Będzie o służbie zdrowia. Ale nie o polskiej.
Mamy przyjaciół, którzy aktualnie mieszkają w Grecji. Właśnie przyjechali do Polski na święta i już zdążyliśmy ich odwiedzić (swoją drogą już się nie dziwię zapaści ekonomicznej tego kraju - znajomi są w Polsce 4-5 razy do roku i siedzą po 2 tygodnie, tyle się ma tam urlopu). Mają trzymiesięcznego synka. Podczas wizyty Ślubna zwróciła uwagę, że mały chrapliwie oddycha i zapytała, czy coś się nie dzieje.
- Eee, to tylko katar, byliśmy u naszego pediatry, mówi, że to nic takiego... On ma to od trzech tygodni. Wiesz, tam się tak dzieci nie chowa pod kloszem, jak w Polsce. Robimy mu inhalacje...
Ślubnej to nie przekonało i namówiła jednak znajomych do skonsultowania się z lekarzem tu na miejscu. Właśnie dzwonili. Zapalenie oskrzeli.
Grecki lekarz uważał, że to lekki katar.
Narzekamy na naszą służbę zdrowia - i często słusznie. Są i u nas konowały, a co gorsza, wieczny niedobór kasy sprawia, że warunki często-gęsto wołają o grom z jasnego nieba. Ale kiedy czasem słucham opowieści spoza kraju, zaczynam rozumieć, czemu polski lekarz za granicą zawsze znajdzie pracę.
służba_zdrowia
Szkoda, że polski lekarz w kraju nawet, gdy przyjmuje prywatnie za niemałą kasę to też olewa pacjenta. Polacy to taki dziwny naród, że w kraju porządnie im się pracować nie chce. Dobrze pracują jedynie za granicą - nawet, jeśli g* tam zarabiają.
OdpowiedzTylko, że to jedna sytuacja z lekarzem z Grecji, na tej podstawie nie można wydawać opinii o całej służbie zdrowia tam. Mało to na piekielnych takich opowieści z Polski?
OdpowiedzTu jest jedna sytuacja, ale jak pisałem we wpisie, słyszałem takich dużo więcej. Tyle, że hołduję na Piekielnych zasadzie (chyba nawet ujętej w regulaminie) 1 wpis = 1 historia.
OdpowiedzRodzina mieszkająca w Holandii też narzeka na tamtejszą służbę zdrowia. W Polsce ich syn miał zrobione wszystkie badania i okazało się, że dosyć poważnie nie toleruje glutenu, a w Holandii stwierdzili, że ma tylko...wiosenną alergię. My w UK też wesoło nie mamy chyba, że idzie się właśnie do polskiego lekarza. :/
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 grudnia 2012 o 14:39
Z moich obserwacji wynika, że wszędzie jest tak samo. Trzeba trafić. W Polsce jedni lekarze omal mnie nie zabili (niby nerwica i relanium aż wylądowałam w szpitalu w innym mieście w ostatniej chwili niemal, bo to była silna nadczynność tarczycy) za to już dalsze leczenie i operacja - super opieka. Syn miał 9 lat, jak lekarz nie rozpoznał zapalenia płuc (dziecko nie kaszlało). W ostatniej chwili po kilku dniach złego leczenia zabrano go do szpitala i uratowano. W Grecji wizyta u dziecka - antybiotyk i dwa dni później szalał na basenie. A było kiepsko. W UK uratowano mi życie, na wcześniejsze leczenie też nie mogę narzekać, bo jak naprawdę była potrzeba bez problemu dostawaliśmy odpowiednie leki, opatrunki itp. Wszędzie trzeba patrzeć na ręce i zasięgać drugiej opinii w razie wątpliwości. No i lekarza zawsze można zmienić (co też zrobiliśmy i dobrze na tym wyszliśmy), podobnie jak przychodnię.
Odpowiedz@ Massai I bardzo rozsądny system tam mają w takim razie. Szczególnie z tymi antybiotykami. Ty jak większość polaczków tylko byście łykali kolejne odmiany antybiotyków nie wiedząc w swej głupocie, że szkodzicie tym nie tylko sobie, ale całej populacji.
Odpowiedz@ heinz "polaczków" czujesz się jakiś lepszy od innych Polaków , że nas tak nazywasz? Jak dla mnie to nie jest dobre ani rozsądne. Wyobraź sobie, że masz zapalenie płuc. I tak 4 tygodnie przesiedź sobie w łóżku właśnie z tym zapaleniem. Potem jakiś czas sobie szpital odwiedzisz o ile Cię odratują.
OdpowiedzZmodyfikowano 5 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 grudnia 2012 o 11:48
Tak czuję się lepszy. Zapalenie płuc? Ty chyba nie wiesz co to za choroba, żaden lekarz by Cie z tym nie odesłał do domu. Normalny lekarz oczywiście, obojętnie w jakim kraju. Mowa o infekckach g. dróg oddechowych które debile nagminnie leczą antybiotykami.
OdpowiedzA może jak byli u tego lekarza to rzeczywiście był tylko katar? Który po czasie zamienił się w zapalenie oskrzeli... Które nieleczone może przejść w zapalenie płuc...
Odpowiedz"Służba zdrowia" w socjalizmie tak właśnie działa i - jak się zdaje - lepiej działać nie bardzo może...
OdpowiedzMiałam podobną sytuacje. Mój syn ma astmę i lekarz pierwszego kontaktu stwierdził, że to właśnie taki "atak" tej astmy. Poszłam więc do innego lekarza, który stwierdził iż jest to właśnie zapalenie oskrzeli... I bądź tu człowieku mądry.
OdpowiedzUważam, że w Polsce mamy naprawdę świetnie wykwalifikowaną kadrę medyczną, opisywane tu przypadki niekompetencji to moim zdaniem niechlubne wyjątki, niestety Polacy uwielbiają robić z igły widły i na podstawie promila niekompetentnych lekarzy oceniają całą służbę zdrowia. Akurat w Polsce największym problemem jest organizacja służby zdrowia, a nie wiedza i umiejętności lekarzy.
Odpowiedznie narzekajcie na naszą służbę zdrowia, ja wiem, że można o niej powiedzieć dużo złego, biurokracja, łapówkarstwo, układziki, kasa wyrzucana w błoto, ale nasłuchałem się od ojca mojej dziewczyny, który przejeździł na karetce ponad 20 lat a teraz ze względów ekonomicznych pracuje w Norwegii, że w innych krajach wcale nie jest lepiej, a wręcz gorzej, i przy całej tej nagonce nie można narzekać na jedną zasadniczą sprawę, poziom wiedzy, wykształcenia lekarzy stoi na o wiele wyższym poziomie niż gdzie indziej. Tak tak, zaraz będzie o lekarzach co to oni wiedzą najlepiej bo są zaraz po studiach i nie słuchają gorzej wykształconych ale z doświadczeniem, pamiętam taką historię tutaj, ale wierzcie mi, to są marginalne przypadki i trzeba mieć po prostu pecha natknąć się na kogoś takiego. Z ciekawostki przytoczę, to co parę dni temu usłyszałem, a daję sobie głowę uciąć, że nie macie pojęcia o tym, że w Norwegii nie leczą na raka!! Tam rak = trup! Miodzio nie?! ://
Odpowiedza jeszcze, moja siostra na stałe mieszka w Niemczech i każde zdrowotne sprawy załatwia przy okazji wizyty w Polsce tłumacząc się tym, że za jakąkolwiek wizytę wywali kupę siana a i tak porada często pozostawia wiele do życzenia
OdpowiedzSuper! W Norwegii nie leczą raka? A skąd, jeśli można wiedzieć, takie rewelacje? Bo według moich informacji Norwegia przoduje w odkrywaniu nowych metod leczenia badań, a co najważniejsze według statystyk aż 87% kobiet, które zachorowało na raka piersi przeżyło i jest to nawyższy wskaźnik na świecie! Dane za OECD, raport do przeczytania online o tutaj: http://www.oecd.org/health/healthpoliciesanddata/healthataglance2011.htm
OdpowiedzA ja slyszałam, że studenci medycyny z Norwegii przyjeżdżają do Polski żeby zobaczyć jak wyglada rak szyjki macicy bo u nich ten problem nie istnieje...
OdpowiedzRaczej z ogólnopojętej Skandynawii, nie tylko z Norwegii, ale także ze Szwecji oraz Finlandii. Ponoć żadna skandynawka tam mieszkająca nie miała raka szyjki macicy od lat 80'. Coś jest na rzeczy...
OdpowiedzCo do małej częstości występowania raka szyjki macicy w Skandynawii - wynika to z jednej, bardzo prostej rzeczy, wprowadzonej faktycznie w latach 80' czy 90'. Mianowicie tam każdy idąc do pracy, ma książeczkę zdrowia i wykaz badań, jakie należy zrobić co określony czas, aby być dopuszczonym do pracy - wśród kobiet, jednym z tych badań jest częsta cytologia. Stąd prosty wniosek - kobiety muszą te cytologie robić i o wiele szybciej wykrywane są zmiany przednowotworowe.
OdpowiedzA nie uważasz, że zapalenie mogło wynikać z nagłej zmiany klimatu?
Odpowiedz