Czas na historię pocztową. Uwaga: padnie motto, którym się prawdopodobnie wiele urzędów pocztowych kieruje.
Wchodzę do tego uroczego przybytku, mam coś ważnego do nadania poleconym. Cztery okienka, otwarte oczywiście jedno. Sznurek ludzi jak za dawnych czasów gdy papier rzucili. W okienku siedzi ona: pani Kierownik. Twarz mopsa, figura Flubbera, a na łbie farbowana trwała w stylu pani z baru mlecznego. I tabliczka na ogromnym cycu informująca, że [G]ienia jej na imię. Obsługuje każdego klienta ślamazarnie i w niemiłej atmosferze, choć zaobserwowałam, że przychodzą w prostych sprawach, więc powinno iść sprawnie. Cóż, coś czuję, że przyjdzie mi posterczeć w tym ogonku. Przestępuję z nogi na nogę i ciśnienie mi powoli rośnie, bom z tych, co się wyjątkowo w kolejkach irytują.
W końcu już prawie moja kolej. Hurra. I w tym momencie wychodzi z zaplecza inna [P]racownica.
P: Geniu, możesz mi na chwilę ustąpić komputer, muszę coś wydrukować, a tam nie działa.
G: Masz.
Gienia z piękną miną wymalowaną na twarzy - taką, że kąciki ust prawie na szyję zachodzą - olewa w tym momencie klienta stojącego przy okienku, wstaje, ustępuje miejsca pracownicy. Pracownica przypatruje się bez większego zrozumienia na ekran, prawie wsadzając w niego nos. Potem szuka jakiegoś klawisza na klawiaturze, znów niemal nosem o nią zawadzając. Szuka myszki. O, znalazła. Zaraz, zaraz, który to klawisz? Lewy czy prawy? A, lewy. Klik. Nie działa. Gieniu, czemu nie działa? Nie mogę z tymi komputerami.
Kolejka rośnie. Po chwili obie panie się orientują, że w drukarce nie ma papieru. Zaczyna się szukanie ryzy po całej poczcie, panie coś psioczą. Kolejka dalej rośnie, robi się lekki szmer, słychać wzdychanie, każdy przestępuje z nogi na nogę.
[P] (lekko zakłopotana) Geniu, wiesz co, to ja pójdę poszukam tego papieru na zapleczu, a ty w tym czasie może obsłuż parę osób, bo stoją i czekają.
[G] (pogardliwie, tubalnym głosem) Stoją? NIECH STOJĄ! Ktoś im tu kazał stać?
Nasmarowałoby się skargę, ale komu ją wręczyć? Pani kierownik? ;)
skargi@centrala.poczta-polska.pl - działa cuda
OdpowiedzCzysta propaganda żeby dać ludziom złudzenie że coś mogą zdziałać, tzw. wentyl bezpieczeństwa dla poprawienia PR-u firmy. Myślisz że ktoś w ogóle te tysiące spływających skarg czyta? Tym bardziej w takim molochu jak poczta? Koń by się uśmiał.
Odpowiedz@Drill_Sergeant: w moim przypadku podziałało bez zarzutu, więc chyba jednak nie jest to jedynie czyta propaganda ;)
Odpowiedz@Drill_Sergeant zdziwiłbyś się czy to czytają czy nie.
OdpowiedzA powiedz co to za poczta i gdzie? Wydaje mi się, że gdybyś opisał/a sytuację dokładnie to ktoś z poczty zainteresowałby się. Na poczcie starają się wprowadzić kulturę teraz, serio ;)
OdpowiedzPoczta w pewnej miejscowości podwarszawskiej. Akurat tak się trafiło, że z ich usług musiałam skorzystać, ale był to pierwszy i ostatni raz, bo mieszkam daleko stamtąd :)
OdpowiedzWitam Jeśli to możliwe-zawsze moznas nagrać i puścić do jakiegoś TeVaueNu czy coś podobnego....
OdpowiedzTo albo musisz całe życie chodzić z kamerką na czole - ot tak, na wszelki wypadek, albo mieć mega intuicję, która Ci podpowie, że właśnie teraz warto coś nagrać ;)
Odpowiedzplus to że poczta i pracownicy poczty nie są funkcjonariuszami publicznymi (tak prywatyzacja...przynajmniej na pokaz) i na pocztach są wywieszone zakazy nagrywania czy fotografowania. a skargi na już podany mail są czytane, choć odpowiedzi potrafią zaskoczyć :).
Odpowiedz