Będzie o piekielnym kliencie, piekielnym kucharzu i piekielnej pizzy.
Kilkanaście lat temu, na pewno coś około 15, funkcjonowały restauracje połączone bardzo znanej sieci pizzerii amerykańskiej, z jeszcze bardziej znaną siecią restauracji (z pikantnymi kurczakami w tajemniczej panierce). Zaplecza miały owe restauracje osobne, w jednej części produkowało się skrzydełka, udka i nóżki, a w drugiej pizzę. Tzw. wydawka i kasa była już wspólna.
I w każdej takiej hybrydzie (przynajmniej w Krakowie) była tzw. deliverka czyli dojazd z zamówieniem do klienta.
Dzień jak co dzień - klient zamawia pizzę telefonicznie, ale w głosie słychać charakterystyczny bełkot nawalonego, dodatkowo okraszony owy bełkot suto, jak kasza skwarkami łaciną chodnikową.
[K] Wy tam, uje złamasy!!! Ujową tą pizzę robicie, w ogóle bez smaku jezd!!! Macie mi zrobić super ekstra luks placka, bo ja wam pokażę!!! Pikantną! Żeby mi ryj odpadł od razu!!! No!!!
Jak pojawiał się równie uroczy klient, przyjmujący zamówienie włączał głośnomówiący, aby każdy z kierowców mógł zagrać w marynarza o to kto jedzie. :-)
Dodatkowe komentarze wpisywało się w komputer przy przyjmowaniu zamówienia, ale w tej sytuacji, nie było czasu pisać, przyjmujący pobiegł świńskim truchtem do kuchni.
[Z]: Chłopaki!!! Klient chce taką pizzę pikantną, żeby mu ryj odpadł!!! Co robimy?!!
Plackowy zamyślił się tylko przez ułamek sekundy (Pomysłowy Dobromir i kulka nad jego głową – zwizualizujcie sobie).
Plackowy: Idziemy na kurczaki!
[Z] nie dyskutował z fachowcem, udali się zatem na drugą stronę. Plackowy szepcze do ucha Kurczakowemu. Kurczakowy uśmiecha się jak sam demon z piekła i wyjmuje saszetkę z... marynatą do sławnych pikantnych skrzydełek.
Otwierało się ją w rękawicach gumowych i goglach, ponieważ taką moc piekielną w sobie ma w swej tajemniczej, czystej i skondensowanej postaci.
Chłopaki posypali obficie i ze szczerego serca pizzę i jazda.
Za jakiś czas telefon.
[K] Ludzie!!!! Nie wiem jak to zrobiliście, ale po jednym gryzie WYTRZEŹWIAŁEM! Jutro będę srał szkłem, ale co tam!!! Dzięki!!! Było pycha!!!
Obsługa zbaraniała. Chłopaki odeszli smutni, że im się dowcip nie udał.
Piekielną w finale została jedynie pizza.
gastronomia
Kolega mojego kochanego w taki sam sposób zamówił kebaby miały być piekielnie ostre i były takie,że następnego dnia wszyscy,którzy je jedli płakali w toalecie podczas załatwiania wiadomej potrzeby :)
OdpowiedzBo prawdziwie ostre danie pali na wejściu i na wyjściu, stara prawda :D
Odpowiedz"lawa z dupy" :D
OdpowiedzJa wczoraj miałam skrzydełka w najostrzejszym sosie z jednej restauracji i mogę potwierdzić słuszność powyższych komentarzy :)
OdpowiedzMistrzostwo świata :D
OdpowiedzNo genialna historia :-)
OdpowiedzNo i w takim razie w internet poszła metoda zamawiania dobrej pizzy. Aż szkoda ludzi, którzy będą przyjmować takie zamówienia. Ale trzeba będzie wypróbować. :)
Odpowiedz...genialne, ale póki co dwunastu trolikow zminusowało... Spox - troliki mają po kilkaset komentarzy, żadnej historii, parę tysięcy punktów na minusie i w ten sposób wyładowują swoje chore frustracje. :)
OdpowiedzJeszcze się taki nie urodził, co by był wszystkim dogodził, jak to mawiał pewien mądrala.
OdpowiedzHistoria piekielna, napisana z ikrą temat nowy. Za to wszystko należy się 5 plus(ów).
OdpowiedzŚwietna historia. Choć szkoda, że ta pizzeria już w Krakowie nie dowozi.
OdpowiedzNo niestety nie, a dodatkowo na miejscu hybryd zostały same kurczakownie. :-)
OdpowiedzA znasz może powód? Bo w Warszawie wciąż dowożą i wciąż są hybrydy, więc mnie to zastanawia.
OdpowiedzSama pizzeria w Krakowie jest(na pewno w M1), ale dowozić już nie dowożą. Wielka szkoda bo choć nie zdrowa to była bardzo dobra :)
OdpowiedzNie wiem niestety, na pewno zmieniła się firma z Pepsi Co. (Oni byli właścicielami sieci Krakowie) na Amrest. Taka "polityka firmy" i tyle.
OdpowiedzZa każdym razem kiedy bywam z wizytą u kumpla w Holandii, proszę go o polecenie mi jakiejś lokalnej jadłodajni. Wiecie, Holendrzy mieli kolonie w ciekawych kulinarnie miejscach świata i teraz sporo z tych specjałów przywędrowało do Holandii wraz z imigrantami. Tamtym razem zabrał mnie do restauracji surinamskiej. Choć wystrój był nieco surowy i zrobiony bez nadmiernej dbałości o reguły kompozycji wnętrz, jedzenie było przepyszne. Studiowanie menu szło mi dość opornie, raz że nie władam niderlandzkim zbyt biegle, dwa, większość nazw widziałem na oczy pierwszy raz w życiu. Z pomocą przyszedł kelner/barmam cierpliwie opowiadając o kolejnych daniach. Zamówiłem jedno z nich zastrzegając, że ma być w najostrzejszej wersji. Przyniósł je, a w małej miseczce ciemnozieloną pastę zastrzegając, że to jest podwójna porcja, na koszt firmy. Zjadłem wszystko, było cudownie pikantne. Co najdziwniejsze, pasta nie tłumiła właściwego smaku dania. Gdy skończyliśmy kelner podszedł, by zebrać talerze. Zapytał czy mi smakowało, a widząc puste naczynie po paście zapytał mojego kumpla "on to naprawdę wszystko zjadł?". Ten obiad czułem jeszcze w ustach przez jakąś godzinę, a następnego dnia rano na drugim końcu traktu pokarmowego.
Odpowiedzciemnozielona pasta, może sos wasabi?
OdpowiedzKrowoderskich Zuchów? :)
OdpowiedzO, dołączam się do pytania, a przy okazji zapytuję czy to nie ten na Kalwaryjskiej?
OdpowiedzTAK!!! Krowoderskich Zuchów!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2013 o 23:12
Kiedyś dorabiałam sobie jako pomoc kuchenna w chińskiej restauracji. Prawdziwej restauracji, nie budzie typu sajgonki i kuciak w cieście. W związku z tym, kucharze byli z importu z Chin. Byli nauczeni, żeby dla Polaków gotować po chińsku, ale z mniejszą ilością przypraw. Jednak parę razy miałam okazję spróbować tego, co gotowali dla siebie. Piekło. Takie, że nie czuć smaku potrawy.Tylko ogień, aż łzy ciurkiem z oczu leciały.
OdpowiedzKiedyś sobie zamówiłam w wietnamskiej restauracji - restauracji, nie barze szybkiej obsługi - zupę krewetkową. To co dostałam miało kolor pomarańczowego markera i było właściwie wywarem z chilli z pływającymi w nim krewetkami. Jeden z rzadkich przypadków, gdzie po zjedzeniu czegoś zrobiło mi się autentycznie gorąco.
OdpowiedzTaka inna historia, za krótka na dodanie: znajomy pracował kiedyś jako kucharz w restauracji z kuchnią azjatycką (dania z kuchni różnych krajów - ale w miarę autentyczne). Posiekał raz chili, zapomniał umyć ręce... i poszedł się wysikać :P
OdpowiedzOuć. To ja tylko do policzka dotknęłam, szczęście że daleko od oka.
OdpowiedzPoszliśmy ze znajomymi do podobnej knajpy - z tą różnicą, zę były tam trzy rodzaje pikantności każdego z dań. Wszyscy wybrali najniższy stopień - tak na wszelki wypadek. Tylko jeden kolega uznał, ze jesteśmy słabi i głupio ostrożni. Jak szaleć to szaleć! I zamówił danie z najwyższym stopniem ostrości. Pierwszy raz widziałam, żeby ktoś jedząc płakał :D :D :D
OdpowiedzMój partner raz potarł sobie oko ręką, wtórą chwile wcześniej robić coś z wasabi. Skończyło się na pogotowiu. Całe szczęście wystarczyła porządna płukanka.
Odpowiedz"Otwierało się ją w rękawicach gumowych i goglach, ponieważ taką moc piekielną w sobie ma w swej tajemniczej, czystej i skondensowanej postaci." macie tam sos wow-wow? ;) ("Wow-Wow Sauce is highly volatile, to the point that it can be used not only as a condiment but also to break up small rocks and tree roots. Aficionados know that it is safe to consume only after sweat is no longer condensing on the bottle, and that it is vitally important not to make any jolting movements for half an hour following consumption. For these reasons, Wow-Wow Sauce has been outlawed in at least three cities.)
OdpowiedzTajemnicza panierka to nie to samo co marynata do skrzydełek. Za moich czasów jak były dobrze zamarynowane, to mięsko skrzydełek było prawie czerwone. :-) Nie wiem co to była za cholera, (tajemnica sieci w końcu,) ale moc miało masakryczną...
OdpowiedzPomijając fakt że wynaleźliście pizzę antyalkoholową, nie bardzo rozumiem czemu was zdziwiło że klient był zadowolony po zrealizowaniu zamówienia dokładnie zgodnie z życzeniem. Gdyby się wpienił to byście mogli z czystą satysfakcją powiedzieć "sam pan zamawiał" ale jak zadowolony to chyba dobrze:)
OdpowiedzTrzeba było dopisać do menu jako pizza na kaca
OdpowiedzCiekawe czy to nie jeden z pary koksów z innej historii, którzy przeprowadzali ostrą pizza "test kwalifikacyjny" na siłownię ;) .
OdpowiedzNie kojarzę historii a opcja wyszukiwania na piekielnych jakoś mi nie pomogła. A szkoda bo chętnie bym przeczytała. Od razu przypomniało mi się jak daaawno temu sprawdzało się na osiedlu kto największy kozak... Test polegał na tym by wpakować do otworu gębowego jak najwięcej gum do żucia "shock". Aż mi się zatęskniło za tym shockiem... :)
OdpowiedzByłam jakimś ewenementem, bo jako jedyna się przy tych shockach nie krzywiłam, ku podziwie dzieciaków na podwórku :D Ale jak ktoś uwielbia wszystko co kwaśne, to się po prostu uodparnia ;)
OdpowiedzPewnie jest tak jak mówisz, skoro się można uodpornić na ostre to i na kwaśne też. W każdym razie u nas byłabyś kozakiem! Moje ślinianki do tej pory na myśl o tych zawodach wykręcają się na lewą stronę. ;)
Odpowiedzhahahahaha!!!!!!!!!! długo tak się nie usmiałam!!!
OdpowiedzSłyszałam kiedyś, że pewna firma specjalizująca się w ostrej żywności wypuściła kiedyś limitowaną serię czystej kapsaicyny. Kapsaicyna to ten związek chemiczny odpowiedzialny za ostrość. Ostrość mierzy się w tzw. skali Scovilla. Zwykłą papryka ma wartość 0. Chili 2500-8000, pieprz cayenne 30000-50000, gaz pieprzowy około 5 milionów. Czysta kapsaicyna to ponad 15 milionów wg. tej skali. Produkt wypuszczono w buteleczkach 1 ml. Otwierać to należało w odzieży ochronnej i goglach. Nie była przeznaczona do spożycia- mogło to grozić śmiercią.
OdpowiedzTo do czego to miało służyc, skoro nie do spożycia, a jest tego tylko 1 ml?
OdpowiedzDo garu grochówki dodajesz 1ml i jest ostre. 2 A.M. Reserve.
OdpowiedzRaczej do basenu grochówki. A służyć miało chyba tylko dla szpanu. Albo jako broń chemiczna.
Odpowiedz"Wartość kolekcjonerska", jak to mówią ;)
Odpowiedzpo cholerę ktoś to kupował??? chyba na niewiernego męża zamiast wywaru z muchomorów, szybciej i legalnie...
OdpowiedzDwóch znajomych zrobiło zakład: kto zje na surowo paprykę habanero. Żaden nie wygrał. ...w temacie "pikantności" - polecam tekst spod linka: http://www.polskatimes.pl/artykul/171793,sos-chili-jak-bomba-atomowa,id,t.html
OdpowiedzCudowny sposób na zemstę :D
Odpowiedz... i to się nazywa "piekielna historia" :) Tak dobre, dawno tutaj nie czytałam :) REWELA
OdpowiedzNo to była leeeegenda!! Do tej pory nikt nie spotkał osby, która tę pizze stworzyła! Ale nieoficjalny przepis lata po całym kraju. AmR to nie tylko historie, ale jacy ludzie^^!
OdpowiedzJa pamiętam, jak 2,5 roku temu w wakacje byliśmy ze znajomymi nad morzem na jedną noc. Po dwóch czy trzech piwkach włączył się pacman, więc cel był prosty - kebab. Jako że każdy z nas lubuje się w ostrych daniach, wzięliśmy sosy ostre. Pan nas przestrzegał, że u nich "ostry" naprawdę oznacza "ostry", ale co to dla nas. Ostatecznie nikt z nas nie zjadł całej swojej porcji, a przez kolejne dwie godziny nawet piwo nie smakowało. Co najlepsze, już jak jedliśmy, przyszedł tam kolejny klient. Również poprosił o sos ostry i również jemu ten pan z budki odradził. My ze łzami w oczach również zasugerowaliśmy, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie posłuchano nas, a później tylko słyszeliśmy, jak mówi do swojej wybranki "kur**, jakie to ostre". Taka ciekawostka ;d
OdpowiedzPiquedram, czy to nie było przypadkiem w Łebie? tam trzech chłopaków miało budkę z kebabami, ja, jak zwykle zresztą, zawsze wybieram wersję najostrzejszą, odradzali bardzo szczerze, ale zrobili, zjadłam, pyszne było, ale trochę mdłe dla mnie ;) nastepnego dnia poprosiłam o wersję pikatniejszą, trochę wielkie oczy zrobili, ale przyprawili porządniej, było lepsze, ale to jeszcze nie to, co tygryski lubią najbardziej; ostatniego dnia pobytu poprosiłam, zeby sie przyłożyli nieco, no to powiem, że ciężko było przesiedzieć 10h w podróży powrotnej :) ale warto było :)
Odpowiedzhahahaahaha, Treli uśmiałam się jak nigdy! Świetna wstawka! :D [+]
OdpowiedzPosypka H&S jest naprawdę sroga. Podziwiam gościa, że dał radę to wszamać.[+]
OdpowiedzPolak nie takie rzeczy po pijaku ze szwagrem ;)
OdpowiedzDawno się tak nie uśmiałam :D a pizza dosłownie - piekielna!
Odpowiedz