Jak sąsiedzi potrafią człowiekowi uprzykrzyć życie??
Dzwoni do mnie telefon. Nieznany numer, niechętnie odbieram. Okazało się, że to ze spółdzielni mieszkaniowej.
- Bo pani koty to się załatwiają na klatce.
- W jaki sposób?
- No... zrobiły kupę.
- A jak sobie otworzyły drzwi od mieszkania?
- Proszę sobie nie robić żartów, śmierdzi w całym budynku!
Tu muszę dodać, iż faktycznie śmierdzi. Śmierdzi moczem niekastrowanych kotów - wiadomo, marzec, kwiecień, koty ze wzmożoną aktywnością znaczą teren.
Cóż, moje koty nie wychodzą z mieszkania inaczej niż na smyczy ze mną. Nie załatwiają swoich potrzeb nigdzie indziej, tylko do kuwety. Oba są wykastrowane. Ale to nie przeszkadza moim sąsiadom uprzykrzać mi życie.
Wezwali straż miejską. Straż nie mogła zrobić nic, pochylając się nad kocią kupą w piwnicy... Zaproponowałam im testy DNA aby sprawdzili czy to na prawdę moje koty jakimś cudem otworzyły drzwi od mieszkania oraz piwnicy, załatwiły swoje potrzeby i wróciły do mnie, uprzednio zamykając zamki.
Spółdzielnia zamierza wezwać Policję i sprawdzić, czy faktycznie nie trzeba zbadać kału i moczu.
Facepalm po całości...
mieszkanie
CSI - Cat Slug Investigation
OdpowiedzA chciałem właśnie napisać CSI Miami :)
OdpowiedzCSI: Miau!
OdpowiedzHa! Miałam podobną sytuację. Żaden z moich kotów nie wychodzi na dwór. To znaczy latem wyprowadzane są w szelkach do parku ale po schodach są znoszone w transporterach albo takiej specjalnej torbie do przenoszenia zwierząt. Do sąsiadów ten argument też nie chciał trafić. Na wszelkie logiczne argumenty sąsiadka udzielila odpowiedzi: - Bo na klatce schodowej śmierdzi Cóż. Odpowiedziałam dość logicznie: - Trzeba się częściej myć to nie będzie śmierdziało. Wszystkie moje koty są wysterylizowane. Kuwety sprzatane na bieżąco i gruntownie. W dodatku stoją w mojej łazience a nie na klatce schodowej. A kot to bardzo czyste stworzenie i nie smierdzi, naprawdę. Nie bójcie się też udzielać bezdomnym kotom schronienia zimą w postaci uchylonego okienka w piwnicy. Kot woli załatwić się na dworze niż w piwnicy i jeśli okno będzie uchylone to on na siusiu i inną potrzebę wyjdzie na dwór. W piwnicy jedynie będzie się ogrzewać i spać w cieple. ,,, A kiedy pada deszcz Bezdomne koty mokną – Co zrobić masz sam wiesz: W piwnicy otwórz okno. A kiedy szron się szkli, spod nóg i kół śnieg pryska Zamknięte uchyl drzwi, Zmarznięte wpuść kociska. Bo może być i tak: W twych grzechach zaczną grzebać, A kot – da łapką znak, Uchyli furtkę Nieba.,,, … … R.M. Groński … …
OdpowiedzPrzepiekny, wzruszajacy wiersz :))
OdpowiedzWłaśnie miałem wychodzić, ale przeczytałem ten wiersz i się popłakałem. Teraz z pół godziny minie zanim się uspokoję.
OdpowiedzFomal, czy już wspominałam, że Cię lubię?^^
OdpowiedzOdniosłam dziwne wrażenie, że Twoja ironia/złośliwość sprawiła, że sąsiedzi będą teraz starać się, żebyś to Ty odpowiedziała za to zasikanie. A wystarczyłoby powiedzieć: Nie. Moje koty siedzą w domu, wyprowadzam je na smyczy/szelkach,.....
OdpowiedzPierwszy raz widzę żeby kota ktoś na smyczy trzymał. Kot to jest zwierzę wpół dzikie, chodzące własnymi drogami to nie jest pies żeby się przyzwyczaił do smyczy. Uwiązany kot po prostu się męczy bo to jest wbrew jego nieokiełznanej naturze.
OdpowiedzKot udomowiony nie jest półdziki. Moje co prawda nie reagują entuzjastycznie na spacery na szelkach (dlatego ich już nie wyprowadzam), ale nie ze względu na samą smycz, tylko stresują się będąc poza domem. Takie są właśnie wpółdzikie. Choć miałam kota, któremu się bardzo na spacerach podobało :)
Odpowiedz@Drill_Sergeant, czasem smycz jest konieczna. Siostra ma głuchego kota, wielki, biały, od urodzenie głuchy potwór i pożeracz małych stworzeń. A teraz wyobraź sobie, że puszczasz go luzem: - pójdzie przed siebie i możesz sobie wołać - zaatakuje człowieka (jest bardzo bojowy a waży ponad 8kg, dłoń przegryza na wylot - sama to widziałam) - zaatakuje jakieś inne zwierze (bez żadnych hamulców atakuje inne koty, rzuca się na psy każdego rozmiaru. Chyba lepiej żeby był na smyczy, pilnowany.
Odpowiedz@kalipso - Drill ma odpowiedź na każdy temat. Zaproponuje Ci uśpienie kota, no ale żeby chodził w szelkach? Co to to nie. Co ja bym dała żeby mój futrzak chciał chodzić w szelkach...
OdpowiedzDziewczyny, ale to nie jest tak, ze kot chodzi, jak pies na smyczy ( to znaczy widziałam takiego kota ale to strasznie rzadkie przypadki). Szelki i smycz są po prostu po to, by kot mógł sobie pobiegać i pobadać teren w sposób bezpieczny dla siebie i dla własciciela ( żeby nie musiał włazić po kota na drzewo na przykład).
OdpowiedzKot siostry chodzi na smyczy jak pies, kroczy równo przy nodze z zadartym ogonem, nie płoszy się od byle czego, bo nie słyszy. Nie przeszkadzają mu samochody, ludzie rowery... No, chyba że wypatrzy zdobycz, wtedy przyczajka i atak. Ostatnio smycz była za długa i zanim siostra ją zwinęła zdążył rzucić się na psa, który na niego szczerzył kły. Jak poderwała smycz to podniosła kota z psem w zębach.
OdpowiedzKalipso - moja mama i ja posiadamy na spółę identycznego białego mordercę, nawet opisałam tu kiedyś historię z nim w roli głównej. Też nie słyszy, waży już ponad 10 kilo i nie jest to sam tłuszcz, rzuca się na ludzi (głównie na mnie, strasznie lubi taką zabawę), kocha chodzić na spacery, potrafi miauczeć przez kilka godzin pod drzwiami żeby ktoś z nim wyszedł :)
Odpowiedz- Sąsiedzie, to pana szczur biegał dziś u mnie po ogródku? - To nie szczur, to jamnik - miniaturka! - Kot zeżarł, znaczy szczur :D Przepraszam za suchara, tak mi się skojarzył z kotami-zabójcami :)
Odpowiedz@Drill - za przeproszeniem oczywiście - nie pierdziel jak się nie znasz.
OdpowiedzTy się nie śmiej bo jeszcze naprawdę te badania zrobią - na twój koszt.
OdpowiedzA dlaczego na koszt Shineoff? To spółdzielnia musi udowodnić winę, a nie Shineof - swoją niewinność. Dopiero kiedy faktycznie okaże się, że to jednak Jej NinjaKoty jednak potrafią dokonywać niemożliwego, spółdzielnia może wystąpić o zwrot kosztów badań ;)
OdpowiedzMacie chyba mikroklimat sprzyjający zanikowi mózgu, sąsiedzi , straż miejska( tu się nie dziwie bo to moja w gratisie z mundurem), urzędasy ze spółdzielni, niezłe kombo, @misiafaraona może mieć racje, nie wiem czy nie dobrze by było zainwestować w jakiś gps, albo cuś co pozwoli uciąć dyskusje gdzie koty były , jak ich nie było, bo mieszkasz z naczelnymi , które nie zeszły z drzewa , tylko z niego spadły.
OdpowiedzNo teraz to pusciles wodze fantazji. Koty z gps. Takiego czegoś jeszcze nie słyszałem. Chociaż w sumie mogło by to fajnie wygladac, koty z nadajnikami a autorka biegajaca za nimi z wielka antena w jednej ręce i z ogromnym wyświetlaczem pozycji kotów w drugiej. :D No, teraz to ja sobie poszalalem z wyobraźnią. :D
OdpowiedzAmi, jeszcze powinien mieć światła postojowe, żeby było widać gdzie rżnie kupę...
OdpowiedzBydło się kolczykuje, owce, chipy dla psów i innych zwierząt, to kota się nie da, no bez jaj , dla unijnych psychopatów, to tylko kwestia czasu, kiedy zabiorą się za zwierzęta domowe , a potem , czego mam nadzieje nie dożyć..ludzi.. wróć .. to już zrobili , przecież każdy ma komórkę :). @MojaMalaAmi, przy obecnym poziomie miniaturyzacji powszechności urządzeń tego typu to nie jest takie science fiction.
OdpowiedzTeż nie sądzę, żeby to było SF. Lokalizatory dla psów można już na allegro kupić, więc dla kota musi być tylko trochę mniejszy. A myślę, że tylko kwestią czasu jest podpięcie takich urządzeń pod aplikację na smartfona - i wtedy można by koty śledzić na mapach googla :D
Odpowiedz@Drill_Sergeant moja Kićka (kotka pełną gębą) siada na rozkaz, prawidłowo też reaguje na waruj. Uwielbia chodzić na smyczy, bo smycz oznacza balkon, kot się tak przyzwyczaił, że bez smyczy na balkonie nie będzie siedzieć. Aportuje lepiej niż niejeden pies, przynosi do nóg, sama kładzie zabawkę i czeka żeby jej rzucić. Potrafi wykonać komendę "szukaj" i przynosi wtedy jedną ze swoich zabawek. Jak zobaczy owada czy gołębia dosłownie szczeka. Nie muszę chyba mówić, że jej ulubiona komenda to "poproś"?? Kot nie pies, tiaaaa....
OdpowiedzProsze, wręcz blagam, nagraj jakis filmik z tym swoim kotopsem. :D Ja naprawde bardzo chcialbym zobaczyć kotka ktory reaguje na komendy siad i waruj. Myślę ze nie jestem jedyny na piekielnych ktory chciałby zobaczyć twojego siersciucha.
OdpowiedzNie ma sprawy :D Jak się uda to nagram :D Choć nie powiem, jednak najlepiej wychodzi jej aportowanie i "poproś"...jeśli idzie o waruj i siad, to jednak typowy kot, robi jak chce :D
OdpowiedzRównież proszę o dowód na to, że istnieją takie "kotdogi". Na słowo nie uwierzę, bo naprawdę mnie to przerosło. Chyba tylko kot z psem w zębach wspomniany gdzieś wyżej może z nim konkurować. :)
OdpowiedzHeh, Lunnayenne, moja zmarła dwa lata temu kotka była też takim kotopsem. Byłyśmy razem 17 lat i zawsze chodziła za mną jak pies, aportowała i reagowała na polecenia: zostań, poczekaj, chodź do mnie. Gdy w domu zgasły światła i wszyscy byli już w łóżkach zawsze dokladnie patrolowała całe mieszkanie zanim sama się przy mnie położyła. Co ciekawe, nawet ludzie, którzy się zarzekali, że nie lubią kotów, za Angelą przepadali. Kotka miała szósty zmysł do wyczuwania, czy nowy znajomy jest dobrym, czy złym człowiekiem. Dobremu natychmiast ladowała się na kolana ale od złego uciekała. I to się sprawdzało za każdym razem w trakcie znajomości. Do tej pory nie potrafię się do końca pogodzić z tym, że odeszła. Trudno się pogodzić z odejściem kogoś, kto od dziecka przy mnie był.
OdpowiedzHeh....jednak historia Autorki i Wasze komentarze obudziły pewne wspomnienia i się rozkleiłam trochę patrząc na pamiątki po mojej kotce. Znalazłam po jej śmierci taki wiersz w sieci. Nie wiem, kto jest jego autorem/autorką, ale chcę się z Wami, kociarzami podzielić (proszę Fomala by wstrzymał się z komentarzami). Wiersz prosty, słowa proste, ale płynące prosto z serca i może dlatego do serca trafiające: Za tęczowym mostem „Panie Boże, nie jestem aniołem dziś niewielu jest takich na świecie, może ci, co na ziemskim padole pokochali zwierzęta i dzieci. Panie Boże, powiedziałeś „proście”, rzekłeś „proście, a będzie wam dane” wiesz, że wczoraj po Tęczowym Moście poszedł do Ciebie mój kot ukochany? Panie Boże, poznasz go z łatwością, miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon, proszę o Panie, zawołaj go głośno, bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo. Panie Boże, nie proszę dla siebie, znajdź mu jakąś osobę przyjazną, by głodny i smutny tam nie był, i żeby mógł sobie przy kimś spokojnie zasnąć. Panie Boże, a gdy tak się stanie, że i mnie kiedyś do siebie zawołasz, pozwól mu proszę wyjść mi na spotkanie, jeśli oczywiście aniołem zostanę”.
Odpowiedzznam ten wiersz. a mimo wszystko za każdym razem jak go czytam mam łzy w oczach.
Odpowiedzno i się popłakałam...
OdpowiedzI ja też.
OdpowiedzPopłakałam się. Od razu pomyślałam o Marcelu...To był niesamowity kot. Tęsknię za nim.
OdpowiedzDlaczego policja miałaby łapać przestępców, skoro może tropić kocie kupy? :D
OdpowiedzFacepalm to będzie jak się okaże ze to twoja własna kupa ;)
OdpowiedzMyślisz, że ktoś kradnie kupy z kanalizacji i rozsmarowywuje je po klatce schodowej? Bez kitu, jakie mnie rozkminy czasem nachodzą...
OdpowiedzNo jest to jakieś wytłumaczenie sprawy ;)
Odpowiedzmoże jeszcze psa tropiącego sprowadzić, aby odszukał winowajcę?
Odpowiedz