Sporo ostatnio historii o psychologach, dodam coś od siebie. Historia znajomej.
Znajoma wchodzi, nieco "zdyszana", bo utknęła w korku i biegła od parkingu, żeby się nie spóźnić.
Psycholog: Pani chyba nie panuje nad emocjami...
Znajoma: Proszę...?
P: Widzę, że bije od pani nienawiść i nieufność do świata.
Z: ...? Z czego pani to wnioskuje?
P: Widzę. A teraz zapytam - ma pani jakieś hobby?
Z: Tak, gram na gitarze.
P: O, to to to! Wiedziałam, że ma pani problemy z agresją!
Psycholog
Za dużo się naoglądał koncertów rockowych, na których gitarzyści rozpier*alają pół sceny :)
OdpowiedzTak abstrahując, czasem sobie myślę, że ci psycholodzy mają większe zaburzenia psychiczne, niż ludzie udający się do nich.
OdpowiedzCiągle jestem zdania, że jak ktoś wybiera się na psychologię to z dużym prawdopodobieństwem ma problemy sam ze sobą. Tylko się nie oburzajcie od razu, po prostu doświadczenie mi tak mówi i tyle.
OdpowiedzNie koniecznie ma, ale większość tego typu zawodów niestety dorabia się różnorakich odchyleń. Zresztą ja się nie dziwię, jeśli przez kilka godzin dziennie roztrząsasz problemy innych, to nie może to pozostać bez wpływu psychikę ;)
OdpowiedzJa słyszałam, że po prostu studia psychologiczne najczęściej wybierają ludzie, którzy czują, że z nimi jest coś "nie tak", i chcą się dowiedzieć, co i dlaczego - stąd bierze się ich zainteresowanie tematem. I owszem, słyszałam też o psychologu z mojego miasta, który, zamiast pomóc, całkiem skutecznie wpędzał ludzi w coraz większe problemy. Może warto by przed przyjęciem na studia robić im jakieś testy. Tylko kto by je sprawdzał? Psychologowie przecież, czyli ludzie, którzy poszli na psychologię wcześniej...
OdpowiedzAż wstyd się przyznać, że studiuję psychologię. Jeśli chodzi o pogląd, że ludzie idący na psychologię sami mają problemy ze sobą, to muszę przyznać, że coś w tym jest. Nie dziwcie się, że jest tylu "psychologów". Jeżeli studiowali na takich warunkach na jakich ja aktualnie studiuję to nie ma co się dziwić :/ Gdyby nie to, że jestem na 3. roku (a nie mam licencjatu "po drodze") i poszło już tyle kasy na te pseudostudia to rzuciłabym to w cholerę:/ Choć nie wiem jaki jest sens dalej wydawać kasę skoro i tak nie mam zamiaru działać w zawodzie, bo po prostu nie czuję się na siłach. Ehhhh...
OdpowiedzA mogła powiedzieć że na harfie!
OdpowiedzNieeee, bo to by oznaczało, że ma skłonności pedofilsko-masochistyczne, a jej mama była zbyt nieobecna emocjonalnie w trakcie jej dojrzewania.
OdpowiedzCudne ! Nic dodać, nic ująć. A z drugiej strony - jaki taki/taka się nie wstydzi ?
OdpowiedzSam miałem do czynienia z dziwnymi psychologami, ale nie aż tak. Czy ktoś kto się tym na codzień zajmuje może takie zachowanie skonfrontować z rzeczywistością?
OdpowiedzSpróbuję. Takie opowieści wymyślają ludzie, którzy obawiają się, że coś z nimi jest nie tak. Boją się, że "psycholog" tylko spojrzy i od razu zobaczy, ze ma przed sobą "czubka". Dlatego wymyślają historie, których celem jest zdyskredytowanie tej profesji.
OdpowiedzPewnie zbyt często oglądała pani psycholog "Desperados" :)
OdpowiedzRaczej "Desperado" ;)
OdpowiedzDesperado przy Desperadosie
OdpowiedzMnie tacy ludzie zwyczajnie przerażają - oni mają niby pomagać innym czy oceniać ich zdrowie psychiczne, a sami są często trudnymi przypadkami. Ciekawa jestem, co ta pani mówiła ludziom uprawiającym sporty walki :P Żeby nie było - kilku normalnych psychologów też spotkałam, ale niestety są w mniejszości...
OdpowiedzTo ciekawe co by powiedziała na militarystykę, ASG, muzykę metalową czy Wampiry? ;D Biały kaftanik, szyty na miarę, wiązany ciasno z tyłu? ;D
Odpowiedzprzeraziło mnie to wpisanie "Wampirów" jako hobby, na dodatek wielką literą... o_O
OdpowiedzA jakie genialne reakcje są po oświadczeniu, że nie jestem zła, zagniewana czy inna pierdoła ale po prostu zmęczona po całonocnym rajdzie w grze... To przerażone spojrzenie, jakbym miała zaraz gardło wygryźć... :D
Odpowiedzjess - normalne hobby - historia, podania, legendy, filmy, książki. A czemu z dużej? Szanuję moje hobby
OdpowiedzTaa... lat temu kilkanaście, dwie sieci GSM dopiero raczkują, chwilkę wcześniej zasięg pojawił się w naszych okolicach. Niżej podpisany ma komórkę, zwykle ukrytą, ale czasem zadzwoni i wtedy widać, że, skubany, ma ten rzadko wówczas spotykany gadżet. Siedzimy w kilka osób przy stoliku, w tym i koleżanka, wówczas psycholog in spe, wpieniająca wszystkich durnymi "testami psychologicznymi". - Whatevuś (tak, do każdego zdrobnieniami), a do czego ci telefon komórkowy? - Sp*laj. Niniejszym polecam tę ścieżkę dialogu z psychologami wszelkiego autoramentu. Z pozdrowieniami od wujka Staszka.
OdpowiedzWujek Staszek wstydzi się za Ciebie. :(
Odpowiedza jaka jest puenta?
Odpowiedzpsycholog zatrzymał autobus i zaczął klaskać, zadowolony?
OdpowiedzCo. Jest. Nie. Tak. Z. Tymi. Porąbami. Pozdrawiam, studentka psychologii. <oni są pozaburzani ci ludzie psychologowie z tych opowieści na piekielnych, pozaburzani>
OdpowiedzU mnie na uczelni mówiło się, że na psychologię idą ci, co mają problemy ze sobą a wstydzą się iść do psychologa. Złośliwe, acz niebezpodstawne, nawet na kierunkach czysto artystycznych nie było takiej ilości ekscentryków i stworzeń oderwanych od rzeczywistości.
OdpowiedzChyba się starzeję. Chyba nie nadążam za młodymi... Nie zauważyłam piekielności. Już chyba bardziej piekielne było moje radio w aucie, które podczas przedświątecznych korków na drodze "puściło" piosenkę Eneja "... oj radujsja radujsja" :P
OdpowiedzWidocznie ktoś z rodziny "pani psycholog" miał jakieś problemy z głową i dlatego ona wybrała ten zawód.
Odpowiedz