Pracuję w firmie wyposażającej serwisy samochodowe.
Historie z konieczności muszą być ogólnikowe - nie chciałbym, żeby ktoś od razu rozpoznał opisywanych klientów.
Cudze chwalicie, swego nie znacie...
Otrzymaliśmy zlecenie naprawy urządzenia. Klient sam zdiagnozował (zupełnie słusznie) awarię łożyska, nie chciał jednak wymieniać go we własnym zakresie, zwrócił się zatem do nas. Okazał się przy tym bardzo rozsądny, poprosił bowiem o wymianę kompletu wszystkich łożysk, dla uniknięcia problemów w przyszłości.
Urządzenia były już dawno po gwarancji, ceny części zamiennych u niemieckiego producenta raczej pokaźne. Wiedzieliśmy doskonale z wcześniejszej praktyki, że Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku produkuje łożyska o identycznych parametrach (stosowaliśmy je już poprzednio, z dobrym skutkiem). Skalkulowaliśmy ofertę w oparciu o polskie łożyska. Nasz błąd - przyznaję, nie zaznaczyliśmy tego wyraźnie, wymieniono jedynie ogólny koszt części i koszt robocizny.
Klient ofertę zaakceptował, koledzy pojechali dokonać naprawy. Kiedy jednak klient, obserwujący bacznie cały proces, zauważył, że łożyska pochodzą z Polski (były w pudełkach producenta) natychmiast zaprotestował i zażądał oryginalnych, niemieckich. O dziwo nie oponował nawet wobec wyższych kosztów części. Cóż, łożyska zamówiliśmy od producenta, odczekaliśmy ponad 2 tygodnie (nie było ich w magazynie). Kiedy wreszcie dostaliśmy informację o ich dostępności, uzgodniliśmy wysyłkę kurierem na adres klienta. W dniu dostawy nasz serwis pojechał na miejsce. Firma kurierska sprawiła się na medal - paczka dotarła o uzgodnionej porze.
Klient oczywiście był obecny przy otwieraniu paczki. W pierwszym momencie wszystko wydawało się w porządku. Na pudełkach widniało duże, naklejone logo producenta urządzeń. Z wierzchu.
Co ukazało się z boku? Napis "FŁT Kraśnik"!
Nie dziwię się specjalnie, że klient podobno wybuchnął. Awantura oparła się (za pośrednictwem zarządu naszej firmy) o producenta, który na szczęście poświadczył na piśmie, że łożyska tej marki są niekiedy stosowane w jego urządzeniach (o czym sami nie mieliśmy pojęcia).
Nie wiem kto był najbardziej piekielny. My, chcąc przedstawić korzystną ofertę bez uzgodnienia z klientem zastosowania zamienników (powszechna praktyka w warsztatach samochodowych)? Klient, zaślepiony wiarą w wyższość niemieckich łożysk? Czy może producent, który zamiast od razu doradzić nam zakup łożysk u lokalnego wytwórcy opóźnił ich dostawę o ponad 2 tygodnie dla relatywnie niewielkiego zysku na częściach?
Nawet te 400% marży, doliczone za wycieczkę polskich łożysk na zachód i z powrotem, to kropla w morzu w porównaniu z obrotami handlowymi tamtej firmy...
Serwis
No niestety, ale większość "oryginałów" to standardowy produkt z doklejoną etykietką "renomowanej" firmy.
OdpowiedzTo teraz wyobraź sobie sytuację, gdy na wstępie pytacie klienta, czy ten chce łożyska polskie, czy też niemieckie a potem jak się piekli, że to wy się nie wywiązaliście.
OdpowiedzA Ty wyobraź sobie wściekłość klienta, kiedy uznał że, kolokwialnie mówiąc, "robimy go w wała" z niespotykaną bezczelnością. Długo nie mógł uwierzyć, że to nie my nakleiliśmy naklejki na nowy komplet łożysk. Cud, że nie opisał nas na tym portalu (chociaż jakieś 5 lat temu piekielni.pl jeszcze nie istnieli?)
OdpowiedzCo za baran. Mógł już chociaż wszystko w żart obrócić i nie robić z siebie debila.
OdpowiedzWłaśnie przed chwilą przeczytałem Twoją historie mojemu Tacie, wzruszył tylko ramionami i rzekł: "Nie wiem, jak jest teraz, ale jakiś czas temu polskie łożyska toczne, były gorsze tylko od japońskich" tak więc masz racje cytując sentencje "cudze chwalicie, swego nie znacie"
OdpowiedzNadal nie są złe.
Odpowiedzteż twierdze, że nadal nie są złe, ale niestety wiele zakładów produkcyjnych w polsce zostało po prostu zaoranych
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 stycznia 2013 o 21:48
Ja uważam, że nie tylko polskie łożyska są znacznie lepsze od zagranicznych. Polakom przez lata wmawiano, że nic nie potrafią, że żyją w zacofanej części Europy. Prawda jest taka, że polski przemysł w momencie "transformacji" był może nieco opóźniony w stosunku do czołowych gospodarek europejskich, ale z pewnością nie odbiegał od średniej. Teraz wmawia się ludziom, że nie znają języków obcych, że nic nie potrafią, a inni umieją wszystko. To ciekawe... spróbujcie dogadać się z francuzem po angielsku czy po niemiecku. Większość z młodych Polaków przynajmniej kojarzy jakiś język obcy. Tamci nie rozumieją kompletnie nic. I kto tutaj jest lepszy?
Odpowiedz@Palring: FŁT to są mniej więcej średniej klasy łożyska. Najlepsze to FAG/INA, Timken, PFI, Koyo. ZVL, FŁT i inne podobne są bardzo dobrymi łożyskami niewiele im ustępującymi jakością, natomiast sporo korzystniejsze są cenowo. Polsce markę psują takie produkty jak CX, pakowane w Polsce (formalnie koniec produkcji), więc mają made in PL, ale robione w Chinach, przy bardzo niskiej jakości.
OdpowiedzW dobie gospodarki globalnej wszystkie firmy korzystają z podzespołów firm wyspecjalizowanych. Czasami tylko firma produkująca konkretną część już na etapie produkcji drukuje logo zamawiającego i pakuje w opakowania danej firmy. Nikt normalny nie wierzy że Volvo produkuje filtry a Mercedes pompy wtryskowe. Zdarza się że firma produkująca części ma wyższą renomę niż zamawiający i wtedy nie "wstydzi się" własnej nazwy np tarcze i zaciski BREMBO. Dziwi mnie że facet sam pracujący w branży i nie wiedział kto produkuje łożyska a Kraśnik jest uważany na rynku łożysk za bardzo przyzwoitą markę.
OdpowiedzJeśli piszesz o mnie, to nie wiem co Cię dziwi. Wiedziałem, że łożyska Kraśnik nadają się do urządzenia. Nie wiedziałem, że niemiecki producent też ich używa (nie zawsze, stosuje je zamiennie z niemieckimi).
Odpowiedz@krushyna - piszę o właścicielu warsztatu, sam poniekąd też pracowałem w branży, znam trochę ten ludek i stąd moje zdziwienie.
OdpowiedzHistoria podobna, aczkolwiek nieco odmienna. Na rynku brakuje pewnego rodzaju zaworków wysokociśnieniowych (do 1600 bar). Oryginał (Delphi) kosztuje około 450zł netto, zaś porównywalna jakościowo chińszczyzna (robiłem próby laboratoryjne) - około 30 USD brutto za jedną sztukę (z transportem kurierskim, cłem i polskim vatem). Jaka jest różnica pomiędzy jednym a drugim produktem, oprócz opakowania? Cechowanie lasermarkerem. Istnieje sobie firma, ktora ściąga te zaworki z Szanghaju, w ilościach około 500szt miesięcznie. Na miejscu: rozpakowuje, cechuje każdą sztukę na wzór oryginału i pakuje do "oryginalnych" pudełek, których druk zamawia u sąsiadującego poligrafa. Sprzedają ten towar okazyjnie: po 400 złociszy netto. Schodzi na pniu...
Odpowiedzdobre, dobre;D
OdpowiedzDaleko szukac nie trzeba. W kwietniu 2012 szukalem karty microsd 8GB. Sklepy zadaly od 40 do 70 zl. U uzytkownika serwisu aukcyjnego kupilem za 17zl z osobistym odbiorem. W obydwoch przypadkach cena dotyczyla nowej karty zapakowanej orginalnie przez producenta.
OdpowiedzMój ojciec jakieś 20 lat temu też wymieniał łożysko w jakimś motorku (nie pamiętam od jakiego i do czego było to łożysko) Jak się zapytał ile kosztuje TO łożysko do TEGO motoru to mu powiedzieli 100 zł. Spisał parametry łożyska z książki serwisowej, poszedł do sklepu ze "zwykłymi" łożyskami i zamiast prosić o TO łożysko do TEGO motoru poprosił o łożysko o TAKICH parametrach cena? 10 zł. (ceny przykładowe ale sens zachowany)
OdpowiedzTak się robi. Nie wiedziałeś? :-) Kiedyś w pracy naprawialiśmy alternator od ciężarowego Volvo. Łożysko kupiliśmy w sklepie z łożyskami. Kosztowało niewiele, a był to ten sam element, co oryginalny.
OdpowiedzKiedyś przeczytałem gdzieś taki komentarz do czegoś: "Pracując w fabryce znanej firmy na B pod Poznaniem własnoręcznie wybijałem na amortyzatorach "Made in Germany"".
OdpowiedzAutor, napisało ci się jedno zero za dużo, czy nie wiesz, co to jest marża?
OdpowiedzZanim zaczniesz kogoś pouczać, radzę poczytać czym różni się marża "od sta" od marży "w stu"
OdpowiedzSkrzypiace cos tam, samo poczytaj. Marza to marza, i nie ma mozliwosci, by przekraczala 100%. To, co ludzie pierwotni nazywaja "od sta" to narzut. Do ksiazek, i nie pyskowac madrzejszym... czyli wszystkim.
OdpowiedzDobrze, niech Ci będzie narzut. Ekonomistą nie jestem, przyznaję się do błędu. Kosztowało 5 razy tyle co w fabryce (cena + 400% narzutu)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2013 o 13:05
http://www.findict.pl/slownik/marza "Przy wyliczaniu marży metodą „od sta”, jako wartość odniesienia wykorzystujemy koszt. Nazwa „od sta” pochodzi od tego, że marża nie jest zaliczona do 100% wartości wykorzystywanej jako odniesienie, czyli do kosztu. Marża „od sta” nazywana jest często „narzutem”." Co teraz? Na jakiej podstawie rościsz sobie prawo do jedynej słusznej racji?
Odpowiedz