Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja Ciotka jest pielęgniarką w jednym ze szpitali, na jakimś małym i…

Moja Ciotka jest pielęgniarką w jednym ze szpitali, na jakimś małym i spokojnym oddziale. Dyżur nocny. Siedzi lekarka i 3 pielęgniarki w tym moja ciotka i rozmawiają. Jako że wszystkie kobiety w podobnym wieku, temat musiał zejść na dzieci.

Każda z kobiet chwali się gdzie się uczy czy pracuje jej pociecha. Lekarka oznajmia, że jej synek jest na LEKARSKIM, po jej wywodzie nadszedł czas na ciotkę, która także powiedziała że jej córka także jest na lekarskim, co wielce oburzyło panią doktor która to skwitowała słowami:

[L]ekarka - Ale jak to! Jak to na lekarskim! Córka pielęgniarki? na lekarskim? Toż to taki ELITARNY zawód. Przeznaczony dla Lekarzy i ich dzieci.

Co ciotka skwitowała tymi słowami"
[C]iotka - To widzę, że pani syn do tej elity chyba należeć nie chce skoro już drugi rok kibluje na 3 roku.

Ciotka wstała i wyszła, a pani doktor jest obrażona już drugi miesiąc.

Lekarz to elita, do której żaden plebs nie ma wstępu! Pamiętajcie o tym.

PS. Siostra córka ciotki jest na 5 roku, a studia zaczynała właśnie z synkiem pani doktór.

by Nyord
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar wkurzona
37 41

Pozdrowienia dla doktor, plebs się zbliża. Może dogonię jej synka ?

Odpowiedz
avatar Poziomeczka
14 22

Te wszystkie "Panie Doktor" szlag by trafił. Moja kuzynka medycynę skończyła, chociaż u nas nikt z lekarzy. I tak samo- nie raz była lepsza od tych "co w rodzinie..."

Odpowiedz
avatar malami1001
4 12

Bo liczą sie zdolności, zaangażowanie i chęć wykonywania danego zawodu a nie pochodzenie czy "tradycja" rodzinna. Ale w naszym cudownym kraju faktycznie buractwo i chamstwo przechodzą z pokolenia na pokolenie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 16

mnie od zawsze interesowały takie medyczne sprawy, szkoda że miałam za mało % z matury, ale mogłabym być bardziej lekarzem z powołania niż licealne kujony, bez obrazy :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 marca 2013 o 19:39

avatar konto usunięte
-4 10

@serekwiejski, będąc na studiach medycznych, na stażu, na rezydencji uświadomiłabyś sobie, że nie da się być lekarzem bez powołania. Więc uwierz- nawet jak ktoś idzie na medycynę, bo rodzice są lekarzami, bo ma się pewną pracę to się nie przejdzie stażu bez powołania.

Odpowiedz
avatar Pani_Hrabina
2 4

@drabineczka, mam koleżankę na roku, która brzydzi się podetrzeć pupę niedomagającemu pacjentowi, bo to jest obrzydliwe, nie osłucha pacjentki, bo śmierdzi starymi ludźmi, a kolejne kolokwia i egzaminy udaje jej się chamsko spisywać i zdawać w 1. terminach. Nie uczy się, tylko jeździ konno i co dzień wrzuca miliony zdjęć z swoim kotkiem, który leży na książkach z podpisem "nie mogę się uczyć, bo kot (...)". Ona też zostanie lekarzem... a gdzie powołanie? :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 12

Tak,a potem leczą nas tacy lekarze co poszli na medycynę,bo pradziadek, dziadek i ojciec to lekarze więc i on też musi być "panem doktorem".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 13

No i co że tacy leczą? Mają wiedzę to leczą. Nie rozumiem komentarza -.-

Odpowiedz
avatar Vividienne
13 17

No, synek pani doktor z historii to ma nawet wiedzę gruntownie utrwaloną - trzeci rok już trzeci raz utrwala!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

Ależ z historia to ja się zgadzam, chodzi mi raczej o komentarz ;) To że ktoś ma rodziców lekarzy i poszedł na medycynę, skończył ją to dlaczego ma nie leczyć? Uwierzcie mi, że medycyny nie da się skończyć nie mając wiedzy. O ile na egzaminach można liczyć na szczęście to LEK skutecznie eliminuje głąbów. A poza tym... nie można uwalić 3 razy trzeciego roku, bo można tylko 2 razy być na urlopie dziekańskim, więc ktoś coś koloryzuje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

To była ironia.Chodzi mi o tych co są zmuszani do tego,żeby iść na medycynę albo idą,bo przejmą gabinet po tatusiu i na pewno będą z tego pieniążki. Jak najbardziej jestem za tradycjami rodzinnymi,ale tylko jeżeli ktoś czuję,że chce pomagać(tak zwane powołanie).

Odpowiedz
avatar Pani_Hrabina
2 4

@drabineczka, można 3 razy uwalić jakiś rok - tylko trzeba mieć kilkadziesiąt tysięcy na "reaktywację". Myślę, że dla rzeczonej pani doktor był to żaden problem... ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 20

Szlag by trafił tych wszystkich "lekarzy", którzy tak myślą. Mój dziadek był lekarze, mój ojciec był lekarze, ja jestem lekarzem, to i mój syn będzie lekarzem! A jak nie, to ja syna nie mam! A dzieciak ma gówno do gadania- liczą się chore ambicje rodzinki. I potem idzie taki na studia z przymusu, kończy z przymusu (albo w znikomych przypadkach się buntuje i mówi rodzince, gdzie ma ich ambicje i wybrany zawód) i z przymusu staje się... konowałem. Tak- nie lekarzem- konowałem, bo co to za lekarz, który będzie zamiast leczyć chorych traktował ich na zasadzie "Plebs śmiał mi znów przeszkodzić święte nic nierobienie!". A najgorsze, że to nie tylko tyczy się lekarzy, ale właściwie wszystkich. Ze szczególnym nastawieniem na prawników i aktorów. Elita... pffffff- szlachcianka się znalazła...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 22

A pamiętasz jaka była chryja jak chcieli rozp... prawnicze korporacje? Co powiedział przezez Naczelnej rady Adwokackiej - że jak by miał dwóch identycznie wykształconych, jednego syna prawnikaa drugiego "z plebsu" TO WIADOMO ŻE BY WYBRAŁ SYNA PRAWNIKA.I nic mu za to nie zrobili, nwet znaleźli się tacy, co go bronili!

Odpowiedz
avatar zendra
11 13

Ale prezes NRA nie powiedział, że wziąłby osobę zaufaną, tylko, że wziąłby syna prawnika, niezależnie od tego, czy syn prawnika byłby osobą godną zaufania.

Odpowiedz
avatar Haters_gonna_hate
1 7

Inaczej, bo widze że zle zostałem zrozumiany. Skoro 2 jest identycznie wykształconych to decydują własne, prywatne odczucia pracodawcy. Proste. Jeżeli z doświadczenia wie, że po rodzinie zawsze lepiej wychodzilo zatrudnianie (chociażby dlatego, że jak synek będzie słaby, to ojciec sie zainteresuje i odpowiednio go "usadzi" zeby nie psuł renomy i nazwiska - co najmniej 2 osoby ktore beda to kontrolowac - ojciec i szef). Jak przychodzą 2 dziewczyny o identycznych kwalifikacjach to ostatecznie (w zaleznosci jeszcze od stanowiska, ale zakladam ze wymaga odpowiedniej aparycji) wygrywa ta ładniejsza i nie ma w tym nic dziwnego...

Odpowiedz
avatar toomex
19 19

A na wsi nieraz "syn musi na gospodarce zostać, ojcowiznę przejąć"...

Odpowiedz
avatar kryptonim
8 10

No to chyba mnie w ogóle powinni za chlopsko-robotnicze pochodzenie z lekarskiego wywalić.

Odpowiedz
avatar limoncellist
6 6

Przyszłam tu napisać to samo! Czekaj, czekaj, może jeszcze nie wiemy, co przed nami ;)

Odpowiedz
avatar seaside
-5 9

mam nadzieję, że 'pani doktór' to ironia...

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-2 10

Niezaleznie od jakiegokolwiek pochodzenia mozna byc w swoim zawodzie dobrym, albo zlym (n.p.lekarzem). Ja studiowalem medycyne w Niemczech, gdzie jestem od wielu lat lekarzem, mimo ze nikt z mojej rodziny nie byl z tej branzy. Nie wyobrazam sobie, zeby jakas lekarka mogla uskutecznic taka podla wypowiedz, jak opisana w historyjce. W Niemczech pielegniarki maja nawet prawo BEZ MATURY studiowac medycyne. Kazdy ma takie same szanse i jest to kwestia tylko intelektu, oraz pilnosci, a nie pochodzenia, co z tego na koniec wychodzi.

Odpowiedz
avatar sarenka859
13 13

Najgorszy z możliwych stereotypów ale jak się przekonuje nadal funkcjonuje. Znajomi na studiach kiedy dowiadują się, że mama jest lekarzem "masz takie dojście! czemu nie studiujesz medycyny"? ;O yyy może dlatego, że nie chce...

Odpowiedz
avatar Haters_gonna_hate
10 10

Bez obrazy, ale ta riposta naprawde działa (ew. "lekarze" co takie pytania zadają dostają bólu dupy): Nie zamierzam pare lat studiowac, pozniej praktyki, pozniej cholera wie co jeszcze - tylko po to żeby grzebać przez reszta zycia ludziom w dupach czy bebechach.

Odpowiedz
avatar ross13
9 9

Około 15 lat temu z podobną reakcją lekarki spotkała się moja teściowa, gdy w czasie "pogaduch" pochwaliła się, że dwójka jej dzieci jest na studiach. Efektem był ogromny foch lekarki, bo kto to widział, żeby dzieci zwykłej salowej ze szpitala były na uniwersytecie! Lekarka z historii zapewne sama była po awansie społecznym. Możliwe nawet, że jako pierwsza z rodziny ukończyła studia, a teraz drży ze strachu, że na jej "pozycję" społeczną i zawodową (którą chciała przekazać swoim dzieciom) czai się ktoś z jej dawnego środowiska. Ona przecież zdążyła zapomnieć, że pochodzi ze wsi albo z rodziny robotniczej i samą siebie uważa za członka elity społecznej, do której grona nie zamierza dopuszczać nikogo nowego. Znam takie osoby, które szybko zapomniały o własnych korzeniach i teraz ukrywają swoje pochodzenie, a nawet patrzą z pogardą na innych członków swojej rodziny pracujących w rodzinnym gospodarstwie rolnym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Stara (1964) książka Juliana Kawalca - "Tańczący jastrząb" - właśnie o takich ludziach.

Odpowiedz
avatar nighty
7 7

Wszystkie rodzinki "z tradycjami" tak mają. Ja mam rodzinę z baaaaaardzo długimi tradycjami nauczycielskimi, jak siostra oświadczyła że ona nigdy na nauczyciela nie pójdzie tylko chce zostać psychiatrą sądowym to był szok i przerażenie w rodzinie ( i nie tylko). Ale siostra się uparła i jakoś się wszyscy przyzwyczaili. Przy mnie już nawet nie naciskali na pedagogikę.

Odpowiedz
avatar cristalgirl
8 10

Jestem w drugiej klasie liceum. Uczę się w klasie o profilu biologiczno-chemicznym, zorientowanej właśnie na wszelkie kierunki związane w jakiś sposób z medycyną. Jedna z moich bliższych klasowych koleżanek jest córką lekarzy. Jej ojciec to kardiolog i ordynator w miejskim szpitalu, jego rodzice nie byli związani z medycyną. Matka mojej koleżanki pracuje w przychodni, należącej do dziadka koleżanki, także lekarza, a jej babcia była w tej przychodni pielęgniarką. Moja koleżanka w ogóle nie wiąże swojej przyszłości z medycyną, do klasy o tym profilu poszła na siłę, pchana przez rodziców. Jej marzeniem jest zostać tłumaczem języka hiszpańskiego, ukończyć lingwistykę. Niestety rodzice podcinają jej skrzydła mówiąc, że nie będzie miała pracy, pieniędzy itd.. W ogóle nie liczy się dla nich to czy koleżanka będzie szczęśliwa w życiu zawodowym. Stwierdzili, że nie będę opłacali jej studenckiego życia, o ile nie wybierze medycyny. Powiedzieli także, że opłacą jej prywatne studia lekarskie, gdzie tylko będzie chciała, ale nie chcą nawet słyszeć o lingwistyce. Jej babcia robi sceny, dostaje histerii, kiedy tylko koleżanka wspomni o nie zdawaniu na medycynę. Szczególnie właśnie odczuwa presję ze strony matki i babki, które pochodzą z rodzin lekarskich. Dodam jeszcze, że moja koleżanka jest najstarsza z czwórki rodzeństwa i oczywiście jedyna jest tak naciskana przez rodziców, którzy nie są chyba w stanie wyobrazić sobie, że ich pierworodna chce w życiu zająć się czymś innym niż oni. Strasznie jej współczuję takiej sytuacji, bo nie wyobrażam sobie, że rodzice mogliby nie wspierać moich marzeń.

Odpowiedz
avatar tab_
-2 10

Z jednej strony presja psychiczna to niefajne zachowanie, ale jeśli chodzi o płacenie za studia - to chyba całkiem zrozumiałe. To w końcu rodziców pieniądze, mogą płacić, ale nie muszą, w końcu koleżanka jest taka dorosła, chce dokonywać własnych wyborów, to sobie, jak każdy dorosły, może zarobić na własne marzenia. Pójdzie na studia i do pracy równolegle - nie widzę w tym tragedii.

Odpowiedz
avatar jamayka
4 8

@tab_ no właśnie nie w porządku, rodzice mają obowiązek łożyć na dziecko póki się uczy. to co oni robią, to zwykły szantaż.

Odpowiedz
avatar tab_
-2 8

Nieprawda. Rodzice mają obowiązek łożyć na dziecko dopóki nie jest ono w stanie samodzielnie się utrzymać. Zwykle więc do końca nauki, o ile się do tej nauki przykłada. Ale z KRiO nie wynika explicite, że mają obowiązek utrzymywać dopóki się uczy. Poza tym, z przytoczonej wypowiedzi: "nie będę opłacali jej studenckiego życia" nie wynika jednoznacznie, co rodzice chcą zrobić, ale ja to rozumiem tak, że z domu jej nie wyrzucą, ale po prostu odetną kieszonkowe na to "studenckie życie". Utrzymanie dorosłego dziecka to zaspokojenie jego uzasadnionych potrzeb (wg. KRiO), czyli zapewnienie dachu nad głową, wyżywienia, ubrania. Jeśli rodzice to zapewnią, to do niczego więcej w zasadzie nie są zobligowani, bo na resztę dorosły człowiek może zarobić sobie sam. Natomiast co to oznacza dla tej dziewczyny REALNIE? Że albo zrobi tak, jak chcą rodzice, albo poda ich do sądu o alimenty, albo pójdzie do pracy i SAMODZIELNIE sobie zarobi na realizację własnych marzeń. Pierwsza opcja jak sądzę odpada, druga - no umówmy się, niezależnie od tego, czy dziewczyna ma rację czy nie, doprowadzi do pogorszenia (być może permanentnego) stosunków w rodzinie. Trzecia opcja jest najmniej bolesna, a wręcz ma wiele plusów - zdobycie doświadczenia i świadomość, że samemu się zapracowało na sukces. Tylko wymaga wysiłku i pewnych wyrzeczeń... Żeby nie było - nie piszę tego złośliwie, ale życie nie zawsze jest różowe i rodzice też nie zawsze są troskliwi i wspierający niezależnie od okoliczności. Albo może inaczej - różni ludzie tę troskliwość różnie rozumieją i jestem przekonana, że rodzice koleżanki Cristalgirl robią to co robią z troski o przyszłość swojego dziecka, bo uważają, że kierunek, który oni wymyślili zapewni mu dobre zarobki. A dziewczyna jakoś sobie w tej rzeczywistości musi odnaleźć. Narzekaniem, jak to jest źle i niesprawiedliwie sytuacji się nie naprawi. Jeśli rozmowy z rodzicami nie pomagają, trzeba wziąć sprawy we własne ręce i samemu pokierować własnym życiem...

Odpowiedz
avatar cristalgirl
5 7

Mówiąc o "studenckim życiu", miałam na myśli nie czesne za studia, ale mieszkanie, wyżywienie itd.. Uważam, że jeśli rodzice mają warunki, aby utrzymywać dziecko w czasie dalszej nauki, nie istotny jest tu kierunek, to powinni łożyć na jego "studenckie życie". Choćby po to, aby dziecko skupiło się na nauce. Tak jak np. moja mama opłaca mieszkanie i koszty utrzymania mojej starszej siostry w Warszawie, o ile ta studiuje. Kiedy siostra rzuciła studia na pół roku, utrzymywała się sama. No, a rodziców koleżanki na pewno na to stać.

Odpowiedz
avatar tab_
0 6

A ja uważam, że jeśli człowiek pracuje w czasie studiów, nabywa nie tylko doświadczenia, ale i odpowiedzialności za siebie. Skończenie studiów bez żadnej praktyki zawodowej oznacza duże problemy na starcie, jeśli chodzi o znalezienie dobrej pracy. Wyjątkiem są np. studia medyczne, gdzie na nauce skupić się trzeba. W większości pozostałych przypadków - sam papierek, nawet z samymi celującymi nic nie daje i rodzice, którzy pozwalają swoim pociechom na takie lenistwo, robią im w gruncie rzeczy wielką krzywdę. Może mój punkt widzenia wynika z tego, że sama pochodzę z niezamożnej rodziny, pracowałam cale studia, a mimo to skończyłam je z wyróżnieniem. Więc wiem, że to jest możliwe i wiem, ile mi dało zdobywanie doświadczenia zawodowego jeszcze w trakcie studiów (do tego dochodzą różne inne umiejętności np. organizacji sobie pracy i czasu, bardzo przydatne w późniejszym życiu). A widzę sytuacje znajomych, którzy skończyli studia w ciągu ostatni kilku lat i największe problemy ze znalezieniem pracy mają ci, którzy podczas studiów pracą się nie skalali, bo rodzice co miesiąc przysyłali kieszonkowe na konto.

Odpowiedz
avatar Gerciu
13 15

Z prawnikami jest tak samo. Na studiach wielokrotnie słyszalem inwektywy odnośnie mojego wiejskiego pochodzenia. Rumakowanie "kolegów" i "koleżanek" skończyło się na pierwszej sesji, jak co nie którzy z zaskoczeniem odkryli że wiedza nie jest dziedziczna.

Odpowiedz
avatar clubber84
-2 4

Aż musiałem się zalogować. Czy Wy wszyscy macie klapki na oczach?! Czy Wy nie widzicie rażącego początku zdania końcowego?! "Siostra córka ciotki..."??!! Albo historia to fake albo coś nie tak z autorką!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 marca 2013 o 21:55

avatar Pani_Hrabina
-3 5

Piękne! :D ja jestem córką wuefistki i studiuję 3. rok bez kiblowania. I nie czuję się ani gorsza, ani lepsza od innych. Nie chcę prestiżu. Chcę leczyć ludzi i chyba to się liczy... :) a dla ścisłości. Login dałam taki dla beki (no i jeszcze na lolu mam taki sam, tym samym zapraszam, jak ktoś gra ;D) ALE nie jest całkowicie bezpodstawny. Mam dokument nadania szlachectwa mojej rodzinie ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2013 o 10:57

avatar Gryzipiorek
9 9

jako dziecko lekarza nie rozumiem. mój ojciec, jeden z nielicznych lekarzy z powołania jakich znam, przed pójściem moim na studia rzekł mi: "jeśli nie masz powołania do bycia lekarzem, nie dam ci pieniędzy na studiowanie medycyny". i tak zostałam farmaceutą :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2013 o 10:54

avatar konto usunięte
2 2

Szacunek dla taty, to jest przykład prawdziwego lekarza. Jaka szkoda że niewiele takich ludzi...

Odpowiedz
Udostępnij