Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracowałam kiedyś w lodziarni, ulokowanej przy jeziorku. Wydawało by się słońce, plaża,…

Pracowałam kiedyś w lodziarni, ulokowanej przy jeziorku. Wydawało by się słońce, plaża, ludzie wypoczęci, minimum sytuacji stresowych.. O ja naiwna! Piekielnych klientów było tylu, że bym mogła książkę napisać. Przykłady:

1. Kolejki do kasy jak za PRL-u. Nic dziwnego skoro pracowałam sama, a to jedyna lodziarnia w tej okolicy, w dodatku niedaleko plaży. Zdarzało się że ludzie stali w kolejce po 20min, czasem nawet do pół godziny. Dużo czasu prawda? Nie na tyle żeby się zdecydować jakie się chce smaki. Wyobraźcie sobie taką sytuację: Podchodzi [m]amusia ze swoim [b]rzdącem, ja przygotowana na szybką obsługę, w końcu kolejka kilometrowa. Ale nie... Przecież jeszcze smaki nie wybrane. I się zaczyna:

[m] Jaki chcesz smaczek syneczku?
[b] A jakie są?
I się zaczyna:
[m] Pistacjowe, takie orzeszki kochanie, tak tak, takie co babcia kupiła ostatnio bla bla bla truskawkowe. O te to by były najlepsze dla ciebie, orzechowe, czekoladowe, sorbet mango, sorbet to taki lód, ale bez mleka kochanie, taki tylko soczek bla bla bla...
I tak 20 smaków. Każdy okraszony komentarzem.
Na pewno pomagało mi to rozładować kolejkę, jak co druga rodzinka taka...

2. Nie pomaga też nagła chęć usamodzielnienia swojego malucha. Rodzice wypychają dziecko "No idź, sam kup, sam powiedz Pani". I stoi taki maluch, przez pierwsze 10 min się zbiera w sobie żeby powiedzieć coś, drugie 10 żeby smak wybrać. Ludzie... Ja wszystko rozumiem ale nie przy 40-osobowej kolejce.

3. System był taki, że najpierw przy kasie się płaciło za ilość kulek, a przy lodówce mówiło się smaki. Normą byli ludzie, którzy już przy kasie wykrzyczeli jakie smaki chcą, a później wielki foch, że się ich pytam ponownie. Mimo że przy kasie od razu zwracałam im uwagę. Ale nie... Mam zapamiętywać wszystkie zachcianki każdego klienta.

3. Razem z paragonem dostawało się taki bilecik (gdzie było napisane zamówienie). System ten się sprawdzał jak pracowała ze mną jeszcze jedna osoba (jedna na kasie, druga przy lodówce). Pewnego dnia stoję właśnie na tym drugim stanowisku, podchodzi dziewczynka, pokazuje bilecik. Już miałam jej wydać zamówienie, ale coś mi się ta kartka za bardzo "po przejściach" wydała. Patrzę na godzinę, a tu bon sprzed dwóch godzin:
[j]a: Przepraszam nie wydam tego zamówienia, bo jest ono przedawnione.
[d]: Ale ja zapłaciłam przecież (i tu mina kota ze Shreka)
[j]: A to czemu wcześniej nie wzięłaś swojego loda?
[d]: A bo mi się nie chciało. Ale mam przecież kupon
Jeszcze coś próbowała utargować coraz bardziej spłoszona i w końcu uciekła...

4. Jeden bon dostawał klient, drugi zostawał u mnie i był przechowywany, tak więc były te kwitki mi potrzebne. Na moje nieszczęście "mój" bonownik stał w zasięgu ręki klienta. Normą było, że klienci sobie je sami wyrywali i zabierali, mimo że były one dla mnie użyteczne. I miałam taką śmieszną sytuację. Przychodzi Paniusia. Kasuje zamówienie, patrzę na bonownik, a tam pusto.
[j] Gdzie jest karteczka ta co tutaj wyskoczyła?
Widzę [P]aniusia czerwona jak burak.
[p] A bo ja nie miałam gdzie gumy wyrzucić.
I mi oddaje taką kulkę. Jakoś przestał mi być ten bon do czegokolwiek potrzebny ;)

5. Wchodzi para w dość zaawansowanym wieku, widać dobrze się powodzi, elegancko ubrani, pan w garniturku. Nie miałam akurat ruchu więc poza zwykłym "dzień dobry" był czas na krótką pogawędkę. Pan sympatyczny, sypie żartami, milutka rozmowa. Pani raczej z boku milczy. Zamówienie przyjęte, paragon wydany. Podchodzimy do lodówki, ja dalej sympatyczna. Zagaduję [P]ana:
[j] Jakie smaki wybieramy? (dalej uśmiechnięta)
[P] I co się tak głupio cieszysz?! Okraść nas pewnie chcesz, uwagę odwrócić!
Przyznam że mnie zamurowało, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Wydałam zamówienie, Pan został przez zawstydzoną żonę szybko usunięty. Wracali jeszcze wiele razy ale już się nie odważyłam uśmiechnąć :)

6. I na koniec... Obok kasy była tablica gdzie wypisywałam różne promocje. Kiedyś zostawiłam tam kredę przez przypadek. Pozdrawiam Pana, który jak się tylko odwróciłam zaczął sobie mazać po tej tablicy. Dziecko bym jeszcze zrozumiała, ale żeby dorosły chłop...

Najbardziej piekielna sytuację na koniec (w sumie nadaje się ona na oddzielną historię).

Pewnego razu była burza. Burzą ciężko to nawet nazwać, bo przeszła taka nawałnica, że świata widać nie było. Lodziarnia najbliżej plaży, to normalne że tu ludzie schronienia szukali. Lokal taki, że część ścian to były takie zasuwane rolety (które połamało przy takim wietrze). Tak więc woda leje mi się do środka. Zalało mi wszystko, lodówkę, komputery, wysiadł prąd. Zresztą i tak musiałabym wszystko powyłączać bo stałam dosłownie! po kostki w wodzie. No dobra, 20 min później uspokoiło się, ja liczę straty, oglądam co się jeszcze da uratować. Komputery pozakrywałam zwykłymi workami na śmieci żeby mi się całkiem nie pozalewały. Wodę to normalnie wiadrami wylewam i próbuje ogarnąć trochę. Ale co to dla piekielnych plażowiczów... Kolejka mi się ustawia i ludzie żądają, ŻĄDAJĄ! żeby im znowu lody sprzedawać, bo przecież tu są i czekają. Już wtedy psychicznie nie wytrzymałam, usiadłam i po prostu się rozryczałam.

praca

by stokrotka789
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar MojaMalaAmi
18 20

No i do czego to ludzi doprowadza zadza slodkosci? :D Pisz wiecej, fajnie sie czyta, troche chaotycznie, ale ma to swoj urok. A teraz ide po lody.

Odpowiedz
avatar Midori912
14 20

Gdy roboty na dobre zagoszczą w naszym życiu to pierwsze do czego powinni je zaprząc to za kasy, może wtedy to bydło będzie zadowolone...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-4 44

ad 1) To przecież jakby podeszli do lady zobaczyć smaki, straciliby miejsce w kolejce. No i skąd mają na pół godziny wcześniej wiedzieć, jakie smaki zostaną?! Wina lodziarni, nie klientów. No i gdy "co druga rodzinka taka" to może warto by było wziać na to poprawkę? Bo niespodzianką to to mogło być przez pierwszy dzień, dwa, no max tydzień! Potem cóż, takich klientów macie, wiecie o tym, i albo im sprzedajecie skutecznie, albo nie. ad 2) No znów długość kolejki to nie wina klientów, a konsekwentne wychowywanie powinno być konsekwentne. ad 3) jak to przedawnione? To był jakiś limit czasowy? A wypisany na ścianie czy na bileciku? Jak nigdzie, to wychodzi na to, że okradliście klientkę. ad 4) przechowywanie potrzebnych papierów w zasięgu ręki klienta to głupota - niech tylko jeden na sto ma głupi pomysł, to przy takim obrocie to będzie kilka dziennie, statystyka, nie unikniesz. Tłum jest idiotą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 11:09

avatar Naa
13 13

Pewnie nie miałaś wpływu na to, jak zorganizowano pracę lodziarni, ale - naprawdę można to było lepiej urządzić, dałoby się na starcie usunąć połowę problemów. Nie bez powodu np. w lodziarniach zazwyczaj lady są ustawione tak, żeby kolejka przechodziła tuż obok - ludzie mają czas się napatrzeć i pozastanawiać. Jak nie chcesz, żeby ktoś Ci w czymś grzebał (papiery, czy tablica), to ustawiasz tak, żeby nieupoważnieni nie mogli dosięgnąć. Czasem zwykłe przestawienie sprzętów czyni cuda ;] Dodaj kosz na śmieci i serwetki dla klientów, i z zostałaby połowa piekielności, z którymi musiałabyś się zmagać ;)

Odpowiedz
avatar stokrotka789
9 15

Organizacja pracy w tej lodziarni to juz inna piekielnosc ;) a co do wypowiedzi bloodcarver Ad.1 kolejka do kasy przechodzila kolo lodowki. Nikt wiec by swojego miejsca nie tracil. Wystarczylo by spojrzec jedynie. Nie mowie tu o tym zeby kazdy klient juz byl przygotowany na wybor ale ogolne rozeznanie mozna zrobic. No ale ludzie woleli ten czas poswiecic na komentowanie dlugosci kolejki. Kazdego smaku bylo po 2 kuwety wiec rzadko sie zdarzalo wszystko wyprzedac w ciagu 15min Ad.2 ok. Tak wiec proszę tych rodziców o konsekwentną cierpliwosc bo w przypadku gdy przy kasie staly nie ich pociechy to sie zaczynaly komentarze. Oczywiscie w moim kierunku ze zbyt wolno kolejka idzie. Ad.3 to wyobraz sobie sytuacje. Stoisz w kolejce po lody 20min. Jak juz swoje odstoisz i za minute kasjerka Ci wyda zamowienie to sobie odchodzisz 'bo Ci sie nie chce' i wracasz po 3h. Jakos malo prawdopodobne. Zreszta koleżanka pamietala ze dziewczynce lody juz zostaly wydane. Ad.4 tu akurat sie zgodzę. To wina organizacji przestrzeni ale na to niestety wplywu nie mialam ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

bloodcarver - byłeś kiedykolwiek na plaży w środku sezonu? kolejki to normalka, nawet jeśli jest dość sprawna obsługa

Odpowiedz
avatar stokrotka789
0 4

przepraszam za taką ciagłość w poprzednim komentarzu ale korzystam z internetu w telefonie i cos mi sie formatowanie poprzestawiało. Jak bedę miala dostęp do komputera to poprawię ;)

Odpowiedz
avatar Rammaq
2 6

Ostatnia sytuacja powinna być dla Ciebie prosta. Uszkodzony komputer/kasa fiskalna, brak prądu- nie ma sprzedaży. Skarbówka nie śpi, każda sprzedaż winna być potwierdzona paragonem.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 8

Nieprawda. Faktura też może być, a je wolno wypisywać ręcznie. Tylko że lody na fakturę... Tiam, powinno być zamknięte z powodu awarii i już.

Odpowiedz
avatar Jorn
8 8

W przypadku awarii kasy fiskalnej dopuszcza się rejestrację sprzedaży na papierze i "nabicie" na kasę po jej ponownym uruchomieniu. Za to jeśli nie działały lodówki, to chyba przepisy sanitarno-epidemiologiczne nie pozwalały na sprzedaż lodów.

Odpowiedz
avatar little_bee
8 8

Co do punktu trzeciego, to przypomniała mi się moja historia, gdy pracowałam w podobnym miejscu. U mnie system był taki, że pani, z którą pracowałam nabijała zamówienie na kasę, a potem należało podejść do okienka, w którym ja wydawałam lody. Trzeba było wtedy podać, jaki chce się smak. Niektórzy się oburzali, ze podawali tej pani na kasie. Nie było by to może dziwne, gdyby nie to, że kasa i maszyna z lodami znajdowały się w innych pomieszczeniach ;p

Odpowiedz
Udostępnij