Mam w pracy kolegę, który jest wielkim żartownisiem.
Kolega ten ma tendencję do odbierania telefonów w bardzo specyficzny sposób. Jego standardowe teksty to:
- Zarządzanie światem, Bóg przy telefonie. Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cuda trzeba czekać do dwóch tygodni. W czym mogę pomóc?
Albo:
- Zarządzanie piekłem, Diabeł przy telefonie. W czym mogę zaszkodzić?
Wszystko ładnie i cacy, jeśli odbiera tak swoje prywatne telefony, ale któregoś pięknego dnia...
Nastał u nas sezon grypowy. Padaliśmy jak muchy po Muchozolu. Co dzień było nas mniej, a zielone świstki druków L-4 zasypały dział Personalny. Mnie niestety żadna cholera wziąć nie chciała, żaden wirus nie chciał się na mnie połakomić, więc przychodziłam grzecznie do pracy i tyrałam za pięć osób na raz.
Wpadłam na genialny pomysł, że wezmę sobie do pomocy Stasia Żartownisia. Jest na tyle obeznany w tematyce mojego działu, że radzi sobie bez problemu z podstawowymi obowiązkami. Jego rola, między innymi, miała polegać na odbieraniu telefonów, które na Punkcie Obsługi są bardzo liczne. Co chwilę dzwonią pracownicy prosząc o pomoc, na przemian z klientami, pragnącymi zasięgnąć informacji. Co ważne - dzwonek telefonu połączeń wewnętrznych tylko nieznacznie różni się od tych pochodzących z zewnątrz. Miałam na uwadze, że Stasiowe niewprawione ucho może mieć problem z ich odróżnieniem, więc w miarę możliwości starałam się alarmować go, rzucając hasła: "klient" i "sklep". Kilka razy nie zdążyłam. Stasiowe nadgorliwe łapki podnosiły słuchawkę zanim zdążył przebrzmieć pierwszy dźwięk melodyjki...
Sytuacja I:
- Zarządzanie piekłem, Diabeł przy telefonie (...).
Klient chichocząc:
- O proszę, w końcu ktoś na poziomie. Ja w sprawie reklamacji...
Sytuacja II:
- Zarządzanie światem, Bóg przy telefonie (...).
Dyrektor po chwili ciszy:
- Ej, a to nie powinien być mój tekst?
Jeszcze nigdy nie widziałam tak czerwonego Stasia. Od cebulek włosów po kołnierzyk koszuli.
Jeszcze dwa razy Staś zastosował swój żarcik i dwa razy klienci natychmiast odkładali słuchawkę. Oczywiście nie omieszkał pochwalić się swoimi sukcesami w roli firmowej sekretarki.
Chyba cierpię na brak poczucia humoru, bo jakoś nie do śmiechu mi było po zasłyszanych rewelacjach. Do pracowników może mówić co chce, ale klienci... Wiem z doświadczenia, że klientom do oburzenia się niewiele trzeba. Już oczami wyobraźni widziałam lawinę skarg klientowskich spadającą prosto na moją biedną głowę. A podobno jesteśmy poważną firmą.
I tak Staś dostał tego dnia bana na telefon. I wylądował w czyśćcu. To znaczy na kasach. Precz z oczu siło nieczysta.
Trzy godziny później dzwoni telefon. Odbieram:
- Dzień dobry, firma XYZ, w czym mogę pomóc?
- Yyyy... A Diabeł gdzie się podział?
- Resocjalizację w czyśćcu przechodzi - odparłam z pełną powagą. No co? Głupota bywa zaraźliwa.
- To pani go zawoła, bo on z tą moją reklamacją całkiem dobrze kombinował.
I jak tu się gniewać na Stasia?
Do marketingu go, byłby geniuszem.
OdpowiedzPosadźcie go tam na stałe! Tylko z zastrzeżeniem, że z ewentualnymi skargami ma sobie radzić sam :D Będą do Was dzwonić sami ciekawi ludzie :D Bo ci nieciekawi (albo znudzeni) przestaną z oburzenia XD
OdpowiedzTez tak czasem odbieram, nawet jak wiem ,że dzwoni największy sztywniak, w 99% rozluźnia to atmosferę i pomaga , jest oczywiście ten odsetek ludzi , którzy dzwonią w stylu Tudorów, czyli jak oni dzwonią to się morza gotują , niebiosa otwierają ,a odbierający powinien im jeszcze zapłacić ,że miał to szczęście podnieść słuchawkę, no ale wszytkom nie dogodzisz, ze Stasiem to na mistrzów a nie na piekielnych :)
OdpowiedzMój tekst kiedy pracowałam w pewnej redakcji: - Biuro mecenasa Roszęęę... jak się ktoś zaczynał dukać że on nie do prawnika. - Redakcja proszęęę Zwykle pomagało rozładować niekiedy spiętego rozmówcę.
OdpowiedzMój tekst, ale do koleżanki: - Kostnica miejska, dział rezerwacji miejsc, słucham. Śmiech ze słuchawki słyszał nawet kolega stojący 2 metry ode mnie.
OdpowiedzJa zwykle jak jestem u przyjaciółki i ona prosi, żebym odebrała telefon (bo sama zajęta), to rozmówcę witam słowami "Rezydencja państwa Piekielnych, słucham?". Proste, ale powiedziane z odpowiednią emfazą sprawia, że rozmówcę po drugiej stronie zatyka na dłuższą chwilę XD
Odpowiedz@ OddajMiSwojMozg - kiedyś tak odebrałam u rodziców, telefon dzwonił akurat w porze "ciotkowych rozmów z mamą", no ciotka to jednak nie była, tylko jakaś pani z super extra ofertą zaproszeniem na pokaz magicznych kocy, kołder i garnków, panią zamurowało, ale tylko na 3 sekundy, po czym z werwą poprosiła o kogoś z państwa do telefonu :)
OdpowiedzStrasznie suche te jego żarty, trzyletnie dziecko sąsiada zna lepsze.
OdpowiedzNo to dawaj te lepsze.
OdpowiedzMam nadzieję, że historia trafi na główną, bo bardzo, bardzo przyjemnie mi się czytało :D
OdpowiedzI komentarze też ^___^
OdpowiedzMój tata i jego koledzy odbierali telefon różnymi tekstami. Był to telefon wewnętrzny firmy, ale powitania sprawiały, że wiele osób mówiło: "Przepraszam, pomyłka" i się rozłączało. Pamiętam, że było: - Dział produkcji jaskiń, słucham. - Tu kostnica Radość. W naszych trumnach wyglądasz jak żywy.
OdpowiedzTekst z trumnami to stały numer mojego ojca :P
OdpowiedzHahahahahhhahahaha :D
OdpowiedzMega pozytywna historia :D
OdpowiedzŚwietna historia :) Skutecznie poprawia humor.
OdpowiedzWidać, że Stasio to "swój chłop". :)
Odpowiedz"Ministerstwo infrastruktury, departament budowy jaskiń, słucham?" - takimi słowami mój tata wita rozmówcę. Raz, gdy dzwonili z jakąś reklamą czy tam zaproszeniem, próbował sprzedać jaskinię pani dzwoniącej. :P Aż mi się przypominają Rossmówki, odcinek "Telefon".
OdpowiedzCzyli nie taki Diabeł straszny.... :)
OdpowiedzMój ulubiony tekst powitalny to: Zakład pogrzebowy Dobra Nowina, w czym mogę pomóc?
OdpowiedzKiedyś miałem na poczcie głosowej powitanie (z ciężkim, rosyjskim akcentem): Tu kamandiir Metalowy, baza atomowa Nowyj Świt. Nie mogę teraz odebrać telefonu, ale nazwę państwa do zbombardowania możesz zostawić po sygnale. Nie wiem czemu, ale jakoś rzadko miałem tam jakiekolwiek wiadomości.
OdpowiedzOprócz tekstów z zakładem pogrzebowym i rezydencją, odbieram też często słowami: "Dom weselny Utracona Wolność w czym mogę pomóc?" :)
OdpowiedzStasiu jest moim ulubieńcem od dziś:) Swoją drogą - niby firmy to potrzebna powaga, ale o ile milej i sprawniej załatwia się sprawy z kimś, kto na wstępie wykazuje poczucie humoru :)
OdpowiedzMój mąż, dzwoniąc do znajomych, mówi: "Urząd Skarbowy się kłania, czy rozmawiam z panią Piekielną?" :D
Odpowiedzszkoda, że nie mieszkam tam gdzie Ty z chęcią poznała bym Stasia :D
OdpowiedzU mnie w pracy teoretycznie powinnyśmy odbierając telefon anonsowac nazwę oddziału na jaki się dodzwoniono. Koleżanka potrafiła na jednym wdechu i z pełną powagą wyrzucic z siebie: "oddział neonatologiczny z pododdziałem patologii noworodka, pani położna Zyta Dokuczliwa przy telefonie, słucham?" :)
OdpowiedzFajny ten Stasio. :) A mój narzeczony odbiera telefon słowami: Ja,bitte? z idealnie niemieckim akcentem, mimo że nigdy nie uczył się niemieckiego ani nie jest Niemcem.
Odpowiedz