Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia z serii służby zdrowia. Bardziej komiczna niż piekielna, choć jak się…

Historia z serii służby zdrowia. Bardziej komiczna niż piekielna, choć jak się dogłębniej zastanowić nie ma się w sumie z czego śmiać.

Parę lat temu chcąc nie chcąc poszłam do szkoły parszywie się czując. Mówiąc parszywie, nie mam na myśli kataru czy bólu głowy (choć i on potem się pojawił), a raczej stan lekkiej gorączki. Niestety lekka gorączka szybko zamieniła się w wysoką gorączkę, więc po telefonie nauczyciela zostałam przez rodziców zabrana ze szkoły i zawieziona do lekarza. Jako że chodnik mi skakał i falował przy każdym kroku, dobroduszna mama poszła ze mną do przychodni, gdzie następnie podeszła do recepcji wyjąć moją kartę.

I tu zaczyna się historia właściwa. Początkowo myślałam że to gorączka płata mi figle i mam omamy, ale mama potem wszystko potwierdziła. Wszedł wtedy nowy przepis, że do karty ma wgląd jedynie osoba, której nazwisko ta karta nosi. Czytaj moja mama nie miała prawa nawet dostać do ręki mojej karty. Oczywiście mogłam wydać pisemne oświadczenie że wyrażam zgodę, aby mama mogła to zrobić. A raczej nie do końca mogłam, ponieważ miałam wtedy 15 lat więc byłam niepełnoletnia. Oświadczenie takie więc mógł wydać mój prawny opiekun, którym jest... moja mama. Tak więc musiała ONA napisać oświadczenie w którym upoważnia SIEBIE do zaglądania w moją kartę.

Czy naprawdę tym zajmuje się służba zdrowia? Wymyślaniem bezsensownych papierów bez których rodzic nie ma prawa wglądu w kartę zdrowia własnego dziecka? Żeby osoba upoważniająca musiała wpisywać dwa razy swoje nazwisko na oświadczeniu jako osoba upoważniająca jak i upoważniania?

PS. Nie ma mowy o pomyłce. Mama 4 razy pytała się czy aby na pewno dobrze zrozumiała co ma zrobić.

służba_zdrowia

by LadyAnnabeth
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Tricia
9 15

Paranoja... Ale w tym kraju nic mnie już nie zdziwi.

Odpowiedz
avatar bibi2
5 11

Ech chore przepisy, które tylko utrudniają życie :(((.

Odpowiedz
avatar khartvin
12 12

to nie przepis jest (był?) chory, ale recepcjonistka w przychodni była idiotką. Autorka w momencie kiedy wydarzenie miało miejsce była nieletnia, tak więc opiekun prawny (matka) miał prawo dostępu do danych medycznych bez żadnych upoważnień.

Odpowiedz
avatar ZeebaEata
7 7

Też myślę, że to recepcjonistka idiotka. Nie ma możliwości, żeby upoważnić kogoś do czynności, do której samemu nie ma się prawa. Jeżeli więc matka upoważniała, musiała mieć prawo wglądu w dokumenty, tak więc problemu nie powinno być.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
2 4

Zbyt często pewne instytucje przejawiają przerost formy nad treścią.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
14 18

Ciekawe ile miesięcznie zarabia autor tak durnych przepisów. Założę się że na pewno więcej niż średnia krajowa ...

Odpowiedz
avatar ReportForDuty
8 12

To nie chory przepis tylko kretyni w przychodni. Same przepisy bez osób je stosujących nic nie znaczą i nawet najlepsze ustawy można w sposób arcydebilny stosować, tak jak w przypadku powyżej. Tak swoją drogą na poparcie mojej tezy powiem, że opiekun prawny ma prawo zawsze wejrzeć w papiery osoby pozostającej pod jego opieką, bo taka jest istota tej instytucji prawnej.

Odpowiedz
avatar LadyAnnabeth
3 7

Słuszna uwaga, że opiekun ma prawa do takich rzeczy. Dlatego też moja mama tyle się upewniała czy dobrze rozumie. Może to rzeczywiście problem w pracownikach przychodni, ciężko mi powiedzieć. Opisuję tylko swoją historię. A nawet nie tylko swoją bo nie tylko mnie i mamę to spotkało (pogaduszki z innymi pacjentami w kolejce kiedyś tam)...

Odpowiedz
avatar ogonkomara
7 13

Taki przepis wszedł w życie chyba w 2009 roku, mogę się jednak mylić, co do daty. Przy pierwszej wizycie w jakiejkolwiek poradni trzeba podpisać oświadczenie o zgodzie, lub jej braku, na wgląd w dokumentację medyczną. Osoby pełnoletnie robią to osobiście a niepełnoletnim takie oświadczenia podpisują rodzice (opiekunowie). Niby papierologia, ale...w poradni zdrowia psychicznego leczył się dzieciak, który przychodził tam z matką. Podpisała ona oświadczenie, że nie zgadza się na wgląd w dokumentację dziecka nikomu, prócz siebie. Nawet ojcu, a właściwie zwłaszcza jemu. Kilka lat bowiem trwała ich sprawa o opiekę nad dzieckiem, po rozwodzie, który też był pasmem udręki. Szczególnie dla dziecka. Ojciec był pieniaczem i sprawa skończyła się interwencją ojca u Rzecznika Praw Pacjenta. Czekamy na jego werdykt, że tak się wyrażę. A ojciec dzieciaka dręczył go i głównie przez to dzieciak się leczył. Czasem nawet na pozór absurdalne przepisy znajdą sensowne zastosowanie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2013 o 22:24

avatar Timothy
6 12

Głos rozsądku. Dzisiaj wszyscy krzyczycie, że biurokracja, że papierki, urzędasy, etc. Ale wystarczy jedna medialna afera z dostępem osób trzecich/nielegalnych do dokumentacji medycznej i pierwsi będziecie krzyczeć z żądaniem uregulowania sprawy. Zupełnie jak z Policją. Najpierw zabrać im uprawnienia, bo ich nadużywają, zabrać broń, a za uderzenia potencjalnego przestępcy tygodniowe jeśli nie miesięczne śledztwo. Potem jak Was będą bić na ulicy,a policja nie interweniuje z powodu przepisów - znowu krzyczeć, by przywrócić im uprawnienia. Ech, demokracja.

Odpowiedz
avatar tehawanka
-2 2

Czepiacie sie w końcu ten sztab urzędasów musi mieć jakies zajęcie to wymyśla cuda na gwoździu w końcu ile mozna grać w pasjansa?

Odpowiedz
avatar macros1980
3 3

Bez końca. W końcu to pasjans.

Odpowiedz
Udostępnij