O piekielnym amancie.
Los tak chciał, że mąż wyjechał za granicę na pół roku, a ja zostałam sama z 4-letnim synkiem. Chcąc nie chcąc musiałam sama ze wszystkim sobie radzić, łącznie z odprowadzaniem młodego na 6 rano do przedszkola, po czym bieg przez nieciekawe dzielnice na przystanek autobusowy, potem bieg na tramwaj i truchtem do pracy na 7.00.
Wszystko szło sprawnie, do pewnego czasu. Otóż pewnego jesiennego poranka po odstawieniu młodego do przedszkola, gdy zmierzałam w stronę przystanku autobusowego, zatrzymał się samochód, z którego wychylił się facet ok. 30 lat proponujący mi podwiezienie... Hymmm... co mam mówić, 6 rano, ciemno, ludzi brak... odburknęłam NIE, DZIĘKUJĘ... i dałam dyla.
Dwa dni później, znów o tej samej porze i w tym samym miejscu minął mnie znajomy samochód, ku przerażeniu stwierdziłam, że stoi na "moim" przystanku. Przemknęło mi przez głowę, że przesadzam... no ale niestety ów dżentelmen ponowił prośbę podwiezienia. Ponawiał ją co drugi dzień, przez całe dwa miesiące, wyczekiwał na przystanku albo niedaleko przedszkola, a we mnie narastał strach. Próbowałam wychodzić wcześniej z domu lub później, ale trasy zmienić nie mogłam, bo innej nie było, a on ciągle tam czekał i mnie obserwował. Po 4 nerwowych miesiącach gdy doszło do tego, że zaczął jeździć za moim autobusem, a potem po moim osiedlu, nerwowo nie wytrzymałam i poszłam na policję... To był błąd!
Dowiedziałam się, że oni nic zrobić nie mogą, dopiero jak mnie zacznie wyzywać, siłą wciągać do samochodu albo mnie pobije lub zgwałci, to wtedy będą mogli nim się "zająć". Jedyne co udało mi się wręcz wyprosić na policji, to sporządzenie notatki służbowej z nr rejestracji samochodu i z moimi danymi. Jak zaginę będą wiedzieli od czego zacząć...
w drodze do pracy
Tak to już jest. Daj się zgwałcić to ktoś się tobą zainteresuje.
OdpowiedzJak ją zgwałcą, to na policji okaze się, że to jej wina. Prowokowała.
Odpowiedzco wy gadacie? przecież jesteś przez niego nękana. o to wysuń oskarżenie.
OdpowiedzJest taki (nie całkiem) nowy przepis prawny - obeznani słyszeli - stalking. Podobno grozi do 10 lat pierdla, ale nie chcę skłamać. Mimo to, można zgłosić sprawę do prokuratury.
OdpowiedzMożna, ale takie coś niestety bardzo trudno udowodnić.
Odpowiedztak dowiadywałam się...mogę złożyć, ale nie posiadam środków dowodowych. Poza tym wykombinowałam co innego :)
OdpowiedzDowody? Aparat w komórce zapewne posiadasz? I kamerę? Baw się w reżysera filmów dokumentalnych i nagrywaj :-)
OdpowiedzZa to jak złodzieja na Twojej posesji pogryzie Twój pies, to będzie miało bardzo przykre konsekwencje... i to nie dla złodzieja.
Odpowiedz@Florence_: w jakiej bajce? Pies na zabezpieczonej i oznakowanej prywatnej posesji ma prawo zaatakować intruza. Jeżeli Ci się wydaje, że właściciel poniesie konsekwencje to masz rację wydaje Ci się.
OdpowiedzO tuż :D To nieprawda, że nie mogą nic zrobić, przecież to jest stalking. Oni po prostu nie chcą, bo trzeba by się wysilić trochę, a kawa stygnie...
Odpowiedzwiesz, prawdę powiedziawszy to chyba faktycznie nie mogą, mam kuzyna w policji, zadzwoniłam do niego żeby się poradzić, powiedział mi to samo co usłyszałam na komendzie. Dodatkowo dowiedziałam się że ewentualnie jak znów będzie na mnie czekać to mam zadzwonić na policję i powiedzieć że czuję się zagrożona i się boję - co na pewno adekwatne było do mojej sytuacji, a oni muszą przyjechać i wtedy mogą go spisać....i tylko to, bo nie pisze do mnie, nie wysuwa gróźb karalnych, tylko siedzi w aucie i się na mnie lampi i bóg wie co jeszcze tam se robi
Odpowiedz" Stalking stanowią: natrętne fizyczne lub wirtualne kontaktowanie się osobą, która sobie tego kontaktu na życzy, komunikowanie się z nią wbrew jej woli poprzez uporczywe nękanie telefonami, zadręczanie wiadomościami sms, bądź e-mail, obserwowanie, podglądanie, śledzenie, nachodzenie miejscu zamieszkania lub w pracy, uciążliwe i niemile widziane wręczane bądź wysyłane podarunki lub kwiaty, groźby, zachowania agresywne, niszczenie mienia i rozmaite formy działania na szkodę osoby, która w tym kontekście staje się ofiarą.". Koles obserwuje Cię, podgląda, sledzi czyli mają podstawy, aby cos z tym zrobić. Uwierz mi, że po prostu im się nie chce. Na policję nie licz, popros jakiegos napakowanego kolegę/ sąsiada/ brata, aby z Tobą raz poszedł i postraszył tego typa, przecież on może być niebezpieczny! To nie jest normalne, nie wiadomo co mu siedzi w głowie, a jak Cię zgwałci/ zabije to co wtedy?
OdpowiedzTo wtedy policja się tym zajmie.
Odpowiedzjest o tym zapis w kodeksie art. 190a. Śledzenie też jest stalkingiem.
OdpowiedzCzyli faktycznie mnie spławili....w chwili obecnej mąż powrócił do domu,on biega z małym,a ja zaopatrzona jestem w gaz.Robię też prawko.Odbyłam też rozmowę z dzielnicowym, który przysiągł mi pomóc.
OdpowiedzTylko, że koleś nie robi niczego z listy. On tylko czeka w samochodzie na przystanku. Policji może się tłumaczyć, że czeka na kolegę.
OdpowiedzW sprawie śledzenia policja ma Cię w dupie, bo jesteś dla nich nikim. Jak 95% społeczeństwa bez sławy/władzy/znajomości. Sprawa niemedialna, szkodliwość społeczna niska, prestiż żaden, co im z tego. Gdybyś była posłanką/sędzią/gwiazdką w tv to co innego, a tak nikt nie będzie naginał prawa, żeby mu cokolwiek udowodnić. Powie, że stoi na przystanku - jego prawo. Co do gazu - zły pomysł. Wiatr lekko zawieje i chmura poleci na Ciebie, nawet żelowy, zależy tylko od siły wiatru. Paralizator UZI za małe pieniądze, taki "długopisowy" jest jeszcze dobry i mógłbym polecić. Z niekontaktowych to zabawki zaczynają się robić już drogie i nieporęczne.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 grudnia 2012 o 22:13
A nie mogłaś zmienić trasy?..
Odpowiedznie...to jedyna trasa na przystanek autobusowy. Mogłabym iść na około, ale przez ciemny park....a on i tak czeka na jedynym przystanku autobusowym w okolicy....
OdpowiedzA, to co innego. W sumie jeśli wiesz, że czeka, możesz dzwonić i zgłaszać parkowanie na przystanku. Masz tez prawo zgłosić nękanie. Nie daj się zbyć!
OdpowiedzLudzie, przesadzacie z tymi minusami. To już pytania na Piekielnych zadać nie można? Przecież - czy nie mogłaś zmienić trasy - jest nacechowane neutralnie. Chyba, że ostatnio minusy są za nicka nie za wypowiedź.
OdpowiedzGaretSetren- ale odpowiedź na pytanie padła w tekście.
OdpowiedzDzięki, kochani jesteście od wielu miesięcy nie spotkałam się z takim wsparciem.Każdy na mnie patrzył z niedowierzaniem,a po wizycie na policji witki mi opadły, a jeszcze te głupie komentarze na komendzie....ach...szkoda gadać. Dziękję wam, będę dalej działać i się nie dam tak łatwo zbyć.
OdpowiedzKup gaz pieprzowy.
OdpowiedzE tam gaz pieprzowy. Lepszy paralizator dystansowy. Ewentualnie jeśli jest bardzo zdesperowana, to w Polsce legalne są repliki broni czarnoprochowej sprzed 1895 roku (oryginały zresztą też, ale pewnie drogie). Według obecnej wykładni prawa pozwolenie na broń jest jednocześnie pozwoleniem na amunicję do tej broni, co w tym przypadku oznacza, że można legalnie posiadać i używać czarnego prochu (warunkiem jest tylko, żeby ładunek nie był monolityczny tj. pocisk i proch muszą być ładowane oddzielnie). Chodzenie z takim nabitym pistoletem może i jest komiczne, ale za to legalne, a sama broń jest nadal śmiertelnie skuteczna.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2012 o 15:48
taa a pójdziesz siedzieć jak za normalnego...
OdpowiedzBroń jest głównie po to, żeby widziano, że się ją posiada.
OdpowiedzNie wyciągaj broni, jeśli nie masz zamiaru z niej strzelić. Nie strzelaj, jeśli nie masz zamiaru zabić, lub przynajmniej ciężko ranić tego, do kogo celujesz. A taki Howdah Pedersoli to piękna rzecz:)
OdpowiedzCzarnoprochówek nie polecam. To naprawdę niebezpieczne zabawki. Zabije albo ciężko okaleczy i zmarnuje sobie życie. Za to są dostępne pistolety gazowe wyglądające zupełnie jak współczesna broń. Koszt to kilkaset złotych, ale życie bezcenne.
Odpowiedzbroń odpada....prędzej wynajmę Rutkowskiego....;)swoją drogą to powiem wam że to straszne uczucie, chodzić po ulicy i rozglądać się za samochodami,chyba powoli w jakąś manię prześladowczą popadam...
OdpowiedzNa pewno masz jakiegoś barczystego znajomego( takiego który cię nie wyśmieje np mąż dobrej koleżanki) Jeśli typ łazi codziennie poproś go o jednorazową przysługę. Niech ten znajomy po prostu zrobi mu zdjęcie w momencie kiedy Ciebie śledzi. Tak żeby to widział. Na 99% odpuści.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2012 o 23:48
No i to jest myśl! Jeszcze jakby się udało dzięki znajomemu w policji ogarnąć kto to i żeby "barczysty" pod jego domem stanął kilka razy xd Ale to już opcjonalnie :)
OdpowiedzRhantus, ja już wiem kto to...:) opisałam dalszą część tej dziwnej historii...w skrócie: dzięki znanemu portalowi społecznościowemu odnalazłam gnojka,dość łatwo poszło bo nawet zdjęcie swojej fury wstawił (w dodatku pod swoim blokiem - było widać nazwę ul i nr), w każdym razie ten psychol ma żonę,więc poprosiłam znajomego aby napisał mu wiadomość treści: jak się nie odczepisz,to pogadamy osobiście z Twoją X. Oto skutki....pierwszy m-c świętego spokoju :D
Odpowiedzty lepiej notatke o tym typku zostaw gdzies w domu, bo z policją różnie bywa, może im się ta notatka zapodziać. Noś ze sobą gaz pieprzowy też na wszelki wypadek. Jeżeli koleś nadal nie odpuścił, to widocznie to jakiś chory typ, nie wiadomo jak zareaguje jak się wkurzy. Strasznie ci współczuję, bo taki stalker to nic przyjemnego
Odpowiedzwiele rzeczy trzymam w torebce....ale jakoś siebie nie widzę na przystanku jak ładuję prochem replikę broni...wystarczy że stwarzam zagrożenie na drogach jeżdżąc ELKĄ ;) nie będę dokładać kolejnych ;)
OdpowiedzBroń można nosić naładowaną. A w Polsce bez problemu można kupić repliki rewolwerów czarnoprochowych, więc nie trzeba się bać, że do torebki nie wejdzie. :)
OdpowiedzWyczytałem, że zaopatrzyłaś się już w gaz. Pamiętaj jednak nosić go w kieszeni płaszcza czy kurtki, a nie w torebce, bo nie zdążysz go użyć w razie potrzeby.
Odpowiedztak,mam go w kieszeni,również poinstruowano mnie jak go używać,bo to jakiś żelowy,co nie straszny mu wiatr jak wieje nie w tą stronę co potrzeba.
OdpowiedzCzarnoprochówek nie wolno nosić nabitych. Proch może wtedy zawilgotnieć i ze strzału dupa.
OdpowiedzPewnie niegroźny adorator, ale jak dalej będzie coś wywijał, to trzeba dać mu jasno do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.
Odpowiedzwiesz,niegroźny adorator...hymmm,na komendzie dzielnicowy też tak mówił,to go zapytałam co by zrobił jakby za jego żoną plątał się taki niegroźny adorator,który przez 4miesiące niemal codziennie pytałby czy ją podwieźć i mimo każdorazowej stanowczej odmowy próbowałby dalej...Przyznał mi rację,to nie jest normalne zachowanie.
OdpowiedzFakt, że nie jest... z drugiej strony jednak widać, że raczej nie ma wrogich zamiarów, bo cztery miesiące to nie jest mało, więc gdyby chciał, to już by dawno wciągnął ciebie do samochodu i byłoby po sprawie, a o wszystkim usłyszelibyśmy w TVN24. Oczywiście jednak niezaprzeczalnym faktem jest to, że nie powinien tak robić i zastanawiam się wręcz, dlaczego to nie podpada pod stalking.
OdpowiedzHelmut, muszę się nie zgodzić. Ile razy słyszano o seryjnych zabójcach, albo nawet o tych zwykłych. Potrafią miesiącami obserwować ofiarę, zanim dopuszczą się zbrodni, musze być pewni swego. Nie znam adoratorów którzy tak dzielnie przez 4 miesiące o 5 wstają po to żeby zadawać to samo pytanie z tą samą odpowiedzią. To jest bardzo niepokojące. A Ty kochana kup gaz pieprzowy, trzymaj go w kieszeni i miej zawsze w gotowości gdy będziesz szła do pracy. Chociaż tyle jesteś w stanie zrobić. Najlepiej gdyby jakiś znajmy kolega wybrał się z Tobą na ten przystanek pewnego dnia i bardzo jasno wytłumaczył Panu żeby dał Ci spokój
Odpowiedzunikaj pojawiania się w tej okolicy może za jakiś czas facet odpuści, jeśli nie a byłabyś zmuszona tam chodzić to porobiła bym mu zdjęcia czy nakręciła dyskretnie jakiś filmik...miej dowody na to co facet robi, spisz numery rejestracyjne auta....
OdpowiedzNic dyskretnie. Najskuteczniejsza byłaby akcja z pogranicza legalności-kliku dobrze zbudowanych znajomych, którzy kulturalnie i stanowczo poproszą pana, o okazanie im dowodu, spiszą dane łącznie z adresem i jak najbardziej kulturalnie poproszą, aby zostawił ich znajomą w spokoju.
Odpowiedzwiecie, tak prawdę powiedziawszy mam taką cichą nadzieję że gnom jeden czyta piekielnych i się opamięta - ot taka naiwna ze mnie istotka.Swoją drogą po wizycie u dzielnicowego nastąpił postęp...od jakiegoś czasu nie widuję adoratora (jedna jaskółka wiosny nie czyni),a i ilość patroli o 6 rano w okolicach przystanku drastycznie wzrosła,szok.Ciekawi mnie tylko fakt czy dzielnicowy dotrzymał obietnicy że pomoże,czy to czysty przypadek?!
OdpowiedzNa moje to powinnas mu stawic czola. Po prostu spotkaj sie z nim w jakims publicznym miejscu, dowiedz sie czego chce i go splaw.
Odpowiedztaaa.....żeby zejść na zawał chyba. Wiesz, o 6 rano, po ciemku na pustym przystanku jakoś nie szczególnie rozmowna jestem....jakby tam postawili fotoradar pewnie mandat bym dostała za przekroczenie prędkości...o...! tak szybko zapitalam do autobusu ;)
OdpowiedzEjże, i co w tej sprawie ??! Myślę, że powinnaś się odezwać, aby dać znać, że wszystko z Tobą ok....
Odpowiedzżyję....;) choć myślę że chwilowo popadłam w małą manię prześladowczą....:) wszystko ok. Półki co mam święty spokój, po prostu siedzę w domku i jakoś mi nie prędko do sprawdzenia czy się odstosunkował ode mnie owy amant czy dalej tam sterczy. Niedługo laba się skończy, to się okaże co dalej...
Odpowiedztosemja, ostatnio czytałam, że w sytuacjach stalkerskich nie ma czegoś jak przesada. wolno Ci jak najbardziej przesadzać, w końcu chodzi o Twój święty spokój, a nie kogoś innego :)
OdpowiedzMa Pani coś wspólnego z Czechami? Chodzi mi o login Pani login ;)
Odpowiedzjeżeli chodzi o Czechy to właściwie nie...
OdpowiedzNaprawdę mocna historia ;/ Ja już po miesiącu pewnie bym ześwirowała;/
OdpowiedzJestem ciekawa końca tej historii... oby okazało się że to detektyw wysłany przez męża albo ktoś obłąkany z rodziny... dalekiej rodziny co odszukuje członków rodziny. Ale ogólnie przerażająca historia... daj znać co jeszcze będzie się działo.
OdpowiedzDziwny ten twój mąż, jak po powrocie nic z tym nie robi tylko trzyma kciuki żeby Ci się nic nie stało... Jedynym rozwiązaniem jest mocne postawienie się i nastraszenie delikwenta, który znając życie jest zwykłym niedowartościowanym głąbem. Miałem podobną sytuację zw z moimi rodzicami, nastoletnie gnojki pod wpływem narkotykow zaczeli atakować ich drzwi w bloku i grozili im śmiercią. Policja oczywiscie nic nie mopze itd a rodzice zastraszeni i mysla o przeprowadzce. Jedyne rozwiazanie to bylo szybki reserch kim sa delikwenci i gdzie mieszkaja. i wparowanie do nich do mieszkania w sile 4 roslych mezow. Kilka tylko zdań bez użycia siły wystarczylo aby Panowie ze łzami w oczach przepraszali. Spokoj do dzis. Reasumujac droga kolezanko wybierz sie ranod od pracy z dwojgiem facetow wiekszych troche zeby bylo incognito i niech podejda do auta Pana i mu wyperswaduja ze masz meza. Napewno bedziesz miala spokoj wiesz mi a nic niezgodnego ze swoim sumieniem nie zrobisz. Pozdrawiam
OdpowiedzMój mąż bardzo...ale to bardzo chce się przespacerować, ale są dwie opcje...znając mojego lubego, skończy się na zniszczeniu mienia (auta) lub sromotnym wpie...Co otwiera furtkę na: oskarżeniu nas o napaść. Druga str medalu to ta że mąż stale wyjeżdża i w tej chwili siedzi znów na walizkach, postraszy go- no ok, wyjedzie i co?Ja znów z dzieckiem zostanę sama, a typ jeżeli nienormalny to jeszcze może zacznie się na mnie mścić...i co ja wtedy zrobię?
OdpowiedzCoś w tym jest. Miałem swego czasu koleżankę, która miała podobnie "nieszkodliwego adoratora". Kiedy dowiedzieliśmy się z kolegami o co chodzi, pogadaliśmy z nim grzecznie, sugerując, że koleżanka woli swoje życie bez niego a miasto x to nie Nowy York, łatwo człowieka znaleźć jak się chce i podziałało. Ok, dodaliśmy informację o tym co kto akurat trenował i możliwość przejścia od rozmowy do "treningu" - wiem, wiem, straszne groźby karalne, ale podziałało i to mi wystarczy.
OdpowiedzTosemja: a mąż nie ma kolegów? Zwłaszcza takich rozmiarowo większych? Na pewno jakichś ma. Zaproś kolegów ze sobą na poranne odprowadzanie małego i niech wytłumaczą panu z autem, że sobie nie życzysz nagabywania :-)
OdpowiedzDobrze że jak piszesz facet sobie odpuścił. Nie bagatelizuj jednak sprawy jeżeli znowu coś się zacznie dziać to musisz zareagować. To jest naturalny proces, jezeli ktos nie reaguje to prześladowca nabiera jeszcze większej pewności, że jest bezkarny. Może wystarczy żeby faktycznie twój mąż się z tobą przeszedl rano i jak zauważysz tego faceta w aucie to niech mąż cię solidnie pocałuje na do widzenia. Będzie to jasnym sygnałem że masz swojego męża- kogoś kto cie chroni i sobie da spokój. Niestety ale takich dziwaków jest coraz więcej ale zazwyczaj są zakompleksieni i nie stanowiący zagrozenia. Więc głowa do góry ;)
OdpowiedzNa to jest paragraf... a konkretnie Art. 107. KW Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi,podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1 500 złotych albo karze nagany.
OdpowiedzNo jest paragraf, jest też ustawa dot. stalkingu...ale żeby o coś kogoś oskarżyć trzeba mieć środki dowodowe...A ja mam moje słowo przeciw jego słowu.A to za mało.Z resztą na policję szłam też z nabitą głową ideałami, krótka rozmowa z dyżurnym i piórka opadły,ale to chyba też osobna historia na piekielnych
OdpowiedzKup sobie chociaż jakiś gaz łzawiący.
OdpowiedzI co w temacie ??
Odpowiedzno właśnie co w temacie? bo aż się boję o autorkę, podziwiam silna psychikę...
Odpowiedzkochani,opisałam dalszą część historii http://piekielni.pl/44594 Zapraszam do lektury. Z góry dziękuję wszystkim za wsparcie, nawet nie wiecie jak dużo dla mnie to znaczy.
Odpowiedz