Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Łapownictwo w służbie zdrowia. Proceder absolutnie odrażający, niestety wciąż w pięknym kraju…

Łapownictwo w służbie zdrowia. Proceder absolutnie odrażający, niestety wciąż w pięknym kraju nad Wisłą występuje.

Nie ukrywam, moim rodzicom zdarzało się po fakcie przyjąć od pacjenta jakąś czekoladę czy nawet flaszkę - było to dawno temu, a może powinienem powiedzieć: kilka nagonek medialnych temu? Nigdy jednak nie domagali się tego i absolutnie nigdy nie brali pieniędzy, co niestety w małomiasteczkowym szpitalu czyniło ich jednym z chlubnych wyjątków.

Rzecz działa się w latach dziewięćdziesiątych, mój tata pracował na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Do jego obowiązków należało zajmowanie się pacjentami oddziału oraz zabezpieczenie anestezjologiczne zabiegów chirurgicznych, co niestety wiązało się z regularnymi kontaktami z doktorem Mengele, ordynatorem chirurgii, partaczem i łapownikiem. Używany pseudonim swego czasu rzeczywiście funkcjonował za plecami ordynatora, nadali mu go młodsi lekarze z własnego oddziału - owszem, było tak źle.

Zdarzyło się, że tata miał znieczulać do zabiegu swojego kolegę z liceum. Jakaś drobna operacja, nic zagrażającego życiu. Tata poszedł zebrać wywiad, pogadał chwilę z kolegą, wszystko w najlepszym porządku. Następnego dnia zabieg, kolega dziwnie milczący, odpowiada zdawkowo tylko na pytania związane z operacją. Dziwne, ale nic to, robota czeka! Zabieg na szczęście był na tyle prosty, że nawet Mengele nie był w stanie nic schrzanić.

Dziwniejsze było to, że po zabiegu kolega wciąż nie odezwał się do taty choćby jednym słowem, a po wyjściu ze szpitala przestał mu mówić "cześć" na ulicy. Tata nie przeżywał tego jakoś szczególnie - z kolegą i tak nie utrzymywał regularnych kontaktów, jego zachowanie było trochę nieprzyjemne, ale trudno, skoro tak chce pogrywać, to jego sprawa.

O co chodziło tata dowiedział się dopiero kilka lat później, kiedy inny kolega wygarnął mu, co sądzi o braniu kasy od znajomych(?!). Tak jest, Mengele wziął od kolegi taty łapówkę. A następnie drugą, tłumacząc tym, że anestezjolog też się domaga.

Tata wyjaśnił sprawę, pogodził się z kolegą i powiedział doktorowi Mengele wiele "ciepłych" słów. Sprawa niestety nie trafiła do sądu (moja rodzina jest w tym względzie strasznie niezaradna, od wymiaru sprawiedliwości stroni niczym stara recydywa), na szczęście Mengele niedługo później zakończył karierę medyka, ścigany ilością pozwów, jakiej nie powstydziłby się najznakomitszy sarmacki warchoł.

Wciąż mi się w głowie nie mieści, jakie bydle może z człowieka wyjść w obliczu możliwości "zarobienia" paru stówek więcej.

służba_zdrowia

by Armand
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar vonKlauS
16 18

ciekawe więc, ile twój ojciec "wziął" takich łapówek, o których nigdy się nie dowiedział.

Odpowiedz
avatar FikMikfeegiel
11 11

A powiedz mi, które dzieci lekarzy nie miały pod dostatkiem kawy, czekoladek i długopisów? :) Tak się już w Polsce przyjęło, że za pomoc trzeba się odwdzięczyć. Wszyscy normalni lekarze chyba mają z tym problem.

Odpowiedz
avatar Armand
7 7

Obawiam się, że było tego sporo. Jestem pewien, że co niektórzy do dziś opowiadają o nim jako łapowniku. Niektórych zabić raz to mało...

Odpowiedz
avatar Hej
14 16

a kolega mówić nie umie? mógł wziąć Twojego tatę na stronę i mu powiedzieć: słuchaj stary co ty odpier*dalasz? no i by się od razu wyjaśniło

Odpowiedz
avatar Armand
9 9

Ano mógł - dodatkowa piekielność w tej historii.

Odpowiedz
avatar reinevan
2 6

Łapownictwo było, jest i jeszcze długo niestety będzie absolutną normą w polskiej służbie zdrowia, chyba, że w końcu znajdzie się ktoś na tyle odważny, by zacząć patrzeć tej białej mafii na ręce. Gdybym miał policzyć na ilu normalnych lekarzy w swoim życiu trafiłem (a trochę przeróżnych placówek służby zdrowia zwiedziłem) starczyłoby mi palców jednej ręki.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
5 5

W sumie nie mam nic przeciwko temu, żeby odwdzięczać się np lekarzowi za udaną operację. Ale, ale - podziękowanie powinno być po fakcie!

Odpowiedz
avatar Armand
4 4

Ja oczywiście w tej kwestii nie jestem całkiem obiektywny, ale też nie widzę problemu w tym, że pacjent po leczeniu wręczy lekarzowi jakiś drobiazg - tak długo jak jest to szczery gest, a nie przekonanie, że tak trzeba. Walka z łapownictwem - jasne, ale bez wpadania w paranoję i ścigania lekarza za to, że mu pacjent w dyżurce czekoladę zostawił.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2012 o 22:14

avatar Armagedon
2 2

"Armand": A w czekoladzie pod "sreberkiem" dwa tysie... (bez urazy,to był żart, ale skojarzenie samo się nasunęło.)

Odpowiedz
avatar szarri
2 4

Mój chłopak jakiś czas temu spędził kilka dni w szpitalu i naprawdę nieźle się nim zajęli, więc wychodząc kupił pielęgniarkom i swoim lekarzom po czekoladzie (tzn. w sumie mój teść kupił, ale nvmd). Pielęgniarki kilka razy się upewniły, czy na pewno wychodzi i nie wraca, żeby nikt ich nie posądził o branie łapówek... Czekoladą...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2012 o 23:45

avatar konto usunięte
2 2

w sumie to całkiem sporo pacjentów wracało na oddział z ciastem/czekoladami/cukierkami... mogę rzec że ok. 1/4 pacjentów?

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
3 3

Kiedyś moja ginekolożka nie przyszła do pracy, a akurat wtedy musiałam mieć wypisaną receptę na pigułki antykoncepcyjne. Poprosiłam więc aptekarkę, aby wydała mi chociaż jedno pudełko, a ja doniosę receptę tak szybko, jak to będzie możliwe. Wydała pigułki bez dąsania się. Po paru dniach przyszłam, dałam receptę, a pod receptą była czekolada:) Aptekarka uśmiechnęła się, a ja szybko sobie poszłam:)

Odpowiedz
avatar Sewera
3 3

"Dziwniejsze było to, że po zabiegu kolega wciąż nie odezwał się do taty" Niezaradny to kolega, jak można nie skumać od razu albo nie wyjaśnić.

Odpowiedz
avatar butterice
1 1

Czyżby chodziło o słynnego doktora G. wybielanego przez TVN i GW?

Odpowiedz
Udostępnij