Nie czytać przy jedzeniu.
Mieszkanie sąsiadujące z moim - przez ścianę - jest jakieś pechowe. Co sąsiedzi to gorsi.
10 lat temu, przez krótki okres mieszkało tam małżeństwo, które posiadało pieseczka - Yorka*
York to maleństwo, no nie?
Skoro maleństwo, to dużo biegać nie musi.
Skoro biegać nie musi, to po co wyprowadzać na spacer - przecież jest balkon, tam się psinę wypuści, niech się Fafik wykasztani.
A sprzątanie balkonu? Po co, deszcz spadnie i spłucze.**
Skutków estetycznych i zapachowych, zwłaszcza w letni dzień, zapewne się domyślacie.
* proszę, bez nabijania się z rasy. Ja tam się cieszę, że nie mieli Bernardyna.
** logika właścicieli, nie moja.
sąsiedzi
Przypomniało mi się właśnie, jak kiedyś z koleżanką z liceum szłyśmy na skróty przez podwórko między blokami. Koleżanka zatrzymała się i postawiła torbę na ziemi, żeby czegoś poszukać. W tej właśnie chwili z balkonu nad nami spadł "złoty psi deszcz", spryskując obficie i koleżankę i torbę. Pies był stanowczo większy niż York...
OdpowiedzWbrew pozorom, yorki, jako teriery, potrzebują się pożądnie wybiegać...
OdpowiedzNo właśnie to samo miałam napisać. Moja yorka jak się godzine dziennie (minimum!!) nie wybiega to szału z nudów dostaje -i my razem z nia...
OdpowiedzNie wiem kto minusuje Szczurzycę za świętą prawdę. Yorkshirre terrier nie wybiegany jest gorzej marudny niż niejedno dziecko.
Odpowiedz@Visenna- może za to wołające o pomstę do nieba "pożądnie"?
Odpowiedzz dwojga złego lepiej sąsiadować przez ścianę niż sufit:D
OdpowiedzZależy od rodzaju aktywności sąsiadów... Niektóre rzeczy dają się bardziej we znaki przez ścianę niż sufit.
OdpowiedzPamiętaj, że mój ex ze swoją ówczesną dziewczyną nauczyli swojego Yorka sikać do kuwety... Był bardzo zdziwiony jak nasz nowy, wspólny pies (kundel bury) jako szczeniak sikał w domu (no niemożliwe?!). Wszędzie się szczycił tym wspaniałym nawykiem małego szczurka, a mój kundelek to było bydle wstrętne, bo nie chce załatwiać swoich potrzeb do kuwety tylko o zgrozo trzeba z nim na spacer wychodzić!
OdpowiedzTo jest zagrożenie epidemiologiczne, odchody w domu. Sanepid
Odpowiedztroche jak z ''gołębiarzami'' w blokowiskach (hodowanie gołębi na balkonach bleh :<).
OdpowiedzPieseczek to pikuś w porównaniu z tym, co dzieje się na balkonie vis-à-vis mojego okna. Dwie panienki, studentki wynajmujące mieszkanie, nabyły na jesieni metr ziemniaków. Worki z rzeczonym warzywkiem wystawiły na balkon. Trzeba trafu, że zimna była mroźna i ziemniaki zamarzły na kość. A teraz przy mocno plusowych temperaturach rozmarzły i zaczęły cuchnąć. Panienki ubrały się w gumowe rękawiczki i próbowały uratować coś z tych worków. Nie udało się, a smród zgniłych kartofli rozszedł się po okolicy. Co zrobiły panienki? A wylały zawartość worków na balkon, i próbowały spłukać konewką. W efekcie część tego syfu spłynęła po świeżo wyremontowanym domu w dół zalewając trzy balkony poniżej. Nie czepiam się ludzi ze wsi, ale do życia w mieście trzeba dorosnąć.
OdpowiedzNie dorosnąć, tylko przywyknąć, bo wiadomo, że w mieście żyje się gorzej niż na wsi i dlatego tyle osób z maist ucieka, ale niestety nie każdy ma na to kasę.
OdpowiedzPrzechowywanie substancji cuchnących na balkonach jest nielegalne - psi "nawóz" też chyba się tu kwalifikuje ;) No, i, jak pisał lordvictor, jest to oczywista sprawa dla Sanepidu.
OdpowiedzZ biegu bym na straż miejską zadzwonił albo policje....
Odpowiedza oni by z biegu przyjechali ha ha ha
OdpowiedzGdyby wyczuli szanse na mandat przylecieliby jak na skrzydłach.
OdpowiedzWiem jak to jest z takimi sasiadami, mieszkalam jakis czas na Gdańskim chełmie i trafiłam tam na sąsiadów, którzy bardzo dużo pili i w związku z tym jak wychodzili w końcu raz na trzy dni z psami to robiły juz w locie na klatce z wrażenia.
OdpowiedzMiałem jakieś 5 lat temu podobną sytuacje ale sąsiedzi mieli owczarka niemieckiego więc wyobraś sobie że okien nigdy w loto nie otwierałe :(
OdpowiedzPrzypomina mi się znajoma, która mając kilkanaście lat musiała sama zająć się domem przez kilka miesięcy... Chodząc po mieszkaniu (!) trzeba było uważać, żeby w "coś" nie wdepnąć. A zresztą, nawet jeśli się zdarzyło, to większość i tak była już do granic możliwości wdeptana w podłogę... Ohyda.
Odpowiedz