Mojej przeprawy z chamskim wykładowcą, kulami i wózkiem część druga.
Po tygodniu od wywalenia z sali za brak szacunku do wykładowcy, szkoły i chyba samego Pana Boga, wrażonego poprzez chęć siedzenia podczas prezentacji, moja noga była tak samo niesprawna jak wcześniej. Plan awaryjny - przyjeżdżam na wózku.
Ale jak sami dobrze zauważyliście, wykładowca ten jest człowiekiem na tyle nieprzewidywalnym, że nawet z wózka inwalidzkiego kazałby mi wstać.
Szczęśliwym jednak zbiegiem okoliczności, spotkałam na kilka dni przed powtórną prezentacją mojego promotora. Profesor to do rany przyłóż, uprzejmy, pomocny, a przede wszystkim kierownik katedry mojego nieszczęsnego wykładowcy, będącego w randze doktora i młodszego o jakieś 30 lat.
No nie byłabym sobą, gdybym się przypadkiem nie "poskarżyła" na zachowanie z pierwszej prezentacji. Profesor oczywiście się wzburzył, po czym powiedział, że wpadnie na moją drugą odsłonę z największą przyjemnością. I podpowiedział uszczegółowienie tematu.
Co ważne, sami wybieraliśmy swoje tematy prezentacji z bardzo ogólnej dziedziny. Coś na zasadzie dziedzina "Medycyna", to tematy mogą być w stylu "Klonowanie", "Schorzenia kręgosłupa u dzieci", "Grzybica paznokcia". Zakres ogromny.
Mój temat po uszczegółowieniu zmienił się z "Klonowania" na "Klonowanie komórek X za pomocą metody Y w warunkach Z".
Znam się na tym, bo dokładnie tym procesem się zajmuję w pracy. Ale przyznaję, że dziedzina to niezwykle wąska i mało kto potrafi o niej powiedzieć choć jedno zdanie.
Przyszłam na prezentację, poprawka, przyjechałam na wózeczku jeszcze przed wykładowcą, promotor zajął jeden z ostatnich rzędów coby się w oczy nie rzucać. Laptopa podłączył kumpel, już wszystko działa, czekamy na wykładowcę. Wszedł.
[W] Mówiłem coś pani, proszę sobie ze mnie żartów nie robić - powiedział mi do ucha.
[J] Panie doktorze, nie mogę stać, przyjechałam na wózku, chce mi pan przy tych wszystkich studentach kazać wstać z wózka?!
[W] Pani prezentuje. - Po czym udał się do pierwszego rzędu obrażony.
Prezentacja przebiegła pomyślnie, czas na ocenę (50 pkt z prezentacji zaliczało przedmiot i zwalniało z egzaminu) i co słyszę 10/50 pkt. Że właściwie to nawet na to 10 nie zasługuję, bo prezentacja dno i sześć metrów mułu.
Pytam o argumentację wyniku i słyszę, że błędy rzeczowe, że wiadomości niekompletne, że po prostu łgałam przez ostatnie pół godziny.
Wtedy z góry sali słychać głos promotora:
[P] Kolego, a mógłby pan wymienić choć kilka tych błędów rzeczowych? Kilka niekompletnych informacji?
Wykładowca zdębiał. Przysięgam, że wyglądał jakby zobaczył ducha. Coś zaczął się kręcić mamrotać i po dość upokarzającej dla niego wymianie zdań z profesorem, dostałam 50/50.
Po wszystkim rozmawiałam jeszcze z profesorem, który mi powiedział, że takie chamskie zachowanie tego pana to norma. Próbuje każdemu studentowi pokazać, gdzie jego miejsce i udowodnić, że nic nie wie. A temat kazał mi zawęzić, bo o ile jest możliwe, że doktor cokolwiek o zagadnieniach ogólnych by wiedział, to o szczegółowych nie miał pojęcia. Mowa tu o ważnej, aczkolwiek młodej i pomijanej jeszcze w nauce dziedzinie.
Szkoła ponoć wyższa...
Ale musial sie straszny jolop najesc wstydu. I jak on po tym moze jeszcze stanac przed studentami, ze swoja straszna niekompetencja. Sa jednak LUDZIE i ludziki.
OdpowiedzMialem kiedys wykladowce w szkole - potrafil pytac cie za to, ze zmienilo sie miejsce - nawet jesli zadanie mozna bylo poprawnie rozwiazac na dwa sposoby to najlepszym byl jego sposob.
OdpowiedzJak się nie da po dobroci to lepiej publicznie upokorzyć. Popieram i pochwalam.
Odpowiedzdanidani: znalem kolege z tytulem mgr logistyki, ktory sam siebie upokorzyl i nic to nie dalo:)
Odpowiedz@JablkoAntonuffka Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale jeśli studiujesz przedmioty inżynierskie, to pracę co prawda piszesz na kilkadziesiąt stron (i wierz mi, można o niej gadać dwie godziny i więcej...), jednak na prezentację przed komisją masz maksymalnie 10 minut. Potem ewentualnie odpowiadasz na uzupełniające pytania komisji. Jeżeli znasz się na czymś to umiesz to przedstawić krótko i zwięźle bądź wdając się w szczegóły.
OdpowiedzTemat kazał Ci zawęzić, bo na mój gust wybrałaś sobie taki z kategorii niemożliwych. "Klonowanie" - żeby go wyczerpać musiałabyś być profesorem i poświęcić na to kilka lat. Siłą rzeczy prześlizgnęłabyś się tylko po łebkach. Jeśli chodzi ten wąski temat - zobacz, jedna metoda, jeden warunek i gadałaś PÓŁ GODZINY - to ile byś gadała o całym klonowaniu, czyli wszystkich komórek, wszystkimi metodami, we wszystkich możliwych warunkach? Oblałby Cię i niestety miałby rację. A tutaj Ty mogłaś zabłysnąć, a jego zła wola była ewidentna.
OdpowiedzKażdą koncepcję, która jest sensowna, da się jasno przedstawić w ciągu 10 minut, a na każdy temat można przygotować wystąpienie na dowolnie długi czas. Nie trzeba nawet być specjalistą, wystarczy mieć dostęp do źródeł. W dobrej prezentacji wcale nie chodzi o to, żeby powiedzieć wszystko, co ludzkość wie na dany temat, wręcz przeciwnie. Nikt jej nic nie kazał, tylko doradził i nie dlatego, żeby sobie nie poradziła, tylko dlatego, żeby łatwiej zamieść prowadzącego.
Odpowiedz10 min? To ja się pytam, po jakiego grzyba wykład trwa ponad godzinę? A poza tym nie chodzi o to, żeby lać wodę i wypunktować główne zagadnienia, tylko żeby powiedzieć coś ważnego i sensownego. A jeśli chodzi o źródła... to w swoich pracach, opasłych tomiskach właśnie specjaliści mają ich najwięcej. Nikt nie mówi niczego od siebie, tylko powołuje się na badaczy. Dostęp do źródeł to za mało - trzeba je jeszcze PRZESTUDIOWAĆ, a żeby zrobić sensowną sytnezę potrzeba długiego czasu. Ciekawe, czy studiowałaś i czy studiowały osoby, które tak ochoczo wręczyły mi minusa :P Bo moim zdaniem dotąd pisały jedynie rozprawki w liceum, a ja napisałam komentarz z punktu widzenia kogoś, kto ma już na koncie pracę magisterską. Tyle.
OdpowiedzGratulacje dla Promotora za postawę i chęć pomocy w kryzysowej sytuacji. Bo jakby nie patrzeć bez jego interwencji krucho byś miała a i tak wystarczy że już masz "kruche" nóżki to jeszcze życie ma dowalać?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2013 o 15:07
Genetyka jest i tak najważniejszą z nauk, czy się to komuś podoba, czy nie!
OdpowiedzNie, nie jest. Czy Ci się to podoba, czy nie.
Odpowiedz@mailme3: znajomosc klasyki sie klania ;-)
Odpowiedz@ motomoto: "@mailme3: znajomosc klasyki sie klania ;-)" Pewnie tak, więc przybliż, proszę, zagadnienie, bo może coś ważnego w życiu ominąłem.
Odpowiedz"Seksmisja"
OdpowiedzPotwiedzasz że są "normalni" profesorowie , podniosłeś mnie na duchu , ja na takich nie trafiłem , szkoda - Pozdrawiam
Odpowiedz