Zakupy świąteczne w dużym markecie. Tu puszka groszku, tam grzybki do barszczu, tu stroik, tam kokardki do prezentów... Wśród wszystkich świątecznych durnostojek, które Ślubna wymyśliła sobie, aby dom przybrać świątecznie, są też poisencje - tzw. "gwiazdy betlejemskie".
Przy samym wejściu na halę stoi paleta pełna okazałych roślin. Kwiaty dość dokładnie opisane: wysokość rośliny, ile pędów, średnica doniczki, bo jest kilka wersji tradycyjnego świątecznego wiechcia. No i cena. Promocja! Nic, tylko brać! Jedyne 6.99 za doniczkę! Lud tłoczy się wokół, jakby kwiaty były ze złota, w końcu promocja! Okazja!
Wybieramy i my dwie rozłożyste sztuki, ale po chwili Ślubna mówi, że w sumie to chciałaby też doniczki. Zasuwamy więc na dział ogrodniczy, mocno na uboczu. Na dziale kolejna paleta z poisencjami. Przecieram oczy: cena 4.99.
Może to jakieś inne? Mniejsze? Nie; parametry na etykiecie się zgadzają...
Dwa złote tu, dwa złote tam... A zysk idzie w tysiące...
sklepy
Też tak miałam. Na głównym przejściu towar w promocji 39,99 za zestaw kosmetyków (dwa składniki). Dalej, na półkach to samo, ale luzem koszt kompletu około 25zł. Nie ma to jak promocja...
OdpowiedzWiadomo opakowanie i włożenie do opakowania też kosztuje. Ale wracając do kwiatów - żaden system nie dopuści tego samego artykułu w dwóch różnych cenach. Być może różnica była w wysokości, doniczce. Ale przecież najlepiej nie popatrzeć dokładnie i krytykować. Czytać i patrzeć ze zrozumieniem - ot cała filozofia zakupów
OdpowiedzWystarczy artykuł inaczej zatytułować. W parametrach doniczki, wysokości i ilości pędów, JAK PISAŁEM, różnicy nie było.
OdpowiedzDlaczego nie dopuści? Jeden kod kreskowy - jeden produkt, przecież tak się najcześciej promocje robi: dodrukowuje etykiety samoprzylepne z nowym kodem kreskowym żeby system odróżnił produkty z promocji od tych w normalnej cenie. A co do samego "chwytu" - jak najbardziej popieram takie akcje, ludzie rzucający się jak chmara piranii na wszystko co ma napis "promocja" zasługują żeby ich tak bez masła rżnięto.
OdpowiedzOliwa, dawno tak całkowicie się z Tobą nie zgadzałam ;] Jeśli chodzi o różne ceny - jeszcze w czasach, gdy do Polski dopiero wchodziły pierwsze sieci supermarketów (oj, dawno to był!), słyszałam od osób, które bywały na zachodzie, że w paru miejscach na świecie to nic niezwykłego. W końcu przewiezienie towaru na sklep i wyłożenie go na półki, a później odpowiednie oznakowanie, wymagają czasu i pracy, za które supermarkety płacą swoim pracownikom. Jeśli klient oszczędzi im części pracy, czemu ma nie kupić taniej? Dlatego bywało, że ten sam towar miał nawet trzy ceny - najdrożej blisko kas, na półkach średnio, a w zbiorczych opakowaniach tuż przy wejściu do magazynu (gdzie trzeba było samemu sobie z tego opakowania wyjąć) - najtaniej. I różnice były zauważalne. Czemu nie?
OdpowiedzNie myślałem że ma to tak... uczciwe uzasadnienie :0 Niemniej całkiem fajna sprawa, nie miałbym nic przeciwko temu żeby wchodzić do sklepu i banany samemu sobie zrywać po taniości z zasadzonego na magazynie drzewa :P Tyle że u nas w Polsce to by się do tego magazynu dopchnąć nie dało :P
OdpowiedzPodejrzewam, że w Polsce ta praktyka nie ma aż tak uczciwego uzasadnienia ;P Ale nie cierpię bezmyślności, więc IMO jeśli ktoś na widok słowa "promocja" wyłącza mózg, sam sobie winien. A do magazynu po banany też bym poszła, tylko u nas za taką atrakcję, jak rwanie ich prosto z drzewa, pewnie by kazali dodatkowo dopłacać ;( Ale może kiedyś i my się ucywilizujemy?
OdpowiedzTrololo! Zejść z drzew i porzucić zrywanie bananów, żeby rozwinąć ogólnoświatową cywilizację i powrócić do zrywania bananów z drzewa, tyle że w klimatyzowanym magazynie. LUDZKOŚĆ!xD
OdpowiedzTouché!
OdpowiedzNie ma to jak promocja... Drogie robaczki, zapamiętajcie sobie: Promocja: 1. «działania zmierzające do zwiększenia popularności jakiegoś produktu lub przedsięwzięcia; też: każde z tych działań» Wyprzedaż: «sprzedawanie czegoś po obniżonych cenach»
OdpowiedzPromocja: "Żryj nasz przereklamowany produkt zanim damy na niego taką cenę że tuzin niewolników za ciebie na niego nie zarobi" Wyprzedaż: "Żryj nasz przereklamowany produkt zanim pojutrze skończy się data ważności"
OdpowiedzCoz, promocja niekoniecznie znaczy obnizka. Promocje czasem wychodza drozej. Ludzie i tak na to poleca.
OdpowiedzW sumie to już znany chłyt marketindody:) To, że wystawiają w pierwszej alejce produkty, które niekoniecznie są najtańsze, a można się o tym przekonać tak jak Ty - czyli przejść do dalszych alejek. //Malice mode on: Tylko następnym razem nie pisz historii o tym, jak produkty na wysokości oczu dorosłego kupującego są droższe od tych niżej//malice mode off
OdpowiedzOczywiście, że takie sytuacje zdarzają się w marketach. We włoskim Leroy, postanowiliśmy z moim facetem kupić sadzonkę jaśminu. Akurat była to sytuacja odwrotna, bo na dziale z kwiatami, cena za doniczkę wynosiła bodajże 6,99, a przy kasach znaleźliśmy identyczne za 2.99. Stwierdziliśmy, że może tańsze bo szybciej padną. Po namyśle, jako, że, ja ręki do kwiatów nie mam, uznaliśmy, że pewnie i tak długo się nie nacieszymy, więc po co przepłacać. O dziwo roślinka do tej pory ma się dobrze, a minęło już pół roku :) ( w moim przypadku to sporo ;))
OdpowiedzU mnie w sklepie podobnie z piwem jest :P
OdpowiedzPolecam to zgłosić, bo kiedyś Tesco odwaliło coś takiego z groszkiem i za taki przekręt płacili 5 milionów kary.
OdpowiedzWy byście wszystko wszędzie zgłaszali. Skoro ciemna masa nie potrafi przejść się po sklepie, a wybiera droższy produkt, śmiejąc się przy tym jak głupi do sera to już jej problem...
OdpowiedzKaranie za coś takiego jest szczytem sk*twa. Były PRAWIDŁOWE metki z cenami pod produktem? Wskazywały WŁAŚCIWĄ cenę nabijaną na kasę? Jeśli tak, to kto zakaże sprzedaży takiego samego towaru pod inną, niższą ceną w innej alejce? To może zacznijmy karać sklepy, które sprzedają coś drożej, skoro w sklepie po drugiej stronie ulicy/dzielnicy/miasta/kraju/świata jest taniej?
OdpowiedzZastanawiam się czemu ludzie zawsze doszukują się oszustwa. W wakacje pracowałem w Castoramie i zdarzyła się taka sytuacja, że drzwi, które stały na ekspozycji w 2 miejscach, miały różną cenę - coś około 50 zł. Klient kupował, na kasie nabiło większą, klient zwrócił na to uwagę i bez gadania dostał zwrot. I różnica nie wynikała z przebiegłego planu orżnięcia setek klientów i zarobienia miliardów, tylko zwykłego błędu pracownika.
Odpowiedzprzebiegły plan hahahah :D rozwaliło mnie to
OdpowiedzWidziałam podobną sytuację w sieci delikatesów uważanych przez niektórych ludzi za luksusowe (nazwa czteroliterowa) : 300 gram paluszków w czekoladzie znanej angielskiej marki w zwykłym papierowym opakowaniu kosztuje 19,99. Jedna czy dwie półki dalej identyczne paluszki ale już w puszce metalowej, cena 29.99
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2012 o 16:13
to mi sie kojarzy z sytuacją w biedronce, jak na euro sprzedawali wiadro chipsów (top chips) po 9,99. Kiedyś nawet chciałam kupić, ale sprawdziłam gramaturę i było to 2x210g. Na sklepie takie same chipsy 210g (tylko w foliowej paczce) kosztują aktualnie 2,99 (albo 3,14 nie pamiętam). +3zł za kartonowe wiadro i szybsze nasączenie chipsów powietrzem? Nie dziękuję :)
Odpowiedzlukaszsz, w mowie potocznej promocja oznacza obniżkę. Obniżka często jest elementem promocji. Obniżka nie jest tożsama z wyprzedażą.
Odpowiedz