Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali obywatelskiego oburzenia dotyczącego śmierci małej dziewczynki, w moim domu też…

Na fali obywatelskiego oburzenia dotyczącego śmierci małej dziewczynki, w moim domu też toczyły się różne dyskusje. Moim rodzicom przypomniało się i opowiedzieli mi jak próbowali wezwać pogotowie do mnie. Byłam już wtedy dorosła, ale mój stan wprowadził ich w stan lekkiej paniki. Miałam zapalenie oskrzeli, w nocy dostałam 40 stopni gorączki, zaczynałam się dusić, urywał mi się film.

Chociaż dzięki ratownikom i lekarzom z Piekielnych jestem nieco mądrzejsza o to, jak działają dyspozytornie, jak wygląda praca karetki i zdaję sobie sprawę, jaka to robota niewdzięczna i trudna, to kiedy coś takiego przydarza się tobie, tracisz obiektywizm. Moja historia jest w zasadzie odpowiedzią na zadawane w mediach pytanie „co należy mówić, żeby wysłali co ciebie pomoc?”

Moja mama najpierw zadzwoniła na pogotowie, gdzie pani dyspozytorka wykazała zrozumienie i karetkę owszem, mogłaby wysłać, ale koło 4 rano. Była północ. Mama również wykazała zrozumienie i podziękowała, bo w końcu mieliśmy też umowę z prywatną firmą medyczną, która oferowała nocną pomoc.
I tu zaczęła się niezła maniana.

W wypadku tej firmy dzwoni się do centrali w Warszawie i oni wysyłają karetkę z bazy w odpowiednim mieście. Dyspozytor po wysłuchaniu litanii, że się duszę, gorączkuję i są momenty, kiedy nie ma ze mną kontaktu, w nieprzyjemnym tonie stwierdził, że rodzice mają mnie zawieźć na pomoc wieczorową. Dzięki za radę, nie po to płacimy ich firmie, żeby odsyłali nas do publicznej jednostki. Mama próbowała tę karetkę wyprosić, ale facet się zaparł i udało mu się ją spławić. Dzwoniła tam jeszcze dwa razy, za każdym razem słysząc, że ma mu gitary nie zawracać, tylko wieźć na pomoc, albo zbijać mi gorączkę w domu. Na prośbę o podanie swojego imienia i nazwiska, obrażony stwierdził, że to dane tajne.

Wtedy do akcji wkroczył mój tata. Mój tata ma taką specyficzną, nieuchwytną cechę... Na każdej granicy go zatrzymują, bo wygląda podejrzanie, każdy patrol policji spoziera na niego spode łba, a kiedy odbiera telefon od telemarketerów, to sami przepraszają i odkładają słuchawki.

Tata zapytał czy rozmowa się nagrywa. Kiedy otrzymał potwierdzenie powiedział:

- Do Warszawy mam trzy godziny. Za trzy godziny cię znajdę i wiedz, że cię za***ię. Módl się, żebyś do tego czasu skończył zmianę.

Karetka przyjechała po 15 minutach.

Wiem, że nie powinien, wiem, że to groźby karalne, ale wiem też, że największą paranoją jest to, że lekarz, który do mnie przyjechał, stwierdził, że nie wie o co dyspozytorowi chodziło, bo oni całą noc nie mieli żadnego wyjazdu i bez problemu mogliby u mnie być już godzinę wcześniej.

służba_zdrowia

by nonick
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar lordvictor
27 35

Niedługo może dojśc do sytuacji. Tel na pogotowie. "Jest ktoś nieprzytomny na ulicy ma rozbitą głowę! Oddycha? Tak Proszę jechać na pomoc nocną lekarz opatrzy."

Odpowiedz
avatar toomex
21 27

Telefon na pogotowie. - Jest ktoś nieprzytomny na ulicy, ma rozbitą głowę! - Oddycha? - Nie - Proszę dzwonić po karawan...

Odpowiedz
avatar babubabu89
23 27

Telefon na pogotowie - Jest ktoś... - To dobrze, że jest gorzej jak by go już nie było wśród nas bib...bib...bib...

Odpowiedz
avatar AsiR
14 16

Telefon na pogotowie. -Proszę... -Jjiem przeciesz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2013 o 12:29

avatar konto usunięte
10 14

Telefon na pogotowie. -Policja słucham...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2013 o 14:13

avatar BananUst
-1 1

Ale to nie z pogotowia ja odesłali, tylko z prywatnej firmy

Odpowiedz
avatar ekstramocne
-1 9

już to widzę na mistrzach. ^^

Odpowiedz
avatar Vividienne
16 20

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze - każdy wyjazd karetki kosztuje, i to niemało. A może jeszcze firma ma system nagradzania na zasadzie "kto wyśle w danym miesiącu najmniej karetek, ten dostaje premię"?

Odpowiedz
avatar Qwertyna71
-1 1

Jeśli dobrze zrozumiałam to prywatna firma tak? Czyli się im płaci tak czy nie?

Odpowiedz
avatar pwone
2 2

@Qwertyna71: Płaci się pewnie na zasadzie ubezpieczenia. Czyli kasa spływa co miesiąc, a zysk to ilość wpłaconej kasy minus koszty wyjazdów karetek. Im mniej wyjazdów tym większy zysk. Gdyby za wyjazd takiej karetki się dodatkowo płaciło to zostałaby ona wysłana jeszcze zanim dyspozytor podniósłby słuchawkę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
23 27

Aż uśmiechnąłem się wyobrażając sobie jak Twój tata wypowiada te słowa grobowym głosem. Tata piekielny ale w odpowiedni sposób :)

Odpowiedz
avatar nonick
15 23

Najłatwiej sobie to wyobrazić podkładając dialog z Psów: - Dlaczego? - w imię zasad, s...synu ;)

Odpowiedz
avatar mailme3
9 15

Mam nadzieję, jedynie, że nikt się do Twojego rodziciela nie przyp... za te groźby. W sumie + za skuteczność. Posłałbym skargę na dyspozytora, zrobił cokolwiek można zrobić, by gościa zwolnili.

Odpowiedz
avatar nonick
16 20

Jakbym napisała, że miałam 39,8 to by Ci ulżyło? Do mnie i mojej rodziny wiele razy pogotowie przyjeżdżało bez żadnego problemu, a raz trafił się dureń po drugiej stronie słuchawki.

Odpowiedz
avatar Hamon
6 8

40 stopni to już zagrożenie życia. Białko w twoim ciele zaczyna się ścinać. Robiłeś kiedyś jajecznicę? To samo dzieje się wtedy z komórkami ciała, tylko trochę wolniej.

Odpowiedz
avatar Hamon
6 6

Mój błąd, w 42. Ale to i tak bardzo wysoka gorączka zagrażająca nawet i życiu. Ja nigdy nie miałem powyżej 39 a i w tym stanie świata nie ogarniałem,

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

Nie rozumiem. Usługi medyczne opłacone a oni nie chcą wysłać karetki? Ja bym zmienił usługodawcę. Szkoda tylko, że ZUSu nie można zmienić. Chyba pierwszy zrezygnowałbym z fundowania żulom opieki zdrowotnej za własną kasę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2013 o 12:20

avatar nonick
23 31

Coś czuję, że dzieci to Ty chłopie nie masz, nie?

Odpowiedz
avatar refael72
13 13

1. Groźba musi być realna by była ścigana. 2. Materiałem dowodowym byłoby to samo nagranie, na którym odmawia wysłania pomocy, więc ukręciłby bat na własną dupę. 3. Jeśli nawet stanąłby przed sądem, a nawet został skazany - za rodzinę i za ojczyznę żaden wstyd.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
18 18

Nawet nie musi mieć dzieci, wystarczy mieć kogokolwiek bliskiego. Wyjaśnienie dla Fomalhaut: gorączka powyżej 40 stopni jest zagrożeniem życia. Troszeczkę wyżej i białka w organizmie zaczynają denaturować(ścinać się, jak jajko na patelni). Gdyby ktoś Tobie bliski mógł za chwilę UMRZEĆ, a jakiś dyspozytor idiota odmówił Ci wysłania karetki to co, byś grzecznie powiedział: "przepraszam najmocniej za kłopot, niech pan wraca do picia kawki"?

Odpowiedz
avatar jatka
5 7

Prawie jak Liam Neeson w "Taken" ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

W wieku dwóch lat miałam 40 stopni i drgawki gorączkowe, rodzice musieli dowieść mnie do szpitala (29km) 'na własną rękę'. Miałam nadzieje, że przez 17 lat coś się zmieniło, ale widzę, że nadal zdarzają się takie przypadki.. Ręce opadają.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 6

Mój organizm wytrzymał 41,3. Miałam bardzo ciężką... anginę. Środki przeciwgorączkowe chyba słabo działały, ale moja mama wiedziała, co zrobić. Wystudziła mnie, że tak powiem, od zewnątrz. Chłodne kompresy na stopy, uda, dłonie, a także kark, czoło i małżowiny uszne. Można też ryzykować letni prysznic, ale zbyt zimna woda może wywołać szok termiczny. Niemniej obie metody są bardzo skuteczne w obniżaniu temperatury ciała. No i wysoko gorączkującej osoby w żadnym wypadku nie należy otulać po czubek głowy ciepłą pierzynką, bo to tylko pogorszy sprawę.

Odpowiedz
avatar Bedrana
3 3

@up: Coś w tym jest. Kiedyś tak się złożyło, że musiałam z gorączką 39 podnieść się z łóżka i wyjść z domu. Było, co prawda, lato, ale słońce dawno już zaszło i na ulicy owiał mnie chłodny wiatr susząc wilgotne ciało. Byłam pewna, że skończę na zapalenie płuc. A tu - niespodzianka. Po niedługim czasie poczułam się lepiej, a po powrocie do domu okazało się, że temperatura spadła do 37,5. Następnego dnia czułam się zdrowa.

Odpowiedz
avatar kasiunda
4 4

Mój roczny synek kilka dni temu miał 40,9 stopni gorączki. Temperatura rosła bardzo gwałtownie i wcale nie było pewności, czy na tej wartości się zatrzyma. Przyjazdu odmówiło i pogotowie, i opieka nocna. Na szczęście gorączkę udało nam się zbić poprzez wsadzenie dziecka do wanny z ciepłą wodą (woda, z tego co wiem, nie powinna być, jak ktoś pisał, letnia, jej temperatura powinna być tylko stopień-dwa niższa od temperatury ciała, potem woda stygnie, a ciało "stygnie" razem z nią). Tego samego dnia wieczorem dowiedziałam się o wspomnianym w tej historii tragicznym przypadku małej Dominiki. Przysięgłam sobie, że na drugi raz w takiej sytuacji nie będę takim uległym matołem i ściągnę do nas tę karetkę, obojętnie, czy prośbą, czy groźbą. Całkowicie rozumiem ojca autorki historii. Gdy chodzi o zdrowie i życie najbliższych, a szczególnie dzieci, nic innego się nie liczy. PS. Na opiece nocnej lekarz-pediatra potraktowała mnie jak skończoną histeryczkę, powiedziała, że to tylko temperatura, trzeba ją zbić (dosłownie wg jej słów "podać środek przeciwgorączkowy i za godzinę sprawdzić, czy temperatura spadła"), a na następny dzień zabrać dziecko do lekarza. Jeśli czyta to jakiś lekarz lub ratownik medyczny, to mam pytanie, czy miała rację i naprawdę nie powinnam się denerwować i tak zrobić? Czy temperatura 40,9 nie zagraża życiu rocznego dziecka? Dodam, że synek był już wtedy półprzytomny i szklanym wzrokiem patrzył przed siebie...

Odpowiedz
avatar kasiunda
6 6

A najgorsza jest przy tym świadomość, że do każdego zarzyganego, zachlanego do nieprzytomności menela karetka pędzi na sygnale...

Odpowiedz
avatar eMM
2 2

Ja miałam taką sytuację przy anginie któregoś lata, gorączka już ok 41 stopni, ja sama w domu, bo współlokatorzy na wakacjach, jak tylko trochę spadło to poczłapałam do najbliższej przychodni prosić, żeby mnie przyjęli (była sobota i to był jakiś taki dyżur całodzienny, 1 lekarz + 1 pediatra), no i tu zonk w rejestracji, babka niemal z krzykiem do mnie, że jak ja tak mogę do nie swojej przychodni, że mam iść do swojego lekarza, nie dała sobie wytłumaczyć, że tu studiuję a do domu mam ok 250 km. Na moje szczęście pojawiła się druga rejestratorka, bardziej ogarnięta, dostałam się do lekarki po 4h a i tak cudem uniknęłam płacenia za wizytę (ktoś mi to wyjaśni? przychodnia nfz a każą płacić za wizyty nie swoim pacjentom?). Aha i żeby nie było, na pogotowie miałam bardzo daleko, nawet nie bardzo wiedziałam jak tam dojechać a do tej przychodni jakieś 5 min piechotą.

Odpowiedz
avatar aurorka
1 1

A ja chyba mam jakieś skrzywienie bo jak kupowaliśmy mieszkanie to dużym plusem był dla mnie szpital w odległości 10minut pieszo. Fajnie mieć domek na peryferiach tylko jak przyjdzie czekać na karetkę to strach pomyśleć:( Jak 50lat temu, gdy moja babcia jechała z chorym dzieckiem furmanką do miasta i dziecko pomocy nie doczekało:(

Odpowiedz
avatar kasiunda
1 1

Ja też mam szpital w niewielkiej odległości i przeszło mi przez głowę, czy by tam nie pojechać na własną rękę, jednak bałam się wyciągać rozpalonego do 41 stopni malucha na mróz. Chociaż gdyby w wodzie nie udało nam się zbić temperatury, to zapewne zapakowalibyśmy Małego w koc i pojechalibyśmy. Urocze jest to, że odmawiając nam przyjazdu, dyspozytorka z pogotowia jednocześnie nas poinformowała, że dwie karetki stoją wolne.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
-1 1

Ja powiem tak - żal mi tego dziecka. Kurde, głupia sprawa, naprawdę. Nie znam szczegółów bo szczerze mówiąc nie gonię za sesnacją, jednak nawet ja coś tam słyszałem. No i niestety - u nas też jest tak, że do gorączki rzadko wyślą... Nie dziwię się bo w nocy różnie bywa (zwłaszcza w okołoweekendowe dni). Różne groźne i mniej wezwania są. I niestety wyszło jak wyszło. Nie zdziwiłbym się gdyby nas również nie wysłali do gorączki. Ja na miejscu rodziców zawinąłbym dziecko i pojechał na pogo a nie czekał aż ktoś się zlituje... Co do prywatnych firm - one rządza się własnymi prawami. Miałem (nie)przyjemność pracować drukrotnie w prywatnej firmie transportów medycznych i przychodni (w tym jedna, o której nawet głośno było w związku z karetkami przekraczającymi prędkość - dwóch ratowników zwolniono, co dla mnie jest głupotą, ale tu nie o tym). I powiem tak - nigdy więcej. Najczęściej zarządzają tym ludzie niemający pojęcia co, gdzie, jak i właściwie po co. Szukają oszczędności WSZĘDZIE. Często brakowało dość podstawowych rzeczy. Rada dla rodziców - nie oglądać się na pogotowie, bo te nasze dyspo są jakie są i takie rzeczy się zdarzają, dziecko wygląda naprawdę źle? ładuj w samochód, taksówkę, auto sąsiada - jedź i nie zwlekaj. Często wydzwanianie to strata czasu. W takich przypadkach jak opisywany - zbędna strata czasu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

No ja bym jednak przykładu nie brał z twojego Taty. Dyspozytor fakt faktem piekielny ale to bya grozba karalna. I aby została uznana za realną musi istnieć obawa pokrzywdzonego do spełłnienia jej. Wystaczylo by aby dyspozytor zlozyl zawiadomienia w ktorym bylo by jedno piekne zdanie iż obawia sie spełnienia grozby. Wtedy machina by ruszyla a twój tata w najlepszym przypadku dostałby zawiasy. Wiem, wiem napiszecie ze inaczej sie nie dalo ale takie mamy prawo.

Odpowiedz
Udostępnij