Ponieważ dziś jeden z moich słuchaczy przytargał mi zwolnienie z zajęć, to myśli powędrowały do koło 2000 roku, czyli czasu kiedy studiowałem.
Dobremu znajomemu, który był ze mną w jednej grupie, zmarł brat. Ogólnie tragedia, chłopak załamany, poprosił mnie żebym dostarczył papierologię do pewnego wyjątkowo wrednego wykładowcy, u którego można było opuścić zajęcia tylko raz. Jeden raz. I trzeba było je koniecznie odrobić. Chciał usprawiedliwić nieobecność (legendy głosiły, że się da).
Poturlałem się więc do tej szui jednej i wywalam mu sprawę na blat. Tłumaczę jaka to tragedia i głupi byłem pytając "no chyba rozumie pan jaka to ciężka sytuacja". Wykładowca owszem, zrozumiał, ale jego rozumienie zaczynało się i kończyło na stwierdzeniu, że trzeba dostarczyć... zaświadczenie o obecności na pogrzebie.
Zaśmiałem się. Może facet chciał rozładować napięcie? Już po kilku sekundach dotarło do mnie, że gościu mówi poważnie. Chciał zaświadczenie o BYCIU NA POGRZEBIE!? Od kogo? Księdza? Grabarza? Od samego brata?
Nie chcąc zawracać głowy kumplowi takimi debilizmami, następnego dnia (dzień przed pogrzebem) dostarczyłem zaproszenie na pogrzeb z pisemnym uzasadnieniem, że to jedyne możliwe rozwiązanie, aby wykładowca był 100% pewny, iż kolega naprawdę był na pogrzebie i przeżywa żałobę. Na końcu widniał również dopisek, że uprzejmie proszę o dostarczenie mi pisma, w którym zaświadczy, że wierzy koledze. Z pełnym podpisem w dwóch kopiach (dla mnie i zainteresowanego). I oczywiście w razie niezjawienia się - odpowiednie pismo dlaczego go nie było, i żeby zaświadczył, że mimo to wierzy w całą sytuację.
Facet nie skomentował dostarczonego zaproszenia, nie zjawił się na pogrzebie, nie dostarczył mi pisma usprawiedliwiającego jego nieobecności, a kolega nie otrzymał nieobecności.
Za to dla mnie egzamin z tego przedmiotu był najtrudniejszy w całym życiu.
Piękne czasy studenckie:)
no nie wiem czy Grabaż był na pogrzebie, mógł mieć wtedy jakiś koncert, ale pan grabarz na pewno był;)
Odpowiedz@jw092: Nie wiem, za co te minusy, ja się uśmiałam. (Jak "zaszczurzony" poprawi błąd, a pewnie to zrobi, to już nikt Twojego wpisu nie pojmie.)
OdpowiedzPrzecież napisałem przez "rz" ;)
OdpowiedzArmagedon, nie widzę błędu, napisałem Grabarz. :) To chyba poprawnie? Czasem robię błędy, ale nie w tym przypadku. :)
OdpowiedzSpoko, zlosliwosc rzeczy martwych. Mnie na jednym forum slowo "abstrahujac" cenzura non stop poprawia na "abstrach***jac".
OdpowiedzErena, bo ta cenzura, to pewnie blondynka z kawału, która odwiedza koleżankę brunetkę w laboratorium i pyta co tu się robi? Na co brunetka odpowiada, że ekstrahuje. Blondynka wtedy błaga: weź zrób mi ze dwa!
OdpowiedzZaszczurzony - gros ludzi z tego portalu moze ci pozazdroscic jaj, bo trzeba bylo miec wielkie, zeby odstawic taki numer. I to jeszcze w obronie godnosci kolegi - respekcik.
OdpowiedzWiesz co, nie myślałem wtedy w takich kategoriach. Czy ja wtedy miałem jaja czy nie miałem... Myślę, że każdy dobry przyjaciel powinien zareagować podobnie w takiej sytuacji bez względu na to czy ma w spodniach jaja czy jajecznicę. ;)
OdpowiedzJa wiem, że to poważna sprawa ale wobec absurdalnego pomysłu wykładowcy przyszedł mi do głowy inny równie głupi pomysł. Zrobiłabym sobie "sweet focię" ze zmarłym. Z tyłu na zdjęciu sfabrykowałabym oswiadczenie zmarłego, że ten i ten był na moim pogrzebie i był pogrążony w smutku. I podpis: ś.p. P. Piekielny. I dodałabym pozdrowienia z nieba. Edit: jeszcze może bym dodała, że jak będzie robił jakieś kłopoty to przyjdzie w nocy postraszyć - ale to już chyba za ostro,nie ?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 kwietnia 2013 o 14:40
Hehe, pomysł niezły, ale kolegi w to nie wtajemniczałem. Nie chciałem go denerwować takimi głupotami. Przyznałem mu się do tej akcji dopiero wiele miesięcy później.
OdpowiedzA moim zdaniem pomysł okropny, to już jednak by było ostre przekroczenie pewnych granic, których się przekraczać nie powinno. Za to akcja, którą zrobił Zaszczurzony była nie tylko z "jajami", jak ktoś wyżej napisał, ale i z pewną klasą ;)
OdpowiedzRok to się pewnie wkurzył na Ciebie ;) za ten egzamin
OdpowiedzEgzamin był ustny i z tego co wiem tylko ja siedziałem tam 1,5h ;> Myślałem, że zjadę z krzesła, ale pokonałem bestię! I nawet 4 miałem ;>
OdpowiedzZ drugiej strony przedmiot miałeś obcykany z lewa na prawo, z prawa na lewo, z góry na dół, z dołu do góry i jeszcze na ukos. I jeśli był to przedmiot z grupy potrzebnych, to per saldo jesteś wygrany. Szacun za akcję
OdpowiedzSzacun! Uśmiałam się do łez.. idę zmyć resztę makijażu :D
OdpowiedzTo się nazywa wyjście z sytuacji z klasą.
OdpowiedzNiestety podobną sytuację kolega miał, zmarł mu bliski kuzyn. Ćwiczeniowiec poprosił o kopię aktu zgonu, ewentualnie zdjęcia z pogrzebu, na których kolega będzie widoczny. Dla mnie to chore
OdpowiedzKopia aktu zgonu IMHO jak najbardziej, zwłaszcza jeśli to jest dwudziesty trzeci student i piętnasta uśmiercona babcia. Kiedy człowiek ma kontakt z osobami, które potrafią się posunąć nawet do takich makabrycznych kłamstw, to twardnieje. Być może przypadek kolegi był pierwszym prawdziwym. Co nie zmienia faktu, Zaszczurzony, że wykazałeś się klasą wysokiej próby. Gratulacje także dla kolegi, że ma takiego przyjaciela.
OdpowiedzAkcja wspaniała. Wszak nie każdego studenta stać na taki numer :-) Na obronie mojego dyplomu recenzent zobaczył w indeksie że moje studia trwały nieco dłużej niż zwykle i stwierdził że: "Dzięki temu pan więcej umie". :-)
OdpowiedzWykładowcy nie bronię, ale może gość już wcześniej miał studenta, co w porze ćwiczeń jechał do chorej babci. Tej samej, co ją "pochował" 2tyg. wcześniej ;) Nie wiem czy to powszechna praktyka, ale u mnie na uczelni jeśli powodem nieobecności na zajęciach była śmierć kogoś bliskiego, należało donieść ksero aktu zgonu żeby się usprawiedliwić.
OdpowiedzTo nie jest głupi pomysł z donoszeniem aktu zgonu. Tylko usprawiedliwiający się powinien móc donieść np. po miesiącu - niektórzy dopiero wtedy dochodzą do siebie. Ciekawe natomiast, jak profesor zachowywałby się, gdyby prowadził tajne komplety?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 kwietnia 2013 o 22:51
W czasach "tajnych kompletów" nie było takich problemów. Na zajęcia słuchacze chodzili (narażając życie), bo chcieli zdobywać wiedzę, a nie by mieć kumpli do balangowania.
OdpowiedzTo były jeszcze lata gdzie grupa na ratownictwie miała 11 osób a nie 30 ;) I nikt tam raczej nie szedł z nudów tylko naprawdę chciał tam być. Niestety nawet tu, na piekielnych, czytam często jak to studenci chcą ominąć jakiś "niepotrzebny" wykład ii jak to im ciężko - ja mam jedną radę - NIE STUDIUJ! Po co, skoro to tak męczy? Teraz sam jestem wykładowcą i widzę jak zmieniła się mentalnośc studentów. Teraz jest ich po prostu pełno, teraz każdy idzie na studia, nieważne na jakie, ważne żeby studiować, a później się męczy... Co dziś znaczy tytuł magistra? Co do tajnych spotkań - to zupełnie inna rzecz. Tam nie donosiło się aktów zgonu bo tam codziennie ginął jakiś student... I, że tak powiem, w studiowanie śmierć była niejako wpisana.
OdpowiedzZaszczurzony - pełny respekt dla Ciebie. A tak w ogóle to doskonale znam takie sytuacje, bo kiedyś mój kolega z roku miał pogrzeb w rodzinie i poszedł zgłosić kobiecie ,że nie może przyjść na zajęcia, na których jest test i czy może napisać na następnych, a ta odwaliła pytanie, czy nie może przyjść chociaż pod koniec zajęć...
Odpowiedzchyba powariowaliście z tymi aktami zgonu, które niby uczelnia mogłaby sobie życzyć, "bo kłamliwe studenty". Naprawdę wszczęlibyście rozmowę z rodzicami/babcią/ciocią/kimkolwiek najbliższym p.t. "Mogę skserować akt zgonu dziadka/taty dla pana profesora"? Empatia hydrantu.
Odpowiedz