Znałam i znam wielu wegetarian. Ludzie jak ludzie, jednak niektórych powinno się odznaczyć za wyjątkowe wnerwianie podczas zaglądania do talerza oraz narzucania własnej wręcz ideologii.
Poniżej zbiór niektórych zachowań i tekstów, które miały miejsce przy mnie.
1. Jeszcze za czasów liceum w kilka osób umówiliśmy się, że po lekcjach pójdziemy do KFC. Koleżanka wegetarianka też chciała iść, co nas mile zaskoczyło, bo zawsze unikała takich miejsc, a fajnie jednak spędzać czas razem. Pożałowaliśmy zabrania jej już na wejściu, gdy krzyknęła "Jak tu śmierdzi mięsem!". I tak przez cały pobyt w KFC wysłuchiwaliśmy "Ale to wali!", "Jak ty możesz to jeść?", "Obleśne, no kur..., nie wytrzymam" i podobnych tekstów. Wiedziałaś, że idziemy do sieci fast food, która opiera się na kurczakach? Ktoś cię zmuszał? Nie podoba się - wypad. Obraziła się.
2. Wojny wegetarian(ek). W klasie mieliśmy dwie osoby nie jedzące mięsa - wyżej wspomnianą koleżankę oraz drugą, tyle, że ta druga jadła zupy i sosy gotowane na mięsie. Podczas wycieczki szkolnej posadzili je przy jednym stoliku i wtedy się zaczęło: "Co z ciebie za wegetarianka?!", "O co ci chodzi, nie jem fizycznie mięsa!", "Ale jesz rosół na mięsie, nie masz prawa nazywać siebie wegetarianką!". Myśleliśmy, że dojdzie do rękoczynów, jednak druga ostatecznie odpuściła. Byłam z tą pierwszą w pokoju, jeszcze przez kilka dni słuchałam o tym, jaką druga jest wegetariańską hipokrytką.
Teraz krótko (wyciągnięte z rozmów):
3. "Jedząc mięso masz krew na rękach, zabijasz tym zwierzęta".
4. "Kiedyś zrozumiesz, że wegetarianizm to jedyna słuszna droga, na pewno zrezygnujesz z mięsa" (niezła wróżka).
5. Jej komentarz pod rozpaczliwym apelem, by oddać krew na rzecz chorego na ostrą białaczkę mężczyzny: "On na pewno jadł mięso. To spotka was wszystkich, jeśli nie przestaniecie mordować zwierząt. Wegetarianie są uodpornieni na te choroby".
6. "Widać, że nie studiujesz, gdybyś studiowała, to byś nie jadła mięsa" (?).
7. "Co z tego, że rośliny też żyją, a ja je krzywdzę i zabijam? One nie mają mózgu, więc się nie liczy".
Jeszcze raz podkreślam: nie mam nic do wegetarian, itp., tylko do nawiedzonych jednostek. Fajnie, że mają swoje ideały i dobrze się czują jedząc rośliny, ale na litość boską, skoro nikt ich nie atakuje, to niech oni nie atakują innych "wszystkożernych". Każdy niech je co chce.
I tak, znam sytuacje w rzeźniach, wiem, że zwierzęta w nich są wręcz katowane i właśnie TO bym zmieniła. Za mało, bo i tak byłyby zabijane dla mięsa? To jedzcie kamienie, skoro tak bardzo nie chcecie krzywdzić innych stworzeń.
Sama jestem wege i mam alergie na podobne osoby. Wyznaje zasade, ze kazdy ma prawo jesc i zyc w sposob, w jaki ma ochote (oczywiscie nie szkodzac innym) i jesli ktos ma ochote jesc mieso neich je i dopoki nie bedzie mnie zmuszal do jedzenia, ja nie bede zmuszala go do nie jedzenia. Kazdy ma wolna wole, powinnismy z tego korzystac. PS. To dziala w obie strony, mozna by opisac piekielnych miesozercow, ktorzy na sile staraja sie wmowic ci, ze musisz jesc mieso. Przesada w zadna strone nie jest wskazana ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 16:35
Chwała Ci za takie myślenie. Szkoda, że wszyscy nie mają takiego podejścia :)
OdpowiedzWitam w klubie :)
Odpowiedzniedawne badania potwierdziły ,że rośliny maja układ nerwowy i najzwyczajniej w świecie mają jakaś namiastkę uczuć. więc drodzy weganie, kamienie wyglądają całkiem apetycznie...
Odpowiedztez mam wstret do "wojujacych wegetarian", ale rownie mocno nie znosze osob, ktore na sile probuja mnie nakarmic miesem :( sila albo podstepem. "to nie mieso, to kapusta!". osoby, ktore zachowuja sie jakbym nie miala pojecia jak smakuje mieso, jakbym nigdy w zyciu nie miala miesa w ustach i zwyczajnie nie wiedziala jak smakuje i jakie to dobre! osoby, ktore mnie zbawia bo podstepem nakarmia miesem.
OdpowiedzDokładnie. Więcej razy miałam do czynienia z osobą jedzącą mięso, która specjalnie mówiła "mmm, pyszne mięsko, soczyste, nie wiesz co tracisz", "nie jesz mięsa? umrzesz!" itp, albo kimś, kto starał mi się przemycić mięso w jedzeniu (po jaką cholerę?), niż z fanatykiem vege. Wynika to w większości z tego, że wegetarian jest po prostu mniej. Ale fanatyków mięsa też jest mnóstwo. Taką samą historię mogłabym napisać o nich.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2013 o 20:01
Znam paru "fanatyków mięsa", którzy za każdą cenę starali się mnie zmusić do jedzenia mięsa. Nie nazywam sama siebie wegetarianką gdyż moje niejedzenie mięsa nie bierze się z przekonań, ale po prostu z tego że go nie lubię. bardzo nie lubię ludzi, którzy starają się mi narzucić swoją wolę, zresztą od zawsze tak mam że jak ktoś mnie do czegoś zmusza lub coś jest fajne i "cool" to ja specjalnie robię na odwrót. ;P Każdy jest inny i każdy ma prawo do własnych wyborów i nikt nie ma prawa narzucać swojej woli innym!
Odpowiedzdeminisia103 - gdyby nie to zdanie o przekorze, miałbym zasadne przypuszczenie, że jest dorosłą osobą, odpowiedzialną za to co robisz. Z drugiej jednak strony ta przekora kojarzy mi się silnie z młodzieńczym buntem, którego większość z nas doświadczyła. To tak na marginesie. A co do wegetarian, to sami niech jedzą co chcą, pod warunkiem, że są to ludzie dorośli. Czytałem o dietach tego typu, a także czytałem ludzi hejtujących wegetarian. Według mnie, dorosłe osoby mogą jeść bez problemu tylko warzywka i popularne "zielsko", pod warunkiem, że nie będą zmuszać do tego własnych dzieci. Z własnego doświadczenia widziałem, że rodzice zmuszający swoje dzieci do jedzenia tylko "zielska", były dużo bardziej chorowite, słabsze, miały niższe wyniki w nauce. Dziecko, jak i NASTOLATEK potrzebuje mięsa. Do rozwoju. I mówcie co chcecie, ale białka zwierzęcego inne białko nie zastąpi. Zamienniki działają w inny sposób. Dają inne efekty. Zdrowsze lub mniej zdrowe. A co do nawiedzonych i dorosłych wegetarian - można tylko z większą chęcią jeść przy nich takie dania. Kiedyś taka nawiedzona właśnie komentowała jak mogę jeść takie rzeczy, że to obrzydliwe itp. Ukroiłem kawałek(pysznego, swoją drogą) kotleta, i z wyrazem chwały i błogości włożyłem go sobie do ust. I zjadłem. I żyję. A co do zasad w rzeźniach - pracował tam wujek swego czasu. Mówił, że akurat w tamtej placówce używali najbardziej humanitarnej metody tj. rażenia prądem(widziałem, jak świnie zabijano siekierą. To jest dopiero męczarnia dla zwierzęcia...), ale zdarzały się przypadki odporne na prąd, wtedy też świnia męczyła się dużo dłużej. Z drugiej jednak strony... krów jest 1,5 raza więcej niż nas :)
OdpowiedzAzrikhal - krów jest więcej niż nas i aktualnie mamy dosyć sporą nadprodukcję żywności. A ostatnio słyszałem, że w związku z tym, że pasze są robione z ryb krowa stała się największym drapieżnikiem morskim w kategorii masy spożywanego pokarmu.
Odpowiedzbimbarabim - masz dosyć starą informację. Pasza była robiona z mączki rybnej, niestety mięso nabierało brzydkiej właściwości - śmierdziało przeokrutnie rybą. Ten rodzaj paszy został więc wycofany z obiegu ze względu na pogorszenie jakości mięsa. Teraz są inne mieszanki, niekoniecznie zdrowsze, ale po prostu inne.
OdpowiedzMnie to zawsze w wojujących weganach itp. zastanawia jedno: jeśli cała ludzkość przejdzie na wegetarianizm, to co ich zdaniem stanie się ze wszystkimi zwierzętami hodowanymi obecnie na mięso? Przecież żaden hodowca nie będzie trzymał stada krów z sentymentu.
OdpowiedzSkomentowałam pracę znanej w pewny zamkniętym kręgu ( a będzie o nim baaardzo głośno po licytacji Tęczaka), za zastosowanie skóry naturalnie tak zabarwionej, że wyglądała jak skąpana we krwi. Jeju co ja przeżyłam! Zarzucono mi hipokryzję, prawnikami straszono , no strasznie było, okropnie. weganką nie jestem tylko wegetarianką a ten płat skóry wiszący przy naszyjniku był jak prosto z rzeżni
OdpowiedzAle kamjeń też ma serce i płacze: http://lh5.ggpht.com/-XEI9HqSeAqY/T2XSw0hX1II/AAAAAAAAAAA/uGCkZkKoyXQ/s800/Sad+Stone_thumb%5B5%5D.jpg
OdpowiedzNajbardziej znanym wegetarianinem był niejaki Schickelgruber, szerzej znany jako Hitler.
OdpowiedzI co z tego? Możnaby go tak samo umieścić pod teoretyczną opowiastką o ludziach, którzy nie dostali się na ASP, noszą grzywkę na bok i mówią po niemiecku.
OdpowiedzDo tego Hitler był mężczyzną... Jak tu teraz zaufać facetowi?
OdpowiedzI to z tego że śmiesza mnie dyrdymały ekstremistów wyzywających się od tego, kto jest bardziej "vege" i czyja Polska jest bardziej "polska". Szkoda że te marne ludziki nie dostrzegają własnej smieszności.Na razie jeszcze większość decyduje co jest normalne. Patrz zresztą niżej komentarz Fomalhaut. Hitler właśnie udowodnił że wegetarianie to świrusy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 18:09
To chyba najbardziej idiotyczny argument przeciw wegetarianom... Możemy też, analogicznie, urządzić konkurs na najokrutniejszego zwyrodnialca - mięsożerce...
OdpowiedzZ tego co pamiętam Hitler nie był wegetarianinem z powodów ideologicznych, miał jakies problemy ze zdrowiem i dlatego nie jadał mięsa w normalnej postaci.
OdpowiedzHitler nie preferował posiłków mięsnych, lecz również je jadł, co wynikało z zapisów jego lekarza. :)
Odpowiedzradykalizm jakikolwiek jest passse:)
OdpowiedzTo co autor opisał, to nie radykalizm, tylko pokazówka ludzi o mentalności gimbazy :)
OdpowiedzNie jestem wegetarianinem, ale gdybym był to tych wszystkich fanatyków wege chyba bym pozabijał. Nie ma niczego, co bardziej potrafi zniechęcić do jakieś nawet najbardziej słusznej idei, niż fanatyczni wyznawcy tejże. Wyobraźcie sobie jakiegoś samozwańcego edukatora, który całe serce wkłada w przekonanie ludzi do diety wegetariańskiej. Potem wpada taki oczadzony ideologią typ i wyzywając wszystkich od morderców daje jasny dowód na to,że wegetarianie to świrusy. Póki nie mają władzy są niegroźni i raczej żałośni niż opiniotwórczy.
OdpowiedzAż przypomina mi się ojciec mojego ex - stał się wege w 40 roku życia po przeczytaniu jakiejś książki, a jego ulubione powiedzenie to "Mięso ma smak śmierci"...
Odpowiedzczyli można zabijać idiotów dla jedzenia "bo to nie ma mózgu to się nie liczy"
OdpowiedzZmodyfikowano 6 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 17:41
BRAVO! :)
OdpowiedzCiekawe czy jadła owoce morza. Takie rozgwiazdy też nie posiadają mózgu.
OdpowiedzJa zwykle unikam mówienie, że nie jem mięsa w towarzystwie. :P Niczego nie cierpię tak jak potem biadolenia: "Naprawdę?! Ale jak można nie jeść mięsa?! Przecież mięso jest dobre! Człowiek jest mięsożerny!" itd. Nie wdaję się z takimi ludźmi w dyskusje, ja sobie jem moją trawę, niech inni sobie jedzą co chcą. Jak niedawno powiedziałam mojemu koledze, że jestem wegetarianką to był tak zaszokowany, że potem pół godziny zadawał mi pełne niedowierzania pytania...
OdpowiedzJa jestem tylko jaroszką, od czasu do czasu jem ryby- ot, przy moim trybie życia jest łatwiej i zdrowiej (sport), plus ich pozytywny wpływ na zdrowie jest mniej dyskusyjny niż "zwykłego" mięsa. Poza tym w przeciwieństwie do niego smakują mi :) I na szczęście nie spotkałam się z nawracaniem przez znajomych, każdy ma swoje drobne dziwactwa, a nikogo nie nawracam na siłę, to kwestia indywidualna. Trochę niesnasków pojawia się przy zamawianiu pizzy, ale z reguły zawsze ktoś nie lubi cebuli, ktoś mięsa, kto inny jeszcze oliwek, a innemu pomidory przeszkadzają. Zmianę diety mama zaakceptowała całkiem radośnie, oczywiście z przykazem właściwego zbilansowania (no i jak przyjeżdżam do domu to zawsze jest jakaś odmiana, bo przejmuję dyżur w kuchni), babcia pobiadoliła chwilę i zamiast kotleta dostaję rybę albo jajko :P
Odpowiedz"Niesnaski przy zamawianiu pizzy" to jakiś koszmar, bo każdy czegoś nie lubi. Ja zawsze jestem dobrą partnerką do pizzy, bo jestem wszystkożerna, lubię próbować nowych rzeczy, więc zazwyczaj pozwalam ludziom wybierać pizzę, ale mimo wszystko czasami szlag mnie trafia kiedy wybieranie pizzy przez dwie osoby trwa pół godziny. Ten nie lubi pomidorów, ten cebuli, salami może być, ale szynka nie, oliwki obrzydliwe, tymianek śmierdzi, żeby nie było dużo sera... To my poprosimy ciasto i keczup!
OdpowiedzFaktem jest to, co napisał Fomalhaut - nikt nie zniechęci do wege bardziej, niż takie osoby ;) Sama czasem mam ochotę pieprznąć czymś ciężkim, gdy dwoje z moich znajomych nie dość, że non stop wrzuca na wszelkie możliwe portale zdjęcia wege kotletów, pasztetów, kapusty, ciast itp. (aż mam ochotę zacząć codziennie wrzucać zdjęcia moich obiadów z komentarzami "Mmm... jakie pyszne kotleciki wołowe, z krówki, co jeszcze wczoraj biegała... A jaki zaje*isty makaron z mięskiem mielonym!"), to wplatają w to ciągłe wiadomości, zdjęcia, maile, posty, zaproszenia do kampanii przeciw okrucieństwu wobec zwierząt, spam o tym, jak zdrowe jest wege jedzenie i że mięso szkodzi i wywołuje raka itp. Niby nie obrażają tego, co jem i co robię, ale szlag mnie trafia za każdym już razem. Inni znajomi wegetarianie nic takiego nie wyczyniają, tylko przed imprezami pytają, czy będzie coś wege, czy mają przynieść :) Najwyraźniej wszystko zależy od człowieka.
OdpowiedzI czemu tak nie zrobisz? Wraz z moim najlepszym przyjacielem ilekroć spotykamy się z hasłem "Go Vegan!" zawsze odpowiadamy/dopisujemy "Go Mięsan!" i tyle ;)
OdpowiedzJa mam lepszy sposób na natrętów (i po jednej i po drugiej stronie). Opowiadam jak się zabija i oprawia zwierzątko typu kura, królik, świnia. A, ponieważ robiłem to osobiście, szczegółów nie oszczędzam :D efekt piorunujący... niektórym mięsożercom przechodzi nawet ochota na mięsko, a natrętne wege robi się zielone :D
OdpowiedzMnie by to nie obrzydziło. Znajomych masz nieświadomych życia?
OdpowiedzMiałam kiedyś koleżankę wegetariankę. Podczas jakiejś rozmowy u niej w domu powiedziała, że nie je mięsa, bo biedne zwierzątka itp. itd. Wtedy jej się zapytałam, co w takim razie robią te martensy w przedpokoju, przecież one są dokładnie z tego samego zwierzątka. Obraziła się (martensy były jej, jej mąż też wegetarianin taki sam dobry, jak i ona)
OdpowiedzKiedyś czytałam tu zbliżoną historię. Młodzi wegetarianie, agitujący na rzecz walki przeciw zabijaniu zwierząt, mieli skórzane portfele i buty.
OdpowiedzŻadko jem mięso, Swego czasu nie spożywałam go w ogóle, teraz tylko wtedy, gdy najdzie mnie chęć. I jakoś nigdy nie przeszkadzały mi niczyje kanapki z szynką, to, że będąc zaproszoną gdzieś na obiad ktoś spożywał mięso mi mi je także zaproponował, czy, że w lodówce leży jakiś produkt mięsny... Moja dieta - moja sprawa, czyjaś dieta - czyjaś sprawa.
OdpowiedzW wakacje zaprosiliśmy znajomych z Kanady na żurek. Wszystko ładnie pięknie, widać co w miseczce, opis werbalny również, wręcz pokazanie produktów ubocznych gotowania. Bardzo bardzo im smakował. Kilka dni temu wyszło na jaw, że pan mąż jest weganinem :D
OdpowiedzWegeterroryści są po prostu niedożywieni, a jak ktoś glodny to i agresywny :P
OdpowiedzJa jestem wegetarianką, a mimo wszystko noszę skórzane wyroby... Historia z dzisiaj - dostałam skórzaną kurtkę, w miarę nową, ciotka używała jej przez miesiąc, po czym rzuciła i nie ruszyła przez rok. Przychodzę do szkoły, i słyszę od koleżanki, że ona by nie mogła. no nie. bo zwierzę umarło, żebym miała tą kurtkę. I było KATOWANE. Powiedziała, zajadając się kanapką. Pytam, z czym ma kanapkę. "Z SZYNKĄ, ALE TO NIE TO SAMO" nie no, skąd. Mięso spada z nieba, a na kurtkę / buty / torebkę trzeba zabijać.
OdpowiedzWegetarianinem można być z wielu powodów, a nie tylko troski o zwierzątka. Moja znajoma (inna niż z komentarza powyżej, mama kolegi mojego syna) nie je mięsa, bo jej szkodzi. Wtedy noszenie skórzanych rzeczy nie jest hipokryzją.
OdpowiedzMiałam raz koleżankę wegetariankę. Jej zapał zabił jednak Dukan :P
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 23:07
Buehehe ;D Wspa-nia-łe! :)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2013 o 17:42
Bylam wege przez dlugi czas. Ot, glupota, nabawialam sie przez to anemii, ciagle mi sie spac chcialo itd. Majac do wyboru zdrowie zwierzat, a swoje, zwyczajnie wybralam swoje. To nie znaczy, ze nie cenei malych futrzakow, panikuje za kazdym razem, gdy moim podopiecznym sie cos zlego przytrafi, lubie akcje dokarmiania i przyganiania bezpanskich zwierzatek, ale ludzie, nie swoim kosztem, nie kosztem portfela (bo jak sie nagle okazuje, zeby wyrownywac diete, bedac wege, trzeba jednak wydawac dobra sume pieniedzy, na co mnie- studentke jednak nie stac:P)
OdpowiedzLub zwyczajnie ta dieta Ci nie służyła. Mnie również nie służyła, nie mogę jeść owoców. Mam znajomych wege, którzy nawet nabiału nie jedzą i dobrze się czują.
OdpowiedzDobrze też stopniowo przyzwyczajać organizm do zmiany diety. Początkowo ograniczyć mięso, jeść za to więcej ryb i nabiału, wstawiać więcej roślin strączkowych. Ja się najlepiej czuję gdy jem tylko ryby (raz-dwa razy w tygodniu) i nabiał w postaci twarożku czy jogurtów. Mleko zupełnie mi nie pasuje, nigdy zbytnio go nie lubiłam, żółty ser staram się ograniczać. Kwestia organizmu, co jednemu służy, innemu już niekoniecznie. Ale podobno sporo prawdy jest w diecie opartej o grupę krwi, przynajmniej w moim najbliższym otoczeniu się zgadza :)
Odpowiedzto mit, że wegetarianizm wywołuje anemię. anemia jest konsekwencją złego sposobu odżywiania, istnieją produkty roślinne zawierające i żelazo i pełnowartościowe białko i mnóstwo potrzebnych witamin i minerałów (np quinoa). wegetarianizm nie polega na żarciu sałaty zagryzanej jabłkiem. to sposób odżywiania wymagający MYŚLENIA co się wkłada do gęby. każdą dietą można sobie zaszkodzić jak się nie myśli. ja najlepiej się czuję nie jedząc mięsa, nabiału, mleka i żadnych przetworów mlecznych. suplementuję B12. moje samopoczucie i wyniki się poprawiły. i nie wydaję na to majątku.
OdpowiedzNo tak, tylko że wegetariańską dietę odpowiednio ułożyć jest sporo trudniej, a pewnie i drożej...
OdpowiedzZgadzam się z Hej i jerzanka. Ja przestałam jeść mięso i poziom żelaza wzrósł mi ponad normę. Dietę zmieniałam stopniowo, przez pierwsze 3 miesiące jadłam jeszcze ryby. W chwili obecnej nie jem mięsa, produktów pochodzenia zwierzęcego również, ani ryb (dla niektórych ryby to chyba nie mięso, więc je wymieniam). Jem dalej nabiał i jeżeli kiedyś mam z niego zrezygnować to nieprędko, bo na razie nie mam takiej wiedzy, żeby nie stało się to kosztem mojego zdrowia. W każdym bądź razie wyniki krwi o wiele lepsze niż parę lat temu (a oprócz zmiany diety raczej niewiele się zmieniło), a wcale nie wydaję więcej pieniędzy (można samemu zdobyć wiedzę co jeść, albo dać to zrobić za nas- pójść po jakiś gotowy vege produkt).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2013 o 19:19
jak przechodziłam na wegetarianizm to poszłam do dietetyka, żeby mnie NAUCZYŁ jak się odżywiać zdrowo i bez niedoborów. co jeść, jak komponować posiłki. to na początku wymaga wysiłku, ale w końcu robi się to automatycznie. nagle się okazało, że ilościowo mniej jedzenia dostarcza więcej energii, ma się chęć wyjść do parku pobiegać. człowiek czuje się lekko (a nie nażarty jak świnia). To jest fajne w wegetarianizmie, że człowiek zaczyna dostrzegać jak lepszej jakości jedzenie wpływa na organizm i przestaje traktować swój brzuch jak śmietnik. Dla mięsożerców wege oznacza niejedzenie mięsa. A dla mnie to oznacza sposób zdrowego, świadomego odżywiania, wybieranie wartościowych produktów, aby zachować zdrowie i młodość, aby lepiej się czuć. W jedzeniu nie chodzi o to, żeby się nażreć, napełnić brzuch. Chodzi o dostarczenie organizmowi wszystkiego co potrzebuje i w takiej ilości jakiej potrzebuje. mięsożercy nie zwracają na to uwagi.
OdpowiedzHej - Dlaczego w tak okrutny sposób uogólniasz? Bo jak się je mięso, to znaczy że traktuje się swój żołądek jak śmietnik? Dieta opierająca się na jedzeniu WSZYSTKIEGO(w granicach rozsądku. Puszek jeść nie radzę) będzie pewnie nieco tańsza niż tak samo zbilansowana dieta wege. Powinniśmy jeść pewne ilości mięsa, a to, że wiecznie przesadzamy(to w jedną, to w drugą stronę) to już co innego. Innym jest zjeść całego kurczaka i napchać się jak dzika świnia, a innym jest zjeść kąski kurczaka, do tego sałatkę, jakiś sok i wszystko bez soli. Uczmy się jeść w zdrowych proporcjach, a nie "TONA ZIELSKA LUB SAME KROWY BĘDZIESZ JADŁ WYBIERAJ DURR, ALBO JEDNO ALBO DRUGIE HURRR"
OdpowiedzMi tam sama idea nie jedzenia zwierzątek bardzo się podoba, tym bardziej, że jestem wielkim sympatykiem futrzaków wszelakich, akcje typu dokarmiania itp to dla mnie bardzo ważne ale... ja nie cierpię 90% warzyw i owoców. Sam smak większości głównie gotowanych warzyw sprawia, że mam odruch wymiotny. Pokuszę się czasami na tzw nowalijki ale potem rewolucje żołądkowe. Więc jak mi ktoś jęczy jak mogę jeść biedne zwierzątka, to szlag mnie trafia. Mam się męczyć i jeść każdy posiłek w razie czego w łazience?
OdpowiedzAzrikhal, uogólniam, bo zalegające w jelitach mięso gnije i zatruwa organizm.
OdpowiedzNie rozumiem czemu panuje przekonanie, że dieta wegetariańska jest droga? Mięso przecież kosztuje więcej niż warzywa - tym bardziej te w sezonie. Mój partner jest wege (ja nie, choć jem mięso tylko jak wracam do domu, czyli baardzo rzadko) i jak gadaliśmy ze znajomymi, okazało się, ze na jedzenie wydajemy najmniej (większość to stereotypowo biedni studenci). Codziennie gotuję co innego, jemy smacznie, różnorodnie i tanio. Od razu podkreślam, że wszystkie badania wychodzą idealnie, a jest wege od jakiś 9 lat.
OdpowiedzHej - ym... Co. Nic więcej nie mam do powiedzenia, bo nie rozumiem czym różni się w biologii proces trawienia mięsa od warzyw..? I to i to się trawi na tej samej zasadzie - kwas rozpuszcza substancje. Gdyby tak nie było, po zjedzeniu kurczaka umieralibyśmy na choroby od bakterii, które wywołują owe gnicie, a także nie moglibyśmy aż do szybkiej śmierci zjeść nic więcej. Bo skoro się nie trawi, a gnije, to jak nam przechodzi przez jelita? Jem dużo mięsa, ale nigdy w życiu efekt wyjściowy nie wyglądał tak samo jak wejściowy xD
Odpowiedz@Hej: Masz jakiś dowód na to słynne wegetariańskie "gnicie mięsa w przewodzie pokarmowym"? Bo coś mi się wydaje, że to tzw. "gówno prawda". ;)
OdpowiedzPołowę wojujących wegetarian i wegan można na szybko zgasić prostym stwierdzeniem "moje jedzenie sra na wasze jedzenie"
Odpowiedza to jest bardzo kulturalne wyjście. Pogratulować.
OdpowiedzA zaglądanie do talerza i odzywki typu "ścierwojady" to może szczyt kultury jest? Bo spotkałam takich wojujących wege.
Odpowiedzależ oczywiście, że nie. Ja uważam tylko, że najważniejsza jest kultura osobista. Mi również zdarzyło się powiedzieć "jak możesz jeść mieso, przecież to zabójstwo" ALE tylko w sytuacji, kiedy ktoś mówił do mnie "omnomnom jakie pyszne mięsko, jak możesz nie jeść mięsa, jest takie dobre, pożywne, ma tyle witamin, no masz, no spróbuj!" - i wciskając mi kawałek kurczaka/kanapkę prawie do ust. Sama z siebie NIGDY się nie odzywam na temat jedzenia, bo to niekulturalne i po prostu chamskie. Nie jem mięsa, bo kiedyś wojowałam o zwierzęta - teraz po prostu mi nie smakuje. Próbowałam zjeść, ale było okropne w smaku, więc odpuściłam. A noszę wyroby skórzane, bo, jak powiedziałam, nie jem mięsa nie ze względu na los zwierzaków, a na smak. Proszę, nie generalizujmy. Bo to jak np. wrzucanie do jednego worka blondynek, a (wybaczcie mój brak skromności!) po moim poziomie wypowiedzi można wywnioskować, że taką typową blondyną po solarium nie jestem.
OdpowiedzTo tez anq, nie mówię żeby tak spławiać wszystkich, tylko tych szczególnie natrętnych/ dzielnie wojujących.
OdpowiedzŻe niby na studiach człowiek nagle przechodzi na wegetarianizm? To chyba jakaś dziwna jestem, bo jestem studentką, mieszkam w akademiku, moja dieta zawiera aż za dużo mięsa, przez co mam lekkie wyrzuty sumienia. Zwierząt krzywdzić nie lubię i niedobrze mi się robi na myśl, że są tak przed śmiercią traktowane. Ale w sumie - czy kot myszy traktuje lepiej? On nie robi tego z głodu, on to robi dla zabawy. Ja po prostu na samych warzywach bym nie wytrzymała, zużywam za dużo energii. Nie twierdzę, że wegetarianizm jest zły - nikomu do garnka nie zaglądam. Po prostu nie chcę, żeby ktoś zaglądał do garnka mnie. I jeszcze argumentował to w durny sposób.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2013 o 20:00
Tak się tylko wtrącę - my jesteśmy świadomi tego, co robimy, koty nie za bardzo.
OdpowiedzMięso rzeczywiście śmierdzi. Wystarczy kilka tygodni wegetarianizmu, żeby to poczuć. Smród gotowanych kości na zupę - nie do opisania. Weście do masarni - niewykonalne. Wcale nie z litości dla zwierząt. Po prostu ten odór padliny... Tak samo palacze nie czują smrodu papierosów, dopiero po jakimś czasie po rzuceniu palenia rzygają tym zapachem.
OdpowiedzTzn. mięso śmierdzi, ale tylko dla wegetarian? ;) Zresztą o ile mi wiadomo, to też nie dla wszystkich.
Odpowiedzludzie się przyzwyczajają do zapachu mięsa, tak samo jak matka się przyzwyczaja do zapachu kupy niemowlaka i zapach staje się neutralny. jeśli całe życie jesz mięso to skąd możesz wiedzieć, że śmierdzi? a wegetarianom owszem śmierdzi, pewnie nie wszystkim, ale to częsta opinia
Odpowiedz"Naturalny" to nie znaczy "przyjemny". Do zapachu szpinaku wegetarianie też się przyzwyczajają, bo dla mnie np. jest nie do zniesienia. Kwestia gustu. Nie uprawnia na pewno do kategorycznych stwierdzeń typu "mięso śmierdzi". Bo na takiej podstawie ja mogę równie kategorycznie stwierdzić, że "wegetarianie śmierdzą", jeśli rozumiesz, co mam na myśli. :)
Odpowiedzto inaczej. baaaardzo wielu wegetarian uważa, że mięso śmierdzi. w tym ja :)
OdpowiedzCo za bzdury, jem mięso, ale też nie pasuje mi zapach z masarni czy gotowania kości. Po prostu są nieprzyjemne, co nie wpływa na smakowity końcowy zapach przyrządzonego mięska. Wg. mnie śmierdzą krzaki ogórków i gotowanie fasolki. Znaczy, że niejadalna?
OdpowiedzHej - Ja tam lubię zapach mięsa. udka z kurczaka tak ładnie pachną zapieczone czy smażone :3 Btw śmierdzi to Durian. Cała reszta jest wyniesionym do rangi podświadomości przekonaniem, że jest tak, a nie inaczej. Skoro potrafimy sobie wmówić, że jesteśmy grubi i brzydcy, doprowadzić do anoreksji i umrzeć w przekonaniu, że jest się grubym, to możemy wmówić sobie, że coś śmierdzi jak padlina. Mózg w stanie neutralnym rozpoznaje poprzez zapachy rzeczy jadalne lub niejadalne, tak samo poprzez smak. I skoro kupa śmierdzi, to znaczy, że nie powinno się jej jeść. Skoro Durian śmierdzi, to nie powinno się go jeść. Skoro benzyna śmierdzi, to nie powinno się jej pić. Takie jest ogólne założenie. Jednak mamy XXI wiek pełen manipulacji z różnej strony i odpowiednio nafaszerowani "jedyną słuszną wiedzą" jesteśmy w stanie zjeść ze smakiem nawet kał. Ludzkie mięso wbrew pozorom nie jest niejadalne. Poza problemem z prionami, jest to jedno z najpyszniejszych dań. Dlaczego? Białko jest najbliższe nam, dlatego wchłania się niemal natychmiast. W gruncie rzeczy kanibale mają największą szansę na pakowanie na siłce i bycie w krótkim czasie Burneiką. Ale obrzydzenie powoduje więź człowieka z człowiekiem. Bo on jest taki jak ja, i ja mam go zjeść? Moralny i naturalny(a zarazem śwetny) ogranicznik.
Odpowiedzwoodstock, dziewoje dwie chodzą przez pole po ludziach, wioskach i krzyczą, jak możemy jeść mięso, przecież to żyło, przecież zwierze cierpialo i takie tam różne.... nie rozumiem dlaczego tak szybko odeszly nic nie mówiąc po stwierdzeniu znajomego, że te glany które zdobią ich nóżki z czegoś to tam są....
OdpowiedzMoże nie tyle fanatyczki, ale po prostu się naćpały i je poniosło;) BTW, ja też czasem noszę coś ze skóry, a nie jem mięsa od paru lat. Dlaczego? Bo kupiłam to jeszcze w czasie jak jadłam mięso i nie chcę żeby się zmarnowało.
OdpowiedzZ tego co wiem, to wegetarianizm nie musi się łączyć z nie noszeniem skór. Chyba, że dodaje się do tego ideologię w postaci ratowania zwierzątek. Idea bzdurna, ale jakże popularna.
OdpowiedzTak co do "jedynej właściwej diety"... człowiek faktycznie jest wszystkożerny. Po prostu zazwyczaj jemy za dużo mięsa w stosunku do warzyw i owoców- stąd wszelkie choroby i problemy z dietami. Ale to co kto je to jego indywidualna sprawa i nikt nie ma prawa w wolnym kraju krytykować mnie bo chcę zjeść krwisty stek albo wielką michę szpinaku.
OdpowiedzTwoim zdaniem "wszelkie choroby i problemy z dietami" biorą się z tego powodu, że jemy "za dużo" mięsa? Baaaardzo odważna teza. Potrafisz udowodnić?
OdpowiedzFajnie wyrwać z kontekstu kilka słów i się przyczepić? "Po prostu zazwyczaj jemy za dużo mięsa w stosunku do warzyw i owoców"
OdpowiedzDziękuję za wstawienie się za mną, Natalia. Nie wszystkie choroby itd biorą się z jedzenia za dużo mięsa. Ale sporo problemów trawiennych lub rozwojowych już tak. Dieta "powinna" (choć możesz jeść np wyłącznie zupki knorra albo keczup) być zbilansowana, i tylko tyle mówię.
Odpowiedz@minus25 jeśli o mnie chodzi, Twoja teoria się nie sprawdza. Odchudziłam się słynną metodą Dukana, która zakłada bardzo wysoką podaż białka. I mnie ta dieta służy - i wagowo, i zdrowotnie. Gdy włączyłam do menu owoce i więcej węglowodanów (te wszystkie pełnoziarniste chlebki, makarony, soczewice i fasole), waga od razu zaczęła mi rosnąć, mimo utrzymywania podobnej kaloryczności (1800 dziennie). Sądząc po moim przykładzie, mogłabym wysunąć teorię, że problemy z wagą biorą się właśnie z jedzenia zbyt małych ilości białka, a zbyt wielu węglowodanów...
Odpowiedzellieellie - dieta Dukana polega na początku, krótko na eliminacji wody, a potem już tylko mięśni. Niestety ale jedząc samo białko z małą ilością węglowodanów nie spalasz tłuszczu ale mięśnie. Do tego duża ilość białka w diecie powoduje obniżenie masy kostnej człowieka. Nie wiem czy wiesz, ale ta sama objętość mięśni jest cięższa niż ta sama objętość tłuszczu. Dlatego wydaje Ci się, że chudniesz - nie jest to zbyt zdrowe. Swoją drogą, jestem przeciwna wszystkim dietom. Czy tak trudno jest po prostu ograniczyć słodycze, nie jeść na 3 godz przed snem i regularnie ćwiczyć? Po co się katować dietami?
OdpowiedzNie wszyscy są w stanie. Ja mam dobry metabolizm, mogę żreć kebaby, nie przytyje. Moja koleżanka zje dwa w miesiącu - dwa kilo więcej. Diety są też po to, by być zdrowym. I jeżeli komuś służy jedzenie trawy, niech je trawę, a jak komuś służy jedzenie żubrów, niech je żubry. Diety też są ludziom potrzebne.
OdpowiedzSama jestem wegetarianką, ale nie wcinam się nikomu do tego co je - każdy ma prawo do własnych poglądów, własnej hierarchii wartości i własnego smaku. Muszę tylko przyznać rację koleżance z opowieści w punkcie drugim - mnie również irytują osoby nazywające się wegetarianami i zajadające rosołek z kury albo żelki. Skoro ktoś, kto nie zje kotleta bo nie lubi nie nazywa się wegetarianinem, to tak samo nie powinna się nim nazywać osoba, która traktuję dietę wegetariańską wybiórczo. Natomiast w innych punktach zgadzam się z tobą i twoimi znajomymi, "dobre rady" wege-faszystów to taki sam horror jak sytuacja odwrotna, gdzie mięsożerca usilnie wmawia wegetarianinowi, że umrze bez kotleta.
OdpowiedzZgadzam się co do pseudo-wegetarian. Zazwyczaj taka osoba się obnosi z faktem, że nie je mięsa ('och i ach, jestem lepsza, oświecona'), zraża ludzi do idei, a sama na prawdę niewiele rozumie. To po prostu błąd już w samej teorii, taka osoba nie jest wegetarianinem. Może mówić, że nie je mięsa, albo, że nie je kurczaka i wołowiny, a nie, że jest wegetarianinem. Tak jakby farmaceuta mówił, że jest lekarzem, albo coś w ten deseń. A tak trochę poza tematem to mnie zawsze zastanawia powszechnie panujące przekonanie, że ryby to coś innego niż mięso. Mnie bardzo często ktoś pyta "ale jak to nie jesz mięsa? a jesz ryby?". Zna ktoś odpowiedź, skąd takie przekonanie, że to coś innego?
Odpowiedz@Sniezka Zgaduję, że kwestia mięsności ryb związana jest z tradycją europejską. Kiedyś ryby nie były traktowane, przez Kościół, jako mięso i można je było jeść w czasie postu (stawiam, że podział wynikał z tego, że żyją w wodzie, w odróżnieniu od reszty zwierząt). Jak przez te kilkaset lat taka była oficjalna klasyfikacja, to teraz ludzie zwykle nie zastanawiają się nad tym dopóki ktoś ich nie zapyta.
Odpowiedznotaras, coś w tym jest, dzięki
OdpowiedzJedno pytanie do wegetarian. Czym zastępujecie smak smażonego boczku?
Odpowiedznie każdemu odpowiada smak smażonego boczku. nie mamy potrzeby go zastępować.
OdpowiedzZawsze przy takich pytaniach, zastanawiam się czy to ma być prowokacja. Trudno mi ocenić, podejdę serio. Myślę, że dałoby się soją z odpowiednimi przyprawami. Np vege spaghetti bolognese można odtworzyć właśnie przy użyciu soi (90% smaku zwykłego spaghetti bolognese). Hamburgery vegetariańskie można zrobić z mieszanki czerwonej fasoli, pieczarek i paru innych, ogólnodostępnych rzeczy (80% smaku wołowiny). Zamiast kiełbasek na ognisku, piekę krokiety z kapustą i grzybami. Ogólnie wielu znajomych wzięło ode mnie przepisy na niektóre rzeczy, bo się nie spodziewali, że będzie im to tak smakować. Zaś na ogniskach już połowa ludzi też piecze sobie krokiety (tylko ja spośród około 20 osób nie jem mięsa) :)
OdpowiedzKrokiety smakowo nie mają za wiele wspólnego z kiełbaskami o.O Nie neguję, też lubię, ale jak to ma zastępować smak kiełbaski? Pytanie chyba jest prowokacją, ale zadowalanie się 80% smaku kotleta... jakby było 110% to macie mnie po swojej stronie :)
OdpowiedzAle po co w ogóle zastępować jakiekolwiek smaki? Kotlet sojowy smakuje inaczej niż mielony, ale sto razy lepiej ;) Nie chciałabym, żeby smakował jak wieprzowina, bo wtedy byłby dla mnie niedobry.
OdpowiedzDobrze przyprawione flaczki, czy gołąbki wegetariańskie są nie do odróżnienia od 'prawdziwych'. Szwagier - ortodoksyjny mięsożerca, dał się nabrać :) PS. Nie jestem wege, po prostu bezmięsne jedzenie jest smaczne, zdrowe i tanie :)
Odpowiedzegow, są oczywiście kiełbaski z soi, na pewno odpowiednio dopracowane smakowo w kierunku standardowych kiełbasek (nie jadłam, ale przypuszczam, że podobnie do pozostałych produktów, są w przedziale >80% podobne do oryginału). Ja jem krokiety bo mi najłatwiej je wpasować w ogniskowy charakter (najłatwiej dostępne, da się nabić na patyk). Z tymi procentami próbuję zobrazować to komuś nie w temacie. Sama nie mam potrzeby zastępować jakoś szczególnie smaku mięsa. A gdybym miała, to myślę, że 80% wystarczy. Zabić zwierzę i mieć 100%, albo zjeść hamburgera z soi z 80% smaku mięsa, a zwierzę przeżyje. Jak jeszcze jadłam mięso, to je lubiłam (powiedzmy kurczaka, bolognese, hamburgery i pewien rodzaj szynki, reszta nie bardzo). Zdecydowałam, że przestanę jeść mięso z pewnych powodów i powoli się odzwyczajałam. Po 3 miesiącach zaczęłam zauważać, że mięso mnie brzydzi jakoś, a teraz, po paru latach, nie wyobrażam sobie go zjeść. Wydaje mi się strasznie tłuste i jakby zgniłe.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2013 o 0:07
Jestem wegetarianką od kilku lat, w początkowej fazie byłam nawet weganką i czułam się rewelacyjnie (teraz jajka, nabiał rzadko bo mi nie służy), ale wegeterrorystów nie znoszę i wstyd mi, że bywam z nimi kojarzona. Naprawdę mnie guzik obchodzi, co kto je. Prosty rachunek - ja nie zaglądam Tobie do talerza, to Ty nie zaglądaj mi. A wojujący wegetarianie to często osoby, które dopiero przeszły na taki styl życia i są zaślepione swoją nową ideologią, może jest szansa że przejdzie :D.
Odpowiedza ja bym zrobił następująco: zamówił sobie przy nichz 2 takie wielgachne schabowe i rozsmakowywał się nimi przy nich na głos, że maniam, mniam, jakie pyszne, idealnie utuczona świnka była, idealnie rzeźnik mięsko sprawił aj waj, jakie dobre...
OdpowiedzNo widzisz, to się nazywa "pozerstwo". Taka jednostka choć odrobinę odmienna, która nie posiada żadnych ponadprzeciętnych cech, próbuje się wybić z tłumu właśnie przez tą jedną, nieznacznie odróżniającą rzecz. Czy to wegetarianizm, czy subkultura, czy religia, czy poglądy, wygląd, każdy w życiu poznał takiego przemądrzałego gnojka, który próbował udowodnić "co to nie ja" całemu otoczeniu. Ciekawe, skąd to się bierze. Potrzeba uwagi i bycia w centrum zainteresowania? Poczucie przeciętności?
OdpowiedzNiech każdy je sobie co chce, byle nie marnował jedzenia. Aby ktokolwiek mógł cokolwiek zjeść, coś musi zginąć i mnie guzik obchodzi czy to kura czy marchewka. A argument że "nie ma mózgu" jest o kant rozbić. Czyli że tylko stworzenia odczuwające cierpienie w podobny sposób jak my mają prawo do jego nieodczuwania? A że rośliny też w pewien sposób reagują na krzywdę im wyrządzaną to pikuś? Jeśli nie krzyczy i się nie wierzga to można skrobać, siekać, kroić, wyparzać i mieć poczucie, że jesteśmy fantastycznymi istotami o wyższych uczuciach niesprawiającymi bólu innym istotom? Osoba, która rzuca takimi argumentami ("to nie ma mózgu"), sama siebie pogrąża. To świadczy o tym, że nie ma mózgu, czyli według jej ideologii możemy ją zjeść.
OdpowiedzPrawda jest taka, że każda grupa, czy cokolwiek ma swoich radykałów. Są wegetarianie którzy uznają swoje zasady za religię, są feministki, które wszędzie widzą plugawy szowinizm, są czarnoskórzy którzy wszędzie widzą rasizm etc etc etc. Tacy ludzie są i tyle, trzeba wyluzować i najlepiej grzecznie spławiać albo milczeć, to się znudzą. :)
OdpowiedzA możesz powiedzieć jaka to jest sytuacja w rzeźniach, bo mi się wydaje że jednak nie wiesz skoro twierdzisz że zwierzęta są w nich katowane. Po pierwsze to zabijane zwierze nie może się bać i być katowane z tego prostego powodu, że im szybsza śmierć tym smaczniejsze mięso (te katowanie to chyba Ci się z hiszpańską korridą pomyliło albo zwykłym wiejskim świniobiciem, które w tej chwili jest zabronione - rolnik nie może swojego zwierzęcia ot tak sobie zabić za stodołą). W rzeźniach zwierzęta zabija się w najszybszy możliwy sposób i nie da się tego zrobić inaczej, mniej boleśnie.
Odpowiedzja tak tylko delikatnie wtrące, że pani z historii numer dwa, ta jedząca zupy i sosy na mięsie, wegetarianką nie była, więc w sumie oburzenie tej drugiej jest w pewnym sensie uzasadnione... No bo chyba w wegetarianizmie nie chodzi tylko o to, żeby nie zjeść mięsa jako takiego, czyli schaboszczaka na przykład, tylko o to, żeby nie jeść żadnej potrawy, która wymagała śmierci jakiegokolwiek zwierzęcia, a jednak rosołek nie byłby taki dobry, jakby w nim jakiś kurczak nie pływał...
OdpowiedzO z tym się w zupełności zgadzam! Jak dla mnie jeśli je zupy na mięsie, sosy itd, itp - to sorry ale dupa a nie wegetarianka...
Odpowiedza mi sie najbardziej podoba jak tacy fanatycy nie odrozniaja wegetarian i jaroszy mylac te pojecia i podpisujac sie ze swoja dieta pod to nieprawidlowe. a przeciez tacy oswieceni ;) sama obecnie przechodze na diete mniej miesna, staram sie wprowadzic duzo wiecej ryb bo zwyczajnie lepiej sie czuje. mieso jem nadal i nie zamierzam przestac ale rownoczesnie nie zamierzam nikomu narzucac stylu 'mniej miesa'. a jesli chodzi o rzeznie to reka w gore kto mial okazje byc? ja mialam okazje byc sluzbowo w rzezni swin, przez 5 dni. zwierzeta wcale nie sa katowane. przed zabiciem traktowane sa gazem usypiajacy, nastepnie kiedy juz spia wbijany im jest w gardlo szpikulec, ktory pozbawia je zycia. brutalne, ale na pewno nie zgadza sie to ze znaczeniem slowa 'katowanie'.
OdpowiedzJak spotykam takowego fanatyka to częstuję go jednym z dwóch moich ulubionych stwierdzeń. Pierwsze to "W wegetarianizmie jest coś z choroby psychicznej, jeteś tego przykładem", a drugie "W większości narzeczy północnoamerykańskich Indian, wegetarianin, oznacza kogoś zbyt głupiego by polować".
Odpowiedz"Co z tego, że rośliny też żyją, a ja je krzywdzę i zabijam? One nie mają mózgu, więc się nie liczy." No, to akurat prawda :F Chyba mam wyjątkowe szczęście do wegetarian, bo poznałem wielu, ale z żadnym nie miałem nigdy problemów. Ba, pewna goszcząca u mnie wegetarianka pomogła mi w przygotowaniu mięsnej potrawy dla pozostałych gości. Innym razem gospodyni wegetarianka podała swym mięsożernym kolegom - w tym mnie - pizzę z kiełbasą, wychodząc ze słusznego założenia, że skoro wędlina była już w lodówce, to prędzej czy później byśmy ją zjedli.
OdpowiedzMój wege-partner też mi bez problemu pomaga w przygotowaniu mięsnych potraw kiedy mamy gości. Jedynie zapachu ryb nie znosi, ale tu mu się nie dziwie - też go nie lubię jeśli sama ich nie jem ;) Jak jem rybę to jakoś przestaje mi przeszkadzać....
OdpowiedzSama jestem wegetarianką już od blisko 10 lat, ale słuchając właśnie takich historii wstyd mi za innych wege... T_T Jakieś gotowane mięsa też mi za specjalnie nie pachną ale nie mam zamiaru nikomu dyszeć w kark - śmierdzi! padlina! morderca! ;P Chcesz jeść to jedz, ja nie chcę to nie jem - i niech nikt nikomu w talerz nie zagląda!
OdpowiedzNie lubię takich ludzi, którzy myślą, że ich racja jest jedyną słuszną, a każdy kto się z nimi nie zgadza, to debil, morderca, nietolerancyjny gbur, czy cokolwiek. I nie chodzi mi tylko o nawiedzonych wegetarian, tylko o wszystkich nawiedzonych. Żyj i daj żyć innym. Co Cię obchodzi, co sobie pakuję do żołądka? Jak chcesz, to możesz nawet jeść kamienie i piach, ale nie zmuszaj mnie do tego.
Odpowiedznaprawdę nie widzisz różnicy między zwierzętami i roślinami? a co gdyby tobie zabili bliską osobę, bo jesteś zwierzęciem, a następnie ciebie? nie słyszałaś jak zwierzęta potrafią się przywiązywać do swoich bliskich oraz jak odczuwają strach, ból i mają taki sam instynkt utrzymania się przy życiu jak ludzie? myślisz że marchewka rozpacza gdy wyrywasz rosnącą obok niej marchewkę albo, że ją to boli? punkt 3 i 7 to najprawdziwsza prawda. punkt 4 jest możliwy bo świadomość ludzi rośnie, ilość wegetarian na świecie zwiększa się, nie maleje. zdecydowanie częściej jest tak, że ktoś jadł mięso, a nagle decyduje się przestać, niż że ktoś był wegetarianinem i nagle twierdzi że jednak zaczyna jeść mięso. punkt 6 mnie rozbawił, bo kebaby to podstawowa żywność studentów, ja tu się dość mocno wyróżniam ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2013 o 0:54
W sumie to co do studentów... Oni nie tylko nie jedzą mięsa, ale też ryb, warzyw, owoców, zboża, pieczywa, słodyczy...
OdpowiedzEch, to działa w obie strony, jednak z doświadczenia powiem, że bardziej upierdliwi są mięsożerni namawiacze. "Zobacz jakie pyszne żeberka", "ale ten schabik wygląda smakowicie. I jak pachnie! Mmm...". Takich tekstów nie ustrzegłam się przy ŻADNYM posiłku spożytym w gronie znajomych. ŻADNYM. ;) :edit: żeby nie było. Sama do talerza nikomu nie zaglądałam i nie przekonywałam do swoich racji. Chyba, że ktoś pytał. :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2013 o 10:47
KOCHAM ZWIERZĘTA !!!!!!!! * * tylko te najlepiej przyprawione :)
OdpowiedzMięso jest dobre.
OdpowiedzPodstawowym prawem zwierząt jest to, żeby nam smakowały.
OdpowiedzJedz koszerne albo halal, jesli boli Cie 'katowanie' zwierzat.
Odpowiedz