Pan X lubi sobie czasem popić. Wiadomo, pracy nie ma, życie ciężkie, pogoda paskudna, sąsiad krzywo spojrzał, pies szczeka, żona nie trzyma za rączkę w ciężkich momentach.
Pani X z kolei bardzo nie lubi jak Pan X popija. W tych częstych momentach bierze wałek i wywala Pana X za drzwi, krzycząc coś o moczymordach, zakałach i swoim trudnym losie.
Pan X początkowo chował się we własnej stodole, ale niestety, przyszłą jesień, zimno. Wymyślił więc swoim małym rozumkiem, że są miejsca cieplejsze. Szpital, na przykład. Nie miał jednak telefonu, żeby zadzwonić i poinformować o swoim z pewnością krytycznym stanie. Dotarł więc chwiejnym krokiem do drogi krajowej. Nikt nie chciał się jednak zatrzymać. Jak temu zaradzić? Prosto - położyć się na środku ulicy.
I tak kolejny kierowca zadzwonił do nas sam - w miejscowości Y na drodze leży nieprzytomny, pewnie potrącony. Pan X wniebowzięty - szpital, badania. Ciepełko, prysznic. A i starej można w twarz wykrzyczeć, że się było w szpitalu!
Za kolejną flaszką pan X znów leżał na drodze krajowej. Znów z sukcesem. Po następnej także. Miał szczęście, dopiero po 4 czy 5 sytuacji trafił na kolegę, który już u niego był. Kolega nie dał się już nabrać, chociaż pan X bardzo się starał. Ale próba odwiezienia go do domu rodzinnego zakończyła się "zabierta mi tego nieroba" wykrzyczanym zza zamkniętych drzwi. Pan X trafił do izby wytrzeźwień. Niby daleko, ale przynajmniej ciepło. Pełen sukces, bo pijanego nie można zostawić bez opieki - czyli jakieś ciepłe miejsce trzeba mu znaleźć.
I tak, od kilku miesięcy co kilka dni jeździmy do wsi Y, gdzie pan X leży w dobrze widocznym miejscu, zawsze "nieprzytomny" (do tego stopnia wczuł się w rolę, że pewnego dnia, po postawieniu do pionu przez dwóch policjantów pan nadal był baardzo nieprzytomny - mimo, że stał na własnych nogach). Zawsze trafia do izby wytrzeźwień, wraca do domu i świętuje powrót flaszką, dwoma trzema... po czym chwiejnym krokiem zmierza w stronę swojego małego miejsca na drodze krajowej i kółko się zamyka.
I tylko czekamy na moment, w którym pan X położy się przed jakimś zmęczonym kierowcą TIRa, który go zauważy w ostatniej chwili, albo wcale. Tylko biednego kierowcy żal.
erka
Może i to drastyczne, ale jakby mu tak po nóżce auto przejechało, wysłane tuż przed karetką, to by się głupot oduczył.
OdpowiedzMoże i tak, ale zaraz znajdzie się społeczniak, który doniesie, kto nóżkę pogruchotał i pijaczyna wywalczy dożywotnią rentę od kierowcy. Ja tam proponuję pavulon i w kartotekę wpisać "zgon z zatrucia alkoholem" i po sprawie.
OdpowiedzNiestety, ale rozliczają się z leków po każdym wyjeździe.
OdpowiedzNajgorsze, że my na to płacimy... ehh socjalizm, a i tak najwięcej cwaniaki z tego korzystają....
OdpowiedzW normalnym systemie taki człowiek bardzo szybko by umarł (z zimna, głodu, od potrącenia) albo zrozumiałby, że nie warto być moczymordą. Jak dla mnie należy pomagać ludziom, którzy tej pomocy chcą i potrzebują. Dla takiego pokroju osobników nie mam współczucia.
OdpowiedzNie ma mechanizmów prawnych na takiego? Np. oskarżenie o spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym albo coś podobnego?
OdpowiedzWykpi się "Wiadomo, pracy nie ma, życie ciężkie,".
OdpowiedzNa powodowanie zagrożenia w ruchu drogowym jest paragraf, tylko jakoś tak niestosowany. Nic dziwnego, w końcu prędkości nie przekracza.
OdpowiedzNo i wraca klasyczne pytanie - co społeczeństwo powinno zrobić z człowiekiem tak postępującym? Ewidentnie, w bezmyślnie-dziecinny sposób wykorzystuje całą opiekę jaką system stworzył do pomocy osobom poszkodowanym. Raz. Drugi. Trzeci. To wszystko staje bezczelnym nadużyciem. Co zrobić, co zrobić... odmówić nie można, zostawić nie można, pouczenia nie skutkują...
OdpowiedzBo system powinien służyć pomocy poszkodowanym, a nie nietrzeźwym. Kto się nawalił, pozostaje nawalonym na własne życzenie, a jak wiadomo: volenti non fit iniuria. Załoga powinna więc delikwenta zbadać, i po stwierdzeniu braku zagrożenia życia pozostawić na poboczu.
OdpowiedzOdmówić i zostawić. Tacy ludzie szybko nauczyliby się, że pijaństwo nie popłaca albo by umarli. Tak czy siak, problem rozwiązany.
OdpowiedzA pan płaci za izbę? Kiedyś to nietani nocleg był, juz niejeden hotel ekonomiczniej wychodzi.
OdpowiedzDałem minusa za życzenia śmierci dla pana, mimo że zachował się iście piekielnie.
OdpowiedzSzukam tego życzenia śmierci, szukam i nie mogę znaleźć. Jeśli chodzi Ci o zdanie "I tylko czekamy na moment, w którym pan X położy się przed jakimś zmęczonym kierowcą TIRa...." to raczej nie odczytałbym go "Nie możemy się doczekać..." tylko "Myślimy, że prędzej czy później coś takiego się stanie..."
OdpowiedzFakt, szkoda byłoby kierowcy. Śmiecia przejedzie, a trauma jak po człowieku.
OdpowiedzEwentualnie może szybciej pojawi się jakiś przedstawiciel kultury ortalionowej w swojej BMce, który wysiądzie i spuści Panu przysłowiowy oklep. I wtedy się skończy...
OdpowiedzNajwyższy czas zrobić zrzutę dla Pana X, i przed miejscem gdzie traci przytomność powiesić plakat: Uwaga! Nieprzytomny alkoholik na drodze.
OdpowiedzNa takich pasożytów powinno się stosować jedną terapię: zastrzyk z fenolu za ucho i na bakutil.
Odpowiedzpo zbadaniu, jeśli będzie tylko pijany, w ramach leczenia szybkie wstrzyknięcie pyralginy w d..pę z wkłuciem w kierunku nerwu kulszowego. I na wytrzeźwiałkę. Zejdzie alkohol a d...pa będzie boleć kilka dni... Jeszcze zagadać na wytrzeźwiałce żeby nie wypuszczali przed wynikiem 0.0 na alkomacie żeby nie zdążył zapić tego bolesnego dyskomfortu. I tak za każdym razem kiedy będzie wezwanie. Może go w ten bolesny sposób ktoś uratuje spod kół ciężarówki...
Odpowiedzhttp://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13367168,Pijanego_przysypal_snieg__a_potem_przejechal_po_nim.html
OdpowiedzProponuję ustawić znak drogowy "Uwaga! Człowiek na jezdni!".
OdpowiedzJa tam się nie znam, ale nie jest tak, że potencjalnych samobójców odwozi się na oddział psychiatryczny? Nie da się notorycznego leżakowania na drodze podciągnąć pod próby samobójcze? W psychiatryku mu flaszki nie postawią... A za którymś razem notorycznego samobójcę to chyba muszą potrzymać na dłuższą obserwację.
Odpowiedz