kotek! To rasowy? Mogę wziąć na ręce?
[J] Proszę, tak rasowy. On bardzo lubi się przytulać.
[S] A to ile taki kotek kosztuje?
[J] Dużo, około 3000zł - nie negujcie, dostałam go w prezencie, sama nie jestem osobą, która dwie pensje minimalne na kota wydaje.
I w tym momencie dzieje się rzecz dziwna. Facet obraca się na pięcie i zaczyna uciekać do swojego mieszkania z moim kotem! Ja w szoku, "gonię" ich o kulach.
Gość zamknął się ze zwierzakiem u siebie i udaje, że go nie ma. Moje walenie w drzwi ściąga ochroniarza i wspólnie wzywamy policję. Patrol przyjeżdża i co widzi? Skacowaną dziewczynę w kapciach, o kulach, w pidżamie w serduszka i szlafroku tłumaczącą, że wyszła z kotem na spacer na korytarz, a podczas tego spaceru kot został porwany przez sąsiada. Sama bym siebie do psychiatryka wysłała.
Panowie dają się przekonać, że to może być prawda i idą do sąsiada. Ten otwiera, ale twierdzi, że żadnego kota nie ma. Policja wejść bez nakazu nie może chociaż z łazienki słychać dzwoneczek (nosi przy obroży). Tłumaczę, że kot tam jest, sąsiad nie otworzy, policja nie wejdzie. I tak stoimy w tych drzwiach wyzywając się wzajemnie. W tym momencie słychać jakby skok i kot wychodzi z kuchni (kuchnia i łazienka są pod sufitem połączone oknem takim). I tu historia powinna się zakończyć, ale nie...
Sąsiad zaczyna twierdzić, że to jego kot. Kłócimy się dalej, a kot siedzi na podłodze i z ciekawością przygląda się temu co się stanie. Jeden z policjantów stwierdza, że jeśli kot nie będzie od mnie uciekać to jest mój. I tu rodzi się problem. Bo po kolei sprawdzamy, czy kot od nas nie ucieka: ja, ochroniarz, sąsiad i dwóch policjantów. Na każdego kot cieszy się tak samo.
Mundurowi nie potrafią powiedzieć do kogo należy ten kot. Ja tłumaczę, że mam przecież jego całe oprzyrządowanie w mieszkaniu; miski, kuwetę, zdjęcia z nim, książeczkę zdrowia. Postanawiamy pójść do mnie sprawdzić.
No i zapomniałam. Wczorajsza impreza była u mnie. Policja wchodzi, a tam obraz nędzy i rozpaczy. Butelki, pety, pudełka po pizzy, ciuchy... Wstyd jak cholera. Ja rzucam jedynie:
[J] Się siostrze syn wczoraj urodził...
Znajdujemy książeczkę, ze zdjęcia podobny, ale funkcjonariusze dalej twierdzą, że pewni nie są. Sąsiad twierdzi, że kot jest jego, ja że mój. Kot ma nas gdzieś i siedzi ochroniarzowi na rękach.
No ale przypominam sobie, że kot jest zachipowany. Pada decyzja, jedziemy do weterynarza sprawdzić dane z chipa. Policja ma wziąć kota, a my z sąsiadem mamy dojechać. Pytanie jak? Normalnie pojechałabym samochodem, ale stężenie alkoholu w mojej krwi było bliskie zawartości go w winie.
Patrol się lituje i zgadza żebyśmy z nimi pojechali do weta. Sąsiad też chce. Więc jedziemy w suce ja, kot i sąsiad... Dojeżdżamy do lecznicy, sczytują coś tam z chipa, ale wychodzi na to, że kot jest zachipowany na pierwszego właściciela, którego... musimy ściągnąć na komendę w celu potwierdzenia, że to jest mój kot. Jedziemy na komisariat i czekamy na pierwszego właściciela.
Facet to ojciec mojego byłego narzeczonego, zachwycony całą sytuacją jak ja pie*dolę i wymuszoną przerwą w Majówce, zeznaje, że kot jest mój. Brawo! Wracamy do domu, znów suką, tym razem bez sąsiada, który został profilaktycznie zatrzymany na 48.
Tym sposobem cały dzień poszedł się...
kot
Rozumiem doskonale bo moja miaukliwa cholera tak samo się do ludzi garnie i zapewne podobnie by to wyglądało. gratuluje cierpliwości.
OdpowiedzNie wierzę po prostu że można być takim idiotą, chyba w akcie zemsty wysypałabym zawartość kuwety na jego wycieraczkę.
Odpowiedzoficjalnie umieram ze śmiechu :))
OdpowiedzTaka radość z cudzego nieszczęścia... Będziemy się obie smażyć w piekle! :))
OdpowiedzA tam nieszczęścia, założę się że Sesja też będzie nie raz polewać z tego do łez przy polewaniu na przyszłych imprezach :P
OdpowiedzA więc jest nas już czwórka ]:D "We're one the highwaaay heeeell"
OdpowiedzKomizm i absurd tej sytuacji zwalają z nóg.. właśnie sobie wyobrażam tę skacowaną dziewczynę w kapciach, o kulach, w pidżamie w serduszka i szlafroku, a wyobraźnia podpowiada: dodaj jej jeszcze papiloty! I fajkę w zębach! Genialne! :P
OdpowiedzWiem, że straciłaś dzień, Sesjo, i chyba jestem podła ale turlam się po podłodze ze śmiechu. Prawie jak wojna Pawlaków z Kargulami o kota.
Odpowiedzprzy okazji zmień dane wła§ciciela na chipie
OdpowiedzA można ???? Hodowca, związek kynologiczny i kilku weterynarzy oznajmili mi, że nie można zmienić danych w chipie. Jeśli masz inne informację, to proszę powiedz, gdzie to można zrobić.Chciałam zmienić mojemu psu. W razie zguby zadzwonią do hodowli, w której kupiłam psa, a oni poinformują mnie.
OdpowiedzKoniecikropka w jakiej bazie zarejestrowany jest Twój psiak? Pewnie hodowca mógłby go przerejestrować. Chip ma tylko numer identyfikacyjny, który trzeba później zarejestrować w kilku bazach, najpopularniejsze to safe-animal.eu i identyfikacja.pl.
OdpowiedzZarejestrowany jest w safe-animal, ale hodowca właśnie powiedział mi, że nie ma takiej możliwości.
OdpowiedzHodowca raczej może zmienić te dane, info z ich strony: Co zrobić w przypadku zmiany nazwiska lub adresu? Zadzwonić do całodobowego pogotowia SOS Międzynarodowej Bazy Danych SAFE-ANIMAL i poinformować o tym konsultanta. Można też wysłać informację mailem na adres naszego biura.
OdpowiedzJa sama zmieniałam dane w na safe-animal. Wysyłasz do nich maila i po sprawie
OdpowiedzCzyli mówicie, że można zwierzę tak po prostu ukraść i zmienic mu dane? Czy sa do tego jakieś zabezpieczenia? Serio pytam.
OdpowiedzU mnie przy zmianie danych prosili o skan 1 strony książeczki z widocznym kodem kreskowy chipa, lub skan tego papierka co się dostaje od weta. Rzadko się zdarza, żeby zwierzak został ukradziony razem z książeczką, więc raczej nie przejdzie
OdpowiedzMnie powaliło: "Więc jedziemy w suce ja, kot(...)" Genialne! :)
OdpowiedzPrzepraszam, że się śmieję z twojej tragedii, ale jak doszłam do tego, kto musiał przyjechać i potwierdzić, że kot twój, prawie spadłam z krzesła. Jak sobie wyobrażę jego i twój zachwyt... :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2013 o 0:30
Ty sobie wyobraź, w jakim on mnie stanie oglądał. Ziejąca alkoholem, brudna, w dresie na komendzie z kotem. Chyba się jednak cieszy, że za jego syna nie wyszłam.
OdpowiedzTeraz się już poplakalam ze śmiechu...
OdpowiedzNiedoszły były teściu teraz pewnie rozpowiada, że te zerwane zaręczyny na dobre Ci nie wyszły ;)
OdpowiedzSzczękę zbieram z podłogi. Ale coraz częściej słyszy się i czyta o takich debilach jak Twój sąsiad. Nie zastanawia się baran jeden z drugim, że ten zwierzak tęskni! Normalnie nakłaść po ryju. (Oczywiście nie kotu, tylko sąsiadowi.)
OdpowiedzMiałam kota który zachowywał się podobnie, ale bardzo lubił uciekać z domu przez okno ( mieszkam na parterze). Niestety musiałam go oddać dziadkom, którzy mają dom na wsi i duże podwórko, co nie zmienia faktu że dalej go odwiedzam i strasznie kocham :)
OdpowiedzTyle pocieszenia że przytrzymali go na 48, niech się nauczy rozsądku choć na te 2 dni...
OdpowiedzMyślę, że zrobili to z czystej złośliwości, bo to, że ja straciłam cały dzień to jedno, ale patrol też stracił cały dzień, a mogli być gdzieś potrzebni...
Odpowiedz@Sesja w tej sytuacji to, że tak powiem, zbrodnia i kara, a nie złośliwość policjantów :P
OdpowiedzMyślę, że gdybyś się uparła to sąsiad mógłby odpowiadać za kradzież, a kradzież "towaru" powyżej 250zł (a kot kosztował 3000zł) jest przestępstwem.
OdpowiedzMasz szczęście, że nie skończyło się jak u Kargula i Pawlaka w wojnie o kota ;)
OdpowiedzJakby mi sąsiad (a mam takiego jednego starego wrednego capa) zaiwanił psa, to bym mu go na powiedzmy tydzień zostawiła. Jakby podliczył rachunki za żarcie, zobaczył ile go kosztuje czasu i pracy ciągłe wycieranie ścian z glutów i podłogi ze śliny, ile kilometrów trzeba przebyć żeby go zmęczyć, ile nerwów trzeba stracić wysłuchując jak pół nocy liże się po jajkach, to myślę że by mi go sam oddał i jeszcze dopłacił. P.S. Mój pies to też taki zdrajca, ale chyba w mniejszym stopniu... :)
OdpowiedzWątpię by sąsiad ukradł kota dla siebie - raczej chciał go sprzedać jak się dowiedział ile jest warty
OdpowiedzKociak był warty 3tys, dorosłe zwierzę jest już dużo mniej warte, zwłaszcza jeśli wykastrowane ;) A z ciekawości - jaka to rasa?
OdpowiedzDziwię się, że sąsiad po wezwaniu policji, ba, po odkryciu, że jest chip ciągle trzymał się swojej wersji oO
Odpowiedzo słlodka pazerności co z ludzi czyni idiotów....
OdpowiedzCo on myślał, że ot tak mu swojego kota podarujesz?
Odpowiedzteoretycznie, jeżeli kot jest warty 3000 to próba kradzieży to już przestępstwo, a nie wykroczenie, więc sąsiad nawet może dostać uczciwy wyrok :-)
OdpowiedzWłaśnie chciałam o tym napisać. I to nie była próba kradzieży, raczej "wykonany" do końca rabunek wcale nie taniej własności. Warto by pazernemu głupkowi ....pogonić kota ;)
OdpowiedzCóż, kojarzy mi się to z pewnym filmem... Nie mieszkasz przypadkiem gdzieś na Ziemiach Odzyskanych? http://www.youtube.com/watch?v=A_2ofmmWLrY
Odpowiedzhttp://www.youtube.com/watch?v=FrxI13V1qEc
OdpowiedzSwoją drogą uparty ten sąsiad. praktycznie do końca obstawał przy tym że kot jest jego. Nie będę oryginalna jeśli napiszę, że padłam ze śmiechu :D
OdpowiedzA ten sąsiad to chyba nie całkiem normalny był. Mając informacje że kot zachipowany jest chciało mu sie jechać i usłyszeć że to jednak nie on jest właścicielem? Myślał że telepatycznie zmieni dane w chipie? Idiota jakiś...
OdpowiedzDobra Historia, daję "mocne" - ale po jakiego grzyba się chwalisz ile warty jest kot ?! naiwność ? :/
OdpowiedzNo wiesz, chyba taka zwykła ludzka reakcja. Kłamać nieładnie, nie odpowiedzieć też brzydko, kto by się spodziewał, że idiota postanowi kota porwać?
Odpowiedzto się mówi, że niewiele kicia warta, ale rozumiem że człowiek sie nie spodziewa złodzieja i mówi zgodnie z prawdą
OdpowiedzSesjo, a nie prościej było wymyślić bajeczkę - przed wezwaniem policji - że kot jest chory na zakaźną chorobę i trzeba mu podawać codziennie leki, które kosztują 4000 opakowanie, bo inaczej choroba się odezwie na nowo. A jest bardzo zjadliwa dla człowieka...
OdpowiedzWymagasz szybkiego myślenia od człowieka w stanie mocno poimprezowym? :D
OdpowiedzSine. Lepiej bym tego nie ujela
OdpowiedzTeraz to musztarda po obiedzie, ale takie pierdoły czy to w wersji kociej czy psiej można nauczyć reagowania na jakieś wymyślone słowo (np klak) i tylko od jednej osoby, głównego właściciela. Nauka polega na tym, że za zareagowanie na słowo od osoby od której ma reagować dostaje smakołyk, a od innej jest karany. Koleżanka tak wyuczyła swojego psiego przytulasa, kochał wszystkich i wszystko ;)
OdpowiedzSytuacja piekielna, absurdalna i śmieszna za zarazem. Zastanawiam się na co liczył sąsiad idiota zagarniając kota na twoich oczach a potem idąc w zaparte... Szczególnie jak jak pokazałaś książeczkę a potem okazało się ze jest chip... Ja bym zrobił tak jak napisała GoshC. Wartość 3 tysi i fakt że technicznie to nie była udaremniona próba kradzieży a kot został ukradziony i tylko odzyskany przez policjantów (niech mnie jakiś prawnik poprawi jeśli się mylę) sprawia że idiocie można dać nauczkę którą zapamięta...
OdpowiedzA ja będę wrednie szczera i stwierdzam, że częściowo sama sobie nagrabiłaś. W życiu nie powiedziałabym nikomu o zwierzęciu, które chodzi poza dom ( jak widać twoja obecność w przypadku kul nie pomogła), że jest rasowe i warte 3k...
Odpowiedzrozumiem, że wy się chwalicie wszystkim, że wasze wychodzące zwierzę jest warte kilka tysięcy?
OdpowiedzMasz trochę racji. Z drugiej strony podejrzewam że ja też sąsiadowi w luźnej rozmowie spontanicznie odpowiedziałbym na bądź co bądź proste pytanie. Kto mógł się spodziewać że sąsiad idiota?
OdpowiedzNie, żebym Ci tego życzył, ale więcej takich historii proszę :) Absurdalne, zabawne, wciągające.
OdpowiedzSytuacja śmieszna, chociaż gdyby przydarzyła się mnie, to ja bym została zatrzymana na 48 za wybicie sąsiadowi zębów :P
OdpowiedzFenomenalnie opowiedziane :)
OdpowiedzJa ci naprawdę współczuję, ale muszę to napisać: HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA...o ja pier*** :D No dobra. Pośmialiśmy się, a teraz przyznaj się tu nam jak na spowiedzi, gdzie była ta ukryta kamera? :P
OdpowiedzZdejmij dzwoneczek kotu. Kot jest zwierzęciem bezszelestnym, i kiedy coś mu brzęczy przy szyi, a sam nie widzi co i gdzie dokładnie to jest, to się frustruję.
Odpowiedz@Nikt, jeśli frustrują Cię koty, które nie widzą, co im brzęczy... to polecam melisę na ukojenie nerwów.
Odpowiedz@Jablko Czytanie ze zrozumieniem się kłania. To kot się denerwuje przez dzwoneczek, a nie ja. Dla mnie to może brzęczeć, nawet fajnie brzmi jak kot się zbliża.
Odpowiedz@Nikt9012, napisałeś wyraźnie - się frustruję. Ja się frustruję, kot się frustruje. Pisanie ze zrozumieniem się kłania.
Odpowiedzmoja miała dzwoneczek jak była malusia, bo potrafiłą wleźć w zabudowę kuchenną przez dziurę po zmywarce- i nie widać kotka...
Odpowiedz@bazienka: Dobrze, że się na tej obroży z dzwonkiem w tym zakamarku nie powiesiła. I to nie jest żart, bo z czymś takim na szyi o wypadek nie trudno - zwłaszcza u małego kotka.
Odpowiedzale przynajmniej polskie prawo zadzialalo prawidlowo! a na przyszlosc - koty na zewnatrz (w miejsca publiczne) rowniez nalezy wyprowadzac na smyczy!
OdpowiedzPodnieść na korytarzu kota sąsiadki i udawać, że jest twój - zbrodnia doskonała!
Odpowiedz... ale sąsiad :D prawdziwy debil!
OdpowiedzHistoria piekielna, dobrze, że się wyjaśniło:) Mam tylko nadzieję, że sąsiad nie będzie chciał się na Tobie zemścić za swoją zbrodnię (nie)doskonałą ;) nie wiadomo co takiemu idiocie przyjdzie do głowy. A tak z ciekawości, możesz napisać co to za rasa kota?
OdpowiedzNie wierzę że istnieją aż tacy idioci...
OdpowiedzDobrze że moj pies to niezła cholera co w zyciu by sie nie cieszyła na widok innego człowieka bo jak se pomyśle o tym że ktoś mógłby mi taki numer wykrecic to ciary na dupie ....
OdpowiedzJa pierdziele, ale facet szedł w zaparte :D Wiem, że stracony dzień i sytuacja nerwowa, gdy miała miejsce, ale jako opisana powala absurdalnością :D
OdpowiedzMitomania się nasila a Wy łykacie te konfabulacje jak młode pelikany żaby.
OdpowiedzWojna o kota jak w Samych Swoich :) Dobrze, że na koniec nikt sierściucha nie odstrzelił.
Odpowiedznie będę chyba więcej o tak wczesnej godzinie w soboty czytał twoich historii. co prawda mam kawę na podorędziu, już do połowy wypitą, ale i tak czuję się jak po seansie Żywota Briana... względnie Świętego Graala.
OdpowiedzRzadko mi się zdarza śmiać w głos i płakać na raz czytając piekielnych... :D A co z tym sąsiadem? :D
OdpowiedzNie no, sorry, ale niektóre poruszone tu sprawy wołają o pomstę do nieba... za niewiedzę ;-) Pierwsza sprawa to kot chodzi przecież do weterynarza, prawda ? Nawet jesli nie do jedynego, to w jakiejś lecznicy weterynaryjnej jest na pewno wpisany w ichnią bazę danych. Wpisane są tam szczepienia, podane leki itp. oraz przede wszystkim dane właściciela. Nie wystarczyło to policjantowi ? @@ Druga sprawa to wartość tego kotka. Jeżeli ten kocio warty jest faktycznie trzy koła, to znaczy, że urodził się w legalnej, zarejestrowanej hodowli i posiada dokument związany z jego pochodzeniem (rodowód). Nawet jesli dostałaś go w prezencie, to razem z dokumentami (już nawet nie wspominam o umowie adopcyjnej, bo faktycznie nie ma obowiązku, choć umowy są powszechnie stosowane). Te dokumenty przez sam fakt, że jesteś w ich posiadaniu, udowadnia Twoje prawo własności do kotka. A jeżeli ich nie posiadasz.... To znaczy, że kociak urodził się w pseudohodowli i tylko wygląda na rasowego, ale nie posiada dokumentacji dot. pochodzenia i jest typowym (dla Polski, niestety) pseudorasowcem. A w takim wypadku na pewno tyle nie kosztuje.... Bowiem hodowca ma obowiązek wydać z hodowli kocię wraz z dokumentacją pochodzenia, nawet gdy za darmo. Może być jeszcze inny ewentualny powód, rzadziej spotykany. Hodowca jest nieuczciwy, zachowuje dokument, by potem nielegalnie go odsprzedać bądź wykorzystać dla innego, nierasowego kota. Ale, jak pisałam, rzadziej się to spotyka. Z tego wszystkiego, co powyżej, wynika inna rzecz: rasowy kot jest warty odpowiednio do wartości swojej rasy tylko razem z rodowodem. Bez nich jest oficjalnie kotem nierasowym (w typie rasowego) i jego cena spada do kilku stówek w najlepszym wypadku....
Odpowiedzdzieki za historię, z lubym obsmialiśmy się do łez
Odpowiedzprawie spadłam z krzesła , a to sierściuch jeden . Tylko pytanie co sąsiadowi do łba strzeliło , tego nie ogarniam .
OdpowiedzNakręcić adaptację, a na podkład końcowy motyw z Benny Hilla!
Odpowiedzwypadło w losowych... od razu poznałem po pierwszym zdaniu. Sesjo mam nadzieję że tam na górze jest Tobie lepiej...
Odpowiedz