Wynajmowaliśmy kiedyś mieszkanie pewnej samotnej pani z synkiem.
Pewnego dnia zadzwoniła, że - Jezusie Maryjo - odcięli prąd. Domyśliliśmy się, że stało się to wskutek jakiejś pomyłki i dobrze byłoby rzecz jak najszybciej wyjaśnić.
Problem polegał na tym, że ja w innym mieście, ojciec jeszcze w innym, a papiery i rachunki wprawdzie w tym samym co ja, ale i tak nie zdążyłabym dojechać przed zamknięciem "prądowni", a tam nie chcieli nic na telefon, tylko osobiście. Najwygodniej byłoby więc, aby wyjaśnianiem sprawy zajęła się sama lokatorka.
Proste, prawda?
O, jak się myliłam.
Zaczęło się od tego, że - jak już wspominałam - Baba żali się, że o Matko jedyna, prądu nie ma, a ona ma mięso w lodówce, pranie do zrobienia i dziecko musi zadanie napisać.
Tłumaczę więc, że dobrze byłoby, aby ona się tym zajęła, bo ani ja, ani ojciec nie damy rady mimo najszczerszych chęci.
Ale dziecko w lodówce i mięso musi zadanie odrobić!
Tłumaczę babie jak krowie matematykę, że ona jest najbliżej prądowni, pracę skończyła, ma czas w przeciwieństwie do mnie i ojca - niechże więc tam polezie.
Ale ona musi ten prąd bo mięso trzeba wyprać i dziecku ciemno w lodówce!
Usiłuję zwrócić uwagę na fakt oczywisty - że nie mam żadnego interesu w zabieraniu babie prądu i nie musi mnie przekonywać o przydatności tego medium, tylko że po prostu nie w mojej mocy, za to w jej mocy jest przywrócić zasilanie...
Ale lodówkę trzeba napisać i dziecko wyprać!
Jeszcze raz tłumaczę, że prądu jej nie wyczaruję i że najszybciej i najłatwiej ten prąd ona załatwi sobie sama.
Ale prąd musi być, bo lodówka w pralce i zadanie, i ciemno, i nie ma jak prania napisać!
Podaję adres prądowni, unaoczniam jak mogę najdobitniej, że do zamknięcia przybytku została godzina, a ja choćbym pękła nie zjawię się tam ani za trzy godziny i że ona może tam iść i załatwić prąd...
Ale mięso w pralce i ciemno!
Męczyłam się z babą pół godziny, ale trzeba przyznać - w końcu zajarzyła.
baba
Fajna historia dziecko-, pralko-, lodowkowa. A tak ogolnie, czy aby nie sama lokatorka zawiera umowe o dostarczaniu energii z elektrownia, czyli tylko ona jest uprawniona do pertraktacji z dostawca, nie wywiazywujacym sie z obowiazkow? Co wam do tego?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2013 o 21:41
To zależy od umowy. Ja mam taką, że właściciele informują mnie co miesiąc, ile mam zapłacić, przelewam im pieniądze (przelew musi być odpowiednio zatytułowany), a oni opłacają rachunki.
OdpowiedzDawno się tak nie uśmiałem. Pięknie oddana "oporność na fakty" niektórych ludzi.
OdpowiedzSuper historia :) Zarówno treść, jak i styl ("mięso trzeba wyprać i dziecku ciemno w lodówce" - po prostu miód).
OdpowiedzGenialnie napisana historia, dawno tak zebow nie opalalem przy ekranie. :D "Ale prąd musi być, bo lodówka w pralce i zadanie, i ciemno, i nie ma jak prania napisać!" - Padlem na ryjek :D
Odpowiedz"dawno tak zebow nie opalalem przy ekranie" Aaaaaaaaand the Comment From the Hell of the Day Award goes toooooo... MojaMalaAmi!
OdpowiedzAle ale ale czy zdążyła, napisz koniecznie bo przejęłam się tym praniem czekającym w lodówce na dziecko ;)
Odpowiedz" Guuuuupja babo, ni ma prundu = łuczywo do świecenia + tara do prania..... kapisze??? No w koncu zajarzyłaś, he he he "
OdpowiedzHistoria napisana genialnie! :-)
Odpowiedzahhahahaha :D plus ;D miesa w lodówce i dziecko wyprac xD
OdpowiedzDoskonale napisana historia:)
OdpowiedzWeź się dziewczyno za jakąś dziennikarską robotę, bo na takim lekkim piórze możesz się nieźle ustawić:)
OdpowiedzOtóż to właśnie! Nie zmarnuj talentu :D
OdpowiedzCoś w tym jest. Też ostatnio mam wrażenie, że dziennikarstwo polega raczej na "lekkim piórze" niż na opisywaniu faktów.
OdpowiedzNapisane genialnie. Siedzę i kwiczę :D
OdpowiedzHistoria prześmieszna, ale tylko dopóki samemu nie spotka się takiej osoby. ;]
OdpowiedzGenialnie opisana historia :D mięso pralka dziecko lodówka XD
OdpowiedzUśmiałam się szczerze:) i załatwiła w końcu co z tym prądem?
OdpowiedzJak dziecku ciemno w lodówce to niech mu świeczkę da, będzie miało jasno i zadanie odrobi ;) Cudna historia i... współczuję lokatorki :(
OdpowiedzFajnie piszesz, a tacy lokatorzy to... trzeba to przeżyć, żeby poczuć:
OdpowiedzUśmiałam się jak norka, dzięki :) !
Odpowiedz„Ale ona musi ten prąd bo mięso trzeba wyprać i dziecku ciemno w lodówce!” — popłakałam się ze śmiechu, naprawdę :D
OdpowiedzAż założyłam sobie konto na piekelnych przez Twoją historię. Popłakałam się ze śmiechu- mistrz! :D BTW współczuję lokatorki :(
OdpowiedzA na końcu się okazało, że to nie w mieszkaniu prąd odcięli, tylko został wyłączony na kilka godzin z powodu np. prac konserwatorskich, a na klatce schodowej od dwóch tygodni wisiało 10 kartek, że w dniu takim w godzinach śmakich prądu nie będzie... ;)
Odpowiedz