Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po przeczytaniu kilku historii o naciągaczach z energetyki, czy też z internetu,…

Po przeczytaniu kilku historii o naciągaczach z energetyki, czy też z internetu, sam podzielę się swoją o naciągaczach (inaczej tego nie można nazwać) z cyfry...

Mianowicie, kiedyś w poszukiwaniu pracy natknąłem się na ogłoszenie o treści: "Prężnie rozwijająca firma, przyjmie do pracy młodą i dyspozycyjną osobę". Pomyślałem więc, że co mi szkodzi się zgłosić, może coś fajnego się trafi... No i się przeliczyłem...

Oczywiście rozmowa wstępna, ochy i achy nad firmą, itp, a potem że mam przyjść na następny dzień na rekrutację.

Więc zjawiam się następnego dnia, sekretarka mówi, żeby zaczekać w poczekalni. Udałem się więc w wyżej wymienione miejsce, zauważam, że siedzą tu już dwie osoby.
Przywitałem się, zamieniliśmy kilka słów, ale współtowarzysze zestresowani, jak więźniowie przed wyrokiem śmierci, nie przejawiali chęci do rozmów. Wtedy weszła sekretarka z testami, kazała wypełnić. No to odfajkowałem. Ogólnie o znajomości kanałów na cyfrze i tv satelitarnej. Po czym ta sama pani zbiera testy i każe czekać dalej.
Po jakimś czasie wyczytują że ja i drugi kompan przeszliśmy zadowalająco część pierwszą rekrutacji... Zaszczyt nas kopnął i następną część poprowadzi sam bóg i szef firmy.

Oczywiście po przedstawieniu się i rozmowach o obowiązkach, szkoleniach przyszedł czas na pytanie konkretnie mnie interesujące, mianowicie pytanie o stawkę;). Kompan obok mnie od razu spojrzał na mnie jak na trędowatego, ale nic to, szef rozpościera mi wizję na temat zarobków i jakie to złote góry mogę mieć jeśli się będę starał z całych sił...
No ok, spróbujmy.

Następny dzień.
Musiałem przyjść w garniturze pod krawatem, więc po wejściu w takim ubiorze i kombinacji z moimi dreadami, zrobiłem oszałamiające pierwsze wrażenie na reszcie ekipy ;).

Przedstawiłem się, pierwsza próba prania mózgu jak to oni widzą mnie w swoich zastępach i w ogóle. Później motywacja, że niektórzy są tu bardzo krótki czas, a już zdobyli osiągi na taką skale, że rasowy konsultant z 20-letnim stażem by się nie powstydził :). Następnie przedstawienie "Pięciu warunków udanego marketingu", które to miały się stać moja dewizą życiową od tamtej pory.

Kolejna sprawa to JUICE. Czyli bieganie w kółko z dzwonkiem i krzyczenie "Juice" co miało mnie naładować energią i nie wiem czym jeszcze.
Już w tym momencie wydało mi się wielką pomyłką, że się staram tam wdrożyć.

Potem wyjazd w teren. Jako świeżak, miałem być pod opieką już "wdrożonego" osobnika.
Ok, no to jedziemy z koksem.
Pierwsza wizyta i gadka standardowa, że z ważną informacją, itp, że będzie montowana TV cyfrowa i to po zniżkowych cenach, a ludzie walą drzwiami i oknami, miejsca ograniczone, ale nie można powiedzieć kto, bo ochrona danych osobowych.

A więc mój "mentor" puka do drzwi, otwiera starsza pani, gadka jak wyżej, ok, wpuszcza do domu.
I tu wielki zonk dla mnie po usłyszeniu jak się sprawy załatwia... Za wszelka cenę trzeba wcisnąć montaż i powiedzieć to co ludzie chcą usłyszeć...
Pani starsza opierała się mówiąc że nie ma tyle pieniędzy, że ona sama, że ze skromnej renty się utrzymuje. Mi się żal jej zrobiło i trącam kompana, żeby odpuścił. Ale gdzie tam, ten mordercze spojrzenie na mnie i dalej ciągnie teatrzyk.
Tak ją skołował że nie wiedziała co podpisuje już sama...
Gdy wyszliśmy opierniczył mnie, że psuję mu renomę w ten sposób(!). A że tamta stara i głupia to jej bez różnicy, a jemu wpadnie parę złoty... Zagotował mnie, ale nie odzywam się.

Parę wizyt bezowocnych, no to czas na to żebym sam poszedł.
Więc poszedłem, ale nie miałem zamiaru naciągać, tylko powiedziałem jak jest naprawdę, to ludzie stwierdzili, że nie chcą i wcale się nie dziwię.
Jakoś nie miałem serca, żeby naciągać tych biednych ludzi, bo sam kiedyś klepałem biedę i wiem jak to jest...

"Popracowałem" tam 3 dni bez skutku. No prawie bez, bo jedna osoba dała się namówić po powiedzeniu jej prawdy jak będzie naprawdę, a że nie chciało jej się jeździć i załatwiać, a i tak planowała, to się zgodziła. Za każdą podpisaną umowę miałem 100 zł na rękę dodawane do podstawy niby.

Po obejrzeniu paru żałosnych występów i zachowań moich kompanów, stwierdziłem, że nie nadaję się do tego i przyszedłem rozwiązać umowę.
Okazało się, że nie należą mi się pieniądze i łaskawie szef może mi dać 30 zł.
Odmówiłem w mniej grzeczny sposób, po wysłuchaniu jaki to ja niekompetentny jestem i jak to nie potrafię docenić co dla mnie robi.
Tak zakończyła się współpraca z tymi naciągaczami.

2 miesiące później, będąc u ciotki, widzę, że ktoś usiłuje otworzyć bramkę, więc wychodzę i patrzę, a tam 2 naciągaczy z tej firmy :). Nowi, bo nie było ich "za mojej kadencji" i standardową formułkę wygłaszają... Na to ja:
- To Panowie z Euro Active? (tak ta firma się nazywała)
- Eeee, a skąd pan wie?
- Bo 2 miesiące temu przyjąłem się i zrezygnowałem ze współpracą z waszą firma.
- OO! No to my musimy iść, miłego dnia!

I uciekli czym prędzej.

Także nie dajcie nawet szans na przestąpienie progu takim osobom, bo są tak namolni, że ciężko ich wypędzić...

usługi

by Ryzak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
3 5

I na tej historii pięknie wykrzacza się powiedzenie, że żaden pieniądz nie śmierdzi... Albo wróć- jest aktualne, o ile człowiek jest dostatecznie zdesperowany, żeby przemóc się i zacząć dla kasy naciągać ludzi na te pseudopromocje lub też już tak skrzywiony, żeby bez zmrużenia okiem wyciągnąć od schorowanego, starszego człowieka ostatnie pieniądze. I tu mógłbym sobie z tobą podać rękę drogi autorze, bo ja również nie mogę ścierpieć takich naciągaczy więc tak jak ty- długo bym sobie tam nie popracował. A przy rozwiązywaniu umowy szanowny prezio by sobie ode mnie posłuchał, co myślę o nim i jego firmie oszustów i złodziei (tm). I raczej nie byłoby to ubrane w słowa, które licują się z człowiekiem kulturalnym, ojjj nie. Kiedy mieszkałem jeszcze w bloku, też miałem okazję mieć styczność z tymi akcjami. Cyklicznie, co roku przed świętami przychodzili i namawiali na te swoje super-mega-hiper-ultra-wypas oferty, zawsze podając 1 i ten sam argument: spółdzielnia rozwiązała właśnie umowę (tak w 4. roku sens tego durnego zdania nabrał takiego absurdu, że komedia Barei to przy tym Pikuś, pan Pikuś) i kablówka rozstanie wyłączona wkrótce. Czyli kiedy? Wkrótce- może za miesiąc, może za rok, może za godzinę. Zawsze kolejnego dnia od pierwszego pojawienia się spółdzielnia obskakiwała wszystkie klatki wieszając ogłoszenia, że "oszuści znów grasują"(bez obrazy), które magicznym trafem jeszcze przed końcem dnia znikały. Kilka razy widziano owych panów, którzy zrywali ogłoszenia i wyrzucali w pobliskie krzaki. Raz za to (albo za namolne próby wciśnięcia oferty pt: "pakiet 6 kanałów za 200zł/mc + antena + dekoder płatne osobno") widziałem, jak sąsiad gonił ich z siekierą przez całe osiedle wykrzykując chyba wszystkie możliwe przekleństwa i tworząc w locie nowe. A że kondycję miał nadzwyczaj dobrą, to panowie musieli nieźle nogami przebierać, bo facet nie wyglądał, jakby żartował.

Odpowiedz
avatar Ryzak
2 2

Co do nasłuchania się ode mnie, szeryf dostał swoją partię "jobów" ale najbardziej go ruszyło jak mu powiedziałem wprost że cały ten akwizytorski szajs jest poniżej godności ludzkiej. Najbardziej sie zagotował i wypalił z nienawiścią że to nie jest akwizytorstwo... Czyli największa obelga chyba dla takich ludzi:). A co do montażu to faktycznie cena zawyżona, ale o tym sza u nich. Chory temat ogólnie z takimi firmami. Najlepiej omijać z daleka. No to piąteczka;)

Odpowiedz
avatar sprite92
0 0

Do mojego wujka przyszło takich 2 pajaców to powiedziałem że albo sobie pójdą albo przywitają się z wujaszka psem - a pies duży :D (ponad 60 kg owczarka kaukaskiego :D) i od tamtego czasu nikt nie przychodzi ;D

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
2 2

Też miałam do czynienia z tą "firmą". Warto dodać, że Euroactiv jest firmą zewnętrzną, która tylko pracuje dla cyfry i sama sobie wymyśliła metody sprzedaży. Poza tym oszukują nie tylko klientów, ale też pracowników. Mnie, kiedy byłam tam na szkoleniu, powiedziano, że zwykle montaż kosztuje 700 zł, a oni wspaniałomyślnie wysyłają montera za 350. Sprawdziłam później ofertę cyfry i okazało się, że przy podpisywaniu umowy w salonie, za montaż płaci się symboliczną złotówkę... Tak jak autor uciekłam bardzo szybko(zwiałabym ze szkolenia, ale wywieźli nas do miejscowości kilkadziesiąt kilometrów od domu i nie miałam jak stamtąd wrócić). No i te super metody motywacji pracownika - tańce, śpiewy, normalnie cyrk na kółkach, jakby ktoś to z boku zobaczył, to by zadzwonił po facetów z kaftanami. Powtarzanie w kółko "Juice, juice" a połowa z tych pajaców pewnie nawet nie wiedziała, co to znaczy(no bo co sok ma wspólnego z wciskaniem ludziom telewizji, której nie chcą?). Żeby nie było, nazywam ich pajacami, bo nie wyobrażam sobie, żeby ktoś tam "pracował" dłużej niż kilka dni i się nie zorientował, że to zwykłe oszustwo.

Odpowiedz
avatar voytek
-1 3

kto normalny chce pracowac w akwizycji?

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
6 6

To nie jest tak, że ktoś chce. Szukasz pracy i widzisz ogłoszenie: "Młodych, do pracy w usługach, przeszkolimy" i numer telefonu. Dzwonisz, bo a nuż. Mówią ci, że tak, młody zespół, firma się rozwija, bla, bla, bla i poszukują nowych osób. Ogólnie starają się tak zakręcić, żeby człowiek do ostatniej chwili nie wiedział, że chodzi o akwizycję. A jak już wyjdzie szydło z worka, to człowiek częściowo jest po praniu mózgu(i tu zależy, na ile kto się da wkręcić), a reszta pracowników tej "firmy" bez przerwy nawija, jak to zarabiają po kilka tysięcy w ten sposób. Dla osoby która nie ma co włożyć do gara, albo zastanawia się, skąd wziąć kasę na opłaty jest to dość kusząca perspektywa, nieprawdaż?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2012 o 11:02

avatar SailorV
0 0

Poecilotheria, jeśli w ogłoszeniu nie jest napisane, czym konkretnie zajmuje się firma (tylko ogólniki, że fajny zespół, poszukujemy młodych (liczba mnoga!), zapewniamy kursy itp) to w 99,99% przypadków jest to akwizycja lub call center. Rozumiem że jak człowiek nie ma kasy, to łapie za wszystko, ale skoro nie chce brać akurat takiej roboty, to powinien zapominać o takich nic nie znaczących ogłoszeniach od razu po ich przeczytaniu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ryzak, hm... Coś mi mówi Twój nick i dready ;D

Odpowiedz
avatar Ryzak
3 3

A ktoś Ty Nenek?;). Join Us In Creating Excitement! To oznacza Juice wg. handlowców i innych wciskaczy;). A weź powiedz takiemu że jest akwizytorem... To jest obraza do granic jego człowieczeństwa wręcz. Mi kasa nieśmierdzi, ale nie mam zamiaru dorabiać sie jej na cudzej krzywdzie. Nie godzi się to z moimi wartościami

Odpowiedz
avatar egow
2 2

Pracowałem w firmie JUICE jeden dzień i to był jeden dzień za długo. Ot, zmarnowali mi 8 godzin życia. Akwizytorami siebie nie nazywają, za to piękne określenie na klienta -> "chapacz".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Albo jesteśmy z tego samego miasta, albo ta firma ma swoje oddziały rozsypane po kraju, bo też byłem u nich na szkoleniu. Tu zaznaczam, że poszedłem tam z pełną świadomością na co się piszę, bowiem kilka dni wczesniej był u nich mój brat i wszystko opowiedział. Ale, że człowiek ciekawski jest to wybrałem się pooglądać na własne oczy jak to wygląda. No i już pierwszego dnia zabrali mnie na obchód niedalekiej wioski. Że niby mam zobaczyć jak to wygląda, porobić mądre miny jako asystent głownego naganiacza, a potem zdać test i fruu na szkolenie. Zreszygnowałem po trzech godzinach. Nie, żeby mi szczególnie przeszkadząło łażenie, psy, czy pijany pan Czesław rzucający we mnie siekierą na sam dźwięk słowa Cyfra. Ale bezwzględność mojego "opiekuna" tak mnie zniesmaczyła, że po prostu odwróciłem się na pięcie i na piechotę poszedłem do domu.

Odpowiedz
avatar bleeee
0 0

Mnie wywieźli (inna firma sprzedająca cyfrę z Bydgoszczy) ponad 130 km od miasta, wróciliśmy o 22.45. Ogólnie tragedia,ja do biura już nawet nie poszedłem z auta, tylko do domu prosto. A jeszcze kilka razy do mnie później dzwonili...

Odpowiedz
avatar egow
0 0

Mnie na szkoleniu wywieźli do Koła. Kiedy następnego dnia nie przyszedłem do pracy, nikt nie dzwonił. Widać łódzki oddział jest świadomy, czemu ludzie szybko uciekają :)

Odpowiedz
avatar yadira
1 1

Ja zdesperowana poszłam do pracy jako telemarketer. Jeśli ktokolwiek będzie wam proponował urządzenie "Medical System", to odmawiajcie! Umawiają was na pokaz, który trwa 6-7 godzin, a sam sprzęt kosztuje 6tysiecy. Nie byłam w stanie wciskać ludziom takich rzeczy..

Odpowiedz
avatar Sheyrena
0 0

Też kiedyś z desperacji poszłam do takiej pracy, tylko "produktem" był prąd. JUICE polegał na codziennym staniu w kole, wykrzykiwaniu jakiejś rymowanki i gadaniu o nosorożcu. Jedyny plus, że "wywozili" mnie raptem na obrzeża mojego miasta. Zrezygnowałam po niecałych dwóch tygodniach, bo nie chcąc wciskać ludziom ciemnoty i tak nie miałam dzwonka (czyli zakładanej ilości podpisanych umów na dzień).

Odpowiedz
Udostępnij