Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Rzecz działa się kilka lat temu, kiedy pracowałam w małym osiedlowym sklepiku…

Rzecz działa się kilka lat temu, kiedy pracowałam w małym osiedlowym sklepiku z wszelaką chemią, na samym początku mojej kariery sklepowej.

Jako, że klientów mało, dochody żadne, Pan Szef (jakoś się tak przyjął ten zwrot) starał się za wszelką cenę asortyment poszerzać i w ten sposób można było kupić u mnie wszystko, zaczynając od zapałek, przez proszki, kremy, kolorowanki, chipsy do denaturatu. Mieliśmy też rajstopy. Wśród osiedlowej Mafii Geriatrycznej (sklep znajdował się na Osiedlu Młodych - z tym, że ci "młodzi" młodymi byli gdy te bloki budowano - 50 lat temu) największym powodzeniem cieszyły się najtańsze rajstopy z elastilu, takie w małych, papierowych pudełeczkach, w cenie od 1,55 zł za "eSkę" do 2,75 zł za "XXLkę". Rajstopy miały następujące kolory (to ważne):
- ecri (!)
- szare
- grafit
- mysza (!)
- brązowe
- czarne
Lat miałam wtedy zdaje się niepełne 18... i cóż, na rozmiarach, fakturach rajstop oraz upodobaniach klientek 60+ miałam pojęcie nikłe, ale szybko się uczyłam.
Ruch, jak zwykle niewielki, średnio jeden klient na pół godziny.

Wchodzi ONA.
Kobieta po prostu OGROMNA. Blisko jej było do dwóch metrów, a i postury była słusznej. Nie tłusta tylko... No, potężna.
Odłożyłam książkę, co (K)lientka skwitowała cmoknięciem niezadowolenia. Grymas ten przykleił się do jej twarzy na stałe i gdy z wypracowanym uśmiechem spytałam w czym mogę pomóc warknęła "rajstopy". Nie uściśliła jakie, a że ubrana była elegancko, sięgnęłam po wielkie pudło z nieco lepszymi i droższymi rajstopami, z lycry.
K - Co mi tu pani wciska!?
(J)a - No rajstopy, dla pani...
K - Ja tych nie chcę! Wymysły jakieś, tego się nosić nie da, to się wpija, ja chcę MOJE!

Ok, zorientowałam się, że chodzi o niższą półkę, przeprosiłam uniżenie, pytam grzecznie o rozmiar i kolor.

K - Z podwójnym klinem, przecież, a jakie! Grafit!

Czyli XLka... Jednak patrząc na słuszny rozmiar mojej Klientki i mając w pamięci uwagę o "wpijaniu", sięgnęłam po XXLkę. Błąd.

K - Co mi tu pani insynuuje?!
J - Miał być podwójny klin...
K - Podwójny! Ale z tyłu, a te mają też z przodu! Co pani, nie wie?! Kto panią zatrudnił, ja szefa znam, poskarżę się na panią, będzie mi tu insynuować!

Bąknęłam przeprosiny, sięgam odpowiednie, uśmiech mi zaczyna blednąć, nerwy mam napięte, nieprzyzwyczajona (wtedy jeszcze) do takiego traktowania.

K - No ale dwie pary przecież! I jeszcze trzy szare i jedna mysza!

Podaję, pani z utrwalonym grymasem "z kim ja muszę się użerać" płaci i wychodzi. Zdenerwowana wychodzę na zaplecze, bo czuję, że muszę zapalić, ale cieszę się, że mam ją z głowy.
Niestety nie na długo. Wróciła. Aż się trzęsła z nerwów, grymas stał się wręcz karykaturalny, a podbródek trzymała tak wysoko, że wyraźnie widziałam nabrzmiałe ze złości żyły na jej szanownej szyi...

J (uśmiech numer dwa, jednak ręce już mi się zaczęły trząść) - W czym mogę...
K - Ja pani zaraz powiem w czym! CO TO JEST?!
I rzuciła mi na ladę zakupione wcześniej pudełko z napisem MYSZA. Zgłupiałam. Pudełko nienaruszone, nie podarte, no takie jak kupiła...
K - To jest jakiś skandal! To nie jest mój kolor!
I zaczęła rozwijać mi te rajstopy i triumfalnym wyrazem twarzy podtyka mi je pod nos. Dla uzupełnienia historii, "mysza" to faktycznie kolor mysi, taki między brązem a szarością.
J - Ale o co właściwie chodzi? Przecież takie pani chciała...
K - JA takie chciałam!? To proszę popatrzeć!
I wyciąga z torby inne rajstopy, wyraźnie noszone, znaczy pewnie kupione wcześniej i prawie mi je w twarz rzuca.

Patrzę na te rajstopy z coraz większą paniką w oczach, bo nie miałam pojęcia o co kobiecie może chodzić. Trwałyśmy tak kilkanaście dobrych sekund, ja usiłując coś zrozumieć i ONA przekonana, że wszystko jest jasne. "No przecież".

K - NO I?
J - Jjja, naprawdę nie rozumiem...
K - Nie rozumie. Nie rozumie! Przecież to zupełnie inny odcień jest! O proszę!
Zaczyna tymi rajstopami machać we wszystkie strony, pod światło, do okna, ręką zasłaniała, żeby cień zrobić... W żadnym oświetleniu nie zauważyłam różnicy. No ale nic. Zażądała wymiany. I tutaj o mało się nie popłakałam z bezsilności. Musiałam wyciągnąć WSZYSTKIE rajstopy z pudełek. Słuchając jej narzekania, zaczynając od mojej niekompetencji, przez głupotę szefa, po firmę produkującą rajstopy i barwniki których używają. Wybrała w końcu jakieś i wyszła, zostawiając mnie z, na oko, trzydziestoma parami rajstop na ladzie i stosem pudełek pod nogami.
Miałam przynajmniej zajęcie do końca dnia...

I tak, po raz pierwszy spotkałam moją Piekielną Klientkę. Po jakiś dwóch tygodniach pracy. Po trzech latach pracy w tym sklepie jestem już odporna na najcięższe przypadki, chociaż na szczęście większość klientów była bardzo uprzejma, a niektórych nadal miło wspominam...

Co do Piekielnej, historia z rajstopami się powtórzyła, gdyż nie widziała różnicy między kolorem szarym i grafitem. Chyba to wtedy też producent zakpił z niej okrutnie, zmieniając rozmiar JEJ rajstop. Tym razem poprosiłam szefa z drugiego sklepu, aby się z nią męczył (tego dnia było więcej klientów). Okazało się, że to jego kuzynka, której szczerze nienawidzi...

Sklepik osiedlowy

by Anormal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Lavender6
7 7

Naprawdę na tych rajstopach jest napisane "ecri"?

Odpowiedz
avatar Anormal
12 12

Tak. Ecri i Mysza. Przynajmniej było, bo już od półtora roku tam nie pracuję...

Odpowiedz
avatar Sine
5 5

Lavender: to były naprawdę tanie rajstopy. ;)

Odpowiedz
avatar Anormal
5 5

@Sine, oj bardzo. Kupowaliśmy to prawie w paletach, za grosze, a przez wiele pań były traktowane jak jednorazówki, więc kupowały po 7 -10 sztuk np. A ja uraz do nich mam do tej pory...

Odpowiedz
avatar nighty
2 2

dobrze że chociaż przez c :P

Odpowiedz
avatar Agness92
4 4

ciśnienie mi skoczyło od samego czytania.

Odpowiedz
avatar seaside
5 5

nie mogę przestać się śmiać z ecri i myszy. poprawiłaś mi humor :)

Odpowiedz
avatar bluevelvet90
6 6

Też pracuję przy rajstopach, tyle, że u nas nie ma koloru mysza tylko Grigio.. :D Ale też raz usłyszałam, że "co mi tu pani myszę daje" :D :D

Odpowiedz
avatar bazienka
0 4

ja bymsie z baba nie cackala juz jakby wreocila i ze szczerego serca poradzilabym zmienic sklep. problem z glowy. jesli by sie poskarzyla masz tylko slowo przeciw slowu i moglas szefowi wyjasnic sytuacje.

Odpowiedz
avatar Linethin
-2 2

Niepełne 18 i musi zapalić?

Odpowiedz
avatar Anormal
3 3

No, niestety paliłam, ale na szczęście mam to za sobą :)

Odpowiedz
avatar obserwator
-1 1

Ciekawe czy w sklepie firmowym "Emalii" też tak wybrzydzała. To może przez jej zmienny gust kluczewska firma "Firaneczka" się przeniosła? Wsiadała w 470 i tak długo jeździła im uprzykrzać życie, że nie wytrzymali? (Trafiłem? Miasto związane z fabryką naczyń emaliowanych, Osiedle Młodych?)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 marca 2013 o 3:44

avatar Anormal
0 0

Nie, to w Łodzi się działo :) Chociaż, może rodzina...

Odpowiedz
Udostępnij