Piekielność do opisania drobna, tyle, że może mam możliwość uniknięcia większej niebawem...
Potrzebujemy drobnego przeprojektowania w kuchni wraz z montażem sprzętu. Nie jest to może zadanie tak intratne, jak zamówienie przez klienta kuchni od zera, ale cóż, też zlecenie.
Ponieważ na domorosłym stolarzu nacięliśmy się już poprzednio, stwierdziłem, że podejdę do salonu projektującego kuchnie i zapytam, czy wykonają tę przeróbkę/naprawę (wolałbym załatwiać to przez nich, bo i speców od montażu mają, i sprzęty w okazyjnych cenach).
Wchodzę, dzień dobry, ja w takiej a takiej sprawie, ależ proszę, witamy pana, jak najbardziej, jesteśmy zainteresowani współpracą, czy pasuje panu spotkanie jutro o 17.00? No powiedzmy 17.00 z minutami.
Zgadzam się rzecz jasna. Ponieważ wczorajsze jutro to jest dziś, od 16.50 włączam w umyśle tryb "czekanie".
17.00 - nikogo.
17.10 - ni dudu.
17.20 - ni psa z kulawą nogą. Ile to jest "siedemnasta z minutami"? Z iloma minutami? No, ale może korek, czy coś...
17.30 - dzwonić? Dać jeszcze parę minut?
17.40 - dzwonię.
Ach tak, pan Nidaros, przepraszam najmocniej, jestem właśnie na targach w X., wracam jutro ok 17.00, hehe, czy może być w takim razie jutro o 18.00, tak, jutro to już na 100%...
Machinalnie potwierdzam jutrzejsze spotkanie, ale po rozłączeniu się zaczynam medytować, po co w zasadzie.
Bo jeżeli panu trudno jest powiedzieć o wyjeździe w dniu umawiania spotkania lub - jeśli wyjazd był niespodziewany - odwołać spotkanie ze mną, to ja się zastanawiam, jak będzie wyglądać współpraca przy realizacji.
usługi
Dobra rada- zacznij szukać alternatywy. Już- teraz, natychmiast, bo sądząc po poziomie ich "profesjonalizmu", nawet gdyby już doszło do finalizacji umowy... powiem tak- mógłbyś się zdziwić, jaki bubel ci wcisnęli. Wiem, bo sam tak miałem- kuchnia customowa, robiona na zamówienie w pobliskim salonie. Zaprojektowali, bardzo ładne wykonanie, potem przyszedł czas na montaż i zaczęły się pierwsze schody bo całość zamiast 4 dni zamknęła się w miesiącu, bo majster miał jakieś "problemy" (alkohol krótko mówiąc- podobno był to powód rozwodu; natomiast jak był trzeźwy, to nie było lepszego od niego- profesjonalista, jakich mało, potrafił zrobić wszystko). Pod koniec okazało się, że jedne drzwiczki miały "niewielki" defekt. W postaci dziury po sęku. 3 razy wysyłaliśmy na gwarancję mówiąc, że jednak dziura na środku drzwiczek nie jest fajna. A i była z tych widocznych. 2 razy odsyłali mówiąc, że odsyłają nowe (taa- dziwne, że sęk pozostał), za trzecim napisali, że nie wiedzą, o co nam chodzi, przecież to taka ozdoba. Za czwartym przysłali faktycznie nowe. Czemu? Ano tatko im nawrzucał. Tak ze 3 strony inwektyw... W ostatecznym rozrachunku salon musiał sporo nam opuścić cenę. W końcu sami nie dotrzymali umowy...
OdpowiedzTak własnie myślę, że nie ma co wchodzić we współpracę, aż tak zdeterminowany do dostarczania nowych piekielnych historii nie jestem ;)
OdpowiedzNiezle się zaczyna.Ja bym na twoim miejscu nie ryzykowała.
OdpowiedzA dlaczego nie? Umow sie z nim. Jakos o osiemnastej zadzwon, ze Ci sie przeciagnelo troche, niech zaczeka... A po jakims czasie zadzwon i powiedz: przepraszam najmocniej jestem wlasnie na drugim koncu Polski, hehehe, opalam sie. Chyba nie zdaze... To co, jutro na 100%?
OdpowiedzDobre myślenie, nigdy się nie dowiesz w jakie koszty mogli Cię wpuścić ani jaką fuszerę zrobić. Sposób @tysenny wart rozważenia, tylko nie dzwoń sama, pozwól jemu to zrobić. Kilka razy :)
OdpowiedzDobrze, zeby Nidaros sam zadzwonil, tak by przedsiebiorca za szybko sobie nie poszedl :)
Odpowiedzto samo miałam przy zamawianiu szafy z Komandora w Piasecznie. W końcu szafę wykonał warszawski przedstawiciel....
OdpowiedzUciekaj od tej firmy. Jeden raz byłem na tyle głupi, żeby odpuścić gościowi, który na pierwsze spotkanie "zapomniał" że ma robotę umówiona gdzie indziej a na drugie się spóźnił 1,5h. Miał zrobić szafę wnękową w przedpokoju (niewielką) w końcu zrobiła to inna firma a jak on sobie trzy tygodnie później przypomniał że zostawił wkrętarkę przy robieniu pomiarów (bo na następny dzień miał zacząć robotę) to powiedziałem, że mogę co najwyżej wysłać pocztą na koszt odbiorcy.
OdpowiedzJeszcze się zastanawiasz...?
OdpowiedzNiewątpliwie interesująco, czekamy na ciąg dalszy :)
Odpowiedz