Wyobraź sobie sytuacje:
1. Chcesz wziąć kredyt. Idziesz do banku, pokazujesz dowód, dostajesz 5000 zł, które wydajesz w najbliższym sklepie. Sielanka. Ale... przychodzi pisemko z banku, że masz kredyt oddać! Jak to? Nikt Ci nie powiedział! Ty nie wiesz, że branie kredytów ma konsekwencje! Umowa była niezrozumiała i nie wiedziałeś czym to grozi, więc trudno, nie będziesz spłacał...
EFEKT: Komornik, zajęte konto bankowe.
2. Wchodzisz do banku mówiąc, że chcesz kredyt. Odmowa - za mało zarabiasz. Robisz awanturę, rzucasz dokumenty, wyciągasz pracownika zza biurka i walisz go w zęby.
EFEKT: Wciry od ochroniarzy, wyrok za pobicie, obecność w czołówkach wiadomości jako ten zły.
3. Pijany wchodzisz do banku. Robisz zadymę.
EFEKT: Wyrzuca cię ochrona.
A teraz...
1. Chcesz zrobić sobie operację. Idziesz do szpitala, zapisujesz się na termin. Rozmawiasz z kilkoma lekarzami, podpisujesz milion zgód na konkretne zabiegi. Operacja się udaje, ale masz brzydką bliznę. Jak to? Bliznę? Nie wiedziałeś! Podpisałeś zgodę, a tam były wymienione powikłania? Ale ty nie zrozumiałeś! Byłeś w stresie! I kto by rozumiał te lekarskie terminy...
EFEKT: Dostajesz odszkodowanie.
2. Wchodzisz na SOR z katarem. Odmowa - to nie jest stan zagrożenia życia. Robisz awanturę, plujesz na rejestratorkę, bijesz się z ochroniarzem.
EFEKT: Dostajesz odszkodowanie, szpital ma na głowie TVN (pobito pacjenta!)
3. Pijany wchodzisz na SOR. Robisz zadymę.
EFEKT: Dostajesz ciepły kocyk, łóżeczko, badania niedostępne od ręki dla większości społeczeństwa. Nie wolno cię wyrzucić, w komforcie musisz dotrwać do wytrzeźwienia. A że zrobisz burdel? Oj tam, przecież jesteś pijany, nie możesz odpowiadać za swoje czyny.
Czy ktoś może mi wytłumaczyć, skąd te różnice?
SOR
Bo na służbie zdrowia da się wieszać psy bo nikogo nie pozwie , a taki bank by wynajął adwokata i walczył.
OdpowiedzRóżnica stąd, że służba zdrowia jest (w większości) państwowa i ma być pod dyktando państwa, a państwo tak dyktuje.
OdpowiedzBo bank nie musi być dla każdego a służba zdrowia musi? A tak na marginesie, jeżeli człowiek pełnoletni w pełni władz umysłowych się pod czymś podpisuje to robi to świadomie. Jeśli nie zrozumiał ma prawo zażądać przetłumaczenia tego na język dostępny dla niego. Jeśli ktokolwiek na tej podstawie, że nie zrozumiał a podpisał, przyznaje mu odszkodowanie to musi mieć poważne problemy z rozumieniem praw pacjenta. Miał prawo, nie skorzystał. Miał bilet ważny na poniedziałek i na ten bilet postanowił pójść we wtorek. Nie wpuścili go, dostał odszkodowanie. Natomiast niecierpliwie czekam na zapis, że jeśli wizyta u lekarza odbywa się pod wpływem alkoholu jest płacona przez pacjenta.
OdpowiedzSuper, czyli ktoś może płacić czterdzieści lat składki i jak coś mu się stanie po pijaku to za leczenie będzie musiał płacić z własnej kieszeni jak rozumiem? Genialny pomysł...
Odpowiedz@Bronzar - owszem, genialny, wystarczy tylko dać jakiś poziom powiedzmy dopuszczalny, gdzie troszkę wypiłeś, ale wszystko ogarniałeś i to był nieszczęśliwy wypadek. Jeśli jednak się sprułeś jak świnia i sam sobie zapracowałeś na wypadek to płać bonusowo, że lekarze muszą poświęcać swój czas, żeby zajmować się wrzeszczącym, awanturującym się totalnie schlanym tobą (z małej, ponieważ to taka narracja, nie insynuowania w Twoją stronę) bo miałeś ochotę się spruć i sobie rozwalić głowę na przykład.
OdpowiedzampH: a jak się naprułem jak świnia w swoim mieszkani, a ktoś się włamał i mnie pobił to też będzie moja wina oczywiście? Czy też może po każdym takim wypadku sąd będzie rozstrzygał czy pacjent ma zapłacić czy nie? Ale wtedy gdzie tu oszczędność?
OdpowiedzBronzar, powiedz to mojej mamie, która co dyżur jest ciągnięta za włosy i kopana przez naprutą świnię.
Odpowiedz@A... To Ci opowiem bajkę, jak dziecku! Trzymali mnie tydzień z zapaleniem wyrostka, bo przekładali parokrotnie badanie USG, aż wyrostek się rozlał, doprowadził do zapalenia otrzewnej. Moja siostra, która jest w WB weterynarzem, stwierdziła zapalenie wyrostka w trakcie odwiedzin na następnego dnia, po wypełnieniu formularza objawów na stronie internetowej brytyjskiego szpitala ;). Zabrali mnie na salę operacyjną, gdy już traciłem przytomność z bólu, przy 40stC, dali kupę papierów do podpisania, inaczej pozwolili by chyba mi tam zdechnąć, papierki oczywiście miały taką treść, że w zasadzie oni za nic nie odpowiadają, operacja się uda albo nie itd. Po operacji sprzedali mi ogólnoustrojowe zakażenie gronkowcem, szczepami colli, przez co 2 miesiące spędziłem w szpitalu na części zakaźnej oddziału chirurgicznego, szwy się nie chciały zrastać ze względu na zakażenie, ropiała mi cała otrzewna, więc przez rozwartą ranę pooperacyjną, rano i wieczorem szorowali mi po jelitach opatrunkami z aktywnym srebrem... Przeżyłem to wszystko, bo nie chciało się sk(u)rwysynom zrobić USG po przyjęciu do szpitala, a potem miałem problem w sądzie z wyegzekwowaniem odszkodowania, bo podpisałem takie durne papierki ;) Lunatykom bredzącym jak @A życzę tylko podobnych przebojów ;), ale sądząc po wpisie, i tak by to ominęło, bo wyczuwam bliskie powiązanie ze służbą zdrowia, więc takich przyjmują bez kolejek, czekania... Życzę w takim przypadku tylko nawalonych agresywnych pacjentów, za partaczenie przy innych przypadkach ;) Po prostu bajka!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2013 o 8:25
@Bronzar - skrajny przypadek, wyjątek jeden na dziesiątki tysięcy jak nie setki tysięcy. :) Takie wyjątki można łatwo opisać w ustawach, chyba, że zakładasz, iż przypadków naprucia się w domu i włamania z pobiciem jest na pęczki. :)
Odpowiedzw przypadku tekich sytuacji nie ma żadnej możliwości odróżnienia sytuacji zawinionych przez pacjenta od tych niezawinionych. Jak wypiję trochę za dużo na imprezie, ale idę spokojnie do domu nie awanturując się, to powinienem płacić za zszycie łba rozwalonego przez innego idiotę, który miał ochotę sie poawanturować? To na co ja do cholery płacę te składki? Jedyny tego typu postulat, pod którym jestem w stanie się podpisać, to obciążanie kosztami wizyty ludzi, którzy na izbie przyjęć/SORze wszczynają burdy i zachowują się agresywnie dla otoczenia. I to niezależnie od tego, CZY są pod wpływem, pod wpływem CZEGO są itd.
OdpowiedzampH, ustawa, która opisuje wile wyjątków i wyjątków od wyjątków, to zła ustawa. Prawo ma być proste i przejrzyste. A takich sytuacji można sobie wyobrazić znacznie więcej. Np, schlałem się jak świnia na imprezie. Przyjeżdża po mnie kolega/taksówka samochodem (trzeźwy kierowca) i mamy wypadek. Mam za to płacić? Że nie wspomnę, o sytuacjach, w których ciężko określić, czy alkohol przyczynił się do powstania choroby/urazu: wracam z imprezy, pijany, a tu mnie banda dresów/skinów dopada i bęcki. Czy jakbym był trzeźwy, to bym nie dostał? Ciężko powiedzieć.
OdpowiedzProściej, jesteś menelem, trafiasz na SOR non stop to płać. Są alkoholicy i są normalni ludzie, a mi nie widzi się tyrać i płacić za wygody dwójki meneli spod monopolowego, to oni sobie spieprzyli życie, nie ja.
OdpowiedzBronzar, trzeba rozróżnić "bycie pod wpływem". Jest różnica między dwiema butelkami piwa, a dwiema butelkami wódki.
OdpowiedzBo bank ma kasę ;]
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 marca 2013 o 19:38
Przybliżysz trochę temat odszkodowania za bliznę pooperacyjną?
OdpowiedzTeż się nad tym zastanawiam. Może faktycznie lekarz nieco schrzanił sprawę? Tak też się przecież może zdarzyć. Nie bardzo za to kumam co do pkt 2. Przecież chyba jest monitoring? Są świadkowie? Więc jak można zrobić z agresora ofiarę? Ktoś tu musiał dać nieźle plamy. Wiem, że różne rzeczy się zdarzają, ale tu to chyba już totalne przegięcie
OdpowiedzA widzieliście kiedyś program typu "Interwencja" czy "Uwaga"? Niestety oni rzadko kiedy pokazują 2 strony medalu a jeśli nawet pozwalają się "wytłumaczyć" 2 stronie to opatrują to stosownym komentarzem... Fakt faktem w wielu sprawach pomogli i chwała im za to ale głupotki też się im zdążają... Patrz nagminne pretensje nie do autorów krzywdzących przepisów a do urzędników którzy przecież muszą je stosować...
Odpowiedz@Ewilek - Witamy w Polsce... Księża, lekarze i policjanci głosu nie mają, bo są źli, a w mediach najlepiej sprzedaje się rzeczy złe, a nie pozytywne. Poza tym - on przecież biedny, miał zły dzień, w domu biedno, za młodu nikt go do piersi nie tulił, dzieciństwo trudne, a lekarz świnia jedna zarabia miliony na cierpiących. I jeszcze niegrzeczny był, a biedny poszkodowany ma problemy z agresją, ale to nie jego wina. Media nie są obiektywne. Media mają się sprzedawać.
OdpowiedzNie wiem skąd te różnice, ale dzięki za radę - od dzisiaj, zanim będę musiał iść z czymś na SOR, to po drodze wpadnę gdzieś po "ćwiartkę". Żartuję oczywiście ;)
OdpowiedzRóżnica miedzy bankiem a szpitalem jest taka, ze dobrowolne używanie tego pierwszego niezgodnie z przeznaczeniem raczej nie grozi śmiercią lub kalectwem ( chyba, ze windykatorzy przekroczą kompetencje), natomiast dostąpienie (najczęściej niedostąpienie) łaski użycia drugiego zgodnie z przeznaczeniem, ma ostatnio fatalne, śmiertelne konsekwencje. W obecnej sytuacji, gdy docierają wiadomości o śmierci jednego, drugiego, kolejnego dziecka, bo nie zostało przyjęte, bo lekarz nie zrobił cesarki, bo było zbyt chore i nie było sensu go badać, to mimo sympatii dla Ciebie Traszka, dla Twojego wykształcenia, Twojej inteligencji i dla opisywanych przez Ciebie historii, porównanie szpitala z prywatnym bankiem, do którego wstęp mamy na własne życzenie, uważam za durne. Jako przedstawicielka elity narodu nie staraj się szukać porównań miedzy szpitalami a prywatnymi bankami, bo tu równości nie powinno być i nie będzie, tylko staraj się, żeby ci, co nie muszą jeszcze umierać, przedwcześnie nie umierali.
OdpowiedzKredyt nie jest artykułem pierwszej potrzeby, a bank nie dostaje co miesiąc części wypłaty takiego człowieka. Badania są czymś niezbędnym do przeżycia (przynajmniej czasem). Nawet jeśli tylko katar, to przy kolejkach jakie bywają zanim kogoś normalnie lekarz zobaczy to może to już być grypa z powikłaniami, grożąca zgonem! I za takie warunki większość ludzi płaci co miesiąc ładne pieniądze... Więc za to, że pacjent czuł się zmuszony zrobić aferę, by uzyskać usługę za którą już dawno zapłacił, faktycznie afera się należy! Sytuacje są różne i zupełnie nieporównywalne. Chyba, że mówisz o szpitalach prywatnych EnelMedu albo innego Medicoveru. Ale im nikt nie robi afery za komercyjne traktowanie pacjenta.
OdpowiedzWybacz Blood, ale czasem jak czytam Twoje wypowiedzi to aż brakuje mi słów... Widać, że nie pracowałeś nigdy w państwowym szpitalu. Polecam, jedna 24h służba na SOR na pewno zmieni Twój pogląd na sprawę. Zaszczurzony, były pracownik SORu. :)
OdpowiedzSOR,z samej swojej definicji jest miejscem, do którego trafiają wszystkie przypadki pilne, które już nie mogą czekać na nikogo i na nic. Kiedy tam przywozi się ludzi wyciągniętych z wraków samochodowych, z chorobami typu zapalenie płuc, tuż po zawałach itd, to ten teoretyczny, płacący składki obywatel ze swoją jeszcze bardziej teoretyczną grypą mógłby sobie pójść do swojej przychodni rodzinnej i tam, w razie nieprzyjęcia, ewentualnie robić aferę. Najlepiej uprzejmie i merytorycznie, bo przemoc fizyczna nie jest rozwiązaniem zalecanym. A od SOR-u się trzymać z daleka, bo to nie ekspresowe centrum diagnostyczne tylko miejsce, w którym najcięższe, nagłe przypadki otrzymują ratującą im życie pomoc. Pozdrawiam jako osoba, która niestety musiała niedawno pilnie skorzystać z SOR-u. Obyś nigdy nie czekał na karetkę przy nieprzytomnym, nieoddychającym człowieku, bo personel Oddziału Ratunkowego musi się wykłócać o nieudzielenie pomocy przy katarze.
OdpowiedzNo właśnie w tym rzecz, że definicja ma się nijak do rzeczywistości. Jest to wynik takich, a nie innych zapisów w prawie. Wszyscy (no może prawie wszyscy) głośno krzyczą, wręcz wrzeszczą, o tym co powinien, a czego nie powinien SOR. Niestety tak głośno krzyczą, że nie słyszą głosu rozsądku, mówiącego, że katar nie jest stanem zagrożenia życia, że regularne i rozsądne odwiedzanie lekarza rodzinnego i wykonywanie badań kontrolnych oraz zdrowy styl życia, to klucze do sukcesu. No ale lepiej wejść do SOR z bólem dupy po sraczce, bo się nażarło jakiegoś syfu i zrobić awanturę, że jest się umierającym i pomoc potrzebna jest tu i teraz, bo JA chce, bo JA płacę, bo MI się należy, zamiast pójść do lekarza rodzinnego albo kupić w aptece bez recepty Stoperan i dużo pić, a następnym razem poprostu zjeść coś nieszkodzącego zdrowiu.
OdpowiedzNie pracowałem, ale co miesiąc płacę. Nie mam osobnych zapisów za SOR, osobnych za analitykę, osobnych za przychodnię. Jednej instytucji jedną stawke płacę i uważam, że mam prawo oczekiwać, że za te pieniądze dostanę to, co teoretycznie mam za nie dostać. I nie umiem potępić ludzi, którzy nie dostając zapłaconej z góry usługi w jednym punkcie idą do innego, skoro wszystkie te punkty biorą abonament razem. Przykro mi, że odbija się to na lekarzach i ratownikach, ale to lekarze mają moc wymuszania zmian w prawie, jak nieraz udowodnili. Pacjenci z natury rzeczy są zbyt chorzy, by wyjść na ulice. Co do definicji SOR - niech przychodnie trzymają się swojej definicji, to ludzie nie będą przychodzić na SORy, proste.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 marca 2013 o 9:35
Uwierz mi albo nie, bloodcarver, ale znaczna część pacjentów pojawia się w SOR bez uprzedniego odwiedzenia choćby znachora, nie mówiąc już o lekarzu rodzinnym. Przecież Ty również masz, jak to ładnie ująleś, moc wymuszania zmian w prawie, z tytułu posiadania obywatelstwa RP i całego wachlarza praw i obowiązków z tym związanych, w tym prawa do złożenia obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Możesz dzięki temu zażyczyć sobie aby, X razy w roku przysyłali Ci raport na co idą Twoje składki, albo by do rozliczenia pensji dodawano rozliczenie składki ubezpieczenia zdrowotnego z wyszczególnieniem, na co będą przeznaczone i w jakiej kwocie Twoje pieniądze. Co do "natury pacjenta", to niestety nie mogę się zgodzić. Pacjentem jest każdy, kto korzysta ze świadczeń medycznych, niezależnnie od tego czy jest zdrowy czy chory. Także jeśli w jakimś momencie swojego życia postanowiłeś odwiedzić dentystę celem kontroli stanu jamy ustnej, to również stałeś się pacjentem. Definicje SOR i przychodni są najczęściej jasne dla ich pracowników, ale dużo mniej jasne dla ich klientów. Stąd notoryczne starcia na linii pacjent - medyk, stąd również ta rozmowa. Brak zainteresowania tym czym zajmują się poszczególne ośrodki medyczne, do czego służy wizyta u lekarza rodzinnego, jak i kiedy można uzyskać skierowanie na badania specjalistyczne, co to jest profilaktyka lub choćby czymś tak prozaicznym, jak wysokość składki zdrowotnej lub w jaki sposób funkcjonowania systemu ochrony zdrowia, również prowadzą do scysji między medykami a pacjentami. Uwierzcie mi, nie trzeba kończyć studiów medycznych lub okołomedycznych, żeby zdobyć te wszystkie informacje. Wystarczy zainwestować trochę czasu i chęci, żeby nie znaleźć się w piekielnej sytuacji.
OdpowiedzCzyli SORy są złe bo przychodnie nie trzymają się swojej definicji? Pacjent może egzekwować coś od SORu bo przychodnia mu nie dała? Zabawne, jak komornik chciał coś od poszkodowanego bo złodziej nie dał to był szum... I to prawda, często ludzie zjawiają się na SORze nie odwiedzając wcześniej nawet apteki. Zresztą, tak jest najczęściej jeśli chodzi o katarki i kaszelki. A później awantury, że ktoś złamał rękę i musze czekać 5 godzin. Ciekawe dlaczego... A no tak, my jesteśmy nieroby, to dlatego.
OdpowiedzUsuwali mi wyrostek w trybie nagłym i przed zabiegiem dowiedziałem się, że chcą robić to tradycyjnie więc zostanie blizna, ale jeśli się nie zgadzam i chcę ładnie wyglądać to mogę poczekać na zwolnienie sali gdzie mogą zrobić to laparoskopowo. Bolało jak diabli więc wybór był dla mnie prosty i do głowy nie przyszłoby mi aby domagać się odszkodowania.
OdpowiedzBo w Polsce pacjent to swięta krowa może niszczyć, kopać, pluć i bici krzyczeć i ublizac personelowi i jest nietyklany bo to przeciez biedny pacjent co z tego że w cywilizowanym kraju jeden z drugim cham opuściłby SOR w kajdankach i byłby spokój.
Odpowiedz@scr: Gówno prawda. W Polsce pacjent nigdy nie był, nie jest i nigdy nie będzie świętą krową. Nie wiem czemu autorytatywnie wypowiadają się tu osoby, które ze służbą zdrowia mają do czynienia tyle, co nic. Ja, niestety, muszę korzystać z jej "usług" permanentnie, nie dla swojego widzimisię, bynajmniej. Spotkałam się tam z cynizmem, nietolerancją, brakiem profesjonalizmu, "olewactwem", wyniosłością, postawą "ja wiem lepiej, co panią boli", oportunizmem, konformizmem, także zwykłym chamstwem, a, co najważniejsze, z NIEKOMPETENCJĄ. Po tych doświadczeniach lekarzom nie ufam, (pielęgniarki są jeszcze gorsze), a pobyt w szpitalu uważam za tak niebezpieczny, jak misja w Iraku. Jeśli znajdę czas - opiszę moje doświadczenia na Piekielnych. Będę bardzo ciekawa komentarzy.
OdpowiedzZabawne, że tak sam są tu nazywani lekarze, zależnie od ich roli w opisywanej historii ;)
OdpowiedzNie może tego zrobić, bo lekarz, pielęgniarka i ratownik medyczny są funkcjonariuszami publicznymi. Z tego tytułu przysługuje mu specjalna ochrona, także nie można go tak poprostu uderzyć. Już nie wspomnę o tym, że pracownik ochrony zdrowia jest poprostu człowiek i już z tego względu przysługuje mu ochrona nietykalności. Inną sprawą jest tempo i sposób, w jaki działają rodzime prawo i sprawiedliwość.
Odpowiedzhmm... ja aktualnie walczę o odszkodowanie za źle wykonaną cesarkę, i tego że po jakimś czasie otworzyła mi się nie do końca zabliźniona blizna (masło maślane:P) Ale uważam że takie moje prawo, a wygraną mam już prawie w kieszeni. Ale to troszkę inny wypadek niż Ty tutaj opisujesz. Z drugiej strony też mi kiedyś bardzo podniosło ciśnienie, jak miałam może z 16 lat i rodzice zawieźli mnie półprzytomną na SOR. W tym samym czasie przywieźli też pijaczka no i oczywiście miał przede mną pierwszeństwo. Ja ledwo żyjąca i obtłuczony pijaczek, zainteresowali się mną dopiero wtedy jak zjechałam z ławki na podłogę. Cóż się okazało miałam odmiedniczkowe zapalenie nerek, jedna przestała pracować, a toksyny (czy jakoś tak) rozlazły się po całym organiźmie. Spędziłam wtedy trochę czasu na Oiomie, może gdyby się mną wcześniej zajęli...
OdpowiedzTo proste. Większość z nas sądzi, że bez kasy nie da się funkcjonować (częściowo słusznie), a bez zdrowia i owszem (całkiem niesłusznie). Do tego, lekarze są doskonałym materiałem do wyżywania się przez rządzących. Jest nas mało, nie najgorzej zarabiamy, stąd nie liczymy się jako elektorat, ale można nas nienawidzić. I kierować nienawiść społeczeństwa, zwłaszcza przed wyborami. Nasi milusińscy uczą się na serialach, jak to łatwo zaskarżyć szpital czy lekarza i wyciągnąć kasę. A że mają od cholery czasu, to piszą, pozywają etc... A my nie mamy czasu ani ochoty na schodzenie do poziomu, na którym egzystują ci, którzy biją, plują i oskarżają... Ale chyba czas przestać się na to godzić. Ja od jakiegoś czasu mam już dość. Nie pozwalam się bić (ani pielęgniarek, jeśli chodzi o ścisłość), mam dobrego prawnika. I robię swoje. Z przekonaniem i oddaniem, ale bez zastraszenia i bicia czołem. Bo tego nie umiem. Genetycznie.
Odpowiedz@hellraiser: Twoja wypowiedź jest tak przewrotna, że aż kuriozalna. Co Ty, w istocie, chcesz powiedzieć i co sugerujesz? Dlaczego uważasz, że jesteście uciśnioną, uciemiężoną, znienawidzoną grupą zawodową? Kto was nienawidzi i co ma do tego rząd i wybory? Według mnie jesteście przez rząd faworyzowani, a przez większość pacjentów oceniani wyżej, niż zasługujecie. Czemu uważasz, że pacjent jest idiotą, który nie wie jakie ma prawa, jeśli nie obejrzy serialu? Cóż to za pogląd, że walka pacjenta o odszkodowanie - jest wyciąganiem kasy? Powinien pogodzić się z odebraniem mu resztek zdrowia, przeprosić i pocałować w rękę? Kasa nie jest Twoja, ani nawet państwowa, tylko firmy asekuracyjnej. Po co kłamiesz, że wydostać ją łatwo? Ubezpieczyciel posunie się do wszystkiego, żeby tylko nie płacić. Co do seriali... To przesłodzony, wyidealizowany, romantyczny obraz przedstawiający odpowiedzialną pracę służby zdrowia jako zbiorową, heroiczną, sprzymierzoną i zawsze zwycięską walkę o zdrowie i życie chorego. Raczej Wam pomagają niż szkodzą i na pewno nie uczą nienawiści. Zastanawiam się również, kto tak regularnie Cię bije, oskarża i opluwa, a także zastrasza i zmusza do bicia czołem, że aż potrzebujesz prawnika na stałe? Jeżeli uważasz, że zawód lekarza nie dość jest szanowany i gloryfikowany, to pogódź się z faktem, że sami, panowie doktorzy, na to zapracowaliście. Nie wiem (mogę się tylko domyślać), jakie podejście do Twojego zawodu i Twojej pracy by Cię zadowoliło. Nie będę próbowała zgadywać, wiec może sam to wyjaśnisz?
Odpowiedz