Łaziłem, robiłem podchody, byłem upierdliwy i nieustępliwy. I udało się!
Namówiłem guru medycyny ratunkowej, żywą legendę naszego miasta (no i okolicznych) żeby wepchnął w swój bardzo napięty grafik, 90 minut z moją grupą z ratownictwa. Facet ma łeb do tych spraw. Doświadczenie pod ciężarem, którego i mnie się nogi uginają. Widział i robił rzeczy, o których przeciętny ratownik-napaleniec może tylko śnić. Doktor X.
Z dziarską miną wkroczyłem następnego dnia od otrzymania maila do sali. Ogarnąłem grupę wzrokiem mówiącym: teraz was zaskoczę! Ja, Zaszczurzony, dałem radę! Przeżyjecie przygodę, której nie miała zaszczytu przeżyć połowa moich doświadczonych kolegów ratowników. Spotkacie się z legendą! Gościem, o którym nawet wy, nędzni zjadacze chleba, słyszeliście!
Na samą myśl odliczałem w głowie dni do tego wykładu. Nie mogłem się doczekać, aż podzielę się z grupą tą niesamowitą nowiną. Jeszcze przed sprawdzeniem listy rzeczę do młodych:
- Nie uwierzycie! Dostąpił was zaszczyt o jakim ja nie marzyłem będąc na studiach. A tym bardziej w szkole policealnej! Będziecie mieli szczęście wysłuchać 90-minutowego wykładu najlepszego lekarza medycyny ratunkowej, o jakim słyszało nasze miasto! Zgodził się wepchnąć was w swój grafik, który i tak pęka w szwach, by przyłożyć rękę do wykształcenia nowego pokolenia ratowników! Odwiedzi was doktor X! - moje słowa pełne entuzjazmu, emocji i zapału odbiły się jednak w sali głuchym echem. Zapanowała cisza, choć spodziewałem się wybuchu euforii. Z końca sali przyszło mi tylko usłyszeć szept:
- Ja pier... Na ch... nam to...
I poczułem się jak Doktor Obarecki, któremu wybili szyby z okien.
Cieszę się, że młode pokolenie wybiera kierunki kształcenia zgodnie z powołaniem i pałają chęcią zdobywania wiedzy...
Praca praca
Jak tak dalej pójdzie to niedługo zdrowiej bedzie wezwać babcię znachorkę niż pogotowie ratunkowe.
OdpowiedzMam jedną znachorkę niedaleko mojego miasteczka. Specjalistka od złamań. Kolejki do niej kilometrowe. Możesz wierzyć lub nie ale chirurdzy mogą jej gumowce lizać. Mi składała kości trzy razy - nie mam żadnego śladu. Przy mnie kobieta pokazywała jej RTG kogoś z rodziny i pytała czy się podejmie złożenia bo niemieccy lekarze czekają aż się zrośnie a potem się zobaczy - kazała przywozić gościa bo ona to zrobi. Do chirurgów chodzimy przed złożeniem żeby zrobić RTG bo to głąby jakich mało. Nawet złamania leczone operacyjnie potrafią spieprzyć, a ona to "naprawia" bez otwierania pacjenta (nie, nie zmyślam - zrobili tak z ręką mojej siostry - po ingerencji "znachorki" nie ma problemu, wcześniej nią nie ruszała).
Odpowiedz"niemieccy lekarze", "chirurdzy mogą gumowce lizać" - co za brednie! Chłopcze zastanów się co piszesz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2013 o 22:34
Zastanowiłem się. Mieszkam za granicą. Po ilości ludzi z krzywymi kończynami sądzę, że tu się ich nie nastawia (zresztą na zdjęcie z RTG czekałem 2 tyg.). W polsce dostałem skierowanie do szpitala - podejrzenie pęknięcia śledziony - po TRZECH dniach zrobiono mi USG. Chcesz więcej -czytaj piekielnych. ps. pisanie per "chłopcze" do nieznanej ci osoby to oznaka postępującego debilizmu??
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2013 o 9:13
Nie, per "chłopcze" zwracam się wyłącznie do idiotów leczących złamania u znachorów.
Odpowiedza jak myślałem, że po prostu słyszałaś jak twoj stary wołał swojego kochasia, ty przygłupi pustaku
OdpowiedzTo ciekawe zjawisko, z kategorii paranormalnych, gdy delikwent leczący w XXI wieku złamania kości u znachorów, wyzywa innych od "przygłupich pustaków".
Odpowiedz@zulusisko Czy tą znachorką jest Pani Serwinka?
OdpowiedzWidzę, że panisko rozkręca się, teraz jestem "qurwiszonem"? Nie ciskaj się tak chłopcze, tylko pogarszasz swoją sytuację. Kwestie religijne ze swej istoty dotyczą zagadnień mistyczych, pozanaukowych, dlatego nazywa się to wiarą, natomiast składanie kości nie ma nic wspólnego z wiarą, to jest dziedzina naukowa. Jeżeli ktoś wierzy, że należy leczyć połamane kości u kogoś, kto ani nie jest lekarzem, ani nie dysponuje żadną aparaturą diagnostyczną, to z taką wiarą kwalifikuje się co najwyżej do czyszczenia butów tym, którzy wierzą w faceta chodzącego po wodzie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2013 o 17:45
"chłopcze" | "twoj stary wołał swojego kochasia, ty przygłupi pustaku " | "nie należy wdawać się w bezsensowne dyskusje z qrwiszonami którym matka przy porodzie na łeb usiadła" Boy, that escalated quickly.
OdpowiedzRoss13 wybacz ale wolę nie pisać na forum publicznym któż to taki, jak widać niektórym strasznie przeszkadza to, że osoba bez tytułu doktora pomaga innym. Pewnie posiłki też jedzą od kucharzy z dyplomem, a ściany malują im goście po ASP. Bywa. Bendi było - minęło, dałem się sprowokować, mój błąd.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2013 o 0:42
Znam gościa, który ma dyplom, ale leczy chińskimi metodami, ale potrafi wyleczyć niemal ze wszystkiego... Mamy beznadziejny szpital, więc ludzie często go odwiedzali, a żądni pieniędzy lekarze robią wszystko, żeby się tego pana pozbyć. :( Między innymi tacy, którzy na trądzik przepisywali antybiotyki itd.
OdpowiedzI jak tu, motyla noga, mieć motywację by się starać, załatwiać, przekazywać wiedzę, gdy słuchacze tak kompletnie zlewają sprawę...
OdpowiedzMogę się tylko domyślać jak się poczułeś. Też czasem mam "lenia", ale jeśli chodzi o (potencjalny) przyszły zawód to nie ma miejsca na takie rzeczy.
OdpowiedzA w RPA zwiazki zawodowe przeforsowaly, ze ich czlonkowie (Zulusi) maja prawo do 3-dniowego urlopu, w celu udania sie do ich znachora-czarodzieja z rodzimej wioski w wypadku zachorowania. Chcecie miec w Polsce trz zabobony i voodoo, jak w 3-cim swiecie? Czy ktokolwiek wydal tej babie-znachorce "WIELKIEJ SPECJALISTCE" pozwolenie leczenia? A jak uszkodzi nieodwracalnie zdrowie, to kto bedzie odpowiedzialny, jej ubezpieczenie - ha,ha? Niezaleznie od tego, szkoda - Zaszczurzony, ze twoj wysilek wyrzuciles niestety swiniom przed ryj i twoj PRAWDZIWY specjalista nie mial publicznosci, na ktora zasluzyl swa odpowiedzialna praca.
OdpowiedzPoczątek to rozumiem odpowiedź do zulusisko. Co do doktorka. Nie ukrywam, że troszeczkę zrobiłem to dla nich, troszeczkę dla siebie. Sam jestem naprawdę ciekaw tego wykładu (jeszcze go nie było). Wszyscy znajomi, którzy interesują się tematem, przekładają służby tak aby móc tam być (będzie to wykład otwarty, każdy może przyjść, dla moich grup obowiązkowy, ale poza godzinami zajęć), więc na publikę nie będzie można narzekać :) Normalnie gość wykłada na wykładach zamkniętych np. na ostatnim roku ratownictwa i mgr z pielęgniarstwa na uniwersytetcie u nas, więc to rzadka okazja do posłuchania go dla nas już po studiach, a wciąż ciekawych tego co powie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2013 o 12:43
To w sumie "dobrze" ze obowiazkowy - wyobrazcie sobie co by bylo jakby przyszlo, powiedzmy, gora 25% grupy Zaszczurzonego...
OdpowiedzGłęboko w dupie mam to, że nie posiada ona "pozwolenia leczenia" (jak dla mnie brzmi debilnie ale to twoje słowa), ani nie ukończyła szkół medycznych. Jak napisałem: TRZY razy nastawiała moje złamania i jeżeli przydarzy mi się następne to też do niej pojadę. Co więcej nie podaję ŻADNYCH informacji pozwalających na jej identyfikację ze względu na tobie podobnych idiotów dla których nie ważna jest wiedza tylko papier. Dla ciebie pozostawiam wspaniały NFZ z papierowymi cudotwórcami o których dzięki piekielnym mam okazję poczytać i utwierdzić się w przekonaniu o słuszności mojego postepowania.
OdpowiedzZulusisko, obyś nie złamał kolana albo nie wyhaczył nic ze stawu biodrowego... Bo wtedy współczuję aż nastawiania tego bez znieczulenia.
OdpowiedzZaszczurzony wolałbyś kilkanaście minut cierpienia z możliwością, że potem będzie wszystko dobrze, czy bezbolesną pewność "ciągania" nogi do końca życia? Zrozum, że ja nie nawołuję do niekorzystania z pomocy wykwalifikowanych lekarzy, po prostu w tym konkretnym przypadku lekarze z mojego miasta to "kretyni bez szkoły" których wyczyny to temat wielu opowieści na piekielnych.
OdpowiedzZulusisko, mówię tylko, że takie złamania i wyhaczenia robi się pod narkozą. Uwierz, NIE BYŁBYŚ W STANIE znieść tego bólu. Niejednokrotnie lekarz musi się nogą zaprzeć żeby choć trochę ruszyć. A jak masz wyjątkowego pecha trzeba deptkac po Tobie żeby ustawić kończynę w prawidłowej pozycji. Akumulatorki by siadły Ci przy takim bólu...
OdpowiedzZaszczurzony poniżej masz posta Violak właśnie o "znachorce" i stawie biodrowym. Najwyraźniej da się, choć nie przeczę wolałbym nie mieć tej "przyjemności".
OdpowiedzDlatego średnio w to wierzę, to ból z rodzaju tych co się mdleje. Jeśli faktycznie robiono to bez znieczulenia to by nie było tak nic. To nie trwa kilku sekund, takie nastawianie to skomplikowana sprawa.
Odpowiedzniewykluczone że dyplom ma i odpowiednią specjalizację ale się nie chwali... a jeżeli nie ma ... ja bym się nie odważył ... tylko dlaczego czyjeś słowa polecenia są pewniejsze od dyplomu?
OdpowiedzTak musiała poczuć się moja nauczycielka z technologii jak oświadczyła nam, że za kilka dni odwiedzi nas sam pan Sowa*. Też taki tekst poleciał. Aż żal babki mi się zrobiło. *Sowa-taki znany kucharz. : )
OdpowiedzNikt nie neguje tego, że *możliwe* jest to, że na Ziemi żyje ktoś z *specjalnymi* zdolnościami, ale czy warto ryzykować swoje zdrowie chodząc po znachorkach, z których 99% (a może 100%) to po prostu oszuści?
OdpowiedzWidzisz, kobieta o której pisałem nie chwali się żadnymi "specjalnymi" zdolnościami. Po prostu ma talent do składania złamań (o żadnych innych cudach w jej wykonaniu nie słyszałem). Cennika też żadnego nie posiada, więc jak masz ochotę to zostawisz coś z wdzięczności, a jak nie to powiesz dziękuję i też wystarczy (widziałem i jedno i drugie). Poza tym nikt cię nie zmusza, żebyś do niej jechał (bo ona do nikogo nie jeździ). Twój wybór.
OdpowiedzCiekaw jestem jaki procent czytelników z pokolenia po 1995 r czytało Żeromskiego. Niestety ale jest to symptomatyczne nie tylko u ciebie. To szkoła jest nudna, nauczyciele do d.. niczego a program przeładowany. Ale spróbuj zorganizować coś ekstra poza programem to zaczyna się gderanie w stylu "a po co nam to, czy to będzie na egzaminie, czy mnie się to przyda" itp. Ja natomiast uczyłem się w technikum budowlanym ale wiem co to jest kwazar, wiem kim był Boccaccio, wiem do czego jest BIOS, po co się blanszuje warzywa i jaka jest różnica między Gryfindorem a grafenem. A już wiedza fachowa potrzebna czy wręcz niezbędna do pracy i podana przez "guru miasta i okolic" - sam miód dla szarych komórek. Ale to chyba dlatego że jestem z pokolenia które wyrosło na wędlinach bez soi i na żywności nie GMO.
OdpowiedzHehe, nie zastanawiałem się nad tym, ale nie dopuszczałem do siebie myśli, że ktoś mógłby Siłaczki nie przeczytać. ;) Tym bardziej, że grubością bliżej jej do kartki papieru niż Pana Tadeusza. ;) Ja też z tych czasów co łykało się wiedzę, bo to było fajne. Lepiej było wiedzieć jak coś zrobić niż się martwić, że się tego nie wie. Teraz tak jakoś inaczej jest...
OdpowiedzOj zdziwilibyście się do co Siłaczki, mój szwagier czytał ją aż 2 tygodnie. A co do młodego pokolenia:Maturzyści przyjechali do Krakowa przed maturą, w pobliżu była dziennikarka i zadała pytanie co chcieliby zwiedzić w tym pięknym mieście(już myślała o Kościele Mariackim,Sukiennicach), a oni zgodnie chórem: Ogród Zoologiczny.
OdpowiedzJestem młodziutki człowiek, rocznik 92' książki chłonęłam wszystkie, lektur czytania zaprzestałam w liceum,a teraz na studiach znów zaczęłam je czytać,z musu, bo z musu, ale w sumie mamy bardzo fajną panią doktor babuleńkę, respekt jest, fajnie tłumaczy, ciekawe rzeczy opowiada, po prostu aż się chce czytać. A w szkołach czytanie Mickiewicza czy Słowackiego kończyło się skwitowaniem "jakie dyrdymały, co on cipał?" Czytanie lektur zanika, bo przecież są opracowania, streszczenia w internecie, można obejrzeć film, a co za tym idzie i co jest głównym powodem, niewielu nauczycieli stara się zainteresować młodych ludzi tymi "nudami"
OdpowiedzJa jestem z rocznika '96 i chodzę do klasy z innowacją pedagogiczną "Ratownictwo medyczne - pożarnictwo". Wbrew pozorom kiedy jesteśmy klasą na ciekawych zajęciach i mam okazję dowiedzieć się czegoś nowego, to z chęcią zostaje nawet po lekcji, mimo tego, ze dojazd do domu mam wtedy o wiele trudniejszy :) Faktem jest, że z 34 osobowej klasy jest nas może 5-6 i zawsze nie umiemy się nadziwić jak pozostała cześć klasy może opuścić takie zajęcia. Książki też chętnie czytam, lektury może nie z takim zapałem jak te, które sobie sama wybieram, ale czytam :D Chociaż to może dlatego, że wędliny jem swojskie, robione przez tatę a warzywa mam z ogródka :P
OdpowiedzDembolowa witam rówieśniczkę:) Ja większość lektur przeczytałam. Mistrza i Małgorzatę, Zbrodnię i karę czy w gimnazjum kamienie na szaniec do późnej nocy siedziałam i czytałam, bo tak mnie wciągnęły. Zresztą moje rodzeństwo jest takie samo. Co prawda moi bracia uwielbiają książki fantastyczne i historyczne, tak samo nasz tato, nie psychologiczne, dramatyczne jak ja, ale to między innymi nas łączy. Po moim bracie zostały pełne półki książek. Zastanawiamy się teraz czy nie oddać tych książek do biblioteki lub nie wystawić na allegro. Po co mają zbierać kurz? W pewnym sensie to pamiątka po bracie, ale osobiście uważam, że warto oddać je do biblioteki z której korzystał gdy jeszcze był studentem. O ile pracownicy wyrażą zgodę. Ostatnio przeczytałam serie Kwiatu pustyni i Kwiat śniegu niesamowicie mną wstrząsnęła tematyka tych książek. Jeśli ktoś lubi czytać o kobietach ich zwyczajach, obowiązkach oraz traktowaniu przez mężczyzn w różnych krajach to gorąco polecam. Dorzucam jeszcze : wszystkie jesteście niewierne o kobietach z Afganistanu.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2013 o 19:36
Nie_Dziwna - jeśli chcesz gdzieś zanieść polecam wybrać szkołę i tam do biblioteki dać. :) Ja tak robię z przeczytanymi gazetami ;) Np. dawniej uważam rze czy teraz w sieci. Pozbieram po kilka i później żeby nie leżało zanoszę do gimnazjum, które jest niedaleko. :) Chętnie przyjmują takie rzeczy i mają większe możliwości zainteresować młodzież czytaniem. :)
OdpowiedzDzięki za radę zaszczurzony:). Dobrym pomysłem wydaję mi się oddanie książek do byłej szkoły brata.
Odpowiedznie_dziwna, widzę, że lubimy tę samą tematykę książek :) Szczerze mogę polecić Ci "Tylko razem z córką", to była moja pierwsza książka, która naprawdę pozostała mi w pamięci i wywarła na mnie ogromne wrażenie :) a co do książek, które chcesz oddać, to może pobliski Dom Dziecka? Ja co jakiś czas organizuję takie zbiórki, a to w szkole, a to w harcerstwie i zawsze wszyscy są bardzo zadowoleni :D
OdpowiedzBlablak dzięki za nową pozycję do przeczytania w tym roku. Poza tym na pewno po przeczytaniu książki, obejrzę film na jej podstawie, bo gra tam Sally Field:), a uwielbiam ją. Cóż wezmę Wasze rady pod uwagę i zrobię z rodzinką burzę mózgów co do oddania tych książek.
OdpowiedzCzytałem tylko razem z córką i jej kontynuację z miłości do dziecka, oglądałem również film. PIerwsza książka - wrażenie mocne. Druga, słabiej choć historie innych kobiet także smutne choć już nie opisane w ten sam sposób. Film? Słaby, gloryfikujący amerykę i pokazujący jacy ci teheranczycy zli... *spoiler* W filmie nie ukazali tych wszystkich ludzi, iranczykow, ktorzy probowali pomóc dziewczynom uciec (oprócz kilku scen z gościem z rynku). I jeszcze jakaś proba gwałtu? Tego w książce nie było... *koniec* A w tym guście proponuję serię arabską ARABSKA CÓRA, ŻONA I KREW :) O polce co wyszła za araba. Tak, tak, zaszczurzony czyta babskie książki...
OdpowiedzZaszczurzony i za to masz ode mnie plusa:)
Odpowiedzzaszczurzony zgadzam się z Tobą w 100% co do filmu i drugiej książki :) "Tylko razem z córką" przeczytałam w jeden dzień, a "Z miłości do dziecka" dość długo nie umiałam skończyć :P Dzięki za nowe tytuły, w tym tygodniu wybieram się do biblioteki, więc na pewno o nie spytam :)
OdpowiedzEj, to jak oni nie chcą, to ja chcę :P
OdpowiedzZaszczurzony, mógłbyś powiedzieć kiedy i gdzie ten wykład?
OdpowiedzTeraz dopiero zauważyłem. Trzeba było na pw pisać :) Już niestety po wszystkim.
OdpowiedzI kiedy egzamin z materiału wykładowego dla tych "słuchaczy"... :>
OdpowiedzJeśli przedstawiłeś im to tak jak w opowieści, to nie dziwię się ich reakcji. Może trzeba było przedstawić doktora X jako doświadczonego profesjonalistę, a nie nadętego bufona?
OdpowiedzSoraja, przeczytaj jeszcze ze dwa razy moe słowa. ;) Cała grupa zna X-a, każdy kto nawet z niechęci studiuje ten lub podobny kierunek medyczny go zna. On wykłada na uniwerku, jest ordynatorem nowiutkiego jeszcze nie otwartego po remoncie oddziału ratunkowego, a my (wykładowcy wszelkiej maści) korzystamy z jego dostępnych materiałów na swoich zajęciach. :) Rękę oddam, że każdy ze wszystkich moich grup dobrze wiedział o kim mowa, właśnie dlatego jest on legendą.
OdpowiedzPerły, wieprze... Jak to dalej leciało?
Odpowiedz"Nie dawajcie psom tego, co święte, ani nie rzucajcie pereł waszych przed wieprze, by ich przypadkiem nie podeptały nogami i obróciwszy się nie rozszarpały was" Jakoś tak to idzie. Ale do nas bardziej pasuje "miałeś chamie złoty róg... "
Odpowiedzznachorka nastawiała mi zwichnięty staw biodrowy- nie ma śladu, 5 (słownie :pięciu) ortopedów chciało zakuć moje maleńkie dziecko w gips od pasa do stopy i wróżyło dziecięciu wózek inwalidzki do końca życia bo podejrzewali chorobę Pertesa- gdy ono miało ZWICHNIĘTĄ kostkę w śródstopiu! Jeśli TAKICH specjalistów masz w grupie to serdecznie współczuję! I wolę do babki. Przykro mi.A mogą się wiele nauczyć- jeśli tylko słuchawki z "muzą" zdejmą :( . Nie generalizuję ten jest be a ta cacy. Ale na robocie trzeba "się znać" nie tylko książkowo ale i "manualnie". Wiedzieć jak, gdzie kiedy i z jaką siłą pociągnąć a nie tylko "sypać" nazwami jednostek chorobowych. Jeśli się tej wiedzy opierają to"fora ze dwora"- bo mają pomagać ludziom a nie manekinom albo obrazkom w książce!
OdpowiedzNo to jesteś naprawdę odważna, oddając swoje dziecko w ręce znachorki. Ja osobiście bym się bała, że ktoś zrobi mu krzywdę.
OdpowiedzI to jest dokładnie to o czym pisałem. Ja też korzystałem i będę korzystał (o ile będzie to możliwe) z umiejętności znanej mi "znachorki" (cudzysłów dlatego, że ona tylko/aż nastawia zlamania) dlatego, że mam do niej zaufanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2013 o 21:24
Pamiętam jak rok temu w semestrze letnim nasz doktor wykładający Medycyne Ratunkową stanął na głowie, aby załatwić nam możliwość odbycia nocnego dyżuru razem z nim na SORze. Mnie ta wiadomość bardzo ucieszyła nie dość, że bardz o lubię tego doktora, to jeszcze mogłem z nim odbyć dyżur. Udało nam sie wcisnąć (razem z kumplem) na drugą grupę. Jakie było nasze zaskoczenie gdy trzeci osobnik przybył na SOR podpity i z oddechem, którego nie powstydziłby się nie jeden chlor. Dobrze, że nic się nie stało i inne dyżury przeszły bez żadnych rewelacji. Co do wykładu chętni bym się wybrał. Uważam takie spotkania za bardzo przydatne, a zarazem ciekawe, bo można (jeśli się umie) dużo z nich wyciągnąć. P.S. jestem rocznik 91 i odżywiam się różnie, a książki zacząłem czytać sam z siebie dopiero na studiach (natchniony przez byłą dziewczynę).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2013 o 21:30
A to wszystko dlatego, że teraz mało osób idzie na studia z powołania. Wszystkim wmawia się 'idź na x, bo po tym będziesz miał dobrą pracę', a potem na studiach ciężko i nudno, bo to akurat nie interesuje, a i praca nie satysfakcjonuje. Ja poszłam na naprawdę mało perspektywiczne studia ale przynajmniej mnie cieszą i chętnie się dokształcam dodatkowo, wolę się przemęczyć kilka lat na kiepsko płatnej posadzie ale spróbować rozkręcić coś własnego lub znaleźć coś co naprawdę będzie mnie cieszyć. A już na taki kierunek jak ratownictwo medyczne to nie wyobrażam sobie iść bez powołania do tego.
OdpowiedzPrzyszedłbyś do mojej klasy (pierwsza liceum). Podnieśliby głowy z ławek i padłoby: "Ale nie w czwartek, bo mamy biologię", a potem pół klasy by się tym "jarało", a drugie pół "ludzie, to zwykłe zajęcia, nie prze... ale jak to nie ma geografii?!" i wszyscy by się cieszyli. I ty, że wywołałeś entuzjazm i ludzie, że nie będą się nudzić :D Ludzie nie powinni uczyć się czegoś, co ich nie "kręci", nie ogarniam tych Twoich młodych słuchaczy. Umysł wymięka przy logice "byle gdzieś się uczyć", "byle coś robić".
Odpowiedz"- Ja pier... Na ch... nam to..." Takim to tylko pavulon zapodać albo lobotomię zrobić. Przecież ich strach na ludzi wypuścić bo będzie większy pomór niż po wizycie Jeźdźców Apokalipsy. Karaluchy powinni leczyć albo inne pluskwy.
Odpowiedzmój kierunek nie interesuje mnie nawet w najmniejszym stopniu i co z tego, rodzice każą to jakiś papier trzeba mieć. na lepszy to trzeba dobrze zdać mature, a nie każemu sie poszczęści, albo rzeczy ciekawe są mało płatne bądź kiepsko po nich znaleźć prace.
Odpowiedz"nie każdemu się poszczęści" albo nie każdemu się chciało ;)
Odpowiedz@zaszczurzony tak nazachwalałeś, że też bym chciała iść na takie wykład :) chociaż nie mam zupełnie nic wspólnego z ratownictwem i medycyną i zupełnie nie wiem kim jest Doktor X :)na pewno większości materiału bym nie zrozumiała ale co tam, jak taki wypas i legenda.
OdpowiedzTruski, już po wykładzie. Ale warto było mimo wszystko :) Chociażby po to żeby oglądać moich słuchaczy jak umierają z nudów ;)
OdpowiedzTak to jest, jak się idzie na losowo wybrane studia bo rodzice kazali. Potem będą płakać że w Polsce "pracy nie ma" W moim zawodzie wykłady znanych ekspertów i udział w konferencjach kosztuje grubą kasę a i tak sale są pełne zainteresowanych słuchaczy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 marca 2013 o 23:26