Podejmuję się obecnie prac dorywczych na umowę o dzieło, interes trochę się rozrósł i teraz organizuje takie robótki dla sporej grupy znajomych. Zasadniczo, działamy jak brygada "roboli" do wynajęcia.
"Krótka" historia pewnej PRÓBY nawiązania współpracy. Rozmowa via mail została skrócona do formy dialogu, by wygodniej się czytało. Poza drobnymi korektami, wszystko jest kopiowane "na żywca".
Dostaję maila od potencjalnej klientki.
- Dzień dobry. Jestem zainteresowana współpracą. Proszę o przesłanie wiadomości. Dziękuję. Z poważaniem.
- Witam - odpisałem - Proszę sprecyzować, jakiej wiadomości Pani oczekuje? Pozdrawiam
- Witam, Chciałabym nawiązać współpracę. Wiadomości zawarte w wiadomości z serwisu internetowego są zbyt ogólne, ponadto istnieje konieczność wstępnej ochrony danych lub wiadomości. Dziękuję raz jeszcze.
- Ale jakich konkretnie danych chce Pani ode mnie? Nie pisze Pani nic o rodzaju współpracy, jej zakresie... Za to pisze Pani, że istnieje konieczność ochrony Pani danych, a jednocześnie chce Pani moich - proszę bądźmy poważni. Jeśli rzeczywiście jest Pani zainteresowana współpracą, proszę o telefon na numer 5xxxxxxxx.
Na razie wydaje się jeszcze w miarę normalnie, prawda moi drodzy? Zapamiętajcie to uczucie, bo już go nie uświadczycie, oto wskakujemy do króliczej nory, a przed nami nie widać nawet Białego Królika...
- Witam - zaczęła Pani niewinnie - Z zasady nikogo nie obrażam, szczególnie w sieci. Nic nie pisałam o Pana danych, a zapytałam o możliwość współpracy.
- Nie bardzo rozumiem wstawkę o obrażaniu, wszak rozmowa prowadzona jest, jak mi się wydaje, dość spokojnie. Proszę Panią jedynie o sprecyzowanie własnych oczekiwań lub kontakt telefoniczny - naprawdę, o nic więcej mi nie chodzi. - dysonans między nami bardzo mnie irytował, dlatego dodałem - Proszę o telefon, bo tak się chyba nie dogadamy. Pozdrawiam.
- Chciałam się jedynie dowiedzieć na temat możliwości współpracy z Państwem. To wszystko. Ponadto dobrze jest nawiązać dobry kontakt. Słowa brzmią różnie. Z tego, co zrozumiałam szukają Państwo możliwości działalności lub pracy na rzecz firmy... może też istnieją inne opcje pracy, bądź współpracy.
Jak to powiedział mój znajomy czytając te dziwy "teraz brzmi jakby chcieli każdą ilość ludu żeby ich wrzucić za jakąś konsolę telemarketera... lub skup mięsa do rzeźni".
- Witam raz jeszcze - znów do mnie napisała - ...dlatego z powodu konieczności ochrony informacji, zazwyczaj nie przesyłam CV przez portale online i staram się budować swoje kontakty biznesowe/business na spotkaniach.
- ...Dodam, że poczta, jaką się posługuję jest tymczasowa... dlatego łatwo ją czytać. W przyszłości na pewno nie będzie w takim stopniu dostępna... - stało w kolejnym mailu od niej.
- Czy istnieje możliwość umówionego spotkania? - zapytała w JESZCZE JEDNYM mailu - Takie spotkanie jest mniej krępujące, ponadto może być wstępem do współpracy opartej na dobrych zdrowych zasadach. Dziękuję Panu za odpowiedź.
Cenię sobie prostotę, więc zapytałem po prostu
- Oczywiście, jaki termin i miejsce Pani pasuje?
- Chciałabym wstępnie poznać zakres Państwa działalności. Bieżący tydzień byłby chyba odpowiedni, proponuję Centrum miasta. Godzina, Miejsce oraz dzień do ustalenia... dopasuję się. - odparła.
- Tak jak już zapewne Pani wie, zajmujemy się niemal każdym zleceniem nie wymagającym posiadania specjalnych uprawnień czy specjalistycznej wiedzy. W naszej grupie działają studenci i studentki, mamy też kilka osób młodych ale już pracujących. Pracowaliśmy już przy budowach, remontach, pracach domowych, dostawach w hurtowniach, ochronie, na magazynie, etc. Rzecz jasna, przy grupie około 20 osób doświadczenie i umiejętności są dość zróżnicowane, tak jak nasze grafiki. Ja jestem koordynatorem i zarazem osobą biorącą największą ilość zleceń. - po tak wyczerpującej odpowiedzi postanowiłem skorzystać z nagłego skonkretyzowania jej oczekiwań i chęci - Czy pasuje Pani jutro, około 13:00 w Galerii Dominikańskiej, przy fontannie?
- Wykonują Państwo zlecenia poza granicami, np. w Czechach, czy na Słowacji, także w Niemczech lub innych państwach? Dołączyłabym do zespołu, chociaż wiem, że w innej sytuacji byłabym zleceniodawcą. - napisała w odpowiedzi.
- Czy jest Pan nadal zainteresowany spotkaniem? - dodała po chwili w kolejnym mailu.
Gdy odebrałem jej maila było już późno, ale postanowiłem jeszcze odpisać.
- Owszem, jak pisałem, np jutro o 13:00 w Galerii Dominikańskiej, przy fontannie. Jeśli ten termin Pani odpowiada, proszę o telefon jutro rano lub dziś do północy. - dość logiczna prośba, prawda? - Co do pracy za granicą, jesteśmy w większości studentami dziennymi. Wszystko zależy od długości trwania zlecenia, dowozu, etc. Jeśli wszystko udałoby się spasować z naszymi grafikami studiów, nie widzę przeszkód.
- Witam, Panie Michale. - odpisała w dniu spotkania, na 1,5 h przed nim - Rozumiem, że o g. 13:00 na parterze galerii, tam przy fontannie. Mam mały czarny telefon komórkowy, myślę, że możemy wymienić się numerami w trakcie spotkania, ponad to zawsze pozostaje możliwość kontaktu online... Pozdrawiam, Martyna, tak mam na imię... .
Po tym mailu zwątpiłem. Po prostu, zwyczajnie zwątpiłem. Chyba wiecie czemu?
- Tak, zgadza się, 13:00 na parterze Galerii Dominikańskiej. - gen kaskadera wziął jednak górę nad rozsądkiem i postanowiłem zaryzykować - Po czym jeszcze mam Panią poznać? Telefon komórkowy nie wydaje się najlepszym znakiem rozpoznawczym, a przy fontannie zawsze stoi wiele osób. Ja będę w jeansach i czarnej, skórzanej kurtce, ale też nie mam pewności czy tylko ja wpadnę na podobny pomysł przy doborze garderoby.
Kontakt mailowy urwał się. Postanowiłem jednak stawić się na miejscu, a nuż coś jednak się wyjaśni?
Nim przejdę do właściwego opisu spotkania, pozwolę sobie już teraz zrobić małe jego podsumowanie, w którym opiszę poboczne wątki.
Pani spóźniła się - mogę wybaczyć.
Pani wydawała się nie ogarniać rzeczywistości - powinienem się spodziewać.
Pani co chwila patrzyła na telefon, przerywając rozmowę - omal mnie cholera nie strzeliła.
A teraz, wracając do samego spotkania. Pani wyglądała jak polska wersja Gotowej na Wszystko, której ktoś podał jakieś leki moczopędne lub jak gdyby zmutował ją z zającem, przez co Pani nie była pewna, czy zaraz nie spadnie na nią sokół. Krótko mówiąc, była bardzo niespokojna.
- Witam, jestem Martyna. - powiedziała chowając telefon do kieszeni.
- Miło poznać, Michał. - odparłem - Czy teraz wyjaśni Pani o jakiej współpracy Pani mówiła? Czy ma Pani dla nas zlecenie?
- Zacznijmy od tego, że to nie jest dobre miejsce na prowadzenie takich rozmów...
- Wie Pani, sporo interesów już tu dogadałem... - odparłem unosząc brew w okolice moich przyszłych zakoli.
- Ale to nie jest dobre miejsce, tu jest za dużo ludzi. - tu wyciągnęła telefon z kieszeni.
- To jakie miejsce będzie odpowiednie? - już prawie jęknąłem.
- Inne. - schowała telefon - Gdzieś na zewnątrz.
- To może wyjdziemy...
- Haha - zaśmiała się nerwowo, gdyby nie czapka, pewnie zastrzygłaby nerwowo uszami - Nie, wie pan, nie dziś. - znów wyjęła telefon - Przepraszam, mam telefon.
- Mały czarny... - wymknęło mi się, ale nie zwróciła na to uwagi i odkicała, jakbym co najmniej miał spisywać jej rozmowę.
Pogadała chwilę, wyraźnie kryjąc słuchawkę przed mijającymi ja ludźmi, potem wróciła.
- Pani chce mi zaproponować coś wstydliwego albo nielegalnego, że świadkowie przeszkadzają? - nie wytrzymałem.
- Nie, to po prostu nie jest dobre miejsce na rozmowę. Spotkaliśmy się, resztę możemy ustalić online, a teraz przepraszam. - tu wyminęła mnie i pognała do wyjścia.
Dziwnym krokiem musiała iść, bo ja zgarnąłem swoją dziewczynę z ławki nieopodal i gdy spokojnie wychodziliśmy z Galerii, ona była za nami.
Przyznaję, chciałem jej napisać w mailu co myślę o tym wszystkim, ale ubiegła mnie. Następnego dnia znalazłem w skrzynce trzy maile od niej, pisane w przeciągu kilku/kilkunastu minut.
- Dzień dobry, dziękuję, że Pan przyszedł... uważam, że szczegóły kontaktu można także przesłać online. Galeria Dominikańska nie jest najlepszym miejscem do spotkań w sprawie zleceń.
Nie chciałam organizować zbędnego zamieszania. Jeżeli Państwo realizują zlecenia, chciałam dołączyć do zespołu, ponadto także w przyszłości organizować pracę, czy Pan dotarł bezpiecznie na miejsce?
- Dzień dobry, muszę przyznać, że mam mieszane uczucia po naszym spotkaniu. Proszę wybaczyć, może byłam zbytnio zmęczona. Zrozumiałam, że Pan chciał abym zaproponowała zlecenie, pracę.... wcześniej napisałam, że chciałam dołączyć do zespołu, dopiero po pewnym czasie realizować zlecenia... chciałabym zobaczyć jednak słowo od Pana. Pracę można zorganizować, jednak nie na środku
Galerii Dominikańskiej... najlepiej w innym miejscu, jeżeli są Państwo zainteresowani. Szukam dobrych możliwości na dobrych warunkach poza granicami. Proszę nie podchodzić sceptycznie do tego spotkania. Dziękuję za zrozumienie.
- Dobry wieczór, Oczywiście ma Pan rację... mam nadzieję, że dotarł Pan bezpiecznie, ponadto, mam nadzieję, że rozmawiałam z Panem. Mam nadzieję, że ewentualne szczegóły dotyczące pracy można także przesłać jako wiadomość online. Szukam możliwości wykonania zleceń, ale także chcę spotkać sytuację, w której można realizować napływające zlecenia. Interesuje mnie także praca poza granicami kraju lub inne możliwości pracy w sferze zdobytego doświadczenia bądź nowych możliwości nauki. Powinnam była spotkać się z Panem w tej sprawie np. w Kawiarni, Galeria Dominikańska też jest dobrym miejscem. Z poważaniem.
Postanowiłem napisać co miałem i tak napisać, a jednocześnie skomentować jej wiadomości. Widząc już jak się sprawy mają, wrzuciłem jej maila w googla i posprawdzałem wyniki. Potem skleciłem odpowiedź
- "Witam,
Po dzisiejszym, dość enigmatycznym, spotkaniu niestety nie widzę naszej dalszej współpracy czy też "wymiany wiadomości". Obawiam się, że szuka Pani kogoś innego, być może nawet Pani nie wie kogo.
Przyznam, że po wczorajszym dniu mam wrażenie straconego czasu. Skoro nie odpowiadało Pani spotkanie w Galerii, czemu Pani o tym nie powiedziała? Po co przeciągnęła mnie Pani przez miasto na spotkanie, które z założenia nie miało wnieść do sprawy nic nowego ponadto, że teraz wiem jak Pani wygląda? Przyznam też, że Pani zachowanie wydało mi się najzwyczajniej w świecie dziwne, nieprofesjonalne.
Po sprawdzeniu Pani maila w sieci widzę, że szuka Pani swego miejsca na rynku pracy, rozumiem to. Nie rozumiem jednak dlaczego tymi poszukiwaniami zaaferowała Pani obcego mężczyznę, proponując współpracę i nie chcąc (nie potrafiąc?) nawet określić jej zakresu. Z tego co widzę, chciałaby Pani wejść do mojej grupy, nauczyć się czegoś na naszym doświadczeniu i kręcić lody na naszej maszynce - to już mi się zwyczajnie nie podoba, a fakt, że tak wymijająco mówi Pani o wszystkim zwyczajnie, proszę wybaczyć kolokwializm, trąci kantem.
Podsumowując, cała nasza korespondencja, wczorajsze spotkanie i jego przebieg oraz to, co można znaleźć o Pani w sieci niestety nie pozwala mi na podjęcie z Panią jakichkolwiek wspólnych interesów.
Oto niektóre linki, które można znaleźć wpisując w google Pani maila (linki zastąpiłem opisem ich treści):
- tu link do ogłoszenia o udzielaniu przez panią korepetycji z angielskiego,
- tu link do ogłoszenia o tym, że Pani chętnie przyjmie paczki z ubraniami,
- tu link do ogłoszenia o tym, że Pani szuka kogoś znającego się na astronomii z jakimś dziwnym dopiskiem,
- tu link do ogłoszenia o udzielaniu przez Panią korepetycji z historii, przyrody, biologii, etc,
- tu ogłoszenie, że Pani szuka funduszu inwestycyjnego,
- tu Pani chciała sprzedać jakieś tajemnicze "zdjęcie" za 1000 zł,
- tu był link do forum erotycznego o sponsoringu, gdzie Pani również oferowała zdjęcie, już bez ceny minimalnej
Mimo wszystko, pozdrawiam".
Co odpisała mi Pani Martyna?
- Niestety mija się Pan z prawdą.
Trochę się już we mnie zagotowało, więc odparłem.
- W którym miejscu mijam się z prawdą? Gdy piszę o swoich odczuciach sprawie Pani osoby? Gdy pisze o swoich domysłach odnośnie Pani celu (bo nic nie powiedziała Pani otwarcie i TRZEBA się domyślać?) Czy może zmyśliłem wyniki wyszukiwania google?
- Dzień dobry, Napisałam wcześniej do Pana o swoich zamiarach podjęcia rozmowy. Istotny jest czas. Tak jak wspomniałam wcześniej, Galeria nie jest najlepszym miejscem do tego typu spotkań. - oto co dostałem w odpowiedzi.
- Problem w tym, że Pani pisze o wszystkim i o niczym, raz tak, a raz tak. W jednym z maili po spotkaniu napisała Pani "Powinnam była spotkać się z Panem w tej sprawie np. w Kawiarni, Galeria Dominikańska też jest dobrym miejscem." - za Panią po prostu nie da się nadążyć, od samego początku rozmowy jest tak samo. Czy ma Pani chociaż mglista wizję tego CO i JAK chciałaby Pani robić?
Potem dostałem trzy wiadomości od niej, jedna po drugiej.
- Dzień dobry, nie przesłałam powyższych wiadomości Panu, zaproponowałam spotkanie w celu
dostrzeżenia możliwości realizacji zleceń oraz spostrzeżenia zaistniałej sytuacji w celu określenia możliwości podjęcia współpracy, np. w ramach zleceń. Dziękuję Panu za spotkanie. W moim odczuciu także powinno ono przebiegać inaczej, jednakże zaproponowałam inny termin, także miejsce.
- Nie, nie, jeżeli sprawia nasza korespondencja takie wrażenie, przepraszam. Zaproponowałam Panu np. szczegółowe przesłanie wiadomości, online, to jedna z propozycji kontynuacji tego spotkania. W powyższym miejscu znajdowało się w pobliżu bardzo dużo osób postronnych, chciałam rozmawiać z Panem.
- Zarówno z punku widzenia mojej sytuacji, jak i Pana zaproponowałam kontynuowanie spotkania online. Zbyt wiele osób znajdowało się w pobliżu, także chciałam być dobrze zrozumiana. Przeczytałam, że Państwo zajmują się wykonaniem zleceń, chciałam doprecyzować taką sytuację z pomocą np. spotkania, zaproponowałam dołączenie do Państwa zespołu... ponadto wyraziłam możliwość zaistnienia takiej sytuacji jak wykonanie zleceń w przyszłości.
Wkurzyłem się.
- Proszę mi wyjaśnić tylko jedną rzecz, tylko jedną. O czym chciała Pani rozmawiać, że przeszkadzali Pani ludzie, którzy i tak nie byli w stanie usłyszeć naszej rozmowy? - odpisałem nie licząc chyba zbytnio na jakąś konstruktywną odpowiedź. Nie zaskoczyła mnie.
- Zaproponowałam miejsce, gdzie można by trochę "ochłonąć". Zapytał Pan bardzo nachalnie o to, czy można realizować zlecenia. Oddaję jedynie sens powyższej sytuacji. Owe osoby nie przeszkadzały mi, uznałam, że należy pozostawić tzw. "zmęczenie". Dziękuję za to, iż Pan przyszedł. Uważam, jednak, że nasze spotkanie w pewnym tego słowa znaczeniu się nie odbyło.
Nic już nie miałem do powiedzenia, słów i sił mi zabrakło.
Może jednak ktoś z Was umie ustalić o co tej Pani chodziło? Będę zobowiązany za wszelkie wskazówki, bo mnie to zaintrygowało.
usługi
To nie piekielna. To raczej osoba chora. Być może schizofreniczka (niech się fak_dak fachowo wypowie, je jestem tylko psychologiem, i to "niepraktykującym").
OdpowiedzJuż po chwili czytania pomyślałam dokładnie o tym samym. Rozkojarzona, zdenerwowana, nieufna, przeczy sama sobie, mówi nieskładnie, nielogicznie i chaotycznie... Mi wygląda na kobietę z jakąś nerwicą czy coś, która próbuje jakoś się ogarnąć, ale jej nie wychodzi. Ale nie mam nic wspólnego z żadną z "nauk o mózgu" więc to tylko moje subiektywne odczucia.
OdpowiedzUbiegłeś mnie...
OdpowiedzPrawie tak samo sensowna jak rozmowa z moją drugą połówką przed okresem :D
Odpowiedzpiękny przykład schizofazji ( sałaty słownej)- czyli wypowiedzi zbudowanej/ych z fragmentów odbiegających od siebie kontekstowo/stylistycznie- tak w ramach wypowiedzi psychologa ( bardziej zainteresowanych odsyłam tu http://mam-efke.pl/articles.php?article_id=174 )
OdpowiedzMoim zdaniem to mieszka we Wrocku na Kraszewskiego albo powinna tam mieszkać
OdpowiedzNo i gdzie jest fak_dak, jak go potrzeba? :) Rzeczywiście, choroba umysłowa to jedyne logiczne wyjaśnienie tej historii.
OdpowiedzMożliwe też, że wysyłała maile do niezliczonych rzeszy ludzi i się pogubiła co od kogo dostała i komu odpisała już. Ewentualnie ma szablon odpowiedzi i przekonanie, że nie ważne co będzie w niej zamieszczone, to i tak będzie dobrze.
OdpowiedzUczyli mnie psychiatrii, egzamin zdałam, ale psychiatrą nie jestem. Mimo wszystko... Zalatuje schizofrenią na kilometr. Wydaje się, że kobieta ma niemałe urojenia prześladowcze. może ksobne. Taka choroba. Jeśli Ci jej zachowanie bardzo przeszkadza, urwij kontakt i tyle.
Odpowiedz- Trwa logowanie do rzeczywistości -
OdpowiedzConnection lost. Retry?
OdpowiedzYes.
OdpowiedzBaby created. (A)bort? (R)etry? (I)gnore? Option: _
OdpowiedzError 404
Odpowiedz*wkurzający windowsowy dźwięk błędu x 15*
Odpowiedz*** STOP: 0x0000007B (0x80599BB0, 0xC0000034, 0x00000000, 0x00000000)
OdpowiedzBSOD
OdpowiedzA na koniec: http://download.chip.eu/ii/188648580_10668a743a.jpg
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2013 o 23:09
Ni stąd, ni zowąd, nastąpił wybuch.
OdpowiedzBez pół litra chyba się baby nie ogarnie.
OdpowiedzPół litra nie wystarczy, chyba nawet litr
OdpowiedzOby się nie okazało, że nie można wypić tyle by tą kobitę ogarnąć.
OdpowiedzJa tyle nie wypiję żeby to ogarnąć. Prędzej film mi się urwie. Skojarzyło mi się z moim byłym szefem, gdy rozmawialiśmy o podwyżce. Gadał przez dobre 20 minut i nic z tego nie wynikło.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2013 o 8:56
ni cholery z tego nie rozumiem......Chciała z Wami pracować,brać od Was zlecenia,być zleceniodawcą czy sprawdzić czy koordynator nadaje się do sponsorowania jej?? Swoją drogą miło Cię widzieć po dłuższej nieobecności SS ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 lutego 2013 o 20:49
Fachowcem nie jestem, ale kobitka sprawiała wrażenie chorej. Jakaś schizofrenia, paranoja, urojenia... coś w ten deseń.
OdpowiedzKiedy czytałam tę historię przyszło mi do głowy, że może ona myślała, że wasze ogłoszenie dotyczy tak naprawdę jakiejś agencji towarzyskiej, taka przykrywka. Ale przeczytałam całość i też chyba skłaniam się ku opinii, że ta kobieta jest chora.
OdpowiedzŻadna schizofrenia. Head hunterka z tajnych służb. Sprawdzają Cię i testują. Być może złożą Ci propozycję ale wątpię bo opisałeś to na publicznym forum.
OdpowiedzSS, masz "własną" wariatkę!
OdpowiedzNo, SS, i wcześniej wspomnianego "fana" tez masz, więc, co tu dużo mówić, jesteś CELEBRYTĄ! ;-)
OdpowiedzPrzeczytałam raz, przeczytałam drugi i dalej ni w ząb jej nie rozumiem :)
OdpowiedzGratuluje cierpliwosci... :D
OdpowiedzJa wyciągnąłem taki wniosek: ta kobitka chce pracować dla S, w zespole S i jako szefowa S. ;)
OdpowiedzI jeszcze wynająć S.
Odpowiedz"Ja wyciągnąłem taki wniosek: ta kobitka chce pracować dla S, w zespole S i jako szefowa S. ;) " To trochę jak małżeństwo czyż nie? SS może przegapiłeś życiową szansę :) - tylko żartuję w razie wątpliwości
Odpowiedzja pierniczę, co za bełkot. dziewczyna nawet mówić nie umie. "celu dostrzeżenia możliwości realizacji zleceń oraz spostrzeżenia zaistniałej sytuacji w celu określenia możliwości podjęcia współpracy"... rany....
OdpowiedzDokładnie przy tym fragmencie miałam już totalny mind f*ck
Odpowiedz"Wiadomości zawarte w wiadomości z serwisu internetowego"... Mi już tutaj zabrzmiało dziko.
OdpowiedzZazdroszczę cierpliwości. Po pierwszych mailach uznałabym, że z kobietą nie da się dogadać wiec pewnie dałabym sobie z nią spokój. Choć z drugiej strony takie niecodzienne coś potrafi intrygować. Kobieta jest raczej chora, nikt przy zdrowych zmysłach chyba nie odegrał by czegoś takiego.
OdpowiedzZmodyfikowano 6 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2013 o 1:03
Apostrofy stawiamy tylko po niemych samogłoskach. Mail odmienia się normalnie, bez apostrofu.
OdpowiedzMoże szukała płatnego zabójcy? ;)
OdpowiedzO tym samym pomyślałam! Albo chciała pracować jako płatny zabójca.^^
OdpowiedzDokladnie to samo przyszlo mi do glowy:) "realizacja zlecen", nie?
OdpowiedzTeż się właśnie zastanawiałam nad tym :) Tajna agentka? Zabójczyni na zlecenie? Wariatka?
OdpowiedzAniaMP, albo wszystko w jednym ;)
OdpowiedzSzukała płatnego zabójcy, w celu zlecenia morderstwa, wzięcia jednoczesnego udziału w morderstwie i jednocześnie to ona miała być zamordowana :D
OdpowiedzNo właśnie po scenie w Galerii Dominikańskiej zaczęłam się zastanawiać, czy to tajemnicze zlecenie nie ma dotyczyć zamachu na papieża...
OdpowiedzToż to prawie gotowy scenariusz na skecz dla grupy Monty Pythona, szkoda, że chłopaki się powykruszali. Ty masz jakiś dar przyciągania róznej maści świrów (świrówek właściwie). Może i panna miała jakieś zaburzenia, ale moim zdaniem jej głównym problemem było przeflancowanie mózgu na "kreatywnych" szkoleniach.
OdpowiedzRozmowa z nią jest jak gra w szachy z gołębiem, nie zna reguł, ale nasra na szachownicę, rozrzuci figury i triumfalnie zatrzepocze.
Odpowiedzale zachowanie gołębia miałoby jako taki sens :)
OdpowiedzW pewnym momencie zamiast słów tej kobiety mój mózg wstawił poniższe: Kiedy jechałem do Wrocławia Autosanem to pękła opona i zrozpaczony kierowca poszedł naprawiać silnik. Miałem rację że mercedesy szybko się psują, szczególnie ten chevrolet marki volvo. Kierowca mówił że naprawił ten tłumik. Chłodnica się przegrzała i trzeba było szybę wstawiać bo bez świateł nie ma zderzaka. Gdy ruszyliśmy to okazało się że kierowca został na drodze i deptał trawę kopiąc w beton. Na koniec dnia gdy słońce wschodziło zaszedłem do baru gdzie była restauracja i w tej lodziarni zamówiłem hot doga z kremem czekoladowym. Oczywiście zjadłem tego hamburgera, powiedziałem że wieśmak był fantastyczny i poszedłem do domu myśląc że jeszcze zjem kiedyś tą zapiekankę...
OdpowiedzNabrałam chęci na hot doga z kremem czekoladowym ;(
OdpowiedzAlbo: "Działo sie to w roku tysiąc pięćset sto dziewięćset, gdy bramy niebios zamykały się na dwie agrafki. Z nich wyszło dwóch mądrych policjantów prowadzących pijanego nieboszczyka. Patrzą, a w nasłonecznionym cieniu na drewnianym kamieniu siedziała stojąc młoda staruszka, która nic nie mówiąc rzekła: - Mam trzech synów, ten czwarty jest marynarzem. Poszli do portu, tam stały trzy statki. Pierwszy był cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Wsiedli do trzeciego i popłynęli na bezludną wyspę, gdzie roiło się od Białych Murzynów. Weszli na gruszkę, strącili pietruszkę, a spadła cebula. Przyszedł właściciel tego banana, mówi: - Złaźcie z tego kasztana, bo to nie mój orzech. Cała ta historia była zapisana na spódnicy Anny Manny, która zmarła na porost włosów rok przed swoim urodzeniem."
Odpowiedz"Wysoki panie niskiego wzrostu, masz bujną brodę, lecz bez zarostu..."
OdpowiedzNenek, jesteś w ciąży?
Odpowiedz"Dawno, dawno temu, kiedy bramy zamykano na guziki, a okna na agrafki, usiadła w słonecznym cieniu, na miękkim, drewnianym kamieniu 16 letnia staruszka. Po czym nic nie mówiąc, rzekła do wysokiego mężczyzny o niskim wzroście. 'Jestem wdową bezdzietną, mam 3 synów i męża. Mój pierwszy syn ma statek, drugi połowę, a trzeci nie ma statku. Więc wsiadłam na statek tego trzeciego i popłynęłam na bezludną wyspę, gdzie aż roiło się od białych murzynów. Mój mąż wlazł na gruszkę i zbierał pietruszkę. Więc przyszedł właściciel tego banana i powiedział: 'złaź pan z tego kasztana, bo to nie twoja lipa!'. A to wszystko zapisane jest na 72 fałdzie spódnicy mojego prapradziadka, który zmarł tuż przed swoją śmiercią na zapalenie skarpetek.'"
OdpowiedzCysioland, nie jestem :D
OdpowiedzCzytając to o mało nie poryczałem się ze śmiechu.
OdpowiedzJuz dawno nie czytalem tak strasznie zagmatwanej historii, w ktorej narrator zadal sobie tyle trudu i wykazal tyle dobrej woli, w spotkaniu z kretynka. O ile nawiazalibyscie jakakolwiek wspolprace, niewatpliwie caly zespol poszedlby w krotkim czasie do Tworek. Tyle ze trzeba bylo szybciej i energiczniej zrezygnowac z kontaktu z nia.
OdpowiedzSS mógłby ją zatrudnić do zadań specjalnych - jak ktoś potrzebuje mieć żółte papiery to zamknąć go na godzinę z tą panią a potem wysłać na badania. Skuteczność gwarantowana.
OdpowiedzKobita ma problem, że żyje :/
OdpowiedzPodziwiam za cierpliwość, SS:) W sumie nie bardzo wiem, o co Pani chodziło, ale moja intuicja mi wręcz wrzeszczy "schizofrenia". Cóż, i tak bywa...
Odpowiedzalbo chora, albo myślała, że szukasz kobiet "do kochania" i ona w tej galerii chciała pokazać ci swoje możliwości - wtedy zrozumiałabym jej "problem" z doborem miejsca :) teraz dużo młodych dziewczyn szuka właśnie kogoś, kto im pomoże znaleźć takie zlecenia za granicą. ALBO tu już mnie pewnie fantazja poniosła - dziewczyna pomyślała, że zajmujecie się "sprzątaniem" ludzi i bała się, że w tej galerii ktoś usłyszy o czym rozmawiacie a w mailach gmatwała, bo bała się, że ją namierzą służby specjalne... :D
OdpowiedzHmm nie znam się na tym ale ona na 100% jest psychicznie chora. Jej pomoże tylko ,,zamek bez klamek". Grauluję cierpliwości. Kilka rzeczy Panie Michale które udało mi się wywnioskować: - ona szuka pracy - myślała że trafiła na idiotę, który ją przyjmie bez żadnych danych - nie potrafi sprecyzować o co jej chodzi - chyba ma paranoję - jesteś niesamowicie cierpliwy człowiek mnie by coś trafiło przy tym A co do niej to może ona tylko udawała?
Odpowiedz"Nie znam się na tym, ale ona jest na 100% psychicznie chora". Auć!
OdpowiedzMoja wskazówka jest jedna,przesłać tej Pani na e-mail wizytówkę dobrego psychiatry...
OdpowiedzAlbo jako numer kontaktowy podać numer do psychiatry. Większe prawdopodobieństwo, że skorzysta.
OdpowiedzO matko doszlam do polowy i nie wiem co przeczytalam. Chyba musze popracowac nad czytaniem ze zrozumieniem. SS moze ona ( bez obrazy) wybrala Cie na sponsora i to jakis test byl.
OdpowiedzCzytanie ze zrozumieniem tu nic nie pomoże. Widziałem już naprawdę dużo tekstów, których nie pojmiesz nawet w asyście całego zespołu polonistów, ale czegoś takiego to jeszcze nie było. Chyba mi mózg zaraz zacznie nosem wypływać od lektury jej wiadomości... Albo psychicznie chora, albo wyjątkowo dobrze grająca psychicznie chorą, albo agentka CIA :D
Odpowiedzprzyznam że rozbolała mnie głowa gdy czytałem tą korespondencję, SecuritySoldier szczerze podziwiam za cierpliwość, ja to po pierwszej rozmowie zignorowałbym całkowicie.
Odpowiedzja podziwiam za cierpliwość, że chciało ci się jeszcze zbierać do kupy te bełkotliwe maile by stworzyć w miarę logiczną historię.
Odpowiedzmoże miała na boku 'własny' interes do SS :)
OdpowiedzSiedzę sobie grzecznie w 520. Autobus rusza z przystanku. Z głośników dobiega: następny przystanek Jana Olbrachta. Starsza kobitka siedząca obok coś do mnie mówi. Ponoć matula dobrze mnie wychowała, więc odpowiedziałem... Błąd! Pani znajdując słuchacza zaczyna tyradę, że ona tyle razy dzwoniła, tyle razy pisała, że ten przystanek nie jest na Olbrachta... W porę ugryzłem się w język i nie tłumaczyłem, dlaczego przystanek Olbrachta jest na Górczewskiej :D Zalogowałem się do kindelka i pani straciła słuchacza :D Tak jakoś mi się przypomniało ;)
OdpowiedzBiorąc pod uwagę długość Górczewskiej to jak by się miały nazywać? Górczewska 1, Górczewska 77 itd? Przystanek: Górczewska, następny przystanek: Górczewska. ;)
OdpowiedzNazwy przystankom nadaje się od nazwy najbliższej przecznicy, ew. ważnego miejsca w pobliżu przystanku.
OdpowiedzOd razu skojarzyło mi się z kobietą, która mieszka we Wrocku i internetowo walczy z całym światem. Prowadziła blog o tym, że urzędy ją wykorzystują i udzielała się na kilku forach, opowiadając o sobie jakieś niestworzone historie. Oprócz tego, miała nawet kanał na YT, gdzie opowiadała o niesprawiedliwości na świecie. Jak łatwo się domyśleć, jest bardzo chora, ale nie podejmuje leczenia. Może to na nią trafiłeś?
OdpowiedzSkutki bycia na swoim i to jeszcze na dorobku...? Innego wytłumaczenia dla ciągnięcia tak absurdalnej wymiany zdań nie widzę. Normalnie powinna się zakończyć z twojej strony jeszcze przed spotkaniem: uprzejmym podziękowaniem z jakąś dyplomatyczną informacją, no i ignorem dla następnych wiadomości. Ponadto... właśnie, ponadto. Wśród kilku "ponad to" znalazło się jedno napisane łącznie i tego ostatniego się trzymaj! Przynajmniej w takich kontekstach. Naprawdę :-)
Odpowiedz1. Skutki chorobliwej ciekawości... 2. Au, już poprawiam.
OdpowiedzSwoje poprawiłem (jedno), reszta to cytaty, więc poprawiać nie wypada.
Odpowiedz1. No to zbyt pochopnie pominąłem przyczyny pozaracjonalne. 2. W sumie miło, że poprawiłeś (jakoś o tym nawet nie myślałem), bo jeśli do kilkukrotnego powtórzenia dodać to, że ludzie na ogół są wzrokowcami... (dlatego zresztą wcisnąłem jeszcze "naprawdę", tak zupełnie gratis - trzeba siać, siać, siać...!)
OdpowiedzDobre, oj dobre! Abstrakcja tej kobiety poraża. Fenomen,godny badań najlepszych specjalistów! Masz pecha spotykając na drodze takich ludzi! Pozdrawiam.
OdpowiedzF20.0
OdpowiedzDla tych, którzy nie zrozumieli dowcipu. F20.0=schizofrenia paranoidalna
OdpowiedzNigdy w życiu się tak nie umęczyłem ze zrozumieniem tekstu - umiem operować na stosunkowo wysokich stopniach abstrakcji, ale to, co ta kobieta wygadywała, to istna sałata słowna! Gratuluję cierpliwości.
OdpowiedzMózg mi stanął dęba!
OdpowiedzNowe wcielenie Styrlitza jak nic!
OdpowiedzJakoś tak z Michałem Wiśniewskim mi się skojarzyło.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2013 o 8:21
Przypomniała mi mojego byłego szefa- zawsze mówił o wszystkim i o niczym, sprawy istotne i bzdury jednocześnie. Wypowiadał dwieście słów zamiast sześciu- zadaniem słuchającego było wyłowienie tych sześciu istotnych spośród wszystkich. Po kilku miesiącach można się przyzwyczaić/ nauczyć i znalezienie sensu w jego wypowiedziach nie było takie trudne. Tu jednak go nie znalazłam, tu go po prostu nie ma.
OdpowiedzJezus Maria czułam jak zwoje mi się prostują w trakcie czytania. Wielki szacun za to, że twardo ciągnąłeś ten absurd do końca.
OdpowiedzHmm pomyslmy: - albo chora - albo początkująca "pani pracująca", która jeszcze nie umie zagaić rozmowy - albo chciałaby szmuglować trawkę z Czech i Holandii ;) dlatego bała się rozmowy przy świadkach. Chociaż, z tego wszystkiego to pierwsze wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.
OdpowiedzPrzeciętny człowiek nie znalazłby w sobie tyle cierpliwości i samozaparcia, żeby ogarnąć swoim rozumem tok myślenia, postępowania i działania tej kobiety. Podziwiam Cię SecuritySoldier, że Ci się chciało, mam jednak wrażenie, że całe to spotkanie i wymiana wiadomości była stratą czasu, aczkolwiek zawsze to jakieś doświadczenie... :D
OdpowiedzSpóźniłam się do pracy przez tę historię :)
OdpowiedzNie gniewaj się na nią. Takim osobom trzeba współczuć (wszyscy) i pomagać (specjaliści).
OdpowiedzE, a ja bym tak od razu nie mówiła, że kobieta na coś choruje. Jest wśród moich znajomych dziewczyna, całkowicie zdrowa... ale właśnie po prostu dramatycznie wręcz nieogarnięta i oderwana od rzeczywistości ;) Właściwie czytając historię, miałam chwilami wrażenie że to może być o niej, no ale kilka szczegółów to wyklucza. To się po prostu zdarza, takie życie w swoim świecie. Choć otoczenie doprowadza często do białej gorączki ;)
OdpowiedzŻe też Tobie, SS, los przydziela takich dziwnych ludzi... Podziwiam to, ale mi9mo wszystko nie zazdroszczę:)
Odpowiedztak, wiem, że uprzedzałeś na początku i tak, wiem również, że sam jestem winien uczucia odmienengo stanu świadmości, jakie mnie na chwilę obecną ogarnia. no ale, niestety, ciekawośc zwyciężyła. jednak mam pomysł. trochę dziwny, ale mam. może należałoby całą wymianę mailową prześledzić po odpowiedniej dawce jakiegoś acodinu albo, chyba lepiej, psychotropów. do niczego nie namawiam, po prostu radzę z serca.
OdpowiedzJa jak czytałam jej wypowiedzi, to miałam wrażenie, że to jakiś tekst wrzucony do translatora i przetłumaczony na język polski. Bez ładu, składu. Korci mnie i chętnie bym poczytała te jej ogłoszenia, możesz podać linki?
OdpowiedzNiestety, nie ma takiej opcji. Nie wiem w zasadzie co to za kobieta i nie wiem czy chcę, by miała do mnie pretensje o upublicznienie jej danych, a one stoją przy tych ogłoszeniach.
OdpowiedzWspaniały dar dopisania/mówienia tysiąca słów bez choćby najmniejszej konkretnej informacji.. Mój były vice dyrektor w liceum też tak potrafił - po 2-godzinnym wykładzie z nim nikt nie potrafił podać konkretnego info, które poniekąd miał nam przekazać. Ciekawe..
OdpowiedzA ja z kolei oprócz tego, że to jakaś choroba psychiczna pomyślałam, że albo SS dorobił się psychofanki, albo to trollina z FW, ale chyba nieco popłynęłam.
Odpowiedzale jazda... :D MOże ona po prostu chciała się zatrudnić? Zastanawiam sie, skoro robicie jakieś zlecenia nie wymagające kwalifikacji, to co stałoby na przeszkodzie przy zatrudnianiu koljnej osoby?
OdpowiedzAuuu. Jakby miał jej dane to bym wysłał jej rachunek za proszki na ból głowy. Widziałem wiele nieskładnych wypowiedzi, ale ta przebija wszystkie. Ta dziewczyna w jakiś sposób jest chora - ale tylko lekarz może ocenić co to jest konkretnie.
OdpowiedzFaktycznie masakra. U mnie była podobna - miałam taką telemarketerkę u siebie w firmie. Dziewczę o aparycji topielicy, totalnie splątane i z podobnymi odchyłami psychicznymi, z tym, że dodatkowo oscylujące w kierunku "boję się" (Jak Danuśka w ekranizacji Krzyżaków). W sumie to na osobną historię kiedyś, bo całe biuro obstawiało jakąż to dziewczę ma jednostkę choroby psychicznej. Ja miałam nieprzyjemny obowiązek zakończyć z nią współpracę i naprawdę się bałam. Po pierwsze jej reakcji, po wtóre tego, żeby sobie czegoś złego nie zrobiła. Kosmos.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2013 o 17:28
uff, przeczytalam cale :P i do tych wszystkich komentarzy nade mna moge dodac tyle, ze z takim talentem do produkowania masla maslanego ta kobieta powinna pisac ustawy i byc rzeczniczka rzadu ;D taki sam natlok madrych slow i zero sensu. edit: oczywiscie nie przecze, ze ustawy sa niezwykle wazne i jestem w pelni swiadoma tego dlaczego niektore sa pisane bardzo nieostro ;P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2013 o 18:19
Pewno sponsora szukała :)
OdpowiedzEwidentnie najlepsza historia jaką czytałem na piekielnych, a przeczytałem wszystko z głównej. Pozdrawiam Pana Panie Michale.
OdpowiedzNie dotarłem do końca - nie sposób przebrnąć przez ten bełkot "kontrahentki". Jak wspomniano, kobieta nie jest piekielna, tylko po prostu chora...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2013 o 20:22
Paranoja chyba. A do tego schizofrenia. Biedaczce pewnie wydaje sie ze jest kims innym. Pewnie emerytowana nauczycielka trudnej młodzieży. Smutne
Odpowiedzinny pomysł to opcja spotkań sponsorowanych z późniejszymi zapędami na burdel ( sądząc po niesprecyzowaniu natury usług)
OdpowiedzJedyne, co wyłapałam z jej wypowiedzi to to, że szuka naiwnego łośka, który ją zatrudni i da jej pensję, ale przy tym żeby wcale nie musiała pracować (to powtarzane co chwilę, że 'ona chce do zespołu, a nie od razu zaczynać jakieś zlecenia')... Skąd się takie biorą?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2013 o 22:02
http://www24.speedyshare.com/zqtRp/download/mozg.gif to jest niesamowite, jak bardzo bezsensu ona się wypowiadała
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2013 o 23:00
Ooo, ostatnio chyba widziałam Wasze ogłoszenie na portalu z "drzewkiem"? :) Generalnie SS gratuluję cierpliwości, ja bym się poddała po 3 pierwszych mailach ;)
OdpowiedzMiałam kiedyś takiego faceta, chłopaka, nie wiem jak go nazwać... teraz już wiem, PSYCHICZNY. Nie pójdzie się leczyć, z lubością się wiesza, podobno żonę przypalał papierosem... współczuję jej swoją drogą. Ja uciekłam wcześniej. Jakbym słyszała jego dywagacje na różne życiowe tematy... Teksty bardzo podobne. Ciekawa jestem co powiedzą obecni tu psychiatrzy?
OdpowiedzPrzyznam się do czegoś: Przeczytałem to ostatnio na bani i ni w grzyb nic z tego nie zrozumiałem. Wytrzeźwiałem i jakoś cała ta jej wypowiedź zdaje mi się względnie zrozumiała :P
OdpowiedzWg mnie chciała zlecić Wam zabójstwo, przy czym sama chciała oddać śmiertelny strzał ;) A tak na serio...co dość smutne...zachowanie tej pani bardzo kojarzy mi się z moją panią promotor ;]
OdpowiedzZmęczyłam się czytając to :)
OdpowiedzPani jest po prostu pier***ta, ale najwyraźniej niezbyt groźnie.
OdpowiedzStrasznie mi się jej szkoda zrobiło.
OdpowiedzMi też. To chyba najtragiczniejsza postać, jaka została opisana na piekielnych. Kobieta najwyraźniej z zaburzeniami, ale mimo wszystko desperacko stara się żyć "normalnie" i walczyć ze swoimi lękami i trudnościami w choćby nawiązywaniu kontaktów z obcymi ludźmi. Wyobrażam sobie, że samo spotkanie w publicznym miejscu było dla niej wyzwaniem. Niestety, nie przewidziała, że będzie tyle postronnych osób i nie była w stanie zapanować nad tym "chaosem". Chyba zdaje sobie sprawę, że jest "inna" a jednocześnie bardzo chce próbować żyć tak jak inni, mieć pracę, znajomych (zespół), itp...
OdpowiedzSkładając to do ładu i składu.. Praca za granicą + niechęć mówienia o niej publicznie i ogłoszenia o treściach erotycznych w internecie. Może pani chciała rozpocząć wiadomą karierę w Dubaju?
OdpowiedzNie ma co, potrafi kobitka zmęczyć przeciwnika :)
Odpowiedzchora psychicznie osoba i tyle. W duzych miastach mam wrażenie, że jest ich o wiele więcej. Nie ma miesiąca, żebym nie widziała w autobusie osoby mówiacej do siebie, zachowującej się dziwnie, mamroczącej etc.
OdpowiedzBiedna, chora dziewczyna. Gdy czytałem ten wpis, bardzo mi się jej szkoda zrobiło...
OdpowiedzNadal spadam w głąb króliczej nory...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 lutego 2013 o 17:45
A czy nikt nie pomyślał, co ona ćpa?
Odpowiedzi jak sie dalej potoczyła ta historia?
OdpowiedzDalej się nie toczyła.
OdpowiedzNie, żebym ojca uczył dzieci robić, ale strasznie nawciskane. Na pierwszy rzut oka nie wiadomo o co chodzi.
OdpowiedzBez wątpienia ma problemy natury egzystencjonalnej :D
Odpowiedz