O uczciwości niektórych bankowców. Historia wczorajsza.
Ciekawa szczególnie w kontekście organizowanej przez "prawdziwe banki" kampanii przedstawiającej tzw. parabanki jako źródło wszelkiego zła (nie bronię parabanków, raczej dodaję, że te "prawdziwe" w podobnym stopniu zasługują na zaufanie - czytać wszystko, uważać na każde słówko!).
Zadzwonił mój telefon, odebrałem, dzwoniąca pani poinformowała mnie, iż dzwoni w imieniu banku X, w którym od lat mam konto i kartę kredytową. Co dalej? Zgadliście - pani dzwoni, aby przedstawić mi ABSOLUTNIE WYJĄTKOWĄ ofertę.
Oferta, mówiąc skrótowo, sprowadzała się do propozycji przelania na moje konto osobiste środków z limitu karty kredytowej bez stosowanej zazwyczaj w takim wypadku prowizji.
Podziękowałem pani uprzejmie, co spotkało się z (zapewne przewidzianym w skrypcie rozmowy) zdumieniem. Jak można nie skorzystać z takiej okazji?!
Cóż, chciałem być grzeczny. Wyjaśniłem zatem pani, iż nie potrzebuję obecnie pożyczać żadnych pieniędzy.
W tym momencie nastąpił gwóźdź programu.
Pani wykrzyknęła z oburzeniem "Przecież to nie jest żadne pożyczanie! To tak, jakby pan po prostu zapłacił kartą!!!"
Na pytanie, czy przypadkiem płacenie kartą kredytową nie jest właśnie pożyczaniem pieniędzy od banku, pani już nie odpowiedziała.
Nasuwają mi się dwa pytania:
1. Czy naprawdę są jeszcze ludzie, którzy dają się nabrać na tak bezczelną manipulację i wierzą, że płacenie kartą kredytową (lub wypłacanie gotówki z jej limitu) nie jest równoznaczne z zaciąganiem pożyczki?
2. Jeśli tak, to czy wykorzystywanie tej sytuacji przez banki różni się czymkolwiek (w sensie moralnym i etycznym) od działalności pana Marcina P. i jemu podobnych?
Bank
Owszem są tacy ludzie - chociażby starsze osoby, czy też zwyczajnie takie, które nigdy nie potrzebowały korzystać z kart kredytowych, a internetu nie posiadają... I owszem - to jest oszustwo w moim odczuciu jak i żerowanie na niewiedzy...
OdpowiedzTrudno się nie zgodzić...
OdpowiedzKarta kredytowa tym się różni od pożyczki, że ma okres bezodsetkowy. Więc to nie do końca to samo. A czy to była oferta, czy oszustwo... Bez szczegółów ciężko się wypowiadać.
OdpowiedzOkres bezodsetkowy nie zmienia faktu, że skorzystanie z karty oznacza zaciągnięcie pożyczki. Być może pożyczki na preferencyjnych warunkach, ale zawsze pożyczki. Od pierwszego dnia jest się zadłużonym. Samo w sobie nie musi to być czymś złym, jednak twierdzenie, że "nie jest to żadne pożyczanie" jest oszustwem.
OdpowiedzOznacza pożyczenie pieniędzy. Karta to karta, a pożyczka to pożyczka. Jeśli babka w cc powiedziała, że to nie pożyczanie to, oczywiście, kłamała, ale jeśli powiedziała, że to nie pożyczka, miała rację.
Odpowiedz@tysenna: W regulaminie kart kredytowych "mojego" banku pisze, że przelew z rachunku karty własne konto jest traktowany jako wypłata w bankomacie i oprocentowana od razu.
OdpowiedzOj, widzę że zdziwiłbyś się ile ludzi się na to nabrało...ba! na głupsze się nabierają (np. telefonia komórkowa), a banki mają to do siebie że mówią "obcym językiem", którego przecież nikt w szkołach nie uczy. Większość osób jednak myśli sobie: "bardzo miła Pani w słuchawce mówi, że wszystko będzie dobrze, więc tak musi być".
Odpowiedz"Limit w karcie kredytowej" jest równoznaczne z przyznaniem kredytu. O tyle spada Wasza możliwość zaciągnięcia kredytu, zakupu na raty ile macie przyznanego limitu. Kredyt jest przyznany i tyle. Obejrzyjcie sobie na y-tb film, wpiszcie tam karty kredytowe.
OdpowiedzTu jednak faktycznie jest pewna różnica. Kredyt masz przyznany, możesz jednak z niego korzystać lub nie. Oczywiście zmniejsza to odpowiednio zdolność kredytową ale nie oznacza zadłużenia, jeśli limit nie jest wykorzystany. Kłamstwem jest natomiast wmawianie ludziom, że jego wykorzystanie nie oznacza zaciągania pożyczki.
OdpowiedzJeżeli masz kkartę kredytową, z której nie korzystasz, to ma nic nie wpływa. A nawet tworzy historię...
Odpowiedz@tysenna - GRUBO się mylisz. Twoja zdolność kredytowa jest ZAWSZE mniejsza o wartość limitu na karcie. To zresztą akurat jest logiczne. W każdym momencie, bez dodatkowej weryfikacji, możesz zadłużyć się do wartości limitu, dlatego jeśli inny bank udziela ci np. kredytu gotówkowego to musi to uwzględniać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2013 o 22:21
krushyna- akurat Ty się mylisz. Karta kredytowa, która jest na 0 praktycznie nie ma znaczenia. Znaczenie mają Twoje zobowiązania. Innymi słowy to, co masz do spłacenia. Oczywiście każdy bank ma pewne swoje zasady. Nie mniej najważniejsze jest, że łączna rata nie może przekraczać 50-65% dochodów. A to jest zależne od zaciągniętych, a nie hipotecznych zobowiązań.
Odpowiedz@Tysenna - po pierwsze (o ile zrozumiałem Twoją wypowiedź) mylisz pojęcia. "Hipoteczny" oraz "hipotetyczny" to nie to samo. Po drugie wszyscy znajomi, którzy brali kredyty mieszkaniowe MUSIELI zlikwidować karty kredytowe. W każdym banku słyszeli, że limit na karcie zmniejsza zdolność kredytową. Dotyczy to co najmniej 15 znanych mi przypadków. Zasada o której piszesz (% dochodów) tego wymaga. Inaczej można by wziąć kredyt a następnego dnia wypłacić pieniądze z karty kredytowej, przekraczając znacznie ten limit.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2013 o 9:36
Miałam na myśli, oczywiście, hipotetyczny(pisałam na telefonie, cholerny słownik). Pytanie, czy znajomi korzystali z karty? Jeżeli wykorzystałeś chociaż złotówkę, to, oczywiście, zdolność się zmniejsza. Tak się składa, że ja w banku pracuję. I karta zmniejszała zdolność, owszem. Jeżeli ktoś z niej korzysta. Karty na 0 nie bierze się pod uwagę. A kredyty hipoteczne to w ogóle inna bajka.
OdpowiedzOczywiście piszę o kartach z zerowym lub minimalnym (np. 5% limitu) zadłużeniem. Uzasadnienie, które im podawano przytaczałem już wyżej. No i mówię o ich staraniach o kredyty hipoteczne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2013 o 14:42
Od działalności Plichty (nazywajmy rzeczy po imieniu... albo nazwisku) działalność banków różni się znacząco. Natomiast owszem, wciąż żyje cała kupa ludzi na tyle naiwnych, że potrafią pożyczyć kasę z parabanku na znacznie wyższy procent niż z banku, bo "bank to złodzieje". Nie żeby w pewnym stopniu racji nie mieli, ale żeby od razu iść po wręcz niedźwiedzią przysługę do innych złodziei?
OdpowiedzMam nadzieję, że to ogólna refleksja i nie odebrałeś mojej historii jako gloryfikacji parabanków. Chodziło mi wyłącznie o to, że mając do czynienia zarówno z bankiem jak i z parabankiem należy zachowywać daleko posuniętą ostrożność i nie wierzyć, że "prawdziwy" bank z pewnością postępuje fair.
OdpowiedzNie, nie odebrałem tego jako faworyzowanie kogokolwiek czy czegokolwiek... może poza rozsądkiem i dokładnością przed złożeniem podpisu. Mimo wszystko bankom wierzę bardziej niż wszelkim nie-bankom, ale nawet one lądują gdzieś na dole drabiny zaufania. ;)
OdpowiedzPoszłam do banku zamknąć konto, środki przelalam wcześniej żeby nie bylo problemow, na koncie zostalo -X zl pobrane przez bank prowizja za prowadzenie konta. Pani w banku kazała mi zaplacic brakujaca kwote z odsetkami plus za zamknięcie karty, razem jakies ~18zl. Po tygodniu dostałam list z centralnego wydzialu cos tam tego banku, żebym zadzwonila do nich bo musza mi oddac ~30 zl .... I niech tu ktoś zrozumie banki....
Odpowiedz1. Tak 2. Nie
Odpowiedzmiałam podobnie
OdpowiedzNie znam szczegolow, bo ich nie podales, jednakze "moj" bank niedawno wyskoczyl z podobna propozycja - przelew z karty na rachunek, traktowany jako operacja bezgotowkowa - czyli, jesli oddam w 54 dni, mam darmowy kredyt. I jesli dostales taka oferte, nie dziwie sie, ze dla konsultantki twoja odmowa byla czyms niepojetym, bo dla mnie takie promocje moga robic co dwa miesiace:) Co do pozyczania, to oczywiscie nie ma dyskusji - to jest pozyczka, i tyle. Ale na swietnych warunkach.
OdpowiedzNo to ja Ciebie zupełnie nie rozumiem. Nawet ten "darmowy kredyt" trzeba spłacać. Po diabła mam go brać, jeśli nie potrzebuję pożyczki? Można się oczywiście bawić w lokaty krótkoterminowe ale to groszowe sprawy, szkoda czasu.
OdpowiedzOj, są tacy ludzie, są... Jakiś czas temu kolega był świadkiem takiej oto sytuacji: pani przyszła do banku po kartę kredytową. Pani z obsługi mówi, że niestety nie ma możliwości założyć jej karty kredytowej, bo jedną już ma, zadłużoną na maksimum i nie spłaca. Na co klientka wdzięcznie "ale jak to? przecież ja tą kartę pocięłam!" - tak, pani była przekonana, że zadłużenie znajduje się fizycznie na karcie - nie ma karty, nie ma długu, mało tego, nie chciała się dac przekonać, że jest inaczej, i wyszła oburzona. Zaznaczam, że była to pani w wieku 35-40, a nie dziewięćdziesięcioletnia babcia (której ewentualnie taką niewiedzę można by było wybaczyć).
Odpowiedz